Beata Salata: Mam w sobie gen niesienia pomocy

2024-08-09 19:00:00(ost. akt: 2024-08-07 15:45:59)
Beata Salata, mistrzyni wizażu i stylizacji, która współpracowała z takimi markami, jak Dior czy Estee Lauder.

Beata Salata, mistrzyni wizażu i stylizacji, która współpracowała z takimi markami, jak Dior czy Estee Lauder.

Autor zdjęcia: Jakub Obarek

— Wciąż jest we mnie ciekawość dziecka – lubię odkrywać, poznawać i smakować życie – mówi Beata Salata, mistrzyni wizażu i stylizacji, która współpracowała z takimi markami, jak Dior czy Estee Lauder.
— Mistrzyni wizażu i stylizacji, wykładowca, szkoleniowiec z zakresu autoprezentacji i kreowania wizerunku. Trudno w jednym zdaniu wymienić wszystko, czym się pani zajmuje.
— Rzeczywiście dużo rzeczy robię i lubię zajmować się różnymi dziedzinami kreatywnymi i artystycznymi.

— Wszystko jednak łączą kobiety. To one panią inspirują?
— Tak, choć z moich wieloletnich obserwacji wynika, że chyba bardziej fascynuje mnie męska energia. Miałam fajnego ojca, który wiele mnie nauczył. Dzięki niemu lubię typowo męskie aktywności i jestem trochę jak yin i yang, czyli łączą się we mnie dwie przeciwstawne siły, które wzajemnie się uzupełniają. Kobiecość i męskość, delikatność i siła. Uwielbiam majsterkować, składać meble. Podejrzewam, że gdybym była młodsza, może zostałabym spawaczem? (śmiech). Byłabym wszędzie tam, gdzie iskry i wióry lecą (śmiech). Mam szczęście, że zawsze robię to, co kocham, czyli nie przepracowałam w życiu ani jednego dnia, co mówi słynne powiedzenie.

— Nie bez powodu pani życiorys jest tak bogaty, cytuję: stylistka, artystyczna dusza, pozytywnie zakręcona, magister sztuki, florystka, wykładowca akademicki…
— Do tego jeszcze nauczycielka w Szkole Policealnej im. prof. Zbigniewa Religi. Uczę wizażu i stylizacji, ale jestem również wykładowcą zajęć plastycznych, technik florystycznych, historii florystyki, która jest ściśle związana z historią sztuki, a także przekazuję wiedzę z zakresu kompozycji. Rzeczywiście moim darem są wszystkie działania plastyczne oraz artystyczne. To coś, w czym czuję się najlepiej. Nadal jest we mnie ciekawość dziecka. Lubię doświadczać i poznawać.

— To miała być pani ścieżka, bo pomaga pani odkrywać kobietom ich własny styl. Przekonuje pani, że odpowiedni strój może nam dodać odwagi.
— Przyznaję, że mnie także zdarzają się słabsze dni, kiedy nie wyglądam zbyt dobrze, mimo że na co dzień zajmuję się wizażem i stylizacją. Jak każdy, mam gorsze i lepsze dni. My, kobiety, ubieramy się zgodnie z naszym nastrojem. Czasem więc wybierzemy szpilki, a czasem spędzimy cały dzień w szarej bluzie z kapturem. To całkiem naturalne. Każdy z nas ma inny styl, choć ja uczę, że nasz sposób ubierania się jest rodzajem komunikacji. Nasz strój ma niebagatelne znaczenie, jak będziemy odbierani. Może manifestować nasz status społeczny, zawód, przekonania. Często nie przywiązujemy do tego wagi, zapominamy o znaczeniu naszego wizerunku.

— Co więc wybrać, kiedy mamy gorszy dzień, a chcemy sobie dodać odwagi?
— Z pewnością, kiedy mamy gorszy nastrój, nie powinnyśmy wybierać krótkich spódnic czy obcisłych sukienek. Kiedy nie czujemy się zbyt pewnie, każdy bardzo dopasowany strój będzie nas uwierać. Nie powinnyśmy też zakładać oversizowych bluz. Co się sprawdzi? Na pewno klasyka, czyli na przykład biała koszula, spodnie materiałowe, marynarka. Może to być też strój klasyczny, ale jednocześnie sportowy – czyli dżinsy, sportowa, biała koszulka. Klasyczne stylizacje sprawdzą się nawet w najbardziej kryzysowych sytuacjach.

— Mówi się o pani – ambasadorka urody. To pojęcie, czyli to, jak postrzegamy kanon urody, wciąż się zmienia?
— Oczywiście, kanony urody, podobnie jak moda, zmieniają się stale. Wykładam wizaż w Olsztyńskiej Szkole Wyższej, gdzie moje studentki mają już za sobą wiele kursów czy warsztatów ze stylizacji i wizażu. I to one mówią mi, że dzięki mnie dowiadują się wielu rzeczy o stylizacjach, o których nikt im wcześniej nie wspominał. To dla mnie duży komplement. Zawsze też powtarzam, że przekazuje im wiedzę, ale też bardzo dużo się od nich uczę, co jest dla mnie cudowne. Potrafię przyznać się, że czegoś nie wiem, co dziś nie jest bardzo popularne, a przecież nie da się wiedzieć wszystkiego.

— Na szczęście dziś też żyjemy w świecie, gdzie kobiety wspierają się nawzajem. Jesteśmy zmęczeni zawiścią, hejtem.
— Tak, choć nie da się ukryć, że ten hejt wciąż jest wszechobecny, co niestety jest bardzo przykre. Nam, Polakom, nigdy nie było łatwo, więc zostało w nas trochę tej zawiści, zazdrości. Trzeba być bardzo uważnym i ostrożnym, szczególnie, jeśli szukamy wsparcia w trudnych momentach i sytuacjach życiowych. Zdarza się, że pod przykrywką pomocy kryje się manipulacja. Trzeba więc wybierać tylko sprawdzone miejsca i polecane osoby, z odpowiednim stażem i doświadczeniem. Mówię o tym, bo wiele osób często się przede mną otwiera i mówi o swoich problemach. Rozumiem ich, bo ja też w życiu nie miałam łatwo, dlatego lubię pomagać, ale robię to po cichu. Nie o to chodzi, by afiszować się ze wsparciem, a rzeczywiście pomagać. Mam to po mojej mamie, która jest pediatrą i lekarzem rodzinnym. W przyszłym roku będzie obchodzić 80. urodziny, a nadal pracuje. Czasem mówię jej, że już nie musi pracować, że należy jej się odpoczynek. Jak brzmiała jej odpowiedź? Moi pacjenci wciąż mnie potrzebują, bo leczę kolejne pokolenia. Muszę być przy tych, którym mogę pomóc i ulżyć w cierpieniu. Po niej mam w sobie ten gen niesienia pomocy.

— To zostało zauważone, bo wybrano panią spośród 200 kobiet z całej Polski do projektu „Kwiat Dojrzałości”.
— Byłam tym wyborem bardzo zaskoczona. Nie przepadam za rozgłosem, wolę robić swoje rzeczy, ale po cichu. Do udziału w projekcie zainspirowała mnie znajoma, która powiedziała, że poznam w projekcie wspaniałe kobiety z całej Polski. Tak się stało. To wspaniała inicjatywa Hotelu Arche Krakowska, w efekcie której mogłyśmy się poznać i dzielić wiedzą i doświadczeniem w obszarze działań społecznych, charytatywnych i wolontariackich.

— Pracowała pani w "Twoim Stylu", miała przed sobą możliwości rozwoju kariery. Wybrała pani Olsztyn.
— Wróciłam do Olsztyna, niby na chwilę, jak urodziły się moje dzieci, bo jestem stąd. A później już mnie nie ciągnęło do Warszawy, w której byłam przez długi czas, bo miałam dzieci i inne priorytety. Cenię moje miasto za brak pośpiechu. Żyjemy na wakacjach. Kocham warmińską przyrodę, jeziora, lasy i ten spokój. Jako matka nie wyobrażałam już sobie powrotu do dużego miasta, do korporacji. Wybrałam spokojne życie.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Beata Salata - olsztyńska stylistka, mistrzyni wizażu, magister sztuki łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, wykładowczyni m.in. wizażu w Olsztyńskiej Szkole Wyższej. Pracowała m.in. w „Twoim Stylu” oraz jako wizażystka dla marek premium (Dior, Estee Lauder, Laura Mercier).



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5