Trzy potężne psy zaatakowały mamę z dziećmi

2021-07-17 14:00:00(ost. akt: 2021-07-26 08:48:33)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

— Psy zajęły się mną i młodszym synem. Biegły prosto na nas. Od razu szczekanie, agresja. I od razu atak. Trzy wielkie, potężne, barczyste z wielkimi pyskami psy. Dwa psy rzuciły się na syna, jeden na mnie — wspomina pani Kasia.
Był poniedziałek, 12 lipca. Pani Kasia razem z dwoma synami wybrała się na wycieczkę rowerową do Łyny. Spakowała plecak, jedzenie i wyruszyli w kierunku Napiwody. Dzieci jechały przed nią. Wyprawa rowerowa zapowiadała się ciekawie. Jechali spokojnie ulicą Sprzymierzonych, ścieżką rowerową. Jeszcze przed piekarnią z daleka widziała trzy duże psy, które wybiegły z ulicy Wspólnej i przebiegły ul. Sprzymierzonych.

— Starszy syn trochę wcześniej je zauważył i powiedział: mama zobacz jakie duże psy. Psy pomału przebiegły i poleciały za piekarnię. Spokojnie jechaliśmy dalej — mówi pani Kasia.
Nic nie zapowiadało tragedii. Nagle psy wróciły. Starszy syn odjechał dalej.

— Psy zajęły się mną i młodszym synem. Biegły prosto na nas. Od razu szczekanie, agresja. Od razu atak. Trzy wielkie, potężne, barczyste z wielkimi pyskami psy. Dwa rzuciły się na syna, jeden na mnie. Ja natychmiast, chcąc ochronić dziecko, wjechałam rowerem między syna, a te psy. Dziecko było bardziej bezpieczne. Cały czas tak jechaliśmy — opowiada pani Kasia. Mimo pedałowania i jazdy, psy nie odpuszczały. Cały czas ujadały i rzucały się na nogi pani Kasi.


— Odganiałam je nogą i dalej jechaliśmy. Ale to nic nie dawało. Psy próbowały cały czas złapać mnie za łydkę, Ja je odganiałam — mówi pani Kasia.

— W końcu pies chwycił mnie za łydkę, wbił kły. Zostały po ugryzieniu krwawiące dziury w nodze — mówi pani Kasia.

Wszystkie trzy psy nadal kąsały.

— Ja je odganiałam, ale to nic nie dawało. Nadal były agresywne. To już było stado rozwścieczonych psów nastawionych na atak — mówi mama.

Psy nie odpuszczały, ciągle atakowały i gryzły.

— Zaczęły nas spychać na ulicę. W końcu, nie mając wyjścia, wjechałam na tę ulicę. Syn również. Nagle usłyszałam trąbienie, dźwięk klaksonu, pisk opon, hamowanie i... krzyk mojego syna — mówi mama.

Na szczęście, kierowcy udało się ich wyminąć. — A gdyby się mu nie udało? Strach o tym myśleć, co stałoby się ze mną i z synkiem — zastanawia się. Kierowca nie zatrzymał się. I tak naprawdę, paradoksalnie, to ten kierowca uratował ich od atakujących psów. — Najprawdopodobniej psy przestraszyły się tego hałasu i uciekły — podkreśla.


Pani Kasia zatrzymała się na chodniku przy piekarni. Nogę miała spuchniętą. — Krew tryskała. Noga mnie bolała. Zadzwoniłam na policję, która szybko przyjechała. Policjanci zaczęli szukać tych psów, ale ich nie znaleziono. Od koleżanki dowiedziałam się czyje to są psy. Pojechaliśmy z policjantami pod wskazany adres.

Jak się okazało, psami opiekował się starszy człowiek. Na posesji psy są zabezpieczone, ale udaje im się bardzo często wydostać. Widocznie opiekun nie daje rady ich upilnować. Nie można się było z nim dogadać — mówi pani Kasia.

Następnie pojechała do szpitala, gdzie dostała zastrzyk przeciwko tężcowi i opatrzono rany na nodze.

Do tej pory noga jej krwawi. Dostaje zastrzyki przeciwzakrzepowe. Nie może chodzić do pracy. — I nie wiem, czy będę mogła jechać na urlop — zastanawia się pani Kasia. Zawiadomiona została straż miejska, weterynaria, sanepid.


Mieszkańcy ulicy Wspólnej potwierdzają, że psy są bardzo agresywne, że atakują ludzi. Strach jest wychodzić na ulicę. Pani Agnieszka mówi, że psy bardzo często wybiegają na ulicę. Sprawiają wrażenie jakby szukały ofiary.

— One nie są duże, ale bardzo masywne. Niezwykle uciążliwe jest też ciągłe szczekanie psów — mówi mieszkanka ul. Wspólnej.

— Nie idzie z tymi psami wytrzymać. Ujadają całą noc. Nie można spać. Jest spokojniej jak ich właścicielka jest w domu. Podczas jej nieobecności psami opiekuje się starszy pan, który nie daje sobie z psami rady. Zdarza się, że nie zamknie bramek i psy wylatują na ulicę. Wcześniej pogryzły nastolatkę i jakiegoś pana, a teraz kobietę. Są bardzo niebezpieczne. Jak zobaczą kogoś przechodzącego chodnikiem to od razu rzucają się na siatkę i szczekają — mówi mieszkaniec ul. Wspólnej.

I dodaje: — My mieszkamy w sąsiedztwie właścicieli psów. Boimy się wychodzić na podwórko. Przejściem obok ogrodzenia domu nie przechodzimy, żeby nie prowokować psów. Jak tylko się tam pojawimy, to one od razu zaczynają rzucać się na drewniany płot i na siatkę. W płocie powygryzały dziury. Boimy się, że w tych miejscach mogą przewrócić siatkę i wbiec na naszą posesję.

Sprawą zajęła się nidzicka policja.

— Prowadzone jest postępowanie w kierunku art.77 kodeksu wykroczeń. W trakcie postępowania ustalono, że psy były szczepione, a o dalszym losie 84-letniego nidziczanina, który sprawował opiekę nad tymi zwierzętami niebawem zdecyduje sąd — mówi oficer prasowy Alicja Pepłowska.

Artykuł 77 kodeksu wykroczeń
Art. 77.§ 1. Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia,podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.§ 2. Kto dopuszcza się czynu określonego w § 1 przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka,podlega karze ograniczenia wolności, grzywny albo karze nagany.

źródło: sejm.gov.pl

Rozporządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 18 marca 2021 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń:
— opiekunowi przy okazji niezachowania zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia – grozić będzie mandat w wysokości od 50 do 250 zł.
— mandat w wysokości 500 zł, grozi zaś w przypadku niezachowania zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka.
źródło: sejm.gov.pl




Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Aga #3071585 26 lip 2021 12:40

    W Guzowym Piecu to samo. Dwa duże psy na posesji przy lesie. Jeden przeskakuje ogrodzenie i rzuca się na wszystko co się rusza, ale jak dojdzie do tragedii będzie wielkie zdziwienie i płacz. Ludzie są kompletnie bezmyślni i nie zdają sobie sprawy jaka odpowiedzialność na nich ciąży i jakie mogą być konsekwencje.

    Ocena komentarza: warty uwagi (8) odpowiedz na ten komentarz

  2. Ja. #3071577 26 lip 2021 09:29

    To jest już plaga jakaś! Jakieś 2 tygodnie temu jechałem przez wieś Mańki. Na skraju wsi nagle skądś wyskoczyły dwa duże psy i rzuciły się na samochód którym jechałem! Próbowały gryźć karoserię, opony, odpuściły dopiero po kilkuset metrach. A co by było gdybym zamiast autem pojechał np rowerem albo skuterem? Łatwo sobie wyobrazić....

    Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5