Michal Uźniak z Szerokopasia pod Nidzicą: Nie trzeba być Rambo, żeby nocować w lesie

2022-08-07 16:00:00(ost. akt: 2022-08-03 18:13:50)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Michał Uźniak pochodzi z Szerokopasia w powiecie nidzickim. Mieszka i pracuje w Niemczech, a w weekendy... śpi w lesie. Od około 6 lat jego azylem są mazurskie i niemieckie lasy. Z połączenia dwóch wielkich pasji: obcowania z naturą i zamiłowania do gotowania powstał na YouTube kanał Bushkitchen.
— Od ponad roku prowadzisz na YouTube kanał Bushkitchen poświęcony Twoim pasjom - gotowaniu i spędzaniu czasu na świeżym powietrzu. Skąd wzięły się Twoje zainteresowania?
— Pochodzę ze wsi, z Szerokopasia, w dzieciństwie bardzo dużo czasu spędzaliśmy z chłopakami w lasach, budując domki, szałasy. Można więc powiedzieć, że już od najmłodszych lat kiełkowało we mnie takie pragnienie, żeby spędzać czas w lesie, obcować z naturą. Wpływ na to miały też zapewne oglądane przeze mnie programy surwiwalowe. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że sam chciałbym spróbować czegoś takiego. Nie chodziło o "zwykłe" spędzanie czasu na łonie natury, jak np. biwaki gdzieś nad jeziorem, gdzie obok są ludzie. Dla mnie najważniejszym aspektem wychodzenia do lasu jest to, żeby być jak najdalej od ludzi. Im ciszej, tym lepiej. Każdy krok oddala mnie od ludzi. Wtedy ta noc w lesie jest spokojniejsza.
A kulinaria? Po prostu od zawsze lubiłem gotować. Wychodząc do lasu takie sztampowe gotowanie, jak przyrządzenie kiełbasy czy steka nie było dla mnie satysfakcjonujące (śmiech). Potrzebowałem czegoś bardziej rozwijającego. I łącząc te dwie pasje pomyślałem o stworzeniu kanału.

— Pamiętasz swoje pierwsze nocowanie w lesie?
— Tak, i doskonale pamiętam towarzyszące mi uczucie wielkiej ulgi i spokoju. Ten wieczór tak fajnie mi się przedłużał. Nie miałem obaw, nocowałem nad jeziorem. Byłem sam, ale czułem totalny spokój. Szczerze mówiąc, myślałem że bardziej to przeżyję.
Później miałem pierwsze nocowanie zimą. Wtedy rozstanie z żoną przypominało pójście na wojnę (śmiech). Mieliśmy nocować we trzech w mazurskich lasach, przy temperaturze - 8 st. C. Pierwszy wykruszył się mój szwagier, drugi kumpel, który zachorował. Ale mówię do żony: ,,nie no, pójdę". Rano wstaję, żona płacze, córka płacze, bały się, że coś mi się stanie (śmiech). Kiedy poszedłem do lasu, po 2 godzinach zadzwonił kumpel, że jednak da radę i do mnie dołączy. Nigdy nie czułem obawy, że może mi się coś stać, może dlatego, że od początku byłem "chowany" w tych lasach.

— Na ogół spędzasz w lesie jedną noc czy starasz się wychodzić na dłużej?
— Najdłużej spędziłem sam w lesie 4 noce. Chodziłem po górach i wieczorem znajdowałem miejsce do nocowania. Im dłużej tym lepiej, ale wiadomo jest też praca, rodzina. Podejrzewam, że gdyby nie rodzina te urlopy 2-tygodniowe spędzałbym sam, gdzieś w Norwegii czy Szwecji chodząc po lasach (śmiech). Ale mam nadzieję, że już niedługo będę przez cały rok z rodziną, a marzeniem byłby wyjazd na urlop do Norwegii i Szwecji, a kiedyś może w syberyjską tundrę, gdzie już naprawdę nie ma żywej duszy.
Rekordowo w 2019 roku, nie licząc przyjazdów do Polski, ani jednego weekendu nie spędziłem w domu. Za każdym razem był las, choćbym nie wiem o której skończył pracę. To był mój rekord. Kiedyś jak przyszło mi spać w weekend domu, pomyślałem: ,,kurde, zmarnowałem ten czas". Byłem zły na siebie.

— Część filmów nagrywasz sam, a na niektórych jesteś z kolegą, drugim Michałem. Zdarzają się zatem wypady nie w pojedynkę.
— Tak, na ogół w lesie nocuję sam, ale co drugi, trzeci weekend idę z kumplem. Michał jest czasami głosem rozsądku (śmiech). Ja jak się na coś uprę, ładuję się w tarapaty. Miałem kilka sytuacji, kiedy poszedłem w miejsca, w które nie powinienem się zapuszczać. Gdybym nie był sam, pewnie bym tam nie poszedł. Ale czasami mam tak, że widzę coś fajnego, i myślę: ,,o, tam muszę dojść". Raz przechodziłem jezioro pokopalniane, szedłem 1,5 godziny wkoło po skałach i nagle okazało się, że doszedłem do ściany skalnej. Miałem dwie opcje: albo wejście na tę skałę albo trasa 1,5 godziny z powrotem. Był taki moment, że musiałem wspinać się po skałach i wciągać plecak po sznurku. Nie do końca było to komfortowe.
Wyprawy w pojedynkę są fajne, ale z drugiej strony przeżywanie czegoś i dzielenie się swoimi obserwacjami na żywo jest lepsze niż zrobienie zdjęcia i wrzucenie go na Instagram. Ale potrzebuję też wychodzić do lasu sam.

— Nocowanie w lesie jest dla każdego?
— Myślę, że tak. Do tego nie trzeba być Rambo, każdy kto nie boi się spędzić nocy sam w lesie, jest w stanie to zrobić. Do tego wystarczy śpiwór, karimata, plecak i kanapka. A wszystko co zabierze się dodatkowo jest tylko udogodnieniem. W naszej branży bushcraftowej bardzo modne stało się chodzenie "na staro", czyli wychodzenie do lasu bez plastików, latarek. Cały bushcraft polega zresztą na umiejętności udogadniania sobie życia w lesie. Można wyjść do lasu z jednym czajnikiem, kocem, materacem do spania i to wystarczy. Niektóre moje wyprawy opierają się na tym, że zabieram do 10 rzeczy maksymalnie. Wśród nich koc, nóż, coś do ugotowania wody, do uzdatniania jej, bo często nie bierzemy wody tylko korzystamy z tej z jeziora czy strumienia. Las uczy kreatywności. Im mniej posiadasz, tym więcej możesz z tego wymyślić. Tak jest też z gotowaniem, z cebuli czy chleba można zrobić megafajne danie, którego w domu nawet nie chciałoby się jeść (śmiech).
Ale trzeba pamiętać, że to my musimy dostosować się do lasu, a nie las do nas. Nigdy nie wiemy co nas czeka, czy będzie wichura czy będzie padać. Natomiast, jeżeli nie będzie trudnych warunków, nie będzie doświadczenia i przygody. Oczywiście staramy się robić wszystko bezpiecznie.

— Podobno sezon u bushcraftowców rozpoczyna się dopiero jesienią lub zimą.
— Wyjście do lasu latem jest czymś naturalnym, normalnym dla każdego. Ale wyjście zimą, rozpalenie ogniska, zabezpieczenie przed deszczem, wiatrem, mrozem, to dopiero wyzwanie. Od naszego przygotowania i zabezpieczenia obozu zależy jak spędzimy całą noc. Nawet pozbawienie się w pewnym momencie takich wygód jak latarka czy zapalniczka i rozpalenie ognia za pomocą krzesiwa bądź łuku ogniowego może nas w pewien sposób rozwinąć. Brak odpowiedniego przygotowania może doprowadzić do tego, że albo ktoś wróci zmarznięty w środku nocy do domu, albo będzie się męczył bez snu. Trzeba wiedzieć jak rozpalić ognisko, uzdatnić wodę do picia, co zjeść w krytycznych sytuacjach. Ale oprócz teorii ważna jest też praktyka. Mieliśmy już kilka takich wypraw, podczas których przez 24 godziny padał obfity deszcz. I to są takie momenty, kiedy trzeba jakoś wysuszyć skarpetki albo rozpalić ogień, kiedy wokół wszystko jest mokre, zbudować prowizoryczne zadaszenie. Kiedy się to udaje, to pozytywnie nastraja do kolejnego wyjścia.

— A jak się zachować, kiedy w lesie zbliża się do nas zwierzyna?
— Nic nie robić, po prostu odchodzić, a zwierzęta nie podejdą. Może to dziwnie zabrzmi, ale kiedy jesteśmy w lesie sami i nie chcemy wpaść na zwierzynę powinniśmy śpiewać albo mówić do siebie. Jeżeli ktoś porusza się w lesie po cichu, a zwierzyna zaśnie, może zdarzyć się wtargnięcie w legowisko stada dzików, bo one nie będą na to przygotowane. Natomiast jeżeli idziemy grupą to naprawdę bardzo trudno trafić na zwierzęta. Ja bardziej od odstraszania chciałbym, żeby zwierzę podeszło jak najbliżej. Bardzo fajne jest obserwowanie np. sarny pijącej wodę w środku nocy.

