Ryszard Bitowt jakiego nie znamy. Lato w Pikieliszkach

2019-01-02 19:00:00(ost. akt: 2019-01-02 14:54:55)
Ojciec Ryszarda Bitowta, Antoni (po prawej stronie), z kolegą Juchniewiczem, 1928 rok.

Ojciec Ryszarda Bitowta, Antoni (po prawej stronie), z kolegą Juchniewiczem, 1928 rok.

Autor zdjęcia: archiwum prywatne R. Bitowta

LUDZIE\\\ Gdy żołnierze z ochrony czyścili swoje konie, Piłsudski dosiadł "nową" Kