Gałęzie splecione w krzyku rozpaczy...
2021-08-08 10:00:00(ost. akt: 2021-08-05 18:10:20)
Był ciepły dzień 8 sierpnia 1963 roku. Radość z beztroskiej zabawy harcerek i harcerzy przebywających na obozie nad jeziorem Limajno k. Cerkiewnika, gm. Dobre Miasto nagle przerwała gwałtowna burza. Silny wicher, błyskawice i pioruny niczym oręż Gromowładnego ciskane były w las i taflę jeziora.
Co to znaczyło kiedyś, a co teraz oznacza?
„Piorun uderzył w samotną sosnę,
Gałęzie splecione w krzyku rozpaczy,
Pęknięciami,
Spływa żywica... perłami,
Cisza... i echo ostatnie,
Drzewo powoli kona,
A wszystko stało się nagle!!!”
(Wiersz Erazma Domańskiego pt. ”Epizod”)
„Piorun uderzył w samotną sosnę,
Gałęzie splecione w krzyku rozpaczy,
Pęknięciami,
Spływa żywica... perłami,
Cisza... i echo ostatnie,
Drzewo powoli kona,
A wszystko stało się nagle!!!”
(Wiersz Erazma Domańskiego pt. ”Epizod”)
Był ciepły dzień 8 sierpnia 1963 roku. Radość z beztroskiej zabawy harcerek i harcerzy przebywających na obozie nad jeziorem Limajno k. Cerkiewnika, gm. Dobre Miasto, nagle przerwała gwałtowna burza. Był silny wicher, błyskawice i pioruny niczym oręż Gromowładnego ciskane były w las i taflę jeziora. Ania Górska i Helenka Borowik w swoim namiocie zginęły przygniecione pniem powalonego przez burzę drzewa. Nie zdążyły! Cisza! Cisza! Cisza! I echo ostatnie!.
Przy takiej silnej burzy i tak tragicznym zdarzeniu - serca wszystkim zamarły, a Ani i Helence już na zawsze. Tak trudno najbliższym wracać do tego wydarzenia, ale jest to chyba niemożliwe.
W minionych latach ukazało się kilka publikacji dotyczących tej tragedii. Do jednej z nich pragnę powrócić. Jest to relacja zawarta w Gazecie Olsztyńskiej z dnia 31 października 2019 roku opisana przez Ewę Lubińską.
— To był kolejny, zwykły obóz harcerski – opowiada Janina Zacharzewska, która tamtego strasznego dnia miała 14 lat, tyle samo co Ania Górska. W namiotach mieszkało chyba ze stu harcerzy. Dobrze się bawiliśmy, byliśmy beztroscy. Mieliśmy dojście do wody, kąpaliśmy się. Nikt z nas nie spodziewał się takiej tragedii, takiego traumatycznego przeżycia, które żyje w nas do dziś. Pani Janina mieszkała w tym samym, dziesięcioosobowym namiocie, co Ania Górska i Helenka Borowik. Była tam też Eliza Filończuk, która wciąż pamięta tamte chwile:
— Kiedy rozpętała się burza byłyśmy wszystkie w namiocie — wspomina. Głośno rozmawiałyśmy, śpiewałyśmy, a Ania i Helenka bały się burzy, więc zaczęłyśmy się pakować. W tym czasie chłopcy z sąsiedniego namiotu krzyczeli do nas, żebyśmy się ewakuowały, uciekały, ale my tego nie słyszałyśmy. Wiatr hulał, my byłyśmy głośno. Pamiętam, że Ania w pewnym momencie weszła pod swoje łóżko po buty i wtedy nagle spadło na namiot to drzewo. Upadło w poprzek namiotu lub po przekątnej. Przygniotło Anię i Helenkę... Ania zmarła w karetce, Helenka zginęła na miejscu. Co było później nie pamiętam - biała plama w pamięci — kończy cicho…
— Kiedy rozpętała się burza byłyśmy wszystkie w namiocie — wspomina. Głośno rozmawiałyśmy, śpiewałyśmy, a Ania i Helenka bały się burzy, więc zaczęłyśmy się pakować. W tym czasie chłopcy z sąsiedniego namiotu krzyczeli do nas, żebyśmy się ewakuowały, uciekały, ale my tego nie słyszałyśmy. Wiatr hulał, my byłyśmy głośno. Pamiętam, że Ania w pewnym momencie weszła pod swoje łóżko po buty i wtedy nagle spadło na namiot to drzewo. Upadło w poprzek namiotu lub po przekątnej. Przygniotło Anię i Helenkę... Ania zmarła w karetce, Helenka zginęła na miejscu. Co było później nie pamiętam - biała plama w pamięci — kończy cicho…
