Aleksandra Krasowska: Muzyka pomaga obniżyć poziom stresu i lęku

2025-09-12 19:00:00(ost. akt: 2025-09-12 14:21:41)
Aleksandra Krasowska, muzykoterapeutka

Aleksandra Krasowska, muzykoterapeutka

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Czy kilka taktów muzyki naprawdę może zmniejszyć ból i pomóc w leczeniu najmłodszych pacjentów? Coraz częściej na dziecięcych oddziałach szpitalnych docenia się terapeutyczną rolę dźwięków. Rozmawiamy z Aleksandrą Krasowską, muzykoterapeutką.
— Zwykle mówi się, że muzyka łagodzi obyczaje. Teraz także doceniono jej medyczny aspekt?
— Jest wiele badań, które potwierdzają terapeutyczne działanie muzyki. Cieszę się, że Wojewódzki Specjalistyczny Szpital Dziecięcy również dostrzegł w tym wartość. Oczywiście muzyka towarzyszy leczeniu, ale z pewnością wpływa na obniżenie poziomu stresu u dzieci, które czasem spędzają w szpitalu wiele tygodni.

— To naprawdę działa?
— Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak silnie muzyka na nas oddziałuje. Może być terapią samą w sobie, ale może być też wykorzystywana w terapii. Wyróżniamy muzykoterapię receptywną i aktywną. W skrócie: mogę słuchać muzyki albo ją tworzyć. I nie chodzi tutaj o perfekcyjność wykonania, ale o zaangażowanie się w muzykę.

— Bo nawet jak nie potrafię, to cieszę się z małych sukcesów?
— Trzeba odróżnić muzykę w terapii od muzyki w edukacji. Od lat uczę dzieci gry na instrumentach i widzę, że czasem to bardziej marzenia rodziców niż samych dzieci. Wtedy kluczowe jest, by nie koncentrować się wyłącznie na technice, lecz na tym, aby dziecko poczuło radość płynącą z muzyki. Często sam fakt, że dziecko staje na scenie i widzi, że dało radę, dodaje mu pewności siebie. Nie chodzi więc o precyzyjne odtwarzanie utworów – nie chciałabym, aby muzyka kojarzyła im się wyłącznie z trudnymi doświadczeniami. Dziś w szkołach mocno stawia się na technikę, a tymczasem najważniejsze jest zaszczepienie muzycznego bakcyla. Niestety zdarza się, że najmłodsi mówią, że nie lubią muzyki, bo muszą śpiewać, grać czy uczyć się historii muzyki. To tak nie działa. Trzeba wsłuchiwać się w indywidualne potrzeby każdego dziecka.

— A jak powinno to wyglądać?
— Dzieciom trzeba dać przestrzeń do twórczej ekspresji. Nie muszą perfekcyjnie grać na instrumentach, ale muszą mieć możliwość wsłuchiwania się w dźwięki, cieszenia się nimi. Najważniejsze jest wspólne muzykowanie. Teoria uczenia się muzyki E. E. Gordona dobrze pokazuje, w jaki sposób uczymy się muzyki. Tak jak dziecko eksploruje świat, tak powinno eksplorować muzykę. Sama obecność radia w tle nie wystarczy – dziecko musi usłyszeć muzykę na żywo, zobaczyć instrumenty, dotknąć je, poznać.

— I to się sprawdza? Udaje się pani przekonać dzieci, że muzyka może sprawiać frajdę?
— Na co dzień mieszkam w Gietrzwałdzie, gdzie współpracuję z Centrum Kulturalno-Bibliotecznym. Organizowałam koncerty z udziałem dzieci, aby miały możliwość występów nie tylko jako formy egzaminu w szkole muzycznej. Czasem wystarczyło dobrać repertuar odpowiedni dla dziecka. Z ogromną dumą patrzyłam na uczennicę, która po koncercie nabrała pewności siebie, co przełożyło się na większe poczucie wartości. To też forma muzykoterapii – dziecko zauważa swoje mocne strony. Różne są rodzaje tej terapii, ale najważniejsze to pozwolić dziecku być sobą.

— Kiedy zainteresowała się pani muzykoterapią?
— Muzyką zajmuję się od dziecka. Muzykoterapia zawsze mnie fascynowała, ale musiała poczekać na swoją kolej. Uczyłam się w szkole muzycznej, chociaż zaczęłam stosunkowo późno, dlatego nie mogłam już uczęszczać do klasy fortepianu – trafiłam do klasy instrumentów perkusyjnych. Początkowo nie byłam do tego przekonana, ale z czasem odkryłam ogromny potencjał perkusji. Dlatego wybrałam Akademię Muzyczną i studia związane właśnie z instrumentami perkusyjnymi, ze specjalizacją gry na marimbie.

