Pieszo dookoła Polski

2024-06-29 09:00:00(ost. akt: 2024-06-25 15:08:33)
Milena Witecka-Sznajder z mężem Marcinem Sznajderem w trakcie pieszej wędrówki dookoła Polski

Milena Witecka-Sznajder z mężem Marcinem Sznajderem w trakcie pieszej wędrówki dookoła Polski

Autor zdjęcia: arch. prywatne

Zanim przeszła pieszo dookoła Polski miała na koncie wiele maratonów. Piesza polska wędrówka zakończyła się 3568 kilometrami na liczniku i 122 dniami w trasie. Rozmawiamy z Mileną Witecką-Sznajder, podróżniczką.
— Nie ukrywamy, spacery są najlepszą formą sportu, którą można uprawiać. Chodzenie jest dla ludzi naturalne i przynosi wiele korzyści – mamy lepsze krążenie, nasze ciało się wzmacnia. Ruch jest niezbędny dla naszego zdrowia, a trochę o tym zapomnieliśmy — uważa Milena Witecka-Sznajder, podróżniczka, współautorka książki „W drodze do...dookoła Polski na piechotę”, w której razem z mężem dzielą się opowieściami o tej inspirującej wyprawie. To jednak przedsięwzięcie, do którego trzeba się przygotować. Wie to dobrze Milena Witecka-Sznajder, która jest finiszerką wielu biegów długodystansowych (od 65 do 110 km), pomysłodawczynią i zdobywczynią Korony Gór Polski w 7 dni oraz 27 szczytów KGP w pięć dni. Mówi, że sekret dobrego biegania czy chodzenia tkwi w technice i właściwym treningu.

— W przypadku długich dystansów ważne, by nasz organizm był do nich odpowiednio przygotowany — zauważa. — Nie jest istotne, czy zamierzamy przejść sto kilometrów czy trzy tysiące. Takich wypraw nie realizuje się z dnia na dzień. Należy się przygotować i wcześniej je zaplanować. Przed laty rozrysowanie planu przygotowań do mojego pierwszego ultramaratonu zajęło mi pięć godzin, a jego wykonanie? To było kilka miesięcy treningów, tylko po to, by wziąć udział w jednym biegu.

Radzi również:
— Jeśli marzy nam się podobne wyzwanie, na początek zaplanujmy sobie weekend z pieszą wędrówką. Zapakujmy plecak i zobaczmy, jak czujemy się w tej sytuacji. Co nam przeszkadza, co wymaga poprawy, czego nam brakuje? — tłumaczy.

Kilkumiesięczne przygotowania nie były nowością. Jednak podróż pieszo dookoła Polski miała wyglądać zupełnie inaczej.

— Pierwotny plan zakładał przejście Europejskiego Szlaku Długodystansowego E3, który mierzy 7200 kilometrów i przechodzi przez 12 krajów europejskich. Przygotowywaliśmy się do tej wyprawy cały 2019 rok i na początku marca 2020 roku ruszyliśmy do Hiszpanii, do Santiago de Compostela, gdzie szlak ma swój początek. Udało nam się przejść region Galicji, czyli było to około 160 kilometrów, i musieliśmy kupować bilety powrotne do Polski — w Europie wybuchła epidemia Covid — wspomina.

Myśleli, że w podróż ruszą w 2021 roku, ale sytuacja nadal była niepewna.
— W końcu musieliśmy zaakceptować sytuację, w której się znaleźliśmy i nasz wybór padł na przejście Polski dookoła, głównie szlakami turystycznymi i rowerowymi, z czego z perspektywy czasu bardzo się cieszymy — opowiada.
Podróżniczka zachęca do zwiedzania naszego kraju pieszo, dzięki czemu odkrywa się nieoczywiste miejsca. Można też dostrzec o wiele więcej niż to dzieje się w przypadku wycieczki rowerowej czy kamperem.

— Polecam, bo można odkryć prawdziwe perełki, jak na przykład Rezerwat Doliny Rzeki Wałszy — dodaje. — Tu na Warmii i Mazurach, szliśmy Szlakiem Kopernikowskim, który również nam się spodobał. Kiedy ruszaliśmy nim z Elbląga do Tolkmicka, mijaliśmy urocze rzeki, doliny. Widokowo również był niezwykle ciekawy. Trochę przypomniało nam się wtedy dzieciństwo, kiedy trzeba było przeskakiwać przez różne przeszkody. Na pewno szlak jest niezwykle interesujący, różnorodny i wciągający nas w przygodę. A w Tolkmicku jako atrakcję polecamy stację benzynową. Ma historyczny wygląd z lat 70. i jest jedną z trzech stacji w Polsce, która zachowała się w tym stanie. Właściciel, pan Cezary, mówi, że nie wprowadzi tam zmian. Co więcej, ta stacja „zagrała” w filmie „Zupa Nic”.
Podróżnicy na Warmii i Mazurach docenili wiaty, których przybywa w małych miejscowościach.

— Powstają często dzięki funduszom sołeckim i fantastycznie sprawdzają się jako miejsce na nocleg — dodaje Milena Witecka-Sznajder. — Kiedy trafiliśmy do Nowej Wsi Reszelskiej myśleliśmy, że to po prostu ogród kogoś z miejscowości. Takie miejsca były dla nas dużym udogodnieniem.
Ta piesza wyprawa wymagała od nich nastawienia się na to, że na jakiś czas zapomina się o luksusie prysznica i spaniu w pościeli.

— Jedyne, czego potrzebuję w trakcie pieszych wędrówek, by we śnie było mi ciepło. Kiedy więc jednego dnia śpiąc pod wiatą, bardzo zmarzliśmy, kolejnego zdecydowaliśmy się wynająć nocleg w gospodarstwie, by ciało nabrało odpowiedniej termiki. Tak też bywa — wspomina. — Jednak w czasie takich wędrówek na pewne rzeczy patrzy się inaczej i docenia się fakt, że można skorzystać z ciepłego prysznica. Kiedy do tego zje się ciepły posiłek, popije gorącą herbatą, to już jest pełnia szczęścia.
Każda wyprawa, podróż, uczą uważności, ale też spojrzenia na rzeczywistość z dystansem.

— Jesteśmy wdzięczni, że w czasie naszej wędrówki spotkaliśmy tak wiele życzliwych osób. I to jest bardzo pokrzepiające — podsumowuje.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz

Milena Witecka Sznajder – ukończyła stosunki międzynarodowe, zarządzanie, administrację samorządową i rozwój regionalny w Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej. Finiszerka wielu biegów długodystansowych (od 65 do 110 km), pomysłodawczyni i zdobywczyni Korony Gór Polski w 7 dni oraz 27 szczytów KGP w 5 dni. Wraz z mężem w 2021 roku ukończyła projekt przejścia Polski pieszo dookoła 3568 km. W wolnej chwili wolontariuszka biegowa, fanka sportu wszelakiego, literatury, dobrego jedzenia, nauki, muzyki, demokracji, dobrego życia i ciekawych ludzi.

Fragment z książki „W drodze do...dookoła Polski na piechotę” o szlaku w Rezerwacie Doliny Rzeki Wałszy:

„ A po tak porządnym spacerze, można wybrać się na lody włoskie tuż za rzeczką, które są równie nienaganne jak oznaczenia. Jak ich spróbowałam, to skojarzyły mi się od razu z bajką „Ratatuj”. Tam krytyk kulinarny dostaje do degustacji swoje warzywka i oczami wyobraźni przenosi się do dzieciństwa, do kuchni swojej mamy. I u nas było tak samo, lody zrobione z samej śmietany przywołały w myślach dziecięce wspomnienia, kiedy to zajadałam się lodami włoskimi, robionymi na śmietanie z lodziarni od naszej sąsiadki, pani Tereski.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5