Rzucili wszystko i zamieszkali w Gruzji

2025-04-06 16:00:00(ost. akt: 2025-04-04 10:48:27)
Celina i Piotr Wasilewscy po 50-tce przeprowadzili się do Gruzji

Celina i Piotr Wasilewscy po 50-tce przeprowadzili się do Gruzji

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Małżeństwo z Olsztyna postanowiło, że po 50-tce rzucą wszystko i wyjadą do Gruzji. Tam wyremontowali mały dom, który dziś wynajmują turystom. Lepiej żałować, że coś nie wyszło, niż tego, że czegoś się nie zrobiło — mówią Celina i Piotr Wasilewscy.
Celina Wasilewska pochodzi z Podlasia, ale z mężem Piotrem zamieszkali w Olsztynie. Tutaj wychowały się ich dzieci, podjęli pracę zawodową. Przez wiele lat pracowali na poczcie.

— Ja lizałem znaczki, a ona je naklejała — przytacza swój ulubiony żart Piotr.
Celina Wasilewska pracowała na etacie kierownika zmiany, a Piotr często podróżował, bo listy trzeba było dostarczać m.in. pociągiem, ale również pocztą lotniczą. Piotr przepracował na poczcie 25 lat, Celina 15. W pewnym momencie stwierdzili, że czas na zmiany.

— Miałem już dość niestabilnej sytuacji w Polsce. Wymagania zaczęły rosnąć, w przeciwieństwie do płac — wspomina pan Piotr. — Uznaliśmy, że nie mamy nic do stracenia. Lata do emerytury mamy wypracowane, mówimy zatem do widzenia, wyjeżdżamy.

Celina wspomina:
— W naszej pracy wszystko zaczęło przyspieszać. Przybywało obowiązków, zapanowała nerwowość. A my byliśmy w tym wieku, z takim doświadczeniem, że chcieliśmy zwolnić. Mieliśmy taką refleksję: albo będziemy robić to, co chcemy, albo zostajemy i męczymy się do emerytury. Tego jednak nie chcieliśmy — podsumowuje.

Oboje zgodnie stwierdzili, że perspektywa emerytury wydawała się zbyt daleka, więc trzeba działać szybciej.

— Mieliśmy przekonanie, że nie jesteśmy już w tym wieku, żeby rozpychać się łokciami. Chcieliśmy żyć spokojniej — opowiada Celina. — Kiedy korzystać z życia, jak nie wtedy, kiedy jeszcze można? My mieliśmy to szczęście, że nasze dzieci rozjechały się po świecie, my sami nie mieliśmy kredytów do spłacenia. Tak naprawdę w Polsce nic nas nie trzymało, poza pracą na etacie.
Kierunek wyprowadzki również nie był przypadkiem. Gruzję znali wcześniej ze swoich podróży.

— Zwiedziliśmy trochę świata, dzięki czemu mogliśmy sami sprawdzić, które miejsce najbardziej nam odpowiada. Pod uwagę braliśmy trzy kraje: Maroko, Turcję i Gruzję. To były kraje, które nam się podobały — opowiada Piotr. — Trzeba cieplejszych stron szukać, w Bieszczadach jest za zimno — żartuje.

Celina dodaje:

— Gruzja zwyciężyła, bo doszliśmy do wniosku, że pod względem mentalności wiele nas łączy — ocenia. — Gruzini są tak naprawdę podobni do nas. W dodatku, kiedy po raz pierwszy przyjechaliśmy do Gruzji, poczuliśmy, jakbyśmy nagle przenieśli się do czasów naszego dzieciństwa. Zauroczyła nas swojskość, to, że ludzie są sobie życzliwi. Byliśmy obcy, ale nikt nie dał nam tego odczuć. Po krótkim czasie mówiono o nas – „O, to nasi”. Piotr zyskał przydomek – „Polski Gruzin”.

Małżeństwo podkreśla, że w Gruzji mieszkańcy mają ogromny sentyment do Polaków. To ich przekonało i w marcu 2015 roku zapakowali swoje auto - toyotę aygo i ruszyli, by zamieszkać w miejscu ze swoich marzeń.
Celina przytacza swoje motto: „Chcę żyć tak, żeby na starość nie zastanawiać się, jak by było gdybym podjęła ryzyko. Ja je podejmuję”.
Nie zawsze było łatwo, ale dziś mogą powiedzieć, że warto sięgać i spełniać marzenia.

— Każdego dnia podejmujemy decyzje, dzięki czemu doświadczamy czegoś nowego, poznajemy siebie, własne możliwości i ograniczenia — dodają.
W Gruzji, a dokładniej w Sighnaghi, kupili i wyremontowali mały dom, w którym wynajmują turystom pokoje. O miejscowości, w której mieszkają, mówi się, że jest miastem miłości. Nazwa pochodzi od imienia pewnego anioła, który miał pomóc uwolnić tubylców od zła, a jednocześnie oddając ludziom całe swoje serce. Według tej legendy każdy, kto przyjeżdża dziś do Sighnaghi, czuje w swym sercu radość i miłość.

Prowadzą spokojne życie, czerpiąc z piękna otaczającej natury. Wynajmują pokoje, ale też oprowadzają turystów, którzy chcą poznać okolicę. Kachetia, region, w którym mieszkają, słynie z wybornego wina, które wytwarza się tutaj od niepamiętnych czasów. W zabytkowych winiarniach można zobaczyć, jak powstaje wino przygotowywane według tradycyjnych receptur. Kachetia to również monastyry, miejsca kultu religijnego mieszkańców. Można obejrzeć monastyr w Gremi, Nekresi, Gurjani, które położone na dużych wysokościach zapewniają zwiedzającym dodatkowo przepiękne widoki. Tutaj też zaczęli przygarniać bezdomne psy. Dzięki nim znalazły kochający dom, czyli ich własny.
— Gruzja to kraj, gdzie można spokojnie żyć, pod warunkiem, że zwolnisz, a twoim celem nie będzie szybkie dorobienie się. Nasz skromny biznes pozwolił spełnić nasze zamierzenia — mówią.

Wciąż jednak mają sentyment do Olsztyna.

— Nie sprzedaliśmy mieszkania w Polsce — mówi Celina. — Założenie było takie, że zostaniemy w Gruzji, dopóki starczy nam sił. Na razie czujemy się zdrowi i silni, więc nie wiem, kiedy wrócimy — dodaje ze śmiechem. — Nie tęsknimy też, bo nasze dzieci, znajomi, często do nas przyjeżdżają.

— My tutaj będziemy żyć 108 lat — zapewnia Piotr. — Dlaczego? Bo w Gruzji nie mówi się sto lat, a 108. Dlaczego? Bo na tyle ocenia się przeciętnie wiek osła — dodaje i natychmiast wybucha śmiechem.

— Tak, Piotr stał się już Gruzinem, w pełnym tego słowa znaczeniu. Już nawet żartuje jak miejscowi — podsumowuje pani Celina.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

Obrazek w tresci

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B