Sebastian Waśkowicz: Lubię nietypowe miejsca

2025-01-12 16:00:00(ost. akt: 2025-01-04 21:26:29)
Sebastian Waśkowicz

Sebastian Waśkowicz

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

— Obrazy z Instagrama czy folderów turystycznych często przedstawiają rzeczywistość w wyidealizowany sposób, a to, co widzimy na miejscu, może wyglądać zupełnie inaczej — mówi Sebastian Waśkowicz, z którym rozmawiamy o pasji do podróżowania.
— Sebastianie ile krajów udało ci się już odwiedzić?
— Obecnie mam za sobą podróże do ponad sześćdziesięciu krajów. Wśród odwiedzonych miejsc znalazły się również te, które nie są oficjalnie uznawane na arenie międzynarodowej, takie jak Cypr Północny czy Republika Naddniestrzańska.

— Lubisz miejsca nietypowe. Byłeś m.in. na Filipinach, gdzie miałeś okazję zobaczyć prawdziwe przybicie do krzyża czy w Czarnobylu, w miejscu, gdzie doszło do katastrofy nuklearnej. W jakich jeszcze nietypowych miejscach byłeś [aricle]789697[/article]i dlaczego wybór padł właśnie na nie?
— Podróżuję zarówno po Polsce, jak i po świecie, odwiedzając miejsca nietypowe i pełne wyjątkowych historii. Przykładem takich wypraw był wyjazd na Filipiny, gdzie miałem okazję zobaczyć Pasję i ludzi, którzy w czasie obchodów Wielkiego Tygodnia przybijają się do krzyża. Odwiedziłem między innymi Czarnobyl, który przyciąga swoją historią, ale również Europejską Organizację Badań Jądrowych CERN – centrum badań nad fizyką cząstek elementarnych. To właśnie tam odkryto cząstkę Higgsa, a także powstały zalążki internetu, który pierwotnie służył naukowcom do wymiany informacji.
Innym interesującym miejscem była szkocka wioska Roslin pod Edynburgiem, gdzie sklonowano pierwszą owcę, Dolly. To miejsce symbolizuje przełomowe odkrycia w biologii. W Polsce z kolei zrealizowałem wyzwanie odwiedzenia czterech krańcowych punktów geograficznych kraju – to doświadczenie, które daje wyjątkową perspektywę na nasze rodzime krajobrazy.

— Planujesz podróże czy stawiasz na spontaniczność?
— Uważam, że podróże warto planować, bo całkowite zdanie się na spontaniczność rzadko się sprawdza. Zazwyczaj stawiam sobie jakieś cele, na przykład w przyszłym roku chciałbym dobić do siedemdziesięciu odwiedzonych krajów. Dlatego już teraz zastanawiam się, gdzie chciałbym pojechać i co zobaczyć. Zdarza się jednak, że plany ulegają zmianie pod wpływem chwili – na przykład, gdy pojawia się świetna oferta cenowa na bilety. W takich sytuacjach nie zastanawiam się długo, tylko od razu podejmuję decyzję i rezerwuję podróż.

— A ile trwała twoja najkrótsza i najdłuższa podróż?
— Najkrótsze podróże to jednodniowe wypady, które dla niektórych mogą wydawać się nieco bezcelowe, ale dla mnie są niezwykle intensywne i satysfakcjonujące. Na przykład, kiedy leciałem do Rovaniemi, do wioski Świętego Mikołaja, w okresie przedświątecznym 6 grudnia, podróż rozpoczęła się o piątej rano, a zakończyła powrotem około 23:30. W tym czasie odwiedziłem wioskę, wioskę reniferów i miałem okazję spróbować przejażdżki psim zaprzęgiem. Podobnie wyglądał mój jednodniowy wypad do Sztokholmu – rano wylot z Gdańska, a wieczorem powrót.
Moje najdłuższe podróże to kilkumiesięczne wyjazdy. Dwukrotnie miałem okazję spędzić taki czas za granicą – raz w Australii, gdzie przebywałem przez pięć miesięcy, oraz w Kanadzie, w Toronto, na podobny okres.

— Z tego co pamiętam, podczas pobytu w Australii, chciałeś nauczyć języka angielskiego.
— Nie udało mi się to w takim stopniu, jak bym chciał – nie jestem szczególnie utalentowany językowo. Mimo to liznąłem trochę tego języka, rozumiem pewne zwroty i jakoś sobie radzę. W dzisiejszych czasach jednak znajomość języka nie jest aż tak niezbędna, jak mogłoby się wydawać. Dzięki translatorom i innym technologicznym rozwiązaniom można z powodzeniem komunikować się i ułatwiać sobie podróżowanie oraz wymianę informacji.

— Podczas podróży trzeba być przygotowanym na różne sytuacje. Które przygody lub niebezpieczne sytuacje najbardziej zapadły ci w pamięci?
— Podczas tych ponad 60 podróży rzeczywiście zdarzały się takie miejsca i sytuacje. Jednym z takich momentów była feta Toronto Raptors, gdy drużyna zdobyła mistrzostwo NBA. Wówczas na placu zgromadziło się około miliona mieszkańców, aby świętować, jednak w pewnym momencie doszło do strzelaniny. Byłem w pobliżu tego zdarzenia i musiałem szybko schronić się w centrum handlowym, aby uniknąć zagrożenia lub paniki, która w takich chwilach może być równie niebezpieczna.
Niebezpieczeństwo jednak nie zawsze wynika z miejskich sytuacji. Podczas jednej z wypraw na norweskie fiordy mieliśmy przypadek, który pokazuje, jak wymagające mogą być podróże w trudnym terenie. Jeden z moich towarzyszy początkowo wydawał się tylko skręcić nogę, ale ostatecznie okazało się, że doszło do złamania. Musieliśmy zorganizować akcję ratunkową, sprowadzić go z gór i zawieźć do szpitala, gdzie przeszedł operację. Podczas gdy reszta ekipy wróciła do domu, on musiał zostać na miejscu jeszcze przez tydzień, zanim mógł bezpiecznie wrócić.

— W takim razie chyba warto ubezpieczyć się na podróż.
— Uważam, że ubezpieczenie to absolutna podstawa, niezależnie od tego, czy planujemy jednodniowy wyjazd, kilkutygodniową podróż czy miesięczną wyprawę. W przypadku podróży po Europie warto posiadać Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego (EKUZ), która zapewnia dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej w krajach UE. Natomiast w przypadku wyjazdów poza Europę konieczne jest wykupienie dodatkowego ubezpieczenia turystycznego.
Oczywiście każdy zakłada, że nic złego się nie wydarzy, ale życie bywa nieprzewidywalne. Dlatego warto być przygotowanym na ewentualne problemy zdrowotne czy wypadki. Posiadanie ubezpieczenia pozwala uniknąć ogromnych kosztów związanych z hospitalizacją, leczeniem, ordynacją leków czy transportem medycznym.

— A pamiętasz swoją pierwszą zagraniczną podróż?
— Tak, była to wycieczka do Austrii, jeszcze w czasach szkoły podstawowej. Był to jeszcze okres komunizmu, i właśnie wtedy po raz pierwszy doświadczyłem szoku kulturowego. Widok pełnych półek w sklepach zrobił na mnie ogromne wrażenie, zwłaszcza w kontraście do realiów, jakie panowały w Polsce w tamtym czasie.
Początkowo moje podróże były organizowane przez biura podróży, co było wtedy standardowym rozwiązaniem, ale z czasem zacząłem wyjeżdżać na własną rękę.

— Ten wyjazd rozbudził w tobie pasję do podróżowania czy ona pojawiła się później?
— Myślę, że to przyszło później. To był wyjazd zorganizowany, ja byłem bardzo młody, traktowałem go bardziej jako przygodę niż coś, co zmieni moje życie. Dopiero z czasem, podróżując na własną rękę, zacząłem doceniać przyjemność poznawania nowych miejsc, kultur i ludzi. Zobaczenie na własne oczy miejsc znanych z filmów czy zdjęć zawsze jest fascynujące, choć niejednokrotnie bywa też źródłem rozczarowania. Obrazy z Instagrama czy folderów turystycznych często przedstawiają rzeczywistość w wyidealizowany sposób, a to, co widzimy na miejscu, może wyglądać zupełnie inaczej. Jednak sama możliwość skonfrontowania swoich wyobrażeń z rzeczywistością jest bezcennym doświadczeniem.

— Podróże na własną rękę zapewne dały ci więcej swobody. Jak teraz planujesz i organizujesz swoje wyjazdy?
— Nie krytykuję wyjazdów zorganizowanych, bo uważam, że są bardzo dobrym rozwiązaniem, szczególnie wtedy, gdy nie chcemy mieć na głowie całego planowania i organizacji. Biura podróży oferują wygodę i gotowe schematy, co może być dużym ułatwieniem. Sam czasami z nich korzystam, zwłaszcza gdy zależy mi na odpoczynku bez konieczności martwienia się o szczegóły.
Jeśli jednak ktoś szuka większej swobody i chce uniknąć sztywnego planu, organizowanie podróży na własną rękę może być świetnym wyborem. Kluczową kwestią jest budżet – warto najpierw zastanowić się, jakie mamy środki. Jeśli planujemy podróż niskobudżetową, zaczynamy od szukania tanich biletów i destynacji, które oferują dobre warunki za niewielkie pieniądze. Pomocne mogą być fora podróżnicze, grupy na Facebooku, filmiki na YouTube czy opinie innych podróżników.
Kiedy już wybierzemy miejsce, trzeba zaplanować, co chcemy zobaczyć, jakie atrakcje nas interesują i jakie są lokalne zasady podróżowania. W Europie często wystarczy dowód osobisty, ale wyjazd do bardziej egzotycznych miejsc, jak kraje afrykańskie, wymaga przemyślenia takich kwestii jak wizy, szczepienia czy znajomość zasad poruszania się po kraju.

— Jakie masz sposoby na tanie podróżowanie?
— Podróżowanie na własną rękę ma wiele zalet, a jedną z nich jest zdecydowanie niższy koszt w porównaniu do wyjazdów organizowanych przez biura podróży. Oczywiście, trzeba włożyć nieco więcej wysiłku w planowanie, ale często okazuje się, że można zorganizować świetną podróż za niewielkie pieniądze. W przypadku dalekich krajów koszty życia na miejscu są zazwyczaj niższe niż w Europie, choć sam transport bywa droższy. Dlatego warto szukać tanich linii lotniczych czy promocyjnych biletów. Czasami bardziej opłaca się wejść bezpośrednio na stronę przewoźnika, niż korzystać z popularnych wyszukiwarek, bo tam ceny mogą być bardziej konkurencyjne.
Jeśli chodzi o noclegi, wszystko zależy od standardu, na jaki się zdecydujemy. Nawet w budżetowej opcji można znaleźć prawdziwe perełki – piękne, odnowione hotele w przystępnych cenach. Planowanie wyżywienia również ma znaczenie. Moim zdaniem wykupienie śniadania w miejscu noclegu to podstawa, bo daje energię na cały dzień. Pozostałe posiłki można zaplanować bardziej elastycznie, rezygnując z opcji all-inclusive, co znacząco obniża koszty.
Trzeba jednak pamiętać o lokalnych przepisach dotyczących wwozu żywności. Wiele krajów ma surowe obostrzenia w tym zakresie, dlatego zabieranie jedzenia z domu może być problematyczne. Kluczem do udanej podróży jest dokładne zaplanowanie budżetu, co pozwala uniknąć niespodzianek.

— Gdzie ostatnio byłeś?
— Moja ostatnia podróż objęła trzy kraje: Chiny, Wietnam i Malezję. Od pewnego czasu uważam, że jeśli mamy więcej czasu i możliwości, warto podczas jednego wyjazdu odwiedzić kilka miejsc. Tym razem podróżowałem ze znajomymi, którzy, podobnie jak ja, uwielbiają podróże. Postanowiliśmy zrobić tzw. „kombo” i połączyć wizyty w kilku krajach w jedną wyprawę.
Nasza podróż była oparta na aż jedenastu lotach samolotem, co stanowiło spore wyzwanie logistyczne. Cała wyprawa trwała dwa i pół tygodnia, a w tym czasie niemal codziennie byliśmy w innym miejscu, choć w niektórych zatrzymywaliśmy się na dwa dni. Mimo intensywnego tempa, wyjazd był wyjątkowo udany. Udało nam się zobaczyć mnóstwo ciekawych miejsc i przypomnieć sobie, jak wspaniała jest Azja.

— Pakowanie masz zapewne opanowane do perfekcji... Ile czasu ci zajmuje?
— Pakowanie zawsze zajmuje mi niewiele czasu, nawet gdy przygotowuję się do dłuższych podróży. Na półroczny wyjazd potrafię spakować się w ciągu dwóch, trzech godzin, a na krótsze podróże wystarcza mi 15-20 minut. Moim zdaniem kluczem do sensownego pakowania jest zastanowienie się, co naprawdę jest niezbędne, a bez czego można się obejść.
Na przykład nie widzę sensu zabierania ze sobą dużej ilości kosmetyków czy przyborów toaletowych, które i tak zazwyczaj są dostępne w hotelach lub apartamentach. Podobnie jest z takimi rzeczami jak suszarki, żelazka czy deski do prasowania – można je dostać na miejscu, jeśli są potrzebne. Natomiast warto pamiętać o podstawowych elementach garderoby: kurtce przeciwdeszczowej, bluzie i dwóch parach butów. Nawet jeśli jedziemy do ciepłego kraju, pogoda może nas zaskoczyć, jak to miało miejsce w Wietnamie, gdzie w górach temperatura spadła do 14 stopni i zaczął padać silny deszcz.
Jeśli chodzi o organizację bagażu, trzymam się zasady, by najcięższe rzeczy układać na dnie, a lżejsze na górze, z uwzględnieniem tego, co może być potrzebne pod ręką, jak tabletki czy kurtka. Staram się też minimalizować ilość rzeczy, bo w razie potrzeby można zrobić małe pranie.
Ważnym elementem pakowania jest także uwzględnienie miejsca na pamiątki. Na początku mojej przygody z podróżowaniem kupowałem duże przedmioty, które zajmowały sporo miejsca w bagażu. Teraz wybieram drobne pamiątki, które są łatwiejsze do przewiezienia i mniej problematyczne w przechowywaniu.

— W miejscach, które odwiedzasz lubisz eksperymentować z nietypowymi potrawami. Jakie najdziwniejsze rzeczy jadłeś?
— Podczas podróży zawsze staram się spróbować lokalnej kuchni, bo to dla mnie ważny element poznawania kultury danego kraju. Zazwyczaj jeszcze przed wyjazdem planuję, co chciałbym zjeść, i zapisuję sobie na kartce listę potraw albo restauracji, które warto odwiedzić. Ostatnio podczas mojej podróży miałem okazję spróbować takich specjałów jak jeżowce, żaby czy różne owoce morza charakterystyczne dla odwiedzanych regionów. Dodatkowo eksperymentuję z lokalnymi owocami, które często trudno znaleźć w naszych sklepach.
Do tej pory nie odważyłem się spróbować baluta – gotowanego jajka z częściowo rozwiniętym zarodkiem, bo w głowie mam pewną barierę, której jeszcze nie pokonałem. Niemniej jednak w innych kwestiach jestem otwarty, bo lubię poznawać nowe smaki i sprawdzać, czy dane potrawy mi odpowiadają. Czasem coś okazuje się bardzo smaczne, innym razem mniej, ale zawsze traktuję to jako ciekawe doświadczenie.
Z ostatniej podróży do Chin przywiozłem na przykład stuletnie jajka, które w rzeczywistości mają około 100 dni. Chciałem, żeby moja mama spróbowała, choć początkowo była sceptyczna. Ostatecznie jednak uznała, że są naprawdę smaczne.

— Nie wszyscy mają odwagę, żeby podróżować. Pojawiają się takie argumenty jak brak pieniędzy, brak czasu, urlopu, myśli: nie poradzimy sobie, nie znam języka. Jak przełamać te obawy i przygotować się do podróży pod kątem finansowym i organizacyjnym?
— Podróżowanie na własną rękę to pewne przedsięwzięcie, które wymaga odpowiedniego podejścia i organizacji, ale moim zdaniem warto spróbować. Jeśli ktoś dopiero zaczyna, nie powinien rzucać się od razu na głęboką wodę i planować skomplikowanych wypraw, takich jak moja ostatnia podróż z 11 lotami. Lepiej zacząć od czegoś prostszego, na przykład weekendowego wyjazdu do jednego z europejskich miast. Wystarczą dwa dni urlopu lub wykorzystanie nadgodzin, by wybrać się do Sztokholmu, Göteborga czy innego miasta obsługiwanego przez tanie linie lotnicze.
Takie krótkie wypady pozwalają oswoić się z organizacją podróży. Wystarczy wcześniej poczytać o lotnisku i sposobach dotarcia do centrum, znaleźć niedrogi nocleg i zaplanować, co chcemy zobaczyć. W dobie internetu i nowoczesnych technologii wszystko jest łatwiejsze – translatory pomagają porozumiewać się w różnych językach, a dostęp do informacji o trasach czy atrakcjach mamy na wyciągnięcie ręki.
Dobrym przykładem jest moja ostatnia podróż do Chin. Moi znajomi znali angielski, ale nasz kierowca nie. Porozumiewaliśmy się z nim za pomocą translatora i wszystko udało się bez problemu – dotarliśmy do każdego zaplanowanego miejsca. To pokazuje, że warto podejść do tego pozytywnie. Jeśli od razu założymy, że coś jest za trudne, możemy nigdy nie spróbować. Natomiast z każdym kolejnym wyjazdem nabiera się doświadczenia i pewności siebie.
Po kilku próbach można też lepiej ocenić, co bardziej nam odpowiada – podróżowanie na własną rękę czy wyjazdy z biurem podróży. Obie formy mają swoje zalety. Wyjazdy zorganizowane dają wygodę i spokój, a samodzielne pozwalają na większą elastyczność i swobodę. Najważniejsze to spróbować i znaleźć swój sposób na odkrywanie świata.

— Sebastianie - 61 krajów - powiedz jak udało ci się godzić wyjazdy z pracą zawodową?
— Czasami wystarczy kilka dni wolnego, aby zaplanować ciekawą podróż. Dobry układ kalendarza, na przykład długie weekendy, pozwala wydłużyć czas wypoczynku przy minimalnym wykorzystaniu urlopu. Wystarczą trzy dni wolnego, by odwiedzić kilka miejsc, a dobrze zaplanowana logistyka pozwala naprawdę wiele zobaczyć.
Doskonałym pomysłem jest także łączenie wyjazdów i odwiedzanie kilku krajów podczas jednej podróży. W ciągu około 10 dni można bez problemu zwiedzić trzy, a nawet cztery kraje. W pracy moja pasja do podróży jest dobrze znana – wiele osób pyta gdzie teraz jadę, co planuję.

— W takim razie jakie masz plany podróżnicze?
— W styczniu odwiedzę Portugalię, a dokładniej Maderę – to będzie tygodniowy wyjazd i nowy kraj na mojej liście. W Wigilię kupiłem bilety do Korei Południowej i Japonii a po drodze odwiedzę jeszcze Katar. Na majówkę natomiast mam w planach podróż po Bałkanach, gdzie chciałbym odwiedzić Kosowo, Macedonię Północną i Serbię.



2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5