— W pani domu zawsze obecna była muzyka?
— Tak, moja mama ukończyła szkołę muzyczną I stopnia w klasie fortepianu, a tata zawsze coś śpiewał. Jest "naturszczykiem", ze świetnym słuchem i pięknym głosem. Chodziliśmy na koncerty. W pewnym momencie w domu pojawiło się pianino – i to chyba przesądziło o mojej drodze.

— I od tej pory nie wyobrażała sobie pani innego zajęcia?
— Dokładnie. Wszystko zaczęło być podporządkowane muzyce. Przez pewien czas, w czasie studiów, dojeżdżałam do Monachium, gdzie uczestniczyłam w lekcjach u znanego profesora.

— Od początku wierzyła pani, że muzyka może być lekarstwem?
— Oprócz muzyki zawsze fascynowała mnie psychologia – to, co nas kształtuje i co ma na nas wpływ. Staram się patrzeć na człowieka holistycznie.

— Praca w szpitalu daje więc ogromną satysfakcję?
— Tak, i jestem bardzo wdzięczna pani dyrektor za możliwość współpracy. Zauważyła potencjał muzykoterapii, co dla mnie jest niezwykle satysfakcjonujące. To wciąż nowość w świecie medycznym. Ostatnio uczestniczyłam w konferencji w Hamburgu i zauważyłam, że na całym świecie dopiero przekonujemy się do tej metody. W naszym Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu Dziecięcym w Olsztynie cenię współpracę z kadrą lekarzy, m. in. z dr Beatą Świątek, kierownikiem Oddziału Klinicznego Patologii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt czy dr Dawidem Laryszem, kierownikiem Kliniki Chirurgii Głowy i Szyi Dzieci i Młodzieży.

— A co mówią badania?
— Muzykoterapia w szpitalach dziecięcych okazuje się skutecznym wsparciem zarówno dla małych pacjentów, jak i ich rodziców. Badania dowodzą, że muzyka pomaga obniżyć poziom stresu i lęku, łagodzi ból oraz poprawia nastrój dzieci przebywających w trudnych warunkach szpitalnych. Zajęcia z muzykoterapeutą ułatwiają także radzenie sobie z procedurami medycznymi, odwracając uwagę od nieprzyjemnych doznań. Co ważne, wspólne muzykowanie wzmacnia poczucie bezpieczeństwa i daje przestrzeń do wyrażania emocji, które często trudno ubrać w słowa. Choć muzykoterapia nie zastępuje leczenia, coraz częściej traktowana jest jako wartościowe uzupełnienie opieki medycznej – z realną korzyścią dla zdrowia psychicznego i fizycznego dzieci. Często widzę też, że dzięki muzykoterapii rodzice lepiej radzą sobie ze stresem. Niedawno obserwowałam mamę, która widząc, jak jej dziecko rozpromienia się, grając na instrumencie, sama zaczęła się uspokajać. Muzyka potrafi choć na chwilę wyrwać nas ze świata zabiegów i opatrunków. Pracowałam też z dwoma chłopcami na wózkach – jeden z nich marzył, by zagrać na gitarze, mimo że jego niepełnosprawność mu to utrudniała. Znalazłam sposób i trzeba było zobaczyć tę radość w jego oczach. Każdy może odkryć muzykę dla siebie – w jedyny i niepowtarzalny sposób.

— Lubi pani odkrywać nowe dziedziny? Koncertuje pani z „Tryptykiem Rzymskim”, to poemat papieża Jana Pawła II. Kiedy planuje pani koncert w Olsztynie?
— Mam taki plan, ale odkąd zaczęłam pracę w szpitalu, trudno mi wygospodarować czas. Może uda się we wrześniu. Bardzo chciałabym koncertować i myślę, że znajdziemy taką możliwość. „Tryptyk Rzymski” poznałam wiele lat temu i pomyślałam, że trzeba go rozpowszechnić, aby pomóc słuchaczom w jego odkrywaniu. Mam w życiu takie motto: pokazywać ludziom dobro i piękno. A „Tryptyk” jest utworem cudownym, o przekazie uniwersalnym, bez względu na narodowość czy wyznanie. Już w październiku wyjeżdżam do Kanady na cykl koncertów – to będzie mój drugi taki wyjazd i ogromnie się na niego cieszę.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B