Zostali wolontariuszami, bo kochają zwierzęta

2022-06-12 16:00:00(ost. akt: 2022-06-12 12:20:30)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Zuzia, Weronika i Miłosz od ponad roku są wolontariuszami w schronisku "Podaj Łapę" w Tatarach. Opiekują się bezdomnymi pieskami, bo kochają zwierzęta i uważają, że trzeba im pomagać. Nie zamierzają z wolontariatu rezygnować.
O pomocy bezdomnym psom rozmawiam z Zuzią Kucińską, Weroniką Bogulas i Miłoszem Rulką. Wszyscy są uczniami Szkoły Podstawowej nr 1 w Nidzicy. Zuzia i Weronika są przyjaciółkami, a ich rodzice bardzo dobrymi znajomymi.

Na Facebook'u założyli grupę Psijaciele ze schroniska Podaj Łapę. Do grupy należą także Anna Łukiewicz - Kucińska, Natalia Danelczyk, Monika Wódkiewicz, Magda i Daniel Rulka. Przedstawiają pieski, które potrzebują adopcji, ale przekazują także dobre informacje o tym, że któryś znalazł nowy dom.

Zuzia i Miłosz mają po 11 lat. Weronika ma lat 13. Bycie wolontariuszem nie przeszkadza im w nauce.

— Jak powstała grupa Psijaciele ze schroniska?
— Zuzia: Mama zaproponowała mi wolontariat. Po prostu zapytała mnie, czy chciałabym opiekować się bezdomnymi psami. Od razu się zgodziłam, bo kocham zwierzęta. Wciągnęłam w to moją przyjaciółkę Weronikę.

— Weronika: Mama Zuzi zadzwoniła do mojej mamy i ja bardzo chętnie przystałam na ten pomysł.

— Miłosz: Mama Zuzi zadzwoniła do moich rodziców, bo są przyjaciółmi i rodzice zgodzili się, żebym został wolontariuszem. Mama też jest wolontariuszką. My mamy psa ze schroniska, więc wiedziałem, że bezdomne pieski potrzebują pomocy. Byłem bardzo zadowolony, że będę się zajmował nie tylko swoim pieskiem.

— Dlaczego trzeba pomagać?
— Zuzia: Bo pieski są takie biedne, smutne i potrzebują pomocy.
— Weronika: Niektóre leżą w kojcu, nie ruszają się, są smutne. Patrząc na nie, płakać się chce.
— Miłosz: Boją się ludzi, którzy je skrzywdzili.



— Od czego zaczynacie swoją opiekę nad psami?
— Weronika: To zależy od tego, jak który piesek się zachowuje. Najpierw poznajemy je, a potem oswajamy.
— Zuzia: Musimy je oswoić. Jeśli nie są agresywne, to podchodzę do boksu, biorę smaczki i kładę przed pieskiem, sama się odsuwam i czekam nieruchomo na to, co zrobi piesek. Najczęściej sam wychodzi z kojca i w ten sposób się poznajemy.
— Miłosz: Jak boją się wyjść, to biorę do ręki jakiś smaczek, podchodzę, klękam i cierpliwie czekam. Zazwyczaj piesek sam podchodzi. Zdarza się, że ta sztuczka się nie powiedzie za pierwszym razem. Trzeba być cierpliwym.
— Weronika: Czasami są takie pieski, które lgną do człowieka od samego początku. Inne natomiast nie chcą wyjść z kojca, boją się, uciekają przed ludźmi, nie dają się dotknąć. Musimy być cierpliwi. Przekupić je smaczkami.



— Na czym polega wasza opieka nad pieskami?
— Miłosz: Ja w schronisku jestem zawsze z rodzicami. Opiekujemy się głównie Tofikiem i Oro. Przede wszystkim bierzemy je na spacer na wybieg dla psów na terenie schroniska. Poza teren nie możemy wychodzić. Często się z nimi bawimy w różne zabawy. Najbardziej lubią bieganie. Zazwyczaj psy prowadzamy na smyczy. Nieraz tak mocno ciągną, że mało ręki nie urwą. Zdarzyło się też, że mój podopieczny chciał mnie pocałować z radości, rzucił się na mnie, a ja się przewróciłem. Było dużo śmiechu.
— Zuzia: Psy cięższe lub duże chętnie okazują radość poprzez skakanie na opiekuna, ale może to być niebezpieczne, bo mogą go przewrócić. Taki jest Oro. Jest rudy, duży, masywny, ale jest to też piesek do przytulania.
— Weronika: Jeśli nie jest agresywny, to biorę go na ręce i daję psie smakołyki, które przynoszę ze sobą.

— Macie swoje ulubione pieski?
— Zuzia: Wszystkie lubię. Niektóre są wyjątkowe. Luis jest gruby, otyły, lubi się przytulać, siadać na kolanach. Zaczynamy go odchudzać. Dlatego prowadzimy zbiórkę specjalnej karmy odchudzającej dla niego. Mówimy o nim, że jest psim prezesem schroniska.
— Weronika: Musi tę karmę jeść dopóki nie schudnie. Jest żarłokiem. Wyjada karmę innym psom. Teraz nareszcie jest sam w boksie i nie ma komu podjadać. Jego towarzysz Sezam został adoptowany. Pojechał do Niemiec i ma się dobrze.
— Miłosz: Podjada także sunia Kropka. Wyjada innym karmę. Też jest gruba.



— Dużo jest piesków do adopcji?
— Wszyscy: Bardzo dużo. Są bardzo różne. Chcielibyśmy, aby w ogóle nie było piesków w schronisku, żeby wszystkie znalazły dobre, przyjazne domy i wspaniałych opiekunów.

— Które pieski według was już teraz potrzebują adopcji?
— Weronika: Renia. Od 5 lat jest w schronisku. Jest mała, wygląda na szczeniaczka. To takie skrzyżowanie kundelka z jamnikiem. Jest jasnobrązowa i ma białe plamki. Boi się ludzi, ale daje się pogłaskać. Trzęsie się ze strachu, wciska się w kąt ogrodzenia, jest przestraszona. Nie weźmie niczego z ręki. Na pewno w domu da się szybko oswoić.
— Zuzia: Przykładem może być Fuzja, która podobnie się zachowywała, a po adopcji bardzo szybko zaaklimatyzowała się w domu, jej domu.

— Czy zdarza się, że pieski wracają do schroniska?
— Miłosz: Tak. Ostatnio jedna pani zwróciła pieska, bo ciągle uciekał do schroniska. Uciekał, bo został tu jego rodzony brat. Po prostu tęsknił za nim. Teraz mieszkają znowu w jednym boksie.

— Co daje wam wolontariat? Poświęcacie na to swój wolny czas. Nie szkoda wam?
— Weronika: Satysfakcję, że możemy pomóc. Ta praca mnie odstresowuje. Mam za darmo dogoterapię.
— Zuzia: Tu spotykam się z przyjaciółmi, razem spędzamy czas. Poza tym odpoczywam od telefonu komórkowego, komputera, po prostu odpoczywam.
— Miłosz: Daje mi wiele radości. Mogę wtedy pobawić się z pieskami, spotkać z koleżankami. Daje mi także satysfakcję, że komuś pomagam oraz uczy empatii i odpowiedzialności.



— Czego życzycie swoim podopiecznym?
— Wszyscy: Żeby wszystkie znalazły dom i dobrych opiekunów. Żeby nikt nie porzucał piesków. Nie można ich oddawać po zaadoptowaniu, bo są bardzo smutne i trzeba je na nowo oswajać, są przestraszone, że wróciły do schroniskowej rzeczywistości, nie wiedzą co się dzieje. Nie należy dawać piesków w prezencie, bo takie bardzo często trafiają do schroniska.





2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5