Zapamiętała to pani Janina Zacharzewska:
— Kiedy drzewo spadło na namiot wszyscy rzucili się nam na ratunek, Antoni Rolikowski i chłopcy wyciągali nas z namiotu, odciągali na bok, tam gdzie mniej drzew. Pamiętam, że na nas spadły tylko gałęzie. Wszystkie miałyśmy podrapane plecy. Mnie odciągnięto na bok. Stałam cała mokra pod jakimś drzewem i patrzyłam na obie dziewczynki, które tam leżały, bo harcerze podnieśli namiot i było wszystko widać. Ktoś do mnie podszedł, chyba kobieta, chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do wielkiego namiotu, gdzie wszyscy siedzieli na materacach. Myślałam o Ani i Helence, że może one żyją i zastanawiałam się dlaczego nie ma przy nich pielęgniarki? Dlaczego leżą tam same? To było straszne. Długo nie mogłam się pozbierać.
— Kiedy drzewo spadło na namiot wszyscy rzucili się nam na ratunek, Antoni Rolikowski i chłopcy wyciągali nas z namiotu, odciągali na bok, tam gdzie mniej drzew. Pamiętam, że na nas spadły tylko gałęzie. Wszystkie miałyśmy podrapane plecy. Mnie odciągnięto na bok. Stałam cała mokra pod jakimś drzewem i patrzyłam na obie dziewczynki, które tam leżały, bo harcerze podnieśli namiot i było wszystko widać. Ktoś do mnie podszedł, chyba kobieta, chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do wielkiego namiotu, gdzie wszyscy siedzieli na materacach. Myślałam o Ani i Helence, że może one żyją i zastanawiałam się dlaczego nie ma przy nich pielęgniarki? Dlaczego leżą tam same? To było straszne. Długo nie mogłam się pozbierać.
— Mama od tamtej tragedii nie pozwalała nam wyjeżdżać na zorganizowane wycieczki, kolonie czy obozy — wspomina Bożena Bąk, jedna z sióstr Helenki Borowik, tylko do najbliższej rodziny…
— Do jedynego brata Ani Górskiej, Tadeusza Górskiego, ta straszna wiadomość dotarła, kiedy był poza domem. — Chodziłem wtedy jeszcze do szkoły, miałem 16 lat — opowiada. W tym czasie, kiedy Ania była na obozie, ja odbywałem praktykę zawodową pod Sępopolem. W ostatniej chwili dotarłem na pogrzeb. Rodzice już wtedy nie żyli. Ojciec zmarł kiedy byliśmy mali, a matka w lutym tego samego roku co Ania. Zaraz po śmierci Ani opiekował się nami kierownik szkoły, a później obcy ludzie. Po śmierci Ani zostałem sam, bo nie mieliśmy więcej rodzeństwa. Ania w chwili śmierci miała 14 lat. Była lubiana przez koleżanki i kolegów. Chciała być krawcową. Chciała szyć ubrania, wspomina siostrę pan Tadeusz. Pamięta o swojej siostrzyczce cały czas. Obie spoczywają w grobie rodzinnym Borowików w Lidzbarku Warmińskim. Po tej burzy stały się siostrami na wieki.
Helenka Borowik miała trzy siostry – najstarszą Jadzię, najmłodszą Bożenkę i siostrę bliźniaczkę Mirkę. W pierwszym turnusie w lipcu, w tym samym miejscu uczestniczyła Mirka. Ten drugi turnus okazał się tragiczny. To, tak ciężkie przeżycie znieść musiały siostry i rodzice, którzy już nie żyją. Wśród sióstr i najbliższych z rodziny pamięć o tej tragedii jest cały czas żywa.
Helenka Borowik miała trzy siostry – najstarszą Jadzię, najmłodszą Bożenkę i siostrę bliźniaczkę Mirkę. W pierwszym turnusie w lipcu, w tym samym miejscu uczestniczyła Mirka. Ten drugi turnus okazał się tragiczny. To, tak ciężkie przeżycie znieść musiały siostry i rodzice, którzy już nie żyją. Wśród sióstr i najbliższych z rodziny pamięć o tej tragedii jest cały czas żywa.
