Marzenia nadają sens naszemu życiu

2020-12-13 16:00:00(ost. akt: 2020-12-10 20:21:12)
Marek Nachtygal z zawodnikami w Izraelu

Marek Nachtygal z zawodnikami w Izraelu

Autor zdjęcia: fot. Archiwum prywatne

Podnoszeniem ciężarów zajął się 12 lat temu. Od tamtej pory trenuje młodych zawodników. I choć pandemia sprawiła, że starty przy pustych trybunach, bez dopingu stały się wyzwaniem, to jego podopieczni poradzili sobie z tą trudną sytuacją. O wielkiej pasji rozmawiamy z Markiem Nachtygalem - trenerem roku 2020.
— Trenerem ciężarowców został Pan, ponieważ...

— Tak naprawdę sportem i pracą z młodzieżą na tym polu zajmuję się od zawsze. Podnoszeniem ciężarów tak poważnie zająłem się w 2008 roku. W tym czasie z inicjatywy Romana Zarębskiego powstała sekcja podnoszenia ciężarów. Pan Roman poszukiwał miejsca na utworzenie specjalistycznej siłowni. Ówczesny dyrektor SP nr 2 Tadeusz Danielczyk zaproponował swoją szkołę, w której pracowałem jako nauczyciel wychowania fizycznego. Obaj panowie zaproponowali mi współpracę i z tej propozycji skorzystałem. Ukończyłem specjalistyczny kurs instruktora podnoszenia ciężarów, by móc prowadzić treningi z młodzieżą. Taki był wymóg, by otrzymać licencję trenerską Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Wielu rzeczy uczyłem się od podstaw i uczę się do chwili obecnej.

— Pamięta Pan pierwszą grupę, którą Pan trenował?

— Oczywiście, że pamiętam. Takich rzeczy się nie zapomina. Byli to oczywiście uczniowie uczęszczający do naszej szkoły. Do tej chwili trenuje, choć już nie tak systematycznie Mateusz Łęgowski, który nadal startuje w zawodach. Jego młodszy brat Łukasz, który również rozpoczynał przygodę ze sztangą w początkach funkcjonowania naszej sekcji trenuje obecnie w „Zawiszy” Bydgoszcz. Pozostali nie wytrwali do chwili obecnej z różnych powodów. Podstawowym powodem jest to, że każdy zawodnik w pewnym momencie zderza się z rzeczywistością. Po prostu musi zacząć zarabiać na życie, a niestety z uprawiania sportu w naszych warunkach nie da się wyżyć. Przez tych dwanaście lat naszej działalności przewinęło się przez sekcję naprawdę wielu zawodników. Jedni zagościli na dłużej, inni bardzo krótko. Zawsze każdemu chętnemu dawaliśmy szansę. W tej chwili systematycznie trenuje 16 zawodników.

— Od czego trzeba zacząć treningi, żeby zawodnicy osiągali tak dobre wyniki?

— Tak jak w każdej innej dyscyplinie sportowej od podstaw, czyli ćwiczeń ogólnorozwojowych, rozciągających, poprawy koordynacji ruchowej, która jest bardzo ważna. Zależy to również od tego, z jakim przygotowaniem trafiają młodzi ludzie do nas. Są tacy, którzy są już bardzo dobrze porozciągani, mają świetną koordynację i przygotowanie ogólne. Z takimi zawodnikami praca idzie od początku sprawnie i szybko zaczynają osiągać dobre wyniki.
Trafiają do nas dzieciaki już od 9 roku życia, a nawet są przypadki, że i młodsi. Oczywiście, wówczas tak naprawdę, to bardziej zabawa niż trening. Przy okazji uczą się już podstawowych elementów techniki. Zgodnie z obowiązującymi w naszym kraju przepisami licencję zawodniczą Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów może uzyskać zawodnik w trzynastym roku życia i dopiero od tego momentu może brać udział w oficjalnej rywalizacji sportowej. Są jednak organizowane dla młodszych adeptów tej dyscypliny wieloboje atletyczne nawet na szczeblu ogólnopolskim. Podczas tych zawodów dzieci mają możliwość rywalizowania w takich konkurencjach jak bieg 4 x 10 m, rzut piłką lekarską, trójskok z miejsca obunóż. Wykonują również pokaz techniki podnoszenia ciężarów. Wypracowana w tym wieku sprawność fizyczna oraz opanowanie umiejętności technicznych bardzo pomaga w późniejszym czasie, w typowym już treningu specjalistycznym.
Od początku istnienia naszej sekcji w zdecydowanej większości trenowali i trenują chłopcy. Przewinęło się również kilka dziewcząt, które odnosiły sukcesy nie mniejsze niż chłopcy. Do chwili obecnej trenuje Weronika Zielińska, która po rozpoczęciu studiów na Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej zmieniła barwy klubowe. W tym roku rozpoczęła treningi kolejna zawodniczka, która trafiła do nas z dobrymi predyspozycjami i jest pełna zapału.

— Jak wyglądają treningi teraz w czasie pandemii? Zawody, gdy nie ma publiczności? Czy to przeszkadza zawodnikom?
— Pandemia zaskoczyła nas tak jak wszystkich sportowców i to na każdym poziomie zaawansowania. Początek pandemii i wiosenne obostrzenia uniemożliwiły treningi w normalnych warunkach na siłowni. Zmuszeni byliśmy sobie radzić w inny sposób. Wiedzieliśmy, że zawodnicy nie mogą mieć przerwy w treningach. W związku z tym rozwieźliśmy sprzęt tam, gdzie się tylko dało i trenowali indywidualnie w garażach, budynkach gospodarczych, a nawet piwnicach. Dzięki nowoczesnej technice można było mieć z nimi stały kontakt. Na szczęście, sytuacja ta nie trwała zbyt długo i bez większych strat można było wrócić do treningów na siłowni. Teraz, na szczęście, pomimo wszystkich obostrzeń, sport może dalej się rozwijać. Jeżeli chodzi o rywalizację, to zawodnicy nasi naprawdę zaliczyli sporo startów w tym roku. Praktycznie wszystkie zawody krajowe zostały przeprowadzone. Gorzej jest z międzynarodowymi. Nie odbyły się praktycznie żadne Mistrzostwa Świata, czy Europy. Wyjątkiem jest rozegrany niedawno Puchar Świata online Juniorów do lat 17. Było to bardzo ciekawe doświadczenie dla wszystkich uczestników, które pokazało, że w każdej sytuacji można sobie poradzić.

— Czy brak publiczności na zawodach przeszkadza zawodnikom?

— Z całą pewnością lepiej się startuje, gdy ta publiczność jest i słyszy się doping. Pierwsze starty przy pustych trybunach na pewno były trudnym wyzwaniem. Myślę jednak, że szybko zawodnicy przyzwyczaili się do takiej sytuacji i radzą sobie doskonale.

— Jakich umiejętności musi nauczyć się zawodnik, żeby stawać na podium? Czy wystarczy sama technika?

— Oczywiście, technika to podstawa. Trzeba mieć jednak jeszcze pewne predyspozycje do uprawiania tej dyscypliny podobnie jak w innych sportach. Każda dyscyplina wymaga określonych predyspozycji. Zawodnik może być bardzo pracowity, może mieć ogromne chęci, ale nigdy poważnego sukcesu nie osiągnie, bo nie ma właśnie odpowiednich predyspozycji. Tu nie chodzi tylko i wyłącznie o warunki fizyczne. Ważna jest również psychika, mentalność. Często zdarzają się zawodnicy, którzy na treningach robią super wyniki, a na zawodach palą się psychicznie i nawet nie są w stanie zbliżyć się do tego, co robili na treningach. Bywa też odwrotnie. Na treningach nie przykładają się w stu procentach, albo nic im nie wychodzi, a na zawodach biją rekordy życiowe jak na zawołanie. Nie ma tu gotowej recepty. Do każdego zawodnika trzeba podchodzić indywidualnie. Na jednego zawodnika trzeba podnieść głos i porządnie go zrugać, by go zmotywować, do drugiego trzeba podejść delikatnie, ze spokojem. Każdy jest inny i trzeba to po prostu czuć.

— Jak Pan się dogaduje z zawodnikami? Woli Pan chwalić zawodników czy ganić?

— Myślę, że jakoś się dogadujemy. Tak naprawdę, to spędzamy ze sobą tak dużo czasu, że gdybyśmy się nie dogadywali, to nic by z tego nie wychodziło. Spędzamy razem czas na treningach, które odbywają się praktycznie każdego dnia, wyjeżdżamy razem na zgrupowania. Jest to mnóstwo czasu i bez dobrej komunikacji nie dałoby się ze sobą wytrzymać. Czy wolę chwalić, czy ganić? Chyba już na to odpowiedziałem w pierwszej części pytania. Oczywiście chciałbym zawsze tylko i wyłącznie chwalić, ale tak się nie da. Bywają również sytuacje, w których, niestety, trzeba zawodnika również zganić. Jest to często młodzież w okresie dojrzewania, w okresie buntu, ze wszystkim są w tym momencie na nie i w takich sytuacjach również trzeba sobie poradzić.

— Przychodzi nowy ochotnik, który chciałby trenować podnoszenie ciężarów. Da się ocenić, czy ma predyspozycje do uprawiania tego sportu?

— Oczywiście, już podczas pierwszych kilku spotkań można ocenić, czy kandydat ma predyspozycje, czy ich nie ma. Zawsze jednak dajemy każdemu szansę i tak naprawdę, jeżeli ktoś nie ma predyspozycji, czy odpowiednich cech do uprawiania sportu, a dokładniej mówiąc tej dyscypliny, sam rezygnuje. Wychodzę z założenia, że jeżeli dzieciak chce przychodzić na treningi i choć widzę, że sportowca z niego nie będzie, to pozwalam mu na udział w treningach, bo ważne jest to, że w ogóle chce się ruszać i nie spędza czasu siedząc przed komputerem lub leżąc na kanapie. Zawsze coś z tych zajęć wyniesie. Jeżeli nie osiągnie wysokich wyników sportowych, to przynajmniej poprawi swoją sylwetkę.

— Czego Pan wymaga od swoich podopiecznych  na treningach i podczas wyjazdów na zgrupowania i zawody?

— Przede wszystkim zaangażowania, systematycznej pracy, zdyscyplinowania, kultury, szacunku do innych. Pracuję z grupą bardzo zróżnicowaną wiekowo. Nigdy starsi zawodnicy, już doświadczeni, nie traktują z lekceważeniem młodszych. Wręcz przeciwnie, wspierają ich i pomagają im w różnych sytuacjach.

— Dla swoich podopiecznych jest Pan tylko trenerem ?
— Wykonując tę pracę nie da się być tylko trenerem. Trzeba również być wychowawcą, psychologiem, opiekunem. Jest to ogromna odpowiedzialność. Dużą satysfakcją dla mnie są sytuacje, w których zawodnicy przychodzą do mnie ze swoimi problemami, rozterkami. Wiem, że mają do mnie zaufanie. Zawsze staram się im pomóc i wspieram ich jak tylko mogę. Uważam po prostu, że tak powinno być i taka jest rola trenera.

— W 2017 roku otrzymał Pan odznakę Zasłużony dla Sportu, teraz został Pan Trenerem Roku. Jest Pan też trenerem kadry wojewódzkiej i działa Pan w Radzie Trenerów Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Czym są dla Pana te wyróżnienia?

— Faktycznie w 2017 roku otrzymałem nadane przez Ministra Sportu brązowe odznaczenie „Za zasługi dla Sportu”. Dwa lata później w 2019 roku srebrną odznakę „ Za Zasługi dla Sportu”. Jeszcze wcześniej w 2015 roku z rąk Prezesa Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów odznaczenie „Zasłużony działacz Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów”. Oczywiście, wszystkie zaszczytne tytuły przynoszą satysfakcję, ale też motywują do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Powołanie do Rady Trenerów Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów, powierzenie mi Kadry Województwa Warmińsko – Mazurskiego Młodzików, Juniorów Młodszych, Juniorów i Młodzieżowców oraz powołanie do składu trenerskiego Kadry Narodowej Juniorów z całą pewnością jest dla mnie zaszczytem i dowodem na to, że moja praca jest potrzebna i ktoś ją docenia.

— Prowadzi Pan treningi nidzickich sztangistów, wyjeżdża pan na zgrupowania, zawody. Jest Pan również dyrektorem szkoły. Jak znajduje Pan na to czas?

— Oczywiście, jest to związane z wieloma wyrzeczeniami. Tak naprawdę, to od kilku już lat nie mam urlopu. Praktycznie rokrocznie cały urlop, wynikający z pracy zawodowej związanej ze szkołą (która jest zawsze na pierwszym miejscu), wykorzystuję na zgrupowania klubowe, Kadry Wojewódzkiej, czy Kadry Narodowej. Czasami uda mi się wyskoczyć gdzieś na chwilę, by „doładować akumulatory”.
Jak dotąd udaje mi się te wszystkie obowiązki pogodzić, choć czasami doba staje się zbyt krótka. Tak naprawdę, to podstawą jest organizacja pracy. Niektórzy twierdzą, że jest to już pracoholizm. Może i tak jest, ale dla mnie najważniejsze jest to, że robię wszystko z chęcią i sprawia mi to radość. Nie zdarza mi się, bym rano wstawał i myślał o tym, jak mi się nie chce. Zawsze do pracy idę z przyjemnością, choć często są do rozwiązania bardzo trudne sprawy. Po prostu lubię to, co robię i mam nadzieję, że taki stan jeszcze długo będzie mi dane przeżywać.

— Co na to rodzina?
— Oczywiście czasu dla rodziny tak naprawdę mam niewiele. Staram się jednak każdą wolną chwilę poświęcać właśnie dla niej. Mam bardzo wyrozumiałą żonę, która cierpliwie znosi moje nieobecności i wspiera mnie w tym, co robię.

— Ma Pan jakieś marzenie?
— Każdy chyba o czymś marzy i ma jakieś cele w życiu. Gdyby było inaczej, to życie nasze nie miałoby sensu. Dla mnie najważniejsze jest to, by móc nadal robić to, co robię i długo jeszcze cieszyć się dobrym zdrowiem.

Halina Rozalska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. niestety #3020048 | 10.10.*.* 13 gru 2020 21:23

    sam sie przyznał , że na szkołe mało czasu ...... dlatego tak sie tam naucza

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-10) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5