— Wracasz w te same miejsca?
— Często. Mam kilka sprawdzonych miejsc, w których wiem, że fajnie spędza się noc. Mam duszę romantyka, lubię obserwować wschody i zachody słońca, i mam też takie miejsca, w których jest naprawdę pięknie. Przełamanie wieczoru z nocą i nocy z dniem jest magiczne, bo jednak wiesz, że nie wrócisz tego dnia do domu, że zostajesz na noc. To fajnie działa na człowieka. Żona mówi, że wracam z lasu zmęczony. Fakt - fizycznie tak, ale nie psychicznie. Lasem nie można się znudzić, każda wyprawa, nawet w to samo miejsce, jest inna. Jest bardzo dużo niespodzianek.

— O czym myślisz w lesie?
— Kiedy jestem sam to najczęściej myślę o tym, co zrobić, żeby polepszyć sobie życie w lesie. Mega rozwijam sobie obóz, im dłużej byłbym w lesie, tym więcej bym sobie dobudowywał, jakieś krzesełka, narzędzia, usprawnienia kuchni, ulepszał metody gotowania, pieczenia. Najmniej myślę o tym, co zostawiłem poza lasem. Staram się, żeby te 24-godziny były moim wyrwaniem. Wyłączam telefon, internet i staram się nie myśleć, co zostawiłem za sobą.

— Twoja 13-letnia córka ma już za sobą pierwsze nocowanie w lesie z tatą. Przed Tobą wyprawa z drugą, 2,5-letnią córą. Myślisz, że połkną bakcyla?
— Ze starszą Julką byliśmy na jednej nocy w lesie, gdzie stricte nie był to biwak. Oprócz wnoszenia rzeczy na górę wszystko jej się podobało (śmiech). Może trochę wrzuciłem ją na głęboką wodę, bo spaliśmy bez namiotu, na ziemi. Namiot jest pewnego rodzaju azylem, oddziela od świata zewnętrznego, a nam to najbardziej przeszkadza, bo noce spędzone pod gołym niebem są najlepsze. Najbardziej zbliżają nas do natury.
Myślę, że Julka będzie chodzić, i że młodsza, Michalina, też się nie zrazi. Trzeba jednak pamiętać, że jeśli ktoś chce namówić dzieci to nic na siłę. Najpierw namiot, trzeba pokazać dzieciom, że w lesie nie ma się czego bać.
Pamiętam jedną noc na dzikiej plaży w okolicy Orłowa, byliśmy z córką na biwaku, wieczór godzina 23, położyliśmy się spać i gdzieś w lesie zaczęła sarna chodzić. Ja myślę: ,,kurde, po co ona tu przylazła, zaraz będę miał "tato ja się boję". A córka słucha i pyta: ,,tato, słyszysz?" No słyszę. ,,Pewnie sarna". I tyle. Ja w szoku, udało się. Bałem się, że będzie awaryjne zwijanie się, odstraszanie i tłumaczenie, że nie ma się czego bać, bo sarny nie gryzą i nic nam nie zrobią.
Las z dziećmi jak najbardziej, ale nie od razu na głęboką wodę. Miejsce musi być odpowiednio przygotowane, żeby dzieci nie były zniechęcone wyjściem.

— Plany na przyszłość?
— Wspólnie z żoną mamy pomysł, żeby za rok, dwa otworzyć w okolicy Nidzicy lokal gastronomiczny, ściśle powiązany z moim kanałem. Będą w nim dania, które wymyśliłem, ale też te, które przygotowuję w lesie. W ten sposób ktoś, kto ogląda kanał będzie mógł zobaczyć i spróbować potrawę, którą np. gotowałem dwa odcinki wcześniej. Chciałbym zacząć żyć z czegoś, co naprawdę sprawia mi przyjemność. Praca i możliwość rozwoju czegoś własnego daje megadużo satysfakcji. Myślę, że będzie to coś przełomowego, czego jeszcze w naszej bliskiej okolicy nie ma. Coś bardzo związane z lasem, okraszone dymem z ogniska, smakiem leśnych wypraw. Więcej tajemnic zdradzać nie będę (śmiech).

Zuzanna Leszczyńska

Bushcraft to wykorzystanie i ćwiczenie umiejętności, zdobywanie i rozwijanie wiedzy i zrozumienia, aby przetrwać i rozwijać się w środowisku naturalnym.


Źródło: Wikipedia


Bądź na bieżąco z przygodami Michała:
YouTube: Bushkitchen
TikTok: Bushmentime
Instagram: Bushmentime



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5