Dwie doby wielkiego niepokoju

2020-08-09 16:00:00(ost. akt: 2020-08-08 11:33:41)
Ewa Gałka - PSONI Nidzica

Ewa Gałka - PSONI Nidzica

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

Mirek, podopieczny nidzickiego koła PSONI, przepadł na 2 dni bez wieści. Szukali go terapeuci, policja. Dwie doby spędził w zniszczonej altance pod lasem. Odnaleziono go całego i zdrowego dzięki pomocy fejsbukowiczów.
Mirek jest podopiecznym nidzickiego koła Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną, mieszka w Domu Pomocy Społecznej w Napiwodzie i w dni robocze w mieszkaniu treningowym w Nidzicy, przy ul. Krzywej 8. Pracuje w jednym z nidzickich zakładów pracy.

— W takim mieszkaniu nasi podopieczni uczą się samodzielności. Mają zapewnioną opiekę terapeutyczną. Pomaga im także asystentka —  mówi Ewa Gałka, prezes PSONI.

Był czwartek, 23 lipca. Mirek, jak codziennie poszedł do pracy. Po powrocie wziął rower i poinformował, że jedzie się przejechać. Jego terapeuci nie byli zdziwieni tym, bo często tak robił. Gdy jednak nie wrócił na noc, wszczęto alarm. Sprawdzono wszystkie możliwe kontakty, adresy, pod którymi mógłby przebywać. Nie dało to jednak żadnego rezultatu.

— Nasze obawy wzrosły, gdy Mirek nie pojawił się w piątek rano w pracy. Obawialiśmy się, że mogło mu się coś stać, skoro nie było go w zakładzie pracy. Mirek bardzo ją sobie ceni. Nie opuścił ani jednego dnia bez usprawiedliwienia — mówi Ewa Gałka. Od rana rozpoczęły się intensywne poszukiwania. Zawiadomiona została także nidzicka policja.

— Policjanci trzema radiowozami oraz kilku wychowawców samochodami zaczęli objeżdżać miejsca, które Mirek znał, i w których mógł być. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że uda się go znaleźć zdrowego — dodaje Ewa Gałka.

Terapeuci zamieścili informację o zaginięciu Mirka na facebook'u i prosili o udostępnianie i pomoc w znalezieniu Mirka. — I to pomogło. Zaczęły pojawiać się pierwsze informacje na temat tego, gdzie i kiedy był widziany. Okazało się, że Mirek jest znany mieszkańcom Nidzicy, Napiwody, Nataci, gdzie mieszkał od urodzenia. Wszystkim zależało, żeby go odnaleźć — mówi Ewa Gałka.

Wkrótce pojawiło się zdjęcie Mirka z informacją, że przebywa  w opuszczonej altance, stojącej pod lasem za Nidzicą. W ciągu godziny, przy pomocy policji, udało się dotrzeć na miejsce. Radość była wielka. Mirek był cały i zdrowy. Cieszył się, że został odnaleziony.

— Najprawdopodobniej został wykorzystany do pracy przez właściciela działki, znajdującej się w pobliżu altanki. Mirek powiedział, że ten cwaniak nie kazał mu iść do pracy, bo ma dla niego pracę przy koszeniu trawnika. Wyjaśni to policja — mówi Ewa Gałka. Mirek jest bardzo ufny i chętny do pomocy innym. Z dobrego serca chciał pomóc temu człowiekowi. Jednocześnie nie miał świadomości konsekwencji swojego czynu.

— Nie zdawał sobie sprawy z tego, że jeśli nie poinformował swojego terapeuty o swoich zamiarach, o tym, że nie wróci na noc, to będziemy go szukać i martwić się o niego. Jest on osobą sprawną inaczej. Takie osoby nie zawsze mają pełną świadomość tego, co robią. Potrzebują  nieustannego wsparcia, jak każdy z nas. Takie osoby żyją wśród nas. Chcą być akceptowane, chcą pomagać, ale nie zawsze wiedzą, co trzeba zrobić. Każdy człowiek ma swoją godność, chce zrobić coś dobrego, chce być doceniony. Chce żyć aktywnie w swoim środowisku — mówi Ewa Gałka.

Jeśli zobaczymy samotnie idącą, błąkającą się po drodze, lesie, parku osobę niepełnosprawną nie mijajmy jej obojętnie. — Zatrzymajmy się, zapytajmy, czy potrzebuje pomocy, a przede wszystkim skontaktujmy się z opiekunami. Wystarczy zadzwonić do mieszkania treningowego w Centrum Rehabilitacji im. Jana Pawła II na numer: 502-381-157 lub do DPS w Napiwodzie 89 625-90-60. Tam zawsze ktoś odbierze telefon — apeluje Ewa Gałka.


2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B