HISTORIA. Pierwszy powojenny powiatowy lekarz w Niborku w roku 1945
2010-06-09 10:46:42(ost. akt: 2013-04-06 16:10:40)
23 października 1945 roku Konstanty Muraszko rozpoczął urzędowanie jako lekarz powiatowy. W tym czasie był to jedyny lekarz w całym powiecie Nibork. Musiał zorganizować służbę zdrowia w Niborku i powiecie praktycznie z niczego.
8 lutego 1945 roku Główny Pełnomocnik Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego wydaje kartę ewakuacyjną rodzinie Muraszko. Na dokumencie tym wyszczególnieni są członkowie rodziny, którzy mają prawo razem ewakuować się, to jest: żona Halina Muraszko, synowie Feliks i Andrzej oraz dopisana później córka Irena urodzona w maju 1945 roku.
Dokument ten określał także, że można zabrać ze sobą około 500 kg produktów żywnościowych w tym ziarna, krup i mąki 200 kg, a przedmiotów użytku domowego w tym narzędzi lekarskich do 1500 kg razem. Dokument został zarejestrowany 20 marca 1945 roku i od tego czasu rozpoczęły się przygotowania do wyjazdu. Trwało to wiele miesięcy.
Przez Kowno do Nidzicy
We wrześniu 1945 roku wskazano, że wyjazd odbędzie się ze stacji Bezdany, tam podstawiono wagony towarowe i utworzono transport, który wystartował 19 września 1945 roku. Podróż z przygodami przez Kowno i Królewiec, a około 12 września 1945 roku przez Braniewo transport dociera do Ornety. W Ornecie następuje około 10 dniowy okres pobytu. Po nawiązaniu kontaktu z Wydziałem Zdrowia Pełnomocnika Rządu na Okręg Mazurski lekarz K. Muraszko otrzymał propozycję objęcia placówki medycznej w Reszlu lub w Niborku. Po odbyciu rekonesansowej podróży do Niborka i rozmowach z władzami tego miasta zapadła decyzja, aby miejscem docelowym był Nibork. 22 października 1945 roku towarowym wagonem lekarz K. Muraszko wraz z Rodziną i dwojgiem znajomych, którzy także zdecydowali się podjąć w Niborku pracę dotarli na miejsce.
We wrześniu 1945 roku wskazano, że wyjazd odbędzie się ze stacji Bezdany, tam podstawiono wagony towarowe i utworzono transport, który wystartował 19 września 1945 roku. Podróż z przygodami przez Kowno i Królewiec, a około 12 września 1945 roku przez Braniewo transport dociera do Ornety. W Ornecie następuje około 10 dniowy okres pobytu. Po nawiązaniu kontaktu z Wydziałem Zdrowia Pełnomocnika Rządu na Okręg Mazurski lekarz K. Muraszko otrzymał propozycję objęcia placówki medycznej w Reszlu lub w Niborku. Po odbyciu rekonesansowej podróży do Niborka i rozmowach z władzami tego miasta zapadła decyzja, aby miejscem docelowym był Nibork. 22 października 1945 roku towarowym wagonem lekarz K. Muraszko wraz z Rodziną i dwojgiem znajomych, którzy także zdecydowali się podjąć w Niborku pracę dotarli na miejsce.
W szpitalu przy
lampie naftowej
23 października 1945 roku Konstanty Muraszko rozpoczął urzędowanie jako lekarz powiatowy. W tym czasie był to jedyny lekarz w całym powiecie Nibork, który musiał zorganizować służbę zdrowia w Niborku i powiecie praktycznie z niczego. A wyglądało to tak: miasto bez elektryczności, czyli praca przy lampach naftowych, brak wody bieżącej – nieczynne wodociągi, miasto w większości spalone i zdewastowane oraz spustoszone dodatkowo przez szabrowników. Obiekty szpitalne: główny budynek bez dachu, wypalony po bombardowaniu. Mniejszy budynek pod dachem, ale wymagający oszklenia i uporządkowania,tak jak pozostałe dwa baraki. Kłopoty z wodą i ogrzewaniem. Wyposażenie lekarskie żadne, nie licząc kilku zbitych strzykawek. Praktycznie żadnego fachowego personelu, czyli całkowicie pionierska sytuacja, a chorych potrzebujących pomocy coraz więcej.
23 października 1945 roku Konstanty Muraszko rozpoczął urzędowanie jako lekarz powiatowy. W tym czasie był to jedyny lekarz w całym powiecie Nibork, który musiał zorganizować służbę zdrowia w Niborku i powiecie praktycznie z niczego. A wyglądało to tak: miasto bez elektryczności, czyli praca przy lampach naftowych, brak wody bieżącej – nieczynne wodociągi, miasto w większości spalone i zdewastowane oraz spustoszone dodatkowo przez szabrowników. Obiekty szpitalne: główny budynek bez dachu, wypalony po bombardowaniu. Mniejszy budynek pod dachem, ale wymagający oszklenia i uporządkowania,tak jak pozostałe dwa baraki. Kłopoty z wodą i ogrzewaniem. Wyposażenie lekarskie żadne, nie licząc kilku zbitych strzykawek. Praktycznie żadnego fachowego personelu, czyli całkowicie pionierska sytuacja, a chorych potrzebujących pomocy coraz więcej.
Z pamiętnika Konstantego Muraszko,
lekarza powiatowego
„Od dworca w Niborku, który świecił ruinami, główny budynek bez dachu, wypalone wnętrze, bez okien, podążałem ulicą w kierunku placu rynkowego. Większość domów zniszczona, bez dachów, okien, gruz, części mebli, sprzętu gospodarczego zalegają chodniki i place. Idąc przez rynek, obserwowałem na środku wypalony ratusz i po bokach wszystkie kamienice poniszczone, ziały okna otworami z częściami szyb w ruszających się ramach. Wszedłem w ulicę 1 Maja, gdzie mieściło się starostwo. Ulica ta była w 2/3 zachowana. Kilka kamienic w zupełnie dobrym stanie: budynek poczty, Pow. U. … Starostwa, dokąd zmierzałem. Było to pomieszczenie tymczasowe, ale możliwe. Główne budynki administracyjne zostały zniszczone, administracja rozlokowała się w ocalałych bez wyboru.
Przyjęto mnie dość uprzejmie, zachęcano do przyjazdu, pracę oferowano i udogodnienia. Mieszkanie nawet dobre po byłym dygnitarzu, który musi wyjechać, bo się skompromitował, chodzi tylko o to, by, możliwie prędko przyjechać do pracy: mają czynny szpital, lekarza, położne, która jest kierowniczką szpitala. Wobec tego przy końcu urzędowania w towarzystwie pracownika referatu opieki społecznej udałem się zwiedzić miasto i obiekty mogące mnie interesować. Był już mrok, światła elektrycznego nie było. Z pojedynczych mieszkań błyszczały światła lamp naftowych, kontury ruin większych kamienic groźnie tworzyły panoramę na wszystkie strony. Przechodnie szli przeważnie środkiem ulic, pojedynczo na krótko oświetlali latarkami przed sobą (…).
Doszliśmy na obszerny teren szpitala. Główny budynek był bez dachu, z okien ruszały się i skrzypiały ramy okien, w głębi dziedzińca mniejszy budynek pod dachem, częściowo bez szyb, po obu stronach placu dwa budynki murowane, w jednym z nich, po stronie lewej szpital. Między głównym budynkiem, a tylnym mały barak drewniany z pozabijanymi oknami. Zastałem kilku pracowników fizycznych i starszego pana, podającego się za lekarza. Był to felczer z przed wojny japońskiej. W trzech salkach przebywało kilku chorych gorączkujących. W mieście i powiecie miało być około 10000 mieszkańców. Dostrzegłem prymityw i pewnego rodzaju niegospodarność. Po pobieżnym przeglądzie wróciłem na dworzec. Dworzec był oświetlony elektrycznością przy pomocy lokalnego agregatu. Pomieszczenie stacyjne przepełnione: podróżni w różnych ubiorach, przeważnie wojskowych (…). Obserwując obecnych na stacji i później w pociągu, myślałem o oferowanym mi miejscu pracy i warunkach dostrzeżonych. Z jednym się zgadzałem, że lekarz tu jest potrzebny, że może uda się ocalić szpital przed ruiną, a jak się przygotuje zaplecze i mieszkania dla personelu, zapewne przybędzie niedługo (…). Mając zapewnione-obiecane przez miejscowe władze mieszkanie, postanowiłem osiedlić się w Niborku, jak przyjadę za tydzień, ma być wolne do zamieszkania (...)”.
Piotr Rafalski
nidzica@gazetaolsztynska.pl
nidzica@gazetaolsztynska.pl
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
chorowity #18111 | 83.25.*.* 9 cze 2010 12:32
" ...dygnitarz były musiał wyjechać, bo się skompromitował". Ostrożne to niezwykle delikatne nader stwierdzenie !
odpowiedz na ten komentarz