Mirosława Domańska – mieszkanka Nidzicy, bliźniacza siostra Helenki Borowik to zdarzenie pamięta i nosi w sercu cały czas. Unika rozmów na ten temat. Zastanawia się jednak, co by się wydarzyło, gdyby razem były, jak potoczyłyby się ich losy i jakie byłoby ich życie?
I tak, po blisko 58 latach, dzięki inicjatywie władz Dobrego Miasta i burmistrza pana Jarosława Kowalskiego pamięć o tragicznie zmarłych dziewczynkach przywrócono chyba już na zawsze.
I tak, po blisko 58 latach, dzięki inicjatywie władz Dobrego Miasta i burmistrza pana Jarosława Kowalskiego pamięć o tragicznie zmarłych dziewczynkach przywrócono chyba już na zawsze.
17 lipca br. osłonięto tablicę pamiątkową oraz zorganizowano drugi spływ kajakowy ze Swobodna przez jezioro Limajno i kanał do rzeki Łyny w Dobrym Mieście. Od tego roku zarówno spływ jak i kanał nosi imię Ani Górskiej i Helenki Borowik.
W uroczystości oprócz członków rodzin tragicznie zmarłych Ani i Helenki udział wzięli: harcmistrz Janina Zacharzewska, wówczas uczestniczka obozu, przez wiele lat komendantka Hufca ZHP w Lidzbarku Warmińskim, harcmistrz Małgorzata Siergiej- Komendantka Obwodu Warmińsko-Mazurskiego Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, pan Jarosław Kowalski burmistrz Dobrego Miasta oraz pan Mariusz Kwas Dyrektor Centrum Kultury w Dobrym Mieście(organizator uroczystości), przyjaciele, uczestnicy spływu kajakowego. Dzięki wyjątkowo życzliwej pomocy Państwowej Straży Rybackiej w Olsztynie można było drogą wodną dotrzeć do półwyspu na którym stoi obelisk upamiętniający tę tragedię, złożyć kwiaty i zapalić znicze.
Dla członków rodzin było to wyjątkowe przeżycie. Rodziny są niezmiernie wdzięczne za przywrócenie pamięci o tragicznie zmarłych dziewczynkach i utrwalenie właśnie w taki sposób.
Śmierć dziecka to dla matki chyba największy ból jaki Jej przychodzi znieść. Widok Matki ze splecionymi rękoma na piersi, przy sercu- jest wymownym znakiem ludzkiego krzyku rozpaczy!
Można to ujrzeć na zdjęciu po lewej stronie tuż za trumną Helenki widoczna jest Mama Helenki Cecylia Borowik.
Niech to upamiętnienie będzie taką perłą, wśród trosk i obowiązków codziennego trudu.
Śmierć dziecka to dla matki chyba największy ból jaki Jej przychodzi znieść. Widok Matki ze splecionymi rękoma na piersi, przy sercu- jest wymownym znakiem ludzkiego krzyku rozpaczy!
Można to ujrzeć na zdjęciu po lewej stronie tuż za trumną Helenki widoczna jest Mama Helenki Cecylia Borowik.
Niech to upamiętnienie będzie taką perłą, wśród trosk i obowiązków codziennego trudu.
Jeżeli pamiętamy o tych co odeszli to na pewno żyją razem z nami!
Pamiętamy o Was!
Jan Domański
Pamiętamy o Was!
Jan Domański

8 sierpnia1963 r. Po burzy.

Od lewej hm Janina Zacharzewska, Bożena Bąk- siostra Helenki Borowik, Mirosława Domańska siostra Helenki(ze zdjęciem), Tadeusz Górski brat Ani Górskiej(ze zdjęciem Ani) Jarosław Kowalski Burmistrz Dobrego Miasta i hm Małgorzata Siergiej Komendantka Obwodu Warmińsko-Mazurskiego ZHR

Spływ kajakowy

W miejscu tragedii Bożena Bąk zd Borowik i hm Janina Zacharzewska

Burmistrz Jarosław Kowalski w rozmowie z Mirosławą Domańską, bliźniaczą siostrą Helenki Borowik
fot.1-6 Archiwum rodzinne
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez