Kobiety po pięćdziesiątce nie chcą bylejakości
2025-08-16 07:00:00(ost. akt: 2025-07-28 11:49:41)
Są kobiety, które po pięćdziesiątce budzą się z poczuciem, że coś im się wymknęło. Zamieniły czułość na ciszę, rozmowę na logistykę, bliskość – na funkcjonowanie. O tym, dlaczego kobiety rozwodzą się po pięćdziesiątce, rozmawiamy z Magdą Czuban, psychoterapeutką, która na Instagramie prowadzi profil dla kobiet „Sztuka.starzenia”.
— „Dlaczego kobiety po pięćdziesiątce odchodzą od mężów, którzy nic złego im nie zrobili?” – takie pytanie zadałaś na swoim profilu na Instagramie i posypały się komentarze.
— Ten post tuż po publikacji osiągnął milion wyświetleń, a komentarzy pojawiło się niemal tysiąc. Nie udało mi się odpowiedzieć na wszystkie. Rozgorzała naprawdę gorąca dyskusja, bo ludzie wymieniali się swoimi opiniami na ten temat. Mój post zapisało ponad 6,2 tys. osób. Trzeba też uwzględnić tych, którzy zapisali post, ale udostępnili go dalej – na swoich profilach. To pokazało, jak bardzo jest to ważny temat. Mam tego pełną świadomość.
— Ten post tuż po publikacji osiągnął milion wyświetleń, a komentarzy pojawiło się niemal tysiąc. Nie udało mi się odpowiedzieć na wszystkie. Rozgorzała naprawdę gorąca dyskusja, bo ludzie wymieniali się swoimi opiniami na ten temat. Mój post zapisało ponad 6,2 tys. osób. Trzeba też uwzględnić tych, którzy zapisali post, ale udostępnili go dalej – na swoich profilach. To pokazało, jak bardzo jest to ważny temat. Mam tego pełną świadomość.
— Ten post był adresowany do kobiet, więc odezwało się mnóstwo mężczyzn, którzy poczuli się urażeni?
— To był post skierowany do kobiet. Jako psycholożka również pracuję z mężczyznami, więc wiem, że to problem, który można pokazać także z ich perspektywy. W tym przypadku chciałam jednak opisać, co czują kobiety – bez oceniania, czy to dobrze, czy źle. Po prostu przedstawiłam pewne zjawisko.
— To był post skierowany do kobiet. Jako psycholożka również pracuję z mężczyznami, więc wiem, że to problem, który można pokazać także z ich perspektywy. W tym przypadku chciałam jednak opisać, co czują kobiety – bez oceniania, czy to dobrze, czy źle. Po prostu przedstawiłam pewne zjawisko.
— Napisałaś też takie zdanie: „Tyle odsłon, tyle komentarzy, ale wciąż milczymy”. Są kobiety, które po pięćdziesiątce budzą się z poczuciem, że coś im umknęło, że są w związkach, w których nie ma przemocy, krzyku. Uświadamiają sobie, że przez całe lata były dzielne, ogarniające, wspierające. A teraz siedzą przy kuchennym stole i nie wiedzą, jak doszło do tego, że są w związku, a czują się kompletnie same. Wokół nich jest pustka.
— Żeby było jasne: mężczyźni też tak się czują. Ale ja nie skupiłam się tutaj na nich, ponieważ mój profil kieruję do kobiet – głównie tych, które mają około 50 lat. To był mój wybór. Nie twierdzę, że po pięćdziesiątce takie sytuacje zdarzają się częściej niż po czterdziestce. Opisałam historię kobiety pięćdziesięcioletniej również dlatego, że sama jestem w tym wieku. Na moim profilu nie opieram się na statystykach. Chcę raczej zwrócić uwagę na to, że społeczeństwo, w którym żyjemy, zaczęło pewne rzeczy oswajać. Przed laty panowało przekonanie, że po pięćdziesiątce życie się kończy. Kobiety mówiły: „Wszystko, co najlepsze, już przeżyłam”. Ich rola sprowadzała się do opieki nad wnukami, a wszyscy czekali tylko na ich przejście na emeryturę. Chcę odczarować ten wiek.
— Żeby było jasne: mężczyźni też tak się czują. Ale ja nie skupiłam się tutaj na nich, ponieważ mój profil kieruję do kobiet – głównie tych, które mają około 50 lat. To był mój wybór. Nie twierdzę, że po pięćdziesiątce takie sytuacje zdarzają się częściej niż po czterdziestce. Opisałam historię kobiety pięćdziesięcioletniej również dlatego, że sama jestem w tym wieku. Na moim profilu nie opieram się na statystykach. Chcę raczej zwrócić uwagę na to, że społeczeństwo, w którym żyjemy, zaczęło pewne rzeczy oswajać. Przed laty panowało przekonanie, że po pięćdziesiątce życie się kończy. Kobiety mówiły: „Wszystko, co najlepsze, już przeżyłam”. Ich rola sprowadzała się do opieki nad wnukami, a wszyscy czekali tylko na ich przejście na emeryturę. Chcę odczarować ten wiek.
— Zmieniło się też nasze podejście do związków?
— Tak. Kiedyś stereotyp brzmiał: „Nie bije, nie pije – po co coś zmieniać?”. Ważniejsze były pozory udanego związku: niedzielne obiady, wspólne imieniny u cioci Krysi. Kiedy jednak kobieta po pięćdziesiątce chce się rozwieść, mimo że w jej małżeństwie nie ma przemocy, ale jest pustka, nadal nie spotyka się to ze społeczną akceptacją. Kobieta po trzydziestce usłyszy: „Całe życie przed tobą”. A pięćdziesięcioletnia? „Zwariowała”, „przechodzi kryzys wieku średniego”.
— Tak. Kiedyś stereotyp brzmiał: „Nie bije, nie pije – po co coś zmieniać?”. Ważniejsze były pozory udanego związku: niedzielne obiady, wspólne imieniny u cioci Krysi. Kiedy jednak kobieta po pięćdziesiątce chce się rozwieść, mimo że w jej małżeństwie nie ma przemocy, ale jest pustka, nadal nie spotyka się to ze społeczną akceptacją. Kobieta po trzydziestce usłyszy: „Całe życie przed tobą”. A pięćdziesięcioletnia? „Zwariowała”, „przechodzi kryzys wieku średniego”.
— A jeśli nie ma odwagi, by odejść?
— Może dlatego wiele osób tkwi w związkach, które nie są satysfakcjonujące, bo czują presję społeczną. Dzieci są już dorosłe, a mimo to trudno jest się zdecydować na rozstanie. Wyobraź sobie, że pięćdziesięciolatkowie mówią swojemu dorosłemu dziecku, że się rozchodzą. Co mogą usłyszeć? „Oszaleliście na starość? W tym wieku?!” Kobiety, które do mnie przychodzą, opowiadają o takich właśnie reakcjach. One się powtarzają.
— Może dlatego wiele osób tkwi w związkach, które nie są satysfakcjonujące, bo czują presję społeczną. Dzieci są już dorosłe, a mimo to trudno jest się zdecydować na rozstanie. Wyobraź sobie, że pięćdziesięciolatkowie mówią swojemu dorosłemu dziecku, że się rozchodzą. Co mogą usłyszeć? „Oszaleliście na starość? W tym wieku?!” Kobiety, które do mnie przychodzą, opowiadają o takich właśnie reakcjach. One się powtarzają.
— Zdarza się, że nawet w bliskim otoczeniu taka decyzja budzi zdziwienie. Przecież się nie kłóciliście, wyglądaliście na idealne małżeństwo.
— To prawdziwa historia kobiety, z którą pracowałam. Nie żadna fikcja. Kobiety siedzą w domu, na kanapie, i zastanawiają się, co mają zrobić, bo są nieszczęśliwe. Wiedzą, że społeczeństwo nie zaakceptuje ich wyboru. Nikt im nie przyzna racji, nikt nie będzie wspierał.
— To prawdziwa historia kobiety, z którą pracowałam. Nie żadna fikcja. Kobiety siedzą w domu, na kanapie, i zastanawiają się, co mają zrobić, bo są nieszczęśliwe. Wiedzą, że społeczeństwo nie zaakceptuje ich wyboru. Nikt im nie przyzna racji, nikt nie będzie wspierał.
— Co jeszcze jest charakterystyczne dla takich związków?
— Najczęściej są to relacje, w których partnerzy przestają być dla siebie ciekawi. Znika zachwyt nad drugą osobą. Znamy wszystkie nawyki partnera: że lubi herbatę z dwiema łyżeczkami cukru, że preferuje ten czy inny kolor. Kobiety zauważają, że wiele rzeczy robią „na zewnątrz”, dla innych – wyglądają, uśmiechają się, pokazują wspólnotę. Ale w domu, przy partnerze, nie chce im się już starać, nie chce się ubrać. Tracimy zainteresowanie wspólną codziennością, pasjami. Coraz częściej dopada nas poczucie, że jesteśmy razem, ale osobno. Mijamy się – w drzwiach, w planach, w emocjach. Oczywiście nie zawsze tak jest i nie dotyczy to wyłącznie kobiet. Na moim Instagramie mówię o kobietach, ale w gabinecie słyszę podobne historie również od mężczyzn.
— Najczęściej są to relacje, w których partnerzy przestają być dla siebie ciekawi. Znika zachwyt nad drugą osobą. Znamy wszystkie nawyki partnera: że lubi herbatę z dwiema łyżeczkami cukru, że preferuje ten czy inny kolor. Kobiety zauważają, że wiele rzeczy robią „na zewnątrz”, dla innych – wyglądają, uśmiechają się, pokazują wspólnotę. Ale w domu, przy partnerze, nie chce im się już starać, nie chce się ubrać. Tracimy zainteresowanie wspólną codziennością, pasjami. Coraz częściej dopada nas poczucie, że jesteśmy razem, ale osobno. Mijamy się – w drzwiach, w planach, w emocjach. Oczywiście nie zawsze tak jest i nie dotyczy to wyłącznie kobiet. Na moim Instagramie mówię o kobietach, ale w gabinecie słyszę podobne historie również od mężczyzn.
— Może to efekt wielu przemilczanych słów, zaniechań, zamiatania problemów pod dywan?
— Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Zamiast mówić o emocjach, oskarżamy się: „bo ty jesteś taki/taka”, „bo ty zawsze, bo ty nigdy”. Weźmy przykład: mężczyzna chce uprawiać seks, a partnerka mówi, że nie dziś, bo boli ją głowa. A boli ją, bo rano był dla niej niemiły. On już o tym nie pamięta, ona – tak. Mówi się, że gra wstępna zaczyna się rano, po przebudzeniu. To prawda. Bliskość to skomplikowany temat, ale zaczyna się od pozornie małych rzeczy.
— Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Zamiast mówić o emocjach, oskarżamy się: „bo ty jesteś taki/taka”, „bo ty zawsze, bo ty nigdy”. Weźmy przykład: mężczyzna chce uprawiać seks, a partnerka mówi, że nie dziś, bo boli ją głowa. A boli ją, bo rano był dla niej niemiły. On już o tym nie pamięta, ona – tak. Mówi się, że gra wstępna zaczyna się rano, po przebudzeniu. To prawda. Bliskość to skomplikowany temat, ale zaczyna się od pozornie małych rzeczy.
— Zdarza się, że kobiety jeszcze próbują ratować relację, idą na terapię. Mężczyzna nie pójdzie, bo „to nie on ma problem”.
— Dokładnie. Padają też słowa: „Jeśli jesteś nienormalna, to idź sama”. Wciąż pokutuje stereotyp – szczególnie w pokoleniu dzisiejszych pięćdziesięciolatków – że pomoc psychologiczna to coś wstydliwego, że psycholog to ktoś od „żółtych papierów”. Jak więc taki pięćdziesięciolatek ma pójść na terapię, skoro uważa, że nie jest chory psychicznie? W tym wieku wiele osób wciąż nie oswoiło tematu psychoterapii. Widzę to w gabinecie. Na szczęście w młodszych pokoleniach to się zmienia – 20- i 30-latkowie traktują terapię jako narzędzie, coś naturalnego, a nie wstydliwego.
— Dokładnie. Padają też słowa: „Jeśli jesteś nienormalna, to idź sama”. Wciąż pokutuje stereotyp – szczególnie w pokoleniu dzisiejszych pięćdziesięciolatków – że pomoc psychologiczna to coś wstydliwego, że psycholog to ktoś od „żółtych papierów”. Jak więc taki pięćdziesięciolatek ma pójść na terapię, skoro uważa, że nie jest chory psychicznie? W tym wieku wiele osób wciąż nie oswoiło tematu psychoterapii. Widzę to w gabinecie. Na szczęście w młodszych pokoleniach to się zmienia – 20- i 30-latkowie traktują terapię jako narzędzie, coś naturalnego, a nie wstydliwego.
— Znalazłam takie zdanie na jednym z profili: „Zamiast bylejakości wolę samotność”.
— To ważne rozróżnienie: bycie samotnym a bycie samą. Ta kobieta była samotna w związku. A to najgorszy rodzaj samotności – kiedy żyjesz z kimś, ale nie możesz dzielić z nim emocji, codzienności. Tymczasem bycie samą, ale nie samotną – to świadomy wybór, który może dawać spokój, wolność i satysfakcję.
— To ważne rozróżnienie: bycie samotnym a bycie samą. Ta kobieta była samotna w związku. A to najgorszy rodzaj samotności – kiedy żyjesz z kimś, ale nie możesz dzielić z nim emocji, codzienności. Tymczasem bycie samą, ale nie samotną – to świadomy wybór, który może dawać spokój, wolność i satysfakcję.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez