To była miłość od pierwszego wejrzenia

2020-03-14 16:00:00(ost. akt: 2020-03-24 10:21:44)

Autor zdjęcia: Halina Rozalska

— W Janku zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Jak tylko go zobaczyłam od razu szybciej mi serce zabiło — mówi pani Halinka. — Ja też od razu zwróciłem na nią uwagę — dodaje pan Jan. Teraz są parą, chcieliby razem zamieszkać.
Pani Halinka i pan Jan na stałe mieszkają w Domu Seniora w Ulesiu. Ona ma 82 lata, on natomiast 89. Mimo swojego wieku zakochali się w sobie. O swoich uczuciach opowiadają trochę nieśmiało. — W naszym wieku, to trudno opowiadać o miłości, ale to co nas łączy jest i miłością, i przyjaźnią — mówi pani Halinka.

Od czego zaczęła się ich miłość? Pani Halinka od razu zwróciła na niego uwagę.Była to miłość od pierwszego spojrzenia. Pan Jan także zainteresował się nową mieszkanką, która bardzo mu się spodobała . Zaczął ją zaczepiać, zagadywać, opowiadać o sobie. Często spotykali się w bibliotece i długo rozmawiali. Chodzili razem na wspólne imprezy, organizowane w Domu Seniora w Ulesiu i doskonale się bawili.

— Teraz zawsze razem wszędzie chodzimy, na śniadanie, obiad, kolację, siadamy obok siebie, Halinka bardzo dba o mnie, a ja o nią — mówi pan Jan. Pani Halinka jeździ na wózku z powodu nogi. Pan Jan, mimo że sam chodzi o lasce, pomaga jej poruszać się, wjechać wózkiem do stołówki, do windy. Pani Halinka dba o wygląd pana Janka. — Podpowiada mi w co mam się ubrać, pomoże zapiąć guziki koszuli. Pilnuje też mojego zachowania, żebym się nie wygłupiał. Doradza mi we wszystkim — mówi pan Jan.

Obydwoje są bardzo troskliwi i zależy im, aby ta druga osoba była szczęśliwa. I jak mówią, nie jest to szaleńcza, młodzieńcza miłość, ale opiera się na przyjaźni, wyrozumiałości i wielkiej sympatii. Obydwoje chcieliby zamieszkać w jednym pokoju, bo to ułatwiłoby im wzajemną opiekę. Wieczorem mogliby razem posiedzieć, potrzymać się za ręce, przytulić, porozmawiać. Pan Jan lubi opowiadać i bardzo dobrze im się ze sobą rozmawia. Rozumieją się. — Jak przychodzi pora ciszy nocnej, Jan odprowadza mnie do mojego pokoju, jest buziaczek na dobranoc i wraca do siebie. Rano przychodzi i zabiera mnie na śniadanie — opowiada pani Halinka.

Pozostały czas spędzają razem, nawet na rehabilitację chodzą w parze.
Pan Jan bardzo lubi tańczyć, a teraz, kiedy jego ukochana jeździ na wózku, nie mogą razem poszaleć na parkiecie. Pani Halinka ma nadzieję, że rehabilitacja jej pomoże i już wkrótce znowu razem zatańczą. — Jak Jan tańczy z kimś innym, to jestem trochę zazdrosna o niego — mówi nieśmiało pani Halinka.
W ich związku były też trudne chwile. Pani Halinka bardzo mocno przeżyła jego chorobę. — Bardzo się o niego wtedy martwiłam. Rano dowiedziałam się, że do mnie nie przyjdzie. Nie mogłam go odwiedzić, ani nawet zajrzeć do jego pokoiku, żebym się nie zaraziła. Płakałam, bo nie wiedziałam co się z nim dzieje — wspomina.

Ale pani Halinka nie wytrzymała i nie słuchała nikogo, nawet ukochanego. Jak nikt nie widział zaglądała do niego, stała w drzwiach i patrzyła jak wygląda, czy czuje się już lepiej. — Odwiedzałam go codziennie i cieszyłam się, że zdrowieje — mówi. — Gdyby to ona była chora też bym ją odwiedzał, mimo zakazu — zapewnia pan Jan.

Czasami rozmawiają o ślubie, chociaż pani Halinka mówi, że w tym wieku to już chyba nie wypada, ale jeśli chcą zamieszkać razem, to jest to najlepsze rozwiązanie. Mówią zgodnie, że się nad tym zastanowią.

Ich losy były różne. Pani Halinka, zanim trafiła do Ulesia, mieszkała z córką i zięciem w powiecie szczycieńskim. Wszystko układało się bardzo dobrze, dopóki nie zachorowała na nogi. Nie narzeka na opiekę w domu, ale sama zaczęła szukać jakiegoś domu opieki. — Córka i zięć pracują. Rano wychodzą z domu. Mnie było ciężko poruszać się. Poza tym lubię ciszę i spokój. To zięć wyszukał dla mnie ten ośrodek w Ulesiu. Nie byłam pewna, czy mi się tu spodoba — wspomina pani Halinka. I dlatego zamieszkała najpierw na 2 tygodnie.
— Tak mi się to Ulesie spodobało, że nie chciałam już wracać do domu w Szczytnie — mówi.

Z kolei pan Jan mieszkał i pracował w bardzo wielu miejscach. Mieszkał w Gdyni, Gdańsku, Koszalinie aż w końcu przeprowadził się pod Olsztyn. Kupił dom w Patrykach. Był dyrektorem Spółdzielni Kółek Rolniczych w Purdzie. Do Ulesia trafił 4 lata temu. Przywiozło go pogotowie. — Nie dawano mi szans na przeżycie. A jak pani widzi, tu postawiono mnie na nogi. I nawet się zakochałem — mówi.

roz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5