Historia jednej rodziny - cz. I
2023-05-28 10:00:00(ost. akt: 2023-05-28 08:58:36)
Każdy z nas ma jakąś historię rodzinną, którą przekazuje kolejnym pokoleniom. Ale dzisiejsze czasy są też obarczone znamionami nowoczesności, wpływami kultur zewnętrznych powodującymi zacieranie pamięci o przeszłości.
Sądzę, że przypomnienie historii tej wspaniałej rodziny uzmysłowi nam jak wiele działo się w minionym okresie, dlaczego warto dbać o pamięć i przybliżać ją innym.
Artykuł ten pragnę poświęcić rotmistrzowi Karolowi Dominikowi Marianowi Dowgiałło z 1 pułku Ułanów Krechowieckich im. Pułkownika Bolesława Mościckiego i jego najbliższej rodzinie, zamordowanemu przez NKWD w 1940 roku, spoczywającemu na Polskim Cmentarzu Wojennym w Kijowie-Bykowni.
Podczas zapoznawania się z dokumentacją ofiar zbrodni katyńskiej natrafiłem na dwa zdjęcia rotmistrza bez żadnej, szerszej informacji.
Postanowiłem odnaleźć bliskich i poznać historię rotmistrza. Na podstawie relacji rodziny (m.in. synów: Andrzeja Dowgiałło i jego wnuczki Agnieszki Dowgiałło-Perkowskiej oraz Jana Dowgiałło) przybliżam historię tej niezmiernie zasłużonej dla Polski wspaniałej rodziny.
Karol Dominik Marian Dowgiałło hr. Zadora urodził się w Wilnie 26.01.1896 roku. Był synem Dominika i Anny hr. Chodkiewicz z Młynowa herbu Kościesza. Studiował rolnictwo i leśnictwie na Uniwersytecie w Dorpacie, które przerwała I wojna światowa. W czasie wojny ukończył szkołę oficerską Korpusu Paziów w Petersburgu, następnie wstąpił do 1 Pułku Ułanów Krechowieckich.
Walczył pod Lwowem i na Wołyniu. Był ranny, ciężko chorował na tyfus. Został wycofany z frontu, do 1921 roku pozostawał w służbie sztabowej, w stopniu rotmistrza.
Odznaczony Krzyżem Walecznych. Był żonaty z Zofią hr. Potulicką z Więcborka hr. Drzymała. Mieli dzieci: córkę Zofię Marię „Magdę” zamężną ze Stanisławem Jabłonowskim h. Prus III; syna Dominika „Jawnuta”, żołnierza Armii Krajowej, uczestnika Powstania Warszawskiego, który poległ w 1944 roku, syna Andrzeja (1928-2023), architekta, który był żonaty z Elżbietą Wandą h. Mycielską z Mycielina h. Dołęga (Rektor uczelni wyższej Collegium Verum); syna Jana Pawła (1932-2019), b. ambasadora RP w Izraelu po 1989 roku żonatego z Anną Marią hr. Komorowską z Komorowa hr.Korczak; syna Krzysztofa ur.1938), działacza „Solidarności”, posła na Sejm RP I kadencji, autora słów do pieśni „Janek Wiśniewski padł…”, żonatego z Anną Gabrielą Chodkiewicz z Młynowa h. Kościesza.
Żona Karola Dowgiałło Zofia zginęła w 1944 roku podczas Powstania Warszawskiego.
Karol i Zofia Dowgiałło byli właścicielami majątku Nowomalin (Nowy Malin) na Wołyniu. Majątek ten otrzymała wnuczka Justyny Fockowskiej (z. d. Sosnowskiej) Anna, która poślubiła Dominika Dowgiałłę pochodzącego z m. Siesiki na Wileńszczyźnie.
Aresztowany 19 września 1939 przez NKWD, więziony w Ostrogu oraz w Równem. Zamordowany wiosną 1940 roku przez NKWD. Pochowany na Polskim Cmentarzu Wojennym w Kijowie Bykowni. Numer listy wywozowej 42-259, poz. 928.
Ważne miejsce w historii rodziny mają dwaj bracia Karola, którzy byli ułanami 1 Pułku Ułanów Krechowieckich, byli to :
Porucznik Konstanty Kazimierz Mieczysław Dowgiałło ur. w 1897 roku zginął w walkach z bolszewikami w 1918 pod Bobrujskiem – odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Ułan Dominik Oktawian Przemysław Dowgiałło ur. 1900 r. zginął w Pszczółkach na początku 1920 roku z rąk niemieckich podczas zajmowania terytorium Pomorza.
Porucznik Konstanty Kazimierz Mieczysław Dowgiałło ur. w 1897 roku zginął w walkach z bolszewikami w 1918 pod Bobrujskiem – odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari, Ułan Dominik Oktawian Przemysław Dowgiałło ur. 1900 r. zginął w Pszczółkach na początku 1920 roku z rąk niemieckich podczas zajmowania terytorium Pomorza.
We wspomnieniach synów Jana i Andrzeja dowiadujemy się m.in., że Karol Dowgiałło po ślubie w 1921 roku objął majątek Nowomalin k. Ostroga nad Horyniem, pow. zdołbunowski, woj. wołyńskie jako główny spadkobierca i realizator zapisów testamentowych.
Majątek otrzymał jako niepodzielny, którym musiał kierować w całości i spłacać odsetki innym osobom mającym prawo do dziedziczenia części spadku. Tych osób było sporo: siostry Karola, babcia i jej siostra, a także jej kuzynki. Miał również prawo do części dochodu z majątku. Gospodarstwo liczyło ponad trzy tysiące hektarów, z czego około tysiąca to była tzw. zielona strefa: pola, łąki, sady oraz ponad dwa tysiące ha lasu.
Dolna część lasu za stawem i rzeką sięgała aż do granicy ze Związkiem Radzieckim-do Noworodczyc i prawie do Kuniewa. Górna część znajdowała się na gliniastych wzgórzach, gdzie oprócz sosny rosło dużo drzew liściastych: graby, dęby, jesiony. Ojciec, wspomina syn Andrzej rozwinął gospodarstwo na wysokim poziomie gospodarstwo leśne i rolne w tym hodowlę koni półkrwi (remonty dla wojska), bydło rasy polskiej czerwonej, które Ministerstwo Gospodarki Wiejskiej rekomendowało jako odporną rasę na choroby oraz dające mleko o dużej zawartości tłuszczu. Hodowano także owce, były tez stawy rybne.
Ponadto sady, była chmielarnia, prowadzono hodowlę nasienną zbóż, buraków i roślin strączkowych, koniczyn, nasiona zamawiała firma gwarantująca odbiór. Wybudowane obiekty przemysłowe, m.in. młyn, folusz, suszarnię chmielu, tartak, cegielnię.
Zorganizował Koło Związku Strzeleckiego, ochotniczą straż pożarną, komitety budowy dwóch kościołów parafialnych. Był członkiem wołyńskiego Związku Ziemian. Prowadził pod fachowym nadzorem prace konserwacyjne zamku w Nowomalinie.
Żona Zofia prowadziła opiekę pielęgniarską i oświatę sanitarną na wsi. Oboje wspomagali okoliczną ludność w razie wypadków losowych.
Rodzice zapoczątkowali hodowlę merynosów o cennej wełnie oraz mięsnych ras świń na eksport do Anglii (tzw. bekonów).
Hodowaliśmy też jedwabniki, którymi zajmowała się moja mama, razem z nami dziećmi. Istniały w Nowomalinie i takie kierunki gospodarowania, które nie wymagały dużych inwestycji, ale przynosiły stały choć niewielki dochód. Był to sad, staw i młyn.
Staw był duży, lustro wody sięgało dwóch kilometrów kwadratowych, a dalej kilka kilometrów bagien zamieszkałych przez ptactwo wodne. Wieczorami stada dzikich kaczek i gęsi leciały karmić się ziarnem na polach po zebranych zbożach.
Gospodarstwo rybne było na wpół dzikie, chociaż do stawu wpuszczano narybek karpia przywożony z jakiegoś gospodarstwa rybnego w specjalnej beczce na wozie i to w nocy, aby woda nie nagrzewała się. Raz na trzy lata staw spuszczano: jesienią otwierano wszystkie śluzy na zaporze i ryby zbierały się w najgłębszym miejscu o niewielkiej przestrzeni. Tam podpływano łódkami i wybierano duże osobnik, przeważnie szczupaki, karpie i liny. Dla nas dzieci z całej wsi to było ciekawe i spektakularne wydarzenie.
Jan Domański, członek Stowarzyszenia Rodzina Katyńska w Olsztynie, Koordynator Regionalny Programu Katyń... Ocalić od Zapomnienia.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez