Adam Szempliński: Dla takich chwil warto żyć
2024-03-23 16:00:00(ost. akt: 2024-03-22 10:29:50)
Jak pamięta, od najmłodszych lat wykazywał się aktywnością społeczną. Miał w życiu wzloty i upadki, ale niczego nie żałuje, bo zawsze zdarzały się chwilę, dla których warto żyć.
Gdy Adamowi Szemplińskiemu z Nidzicy przychodzi dzisiaj podsumować działalność swego życia, szuka momentów pozytywnych, które wzbudzają w nim sentyment i wzmacniają wiarę, ale nade wszystko dają siłę do utrzymania aktywnego życia. Mimo przeszkód, jakie musimy po drodze pokonać. Ale trudności są zawsze i trzeba się z nimi liczyć. Ważne, by nie poddawać się przy pierwszym potknięciu.
Pomagać innym
Już jako dziesięciolatek włączył się w akcję "Niewidzialnej ręki" – to była sztandarowa, masowa akcja Telewizji Polskiej w latach 60. XX wieku; bez ujawniania się młodzież pomagała starszym, chorym i samotnym, pozostawiając na miejscu jedynie bilecik z odciśniętą dłonią. Przejęty tą ideą Adaś postanowił pomóc swojej cioci i wieczorem opielił jej działkę. A że było już ciemno, zrobił to dosyć chaotycznie. Na drugi dzień ciocia zagadała go od niechcenia: "Jak zobaczysz »Niewidzialną rękę« to powiedz jej, żeby już mi nie pomagała w pieleniu, sama sobie poradzę". Co znaczyło, że gospodyni jednak dojrzała małego pomocnika.
Już jako dziesięciolatek włączył się w akcję "Niewidzialnej ręki" – to była sztandarowa, masowa akcja Telewizji Polskiej w latach 60. XX wieku; bez ujawniania się młodzież pomagała starszym, chorym i samotnym, pozostawiając na miejscu jedynie bilecik z odciśniętą dłonią. Przejęty tą ideą Adaś postanowił pomóc swojej cioci i wieczorem opielił jej działkę. A że było już ciemno, zrobił to dosyć chaotycznie. Na drugi dzień ciocia zagadała go od niechcenia: "Jak zobaczysz »Niewidzialną rękę« to powiedz jej, żeby już mi nie pomagała w pieleniu, sama sobie poradzę". Co znaczyło, że gospodyni jednak dojrzała małego pomocnika.
Po ukończeniu Szkoły Podstawowej nr 2 w Nidzicy Adam uczył się w Technikum Mechanizacji Rolnictwa (kierunek – maszyny i urządzenia rolnicze) i już od początku został gospodarzem klasy. Miał klucze do wszystkich gabinetów i dziś z pewnym zażenowaniem przyznaje się, że brał czynny udział w wymienianiu... klasówek. Czyli w miejsce oryginalnych prac, w których z reguły były błędy, podkładał poprawne, napisane przez kolegów na nowo. I wszyscy byli zadowoleni. Adam, tak jak wcześniej, czuł się w obowiązku pomagać innym. Ale do czasu, bo wreszcie się wydało.
Jednak nie z tego powodu wyleciał ze szkoły. Był już w klasie maturalnej, gdy został przyłapany, wraz z kolegą na... piciu alkoholu. Co prawda był już pełnoletni, ale nadal uczniem szkoły średniej. Zaliczył wszystkie przedmioty, lecz nie został dopuszczony do matury. Nadawał się jednak do służby wojskowej. Niebawem dostał jednak tygodniowy urlop i w mundurze formacji lotniczej pojechał do tej samej szkoły, gdzie w cuglach zdał maturę, choć już nie ze swoją klasą, ale następnym rocznikiem. Dobrze poradził sobie z zadaniami, choć nauczycielka matematyki, dobrze pamiętająca jego "wyczyny" z podmianą klasówek, obniżyła mu ocenę do trójki. Maturzysta nie protestował.
W karnawale "Solidarności"
Po wojsku, jak wielu w jego wieku, pojechał w poszukiwaniu pracy na Śląsk, ale nie spędził tam wiele czasu. Wrócił do Nidzicy i zatrudnił się w PEC, czyli Przedsiębiorstwie Eksploatacji Cystern, czołowym zakładzie w mieście. Akurat trwał karnawał "Solidarności" i Adam Szempliński niemal z marszu został szefem nowego związku. Znów poczuł się potrzebny, pomagał ludziom, załatwiał dziesiątki różnych spraw, drobnych i tych z gatunku poważnych. W tym czasie sam pracował jeszcze na etacie robotniczym, więc rozumiał dobrze potrzeby załogi i środowiska. Ale w stanie wojennym przeżył załamanie, nie bardzo rozumiał, dlaczego władza wywołała wojnę polsko-polską. Próbował biernego oporu, który głównie polegał na nieoglądaniu rządowej telewizji. Chodził do kościoła, modlił się o zdrowie dla swojej rodziny, bo już był żonaty i miał dzieci, prosił Boga o pokój w ojczyźnie, bo cóż więcej w Nidzicy mógł zdziałać?
Nową nadzieją natchnęły go wybory parlamentarne 4 czerwca 1989 roku. Znów się poczuł jak ryba w wodzie, zaangażował się społecznie, dogadywał z dyrektorem PEC, organizując wczasy, wycieczki, kolonie dla dzieci pracowników i inne akcje społeczne, wzbudzając zazdrość działaczy innych firm. Miał satysfakcję, że robi coś dobrego dla ludzi.
— I dla takich chwili warto żyć — podkreśla.
Po wojsku, jak wielu w jego wieku, pojechał w poszukiwaniu pracy na Śląsk, ale nie spędził tam wiele czasu. Wrócił do Nidzicy i zatrudnił się w PEC, czyli Przedsiębiorstwie Eksploatacji Cystern, czołowym zakładzie w mieście. Akurat trwał karnawał "Solidarności" i Adam Szempliński niemal z marszu został szefem nowego związku. Znów poczuł się potrzebny, pomagał ludziom, załatwiał dziesiątki różnych spraw, drobnych i tych z gatunku poważnych. W tym czasie sam pracował jeszcze na etacie robotniczym, więc rozumiał dobrze potrzeby załogi i środowiska. Ale w stanie wojennym przeżył załamanie, nie bardzo rozumiał, dlaczego władza wywołała wojnę polsko-polską. Próbował biernego oporu, który głównie polegał na nieoglądaniu rządowej telewizji. Chodził do kościoła, modlił się o zdrowie dla swojej rodziny, bo już był żonaty i miał dzieci, prosił Boga o pokój w ojczyźnie, bo cóż więcej w Nidzicy mógł zdziałać?
Nową nadzieją natchnęły go wybory parlamentarne 4 czerwca 1989 roku. Znów się poczuł jak ryba w wodzie, zaangażował się społecznie, dogadywał z dyrektorem PEC, organizując wczasy, wycieczki, kolonie dla dzieci pracowników i inne akcje społeczne, wzbudzając zazdrość działaczy innych firm. Miał satysfakcję, że robi coś dobrego dla ludzi.
— I dla takich chwili warto żyć — podkreśla.
Można powiedzieć, że pracował na dwóch etatach – tym w przedsiębiorstwie oraz społecznie, bo działalność w "Solidarności" traktował jako swoje drugie życie. Mówi, że zawsze stawał po prawej stronie, także wtedy, gdy wraz z Andrzejem Smolińskim, przewodniczacym NZSS Solidarność Regionu Warmińsko-Mazurskiego wspierał Mariana Krzaklewskiego, którego plakaty rozwieszał w Nidzicy. To już był czas tworzenia Akcji Wyborczej "Solidarność".
Pamięta takie zdarzenie: po północy wieszał plakat na wiadukcie naprzeciw PEC. I w tym momencie zatrzymała się ciężarówka, z której wyskoczył kierowca z metalową rurką w dłoni. Szempliński pomyślał tylko: "To już po mnie". Ale próbował się tłumaczyć, że nic złego nie robi, to tylko plakat wyborczy Krzaklewskiego, szefa AWS. Mężczyzna spojrzał zaskoczony i po chwili przytulił Adama do piersi. AWS wygrało wówczas (1997 rok) wybory do parlamentu.
— I właśnie dla takich chwili warto żyć — wspomina ze łzami w oczach bohater tej opowieści.
Pamięta takie zdarzenie: po północy wieszał plakat na wiadukcie naprzeciw PEC. I w tym momencie zatrzymała się ciężarówka, z której wyskoczył kierowca z metalową rurką w dłoni. Szempliński pomyślał tylko: "To już po mnie". Ale próbował się tłumaczyć, że nic złego nie robi, to tylko plakat wyborczy Krzaklewskiego, szefa AWS. Mężczyzna spojrzał zaskoczony i po chwili przytulił Adama do piersi. AWS wygrało wówczas (1997 rok) wybory do parlamentu.
— I właśnie dla takich chwili warto żyć — wspomina ze łzami w oczach bohater tej opowieści.
Od starosty do wojewody
Udział w kampanii wyborczej AWS to była już polityka. Może na poziomie lokalnym, ale zawsze. Jednak w pierwszym rzędzie działalność Adama Szemplińskiego koncentrowała się, tak jak za pierwszej "Solidarności", na sprawach socjalnych. Dlatego angażował się w akcje Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, gdzie z dyrektorką Danutą Kamińską, pracownicami Marią Dudzińską, Teresą Kańczykowską oraz Magdaleną Stępień, obecną kierowniczką Środowiskowego Domu Samopomocy, organizował spotkania, w tym z posłem Andrzejem Smolińskim, szefem regionalnej "Solidarności". W ten sposób tworząc nie tylko platformę do dyskusji, ale okazję do rozwiązywania problemów środowiska. Na te spotkania do świetlicy MOPS, za przyzwoleniem dyrektora Jerzego Grabowskiego, ściągał mieszkańców Nidzicy.
Udział w kampanii wyborczej AWS to była już polityka. Może na poziomie lokalnym, ale zawsze. Jednak w pierwszym rzędzie działalność Adama Szemplińskiego koncentrowała się, tak jak za pierwszej "Solidarności", na sprawach socjalnych. Dlatego angażował się w akcje Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, gdzie z dyrektorką Danutą Kamińską, pracownicami Marią Dudzińską, Teresą Kańczykowską oraz Magdaleną Stępień, obecną kierowniczką Środowiskowego Domu Samopomocy, organizował spotkania, w tym z posłem Andrzejem Smolińskim, szefem regionalnej "Solidarności". W ten sposób tworząc nie tylko platformę do dyskusji, ale okazję do rozwiązywania problemów środowiska. Na te spotkania do świetlicy MOPS, za przyzwoleniem dyrektora Jerzego Grabowskiego, ściągał mieszkańców Nidzicy.
W tym czasie powstał Ruch Społeczny AWS, więc siłą rzeczy robota związkowa łączyła się z partyjną. Tym bardziej że pojawiło się zagrożenie związane z powstaniem powiatu nidzickiego. Trzeba było zmobilizować siły i Szempliński nie wahał się, aby podpisać petycję do premiera Jerzego Buzka, domagającą się reaktywacji powiatu. Ma zatem satysfakcję, że w 1999 roku powstał powiat z siedzibą w Nidzicy. Co wzmocniło pozycję miasta i regionu, dając większe możliwości i dodatkowe miejsca pracy.
Podpis Adama Szemplińskiego widnieje również pod rekomendacją Zbigniewa Babalskiego z RS AWS na wojewodę warmińsko-mazurskiego, którego wcześniej zaprosił na spotkanie w ratuszu nidzickim. Ale kiedy Babalski przystąpił do Prawa i Sprawiedliwości, ich drogi się rozeszły, bo Szempliński unikał polityki.
Politolog na czele piłsudczyków
W zakładzie był już starszym mistrzem produkcji, ale w 2002 roku zakończył tam pracę i otworzył własną działalność gospodarczą, prowadząc dwie stacje z gazem płynnym LPG. Do dziś nidziczanie pamiętają, jak pan Adam w oryginalnym stylu prowadzał po mieście konia z banerem reklamującym jego mały biznes. Ale na tym nie poprzestawał, ponieważ postanowił się dokształcić i podjął zaoczne studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej TWP w Olsztynie, którą ukończył z tytułem magistra politologii.
W zakładzie był już starszym mistrzem produkcji, ale w 2002 roku zakończył tam pracę i otworzył własną działalność gospodarczą, prowadząc dwie stacje z gazem płynnym LPG. Do dziś nidziczanie pamiętają, jak pan Adam w oryginalnym stylu prowadzał po mieście konia z banerem reklamującym jego mały biznes. Ale na tym nie poprzestawał, ponieważ postanowił się dokształcić i podjął zaoczne studia w Wyższej Szkole Pedagogicznej TWP w Olsztynie, którą ukończył z tytułem magistra politologii.
Jakby tego było mało, Adam Szempliński dołączył do swego przyjaciela Waldemara Ziarka, nauczyciela akademickiego z Olsztyna, z którym współorganizował regionalny oddział Związku Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej – Towarzystwo Pamięci Józefa Piłduskiego. Siłą rozpędu utworzył potem oddział w Nidzicy, zostając jego prezesem. W tym czasie poznał Stefana Gratunika z pobliskiego Janowa, jednego z ostatnich ułanów walczących w kampanii wrześniowej. Któregoś dnia prezes Szempliński zabrał kapitana Gratunika na spotkanie z przewodniczącym PO, gdzie ułan publicznie wypowiedział dramatyczne słowa: "Panie Tusk, ja proszę, byście się w tej Warszawie nie kłócili". Umówili się, że premier przyjedzie do Janowa na 100. urodziny Gratunika, na co jednak Donaldowi Tuskowi nie pozwoliły obowiązki państwowe.
Adam Szempliński z łezką w oku wspomina za to sytuację, gdy z Gratunikiem pojechał na patriotyczną uroczystość w Ostrołęce, gdzie służył on w 11 pułku ułanów. Podszedł wtedy do kapitana prezydent miasta i tak wyznał: "Panie Stefanie, jestem zaziębiony, ale przyszedłem tu tylko dlatego, żeby uścisnąć panu rękę".
— I dla takich chwil warto żyć — zapewnia Adam Szempliński.
Adam Szempliński z łezką w oku wspomina za to sytuację, gdy z Gratunikiem pojechał na patriotyczną uroczystość w Ostrołęce, gdzie służył on w 11 pułku ułanów. Podszedł wtedy do kapitana prezydent miasta i tak wyznał: "Panie Stefanie, jestem zaziębiony, ale przyszedłem tu tylko dlatego, żeby uścisnąć panu rękę".
— I dla takich chwil warto żyć — zapewnia Adam Szempliński.
Jubileusz majora Gratunika
To właśnie Stefan Gratunik był dobrym duchem nidzickich piłsudczyków, gdy zdecydowali ufundować tablicę poświęconą Marszałkowi. Aby osiągnąć cel, Adam Szempliński musiał pokonać kilka biurokratycznych przeszkód, w czym pomógł mu ówczesny wicewojewoda Jan Maścianica. I to z jego udziałem, a także wicemarszałek województwa Urszuli Pasławskiej oraz burmistrza Nidzicy Dariusza Szypulskiego 16 stycznia 2009 roku odbyło się uroczyste odsłonięcie tablicy na nidzickim ratuszu (kilka dni później podobną tablicę Marszałka odsłonięto w Olsztynie). A podczas ceremonii w Nidzicy 98-letni Stefan Gratunik został uhonorowany odznaką Zasłużony dla Piłsudczyków. Satysfakcja inicjatora projektu była więc ogromna. Szczególnie, że każde święto państwowe (3 maja, 15 sierpnia i 11 listopada) kończy się manifestacją patriotyczną właśnie pod tablicą Józefa Piłsudskiego.
To właśnie Stefan Gratunik był dobrym duchem nidzickich piłsudczyków, gdy zdecydowali ufundować tablicę poświęconą Marszałkowi. Aby osiągnąć cel, Adam Szempliński musiał pokonać kilka biurokratycznych przeszkód, w czym pomógł mu ówczesny wicewojewoda Jan Maścianica. I to z jego udziałem, a także wicemarszałek województwa Urszuli Pasławskiej oraz burmistrza Nidzicy Dariusza Szypulskiego 16 stycznia 2009 roku odbyło się uroczyste odsłonięcie tablicy na nidzickim ratuszu (kilka dni później podobną tablicę Marszałka odsłonięto w Olsztynie). A podczas ceremonii w Nidzicy 98-letni Stefan Gratunik został uhonorowany odznaką Zasłużony dla Piłsudczyków. Satysfakcja inicjatora projektu była więc ogromna. Szczególnie, że każde święto państwowe (3 maja, 15 sierpnia i 11 listopada) kończy się manifestacją patriotyczną właśnie pod tablicą Józefa Piłsudskiego.
— Dla takich chwil warto żyć — powtarza Adam Szempliński, któremu marzy się powrót do wspólnych nabożeństw katolickich i ewangelickich, które by wzmocniły poczucie wspólnoty w Nidzicy. Bo Kościół – jak usłyszał od księdza prałata – to wspólnota kościołów.
Stefanem Gratunikiem pan Adam opiekował się do ostatnich chwil jego życia. Był jednym z ważniejszych organizatorów setnych urodzin kombatanta, obok Janiny Sadowskiej z Janowa. Uroczystość odbyła się 15 grudnia 2011 roku w Gminnym Ośrodku Kultury. Zanim pojawił się tam główny bohater, Szempliński rano zajechał do jego domu i ujrzał pana Stefana półleżącego w mundurze na wersalce. I tak powitał gościa: "Wiesz co, Adamek, nie dam rady". Prezes nie chciał nawet słuchać i zakomenderował: "Nie ma mowy, wstawaj natychmiast!" Tylko on mógł sobie pozwolić na taką reprymendę. Pan Stefan wstał, ubrał się i powiedział: "Tego mi, Adamku, brakowało". I wyszli razem do GOK.
— I dla takich chwil warto żyć! — dodaje po raz kolejny Adam Szempliński.
Tego dnia pierwsze życzenia urodzinowe złożył jubilatowi marszałek Związku Piłsudczyków RP, zaś w imieniu premiera Tuska życzenia zdrowia przekazał poseł Janusz Cichoń. Głównym punktem uroczystości było nadanie kapitanowi Gratunikowi stopnia majora Wojska Polskiego. Kilka miesięcy później major Gratunik zmarł, zostawiając po sobie dobre wspomnienia i pamiątki, zgromadzone w izbie pamięci miejscowej szkoły.
— I dla takich chwil warto żyć! — dodaje po raz kolejny Adam Szempliński.
Tego dnia pierwsze życzenia urodzinowe złożył jubilatowi marszałek Związku Piłsudczyków RP, zaś w imieniu premiera Tuska życzenia zdrowia przekazał poseł Janusz Cichoń. Głównym punktem uroczystości było nadanie kapitanowi Gratunikowi stopnia majora Wojska Polskiego. Kilka miesięcy później major Gratunik zmarł, zostawiając po sobie dobre wspomnienia i pamiątki, zgromadzone w izbie pamięci miejscowej szkoły.
Aktywność popłaca
Duże wrażenie nie tylko w Nidzicy wywarła inscenizacja historyczna, zorganizowane przez piłsudczyków, także z Olsztyna, nawiązująca do bombardowania przez Luftwaffe nidzickiego dworca podczas II wojny światowej. To wydarzenie Adam Szempliński również może zaliczyć na swoje konto. Pomagał też w prezydenckiej kampanii prof. Zbigniewa Religi. Jego zaangażowanie było tym mocniejsze, że pojawiły się pogłoski, jakoby w Nidzicy miał być zamknięty szpital. Profesor Religia dawał gwarancję, że tak się nie stanie. Nic więc dziwnego, że młodzieżowa ekipa Adama Szemplińskiego, wożona po całym powiecie czterema samochodami na gazie z jego stacji LPG, zebrała kilka tysięcy podpisów, a on sam znalazł się w komitecie wyborczym tego kandydata w Warszawie.
Skuteczne wsparcie pana Adama, tym razem w wyborach do europarlamentu, otrzymał Krzysztof Hołowczyc, który pełnił swój mandat w latach 2007-2009. Do zrealizowania pozostaje odłożony pomysł nadania Donaldowi Tuskowi najwyższego odznaczenia Związku Piłsudczyków RP. Ten zamiar został zapisany w testamencie majora Gratunika i wszystko wskazuje na to, że wreszcie to nastąpi.
Siedem dekad aktywnego życia to dobry moment do podsumowań. Adam Szempliński zapewnia, że nie zjadł wszystkich rozumów i potrafi słuchać mądrzejszych od siebie. I doceniać ich rady. Na przykład gdy któregoś dnia zaczął się żalić burmistrzowi na problemy zdrowotne swojej żony, Jacek Kosmala przerwał mu z wyrzutem: "Ty nie narzekaj, ona ci tyle pomagała, że teraz kolej na ciebie". Wtedy pan Adam poczuł, że znów jest wyprostowany.
Duże wrażenie nie tylko w Nidzicy wywarła inscenizacja historyczna, zorganizowane przez piłsudczyków, także z Olsztyna, nawiązująca do bombardowania przez Luftwaffe nidzickiego dworca podczas II wojny światowej. To wydarzenie Adam Szempliński również może zaliczyć na swoje konto. Pomagał też w prezydenckiej kampanii prof. Zbigniewa Religi. Jego zaangażowanie było tym mocniejsze, że pojawiły się pogłoski, jakoby w Nidzicy miał być zamknięty szpital. Profesor Religia dawał gwarancję, że tak się nie stanie. Nic więc dziwnego, że młodzieżowa ekipa Adama Szemplińskiego, wożona po całym powiecie czterema samochodami na gazie z jego stacji LPG, zebrała kilka tysięcy podpisów, a on sam znalazł się w komitecie wyborczym tego kandydata w Warszawie.
Skuteczne wsparcie pana Adama, tym razem w wyborach do europarlamentu, otrzymał Krzysztof Hołowczyc, który pełnił swój mandat w latach 2007-2009. Do zrealizowania pozostaje odłożony pomysł nadania Donaldowi Tuskowi najwyższego odznaczenia Związku Piłsudczyków RP. Ten zamiar został zapisany w testamencie majora Gratunika i wszystko wskazuje na to, że wreszcie to nastąpi.
Siedem dekad aktywnego życia to dobry moment do podsumowań. Adam Szempliński zapewnia, że nie zjadł wszystkich rozumów i potrafi słuchać mądrzejszych od siebie. I doceniać ich rady. Na przykład gdy któregoś dnia zaczął się żalić burmistrzowi na problemy zdrowotne swojej żony, Jacek Kosmala przerwał mu z wyrzutem: "Ty nie narzekaj, ona ci tyle pomagała, że teraz kolej na ciebie". Wtedy pan Adam poczuł, że znów jest wyprostowany.
Michał Karski
fot. Koń reklamujący firmę pana Adama - zdjęcie archiwalne
fot. Patryk Siepsiak
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez