Solidarni z Ukrainą 4 – pomoc dla Polaków mieszkających na Ukrainie

2022-05-28 10:42:27(ost. akt: 2022-05-28 11:10:28)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Akcja charytatywna ,,Solidarni z Ukraina 4" została z powodzeniem zrealizowana. Stało się tak, ponieważ ,,Ludzi Dobrej Woli" jest zdecydowanie więcej. To właśnie dzięki nim, mogłem wyruszyć autem w pełni załadowanym produktami, które osobiście dostarczyłem do wielu ukraińskich miejscowości.
Tym razem plan jaki sobie założyłem zakładał pomoc mieszkającym na Ukrainie Polakom, żyjącym na obszarach bombardowanych miejsc m.in. Borodzianki, Buczy, Irpienia, Hostomela. To właśnie w tych okupowanych miejscowościach rosyjscy najeźdźcy dopuścili się masowych mordów na cywilach, o których cały świat dowiedział się na początku kwietnia.

Plan wyjazdu
Po nawiązaniu kontaktu z przewodniczącym Związku Polaków na Ukrainie, Arsenem Milewskim, postanowiłem zorganizować akcję, której celem była pomoc ukierunkowana przede wszystkim na wsparcie naszych Rodaków. Dodatkowo chciałem połączyć tą podróż z moją akcją ,,Światła Pamięci" i odwiedzić kilka miejsc na Wołyniu, jak również stanąć na Polskim Cmentarzu Wojennym w Bykowni, aby zapalić znicze, rozświetlając wołyński i katyński mrok.

W związku z tym zgłosiłem się do Prezes Federacji Rodzin Katyńskich, Izabeli Sariusz-Skąpskiej oraz przewodniczącego Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia w Olsztynie, Krzysztofa Rutkowskiego z propozycją współpracy, która została zaakceptowana, jednocześnie bardzo ciepło i życzliwie przyjęta. Nie pozostało mi w tym momencie nic innego jak ogłosić akcję i dotrzeć do tych, którzy zechcieliby dołączyć się do tego wyjazdu, poszukać sponsorów i darczyńców.

Organizując już czwartą akcję pomocową zdawałem sobie sprawę z tego, że może być trudno z organizacją artykułów, transportu, środków na paliwo
i niestety tym razem nie pomyliłem się. Zbiórka jak i sama podróż ,,Solidarni z Ukrainą 4" bardzo mocno wystawiła na próbę moją fizyczną jak i psychiczną wytrzymałość. Mój plan zakładał wyjazd 6 maja, a powrót do kraju trzy dni później. Życie napisało jednak inny scenariusz i pobyt na Ukrainie wydłużył się o dodatkowe 48 godzin.

Zbiórka
Swoisty rollercoaster odbywał się podczas zbiórki przez tydzień czasu. Do samego końca nie miałem pewności czy wyjazd uda się zorganizować, gdyż wielkim problemem był brak możliwości wypożyczenia na tę podróż auta. Wszystkie firmy do których zgłaszałem się najzwyczajniej w świecie odmawiały. Przedstawiana przeze mnie trasa była uznawana za niebezpieczną i nie chciano ryzykować uszkodzenia bądź całkowitego zniszczenia pojazdu.

W parze z tym problemem pojawił się kolejny – zbiórki. Pomimo ogłoszenia, że tym razem będzie prowadzona z myślą pomocy naszym Rodakom zamieszkującym tereny Ukrainy, przez pierwsze dni nie przebiegała tak jak bym mógł oczekiwać. Dziesiątki telefonów, e-maili, mnóstwo spotkań, apeli na portalach społecznościowych, na łamach lokalnej prasy, przynosiło efekty, jednak wciąż były w moim odczuciu niewystarczające. Trzy dni przed wyprawą poprosiłem dodatkowo o pomoc nidzickie szkoły podstawowe aby – o ile to możliwe – ogłosiły akcję i przyłączyły swoje szkolne społeczności do tej obywatelskiej akcji. Ku mojej uciesze dyrektorzy wszystkich trzech podstawówek nie odmówili pomocy. Wciąż jednak nie miałem samochodu, którym miałem podróżować i zawieźć zbierane rzeczy. Dopiero w przeddzień planowanego wyjazdu, dzięki wytężonej pracy mojego kolegi Piotra, udało się wypożyczyć auto z województwa świętokrzyskiego, które zostało dostarczone do mnie po godzinie 22.00.

W piątek rano wyruszyłem do kilku miejsc powiatu nidzickiego aby odebrać przekazane dary: SP Zaborowo, Starostwo Powiatowe w Nidzicy, Burmistrz Miasta Nidzica, PSS Społem Nidzica, PSB Mrówka, Jasam-materiały budowlane, Art-Bud Usługi Remontowo-Budowlane. Nidzickie Szkoły Podstawowe również wykazały solidarność i przygotowały paczki na Ukrainę. W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że ja jako organizator w takiej obywatelskiej zbiórce nikogo nie rozliczam i nie mam oczekiwań względem darczyńców, uznając, że tyle ile ktoś może przekazać, ofiarować bez względu na ilość jest bardzo ważne. Sama akceptacja i chęć pomocy jest najistotniejsza i za wszystkie przekazane dary jestem dozgonnie wdzięczny, jednak muszę przekazać informację, że to co zrobiła nidzicka Jedynka zasługuje na szczególne wyartykułowanie. Dyrektor szkoły - Artur Pacuszka przekazał do mojego transportu, od całej społeczności szkolnej, wypełnionego po brzegi busa, w którym znalazły się wszelkiego rodzaju potrzebne produkty, tj. artykuły spożywcze, higieny osobistej, chemię, koce, zabawki. Piękna sprawa, która spowodowała, że podczas tej akcji moje oczy po raz pierwszy się zaszkliły. Odbierając te produkty wiedziałem, że na pewno auto którym będę podróżować zostanie zapełnione w stu procentach.

Do tego w Janowcu Kościelnym otrzymałem produkty od: Urzędu Gminy, Piekarni Kossakowscy, Delikatesów Centrum, Ośrodka Zdrowia, pracowników obsługi SP Janowiec Kościelny, społeczności szkolnej SP Waśniewo-Grabowo, a także Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego z Nidzicy.

Większość środków pieniężnych potrzebnych do zabezpieczenia wyjazdu w paliwo zostało zebranych dzięki hojności janowieckich parafian. Stało się to podczas zbiórki, jaką umożliwił mi przeprowadzenie pod kościołem ksiądz Dariusz. Cudownymi wolontariuszami okazały się dzieci z klasy I SP Janowiec Kościelny przy wsparciu wychowawczyni, p. Judyty. Jak zwykle mogłem również liczyć na swoją Rodzinę, przyjaciół, wspaniałą Rodzinę Katyńską z Olsztyna, znajomych, absolwentów szkoły gdzie jestem nauczycielem, którzy również wsparli mnie wpłacając pieniądze na poczet zbiórki.

Reasumując: praktycznie do samego końca nie wiedziałem, czy będę miał auto, jak również czy będę miał wystarczającą ilość towaru, abym nie jechał nim "na pusto". Koniec końców moje obawy okazały się niepotrzebne – kolejny raz "egzamin z człowieczeństwa" mieszkańcy powiatu nidzickiego zdali na szóstkę z plusem.

Podróż
Wyruszyłem z Janowca Kościelnego mając dwie godziny opóźnienia, które
z każdym pokonywanym kilometrem powiększało się powodując u mnie coraz większy dyskomfort. Zakładałem dojazd do Rzeszowa o godzinie 23.30, aby odebrać od wolontariuszy z Cieszyna paczki, które pojechać miały ze mną do Borodzianki.

Po drodze w Warszawie miałem dwa adresy do zrealizowania, ponieważ i ze stolicy zabierałem w swą podróż dary na teren naszych wschodnich sąsiadów. Zajechałem również do Lublina, gdyż zgodziłem się odebrać i przewieźć paczki zaadresowane dla konkretnej rodziny z Kijowa. Ostatecznie do Rzeszowa dojechałem z pięciogodzinnym opóźnieniem. Po załadunku palety żywności i środków chemicznych obciążonym do granic możliwości pojazdem bardzo wolno wyruszyłem w stronę przejścia granicznego w Korczowej.

Nie da się opisać tej wyprawy w kilku/kilkunastu zdaniach ponieważ zbyt wiele się działo aby móc na łamach gazety streścić podróż w całości. Pozwolę sobie zatem w tym miejscu przedstawić ułożony w punktach cały kalejdoskop zdarzeń, który z różnych względów zapamiętałem.
1. Start z Janowca Kościelnego o godzinie 19.30. Auto z dużym obciążeniem wyruszyło w swoja podróż na wschód.

2. Przystanki po drodze. Pierwszy: Warszawa (odebranie zebranych darów w ramach akcji ‘Solidarni z Ukrainą 4’ od Stowarzyszenia Parafiada, oraz sympatycznego małżeństwa – wolontariuszy, pomagających Ukrainie od początku wojny). Drugi: Lublin (odebranie zaadresowanych paczek do Kijowa). Trzeci: Rzeszów (dary z Cieszyna dla mieszkańców Borodzianki).

3. Przejście graniczne Korczowa (okazuje się, że auto którym jadę nie ma aktualnych badań technicznych, jednak po niespełna 2 godzinach nerwówki warunkowo ruszam dalej).

4. Przejście graniczne Krakowiec (czekając na wjazd-walka z procedurami i celnikiem ukraińskim, który uznał, że transport który wiozę jest kontrabandą, zmuszony jestem wszystko rozpakować i szczegółowo pokazać towar, trzymany na odprawie blisko 5 godzin).

5. Decyzja o zmianie trasy, obranie kierunku na Lwów i zostawienie 1 palety towaru dla zaprzyjaźnionych wojskowych ze względu na bezpieczeństwo auta i całego transportu. Bardzo obciążony pojazd, przeciążony o ponad 1400 kg, podczas pokonywania ukraińskich dziurawych dróg był narażony na uszkodzenia mechaniczne

6. Wyruszam na trasę Lwów – Żytomierz – Kijów. Po przejechaniu blisko 200 km otrzymuję telefon, że Żytomierz jest bombardowany – zmuszony jestem zawrócić i jechać okrężną drogą. Podejmuję decyzję: ruszam ze "Światłem Pamięci" na Wołyń. W Równem po 2 godzinach snu w aucie budzi mnie alarm bombowy.

7. Dolina Janowa, Dereźne, Sarny – godnie upamiętnione miejsca ofiar rzezi wołyńskiej, posprzątany teren wokół cmentarzy, rozpalone znicze, pozostawione w tych miejscach biało-czerwone szarfy oraz flagi naszego kraju.

8. Kierunek Borodzianka, kolejna ciężka przeprawa m.in. jazda mostem z kilkoma dziurami po bombach, drogami zamkniętymi, objazdem który okazał się 30 kilometrową polną drogą. Dojazd na miejsce docelowe o 21.30 – po rozładunku zegar wskazał godzinę 1.45.

9. Przekazanie darów w Cerkwi w Borodziance. Po rozmowie z panem, który w bliskiej odległości od Cerkwi szukał w śmietniku jedzenia podjąłem decyzję o osobistym przekazywaniu żywności i chemii osobom, które nie są w stanie dotrzeć do tego miejsca. To co nie zostało rozładowane i było jeszcze na aucie zabieram i jadę z nowo poznanym mężczyzną na obrzeża miasta i zaczynam przekazywać dary w kontakcie bezpośrednim. Trwa to kilka godzin.

10. Kierunek Kijów-Bykownia, cel Polski Cmentarz Wojenny w Bykowni. Po drodze będąc w Kijowie spotykam się z rodziną, której przekazuję paczki zabrane w Lublinie.

11. "Światło Pamięci" przepięknie rozświetla katyński mrok na Polskim Cmentarzu Wojennym w Bykowni. Awaria telefonu i jednoznaczny z tym zdarzeniem brak nawigacji samochodowej. Podejmuję próbę wyjazdu ze stolicy Ukrainy przed godziną policyjną licząc na odwzorowanie trasy z pamięci. Nieskutecznie. Kończę tego dnia podróż o godzinie 22.30. Przy asyście 3 radiowozów i 8 policjantów, zmuszony jestem czekać do rana.

12. Wyjazd z Kijowa do Irpienia, Hostomela i Buczy. Wspomagając się armią ukraińską jedziemy w kordonie trasą na której zlokalizowano aktywne miny. Następuje rozminowanie terenu i jazda dalej drogą, na której 2 tygodnie wcześniej po ataku bezzałogowca swoja ofensywę zakończyło kilka czołgów i wozów opancerzonych rosyjskiego wojska.

13. Po przyjeździe działania podobne jak w Borodziance – dojazd na obrzeża miasta i przekazywanie jedzenia potrzebującym. Dodatkowo zajmuję się dokarmianiem zwierząt – bezpańskich psiaków. Spędzam tam łącznie 7 godzin.

14. Podróż do Sarn. Po drodze mijam kontrolowane wybuchy ładunków min przeciwpiechotnych, przeprowadzane przez armię ukraińską.

15. Sarny i dokarmianie zwierząt – całej watahy psów. Na wyjeździe
z Sarn, będąc na moście napotkał mnie wielki problem gdyż robiłem zdjęcia zachodzącego słońca, co w efekcie skutkowało 30 minutowym składaniem wyjaśnień żołnierzom na punkcie kontrolnym tego mostu. Na szczęście po sprawdzeniu kilku zdjęć w mojej galerii mogę jechać dalej. Obiekty takie jak m.in. mosty stanowią cele strategiczne na Ukrainie. W ogóle nie można fotografować punktów kontrolnych, mostów, żołnierzy, konwojów. Jest to zabronione także miałem wiele szczęścia, że moje fotostory ocalało.

16. Dojazd na granicę. Zabranie 2 ukraińskich wojskowych i przejazd z nimi na teren Polski.

17. Bezpieczny powrót przez polskie drogi do domu.

Podsumowanie
Udało się zrealizować wszystkie cele, które przed wyjazdem sobie wyznaczyłem, chociaż nie ukrywam, że kosztowało mnie to wiele energii i samozaparcia. Łączna liczba pokonanych kilometrów wyniosła ponad 4300. Jeżeli podzielimy ten dystans na 5 dni podróży wyjdzie około 850 km na dobę, także jak na jednego kierowcę jest to dosyć spory dystans.

Wyjazd ten zapamiętam jednak poprzez spoglądanie na Ukrainę z zupełnie innej optyki aniżeli fotel kierowcy. Często zatrzymywałem się, odchodziłem od swojego pojazdu na znaczną odległość aby dostrzec to wszystko z bliska, to co się tam wydarzyło (m.in. przejść się TĄ uliczką w Buczy), aby choć w niewielkim stopniu móc wyobrazić sobie to co czuli i nadal czują ci wszyscy ludzie, którzy żyli w strachu będąc przez wiele tygodni pod okupacją rosyjską, którzy muszą od nowa układać swój cały świat, całe swoje życie zaczynać od zera.

Miejsca z ostatniej podróży przywołują w mojej głowie obrazy gruzu, popalonych mieszkań, zawalonych mostów, podziurawionych od kul cywilnych pojazdów, dużo unieruchomionego sprzętu wojskowego, śladów po bombach, wyschniętych obszarów leśnych, które pod naporem ostrzałów artyleryjskich straciły swój zielony kolor i stały się martwe.

Na szczęście mam również pozytywne skojarzenia z tej wyprawy, gdyż było ich bardzo wiele. Uśmiechnięci obdarowywani ludzie, na każdym kroku podkreślający swoją wdzięczność za pomoc, za to, że się o nich pamięta i pomaga, biegające wokół auta roześmiane dzieci, długie rozmowy o obecnej sytuacji ale przede wszystkim o tym jak za parę lat znowu będzie tu pięknie, życzliwi wojskowi i policjanci pełniący swoja służbę na bramkach patrolowych.

Zapamiętam również pomimo toczącej się wojny spokój i ciszę, kojącą ciszę cmentarza w Bykowni, gdzie przy zachodzącym słońcu, nad tabliczkami epitafialnymi tysięcy polskich oficerów, dumnie powiewała biało czerwona flaga. Będę pamiętał o radosnych pyszczkach naszych czworonożnych przyjaciół, które bardzo wdzięcznie potrafiły nakłaniać mnie abym otwierał kolejną i jeszcze kolejną puszkę z jedzeniem.

Jeżeli miałbym jednym zdaniem opisać obraz Ukrainy, jaki zaobserwowałem na tym wyjeździe to trudno nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że fizycznie to bardzo umęczony kraj, jednak mentalnie jest silnym jak nigdy dotąd.

Podziękowania
Dziękuję Wam wszystkim Ludzie Dobrej Woli: dziękuję urzędom, dziękuję firmom, stowarzyszeniom, placówkom oświatowym, dziękuję prywatnym przedsiębiorcom, osobom indywidualnym, rodzinom, znajomym i swoim przyjaciołom, dziękuję również wszystkim nieznajomym. Dziękuję Wam za to, że nie odwróciliście się do mnie plecami, że dotarł do Waszych serc mój apel, moja prośba o wsparcie, że nie odrzuciliście połączenia kiedy dzwoniłem do Was, że mieliście czas na to aby mnie wysłuchać. Dziękuję, że obdarowaliście mnie swoim zaufaniem i wszyscy wyruszyliście ze mną w podróż do świata tak bardzo odrealnionego, surrealistycznego, surowego świata w którym płyną rzeki wylanych łez, wyruszyliście ze mną aby nieść odrobinę nadziei i wiary w nadejście lepszego jutra.

Parafrazując słowa piosenki Czesława Niemena: „Dziwny jest ten świat
Gdzie jeszcze wciąż Mieści się wiele zła I dziwne jest to, że od tylu lat Człowiekiem gardzi Człowiek”, osobiście głęboko wierzę w to, że dzięki takim ludziom jak Wy ten świat nie zginie, a wieczny mrok nie zatriumfuje tylko zostanie rozświetlony wielkim płomieniem symbolizującym zwycięstwo dobra ze złem.

Dziękuje Wam Ludzie Dobrej Woli.

Rafał Pyra


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5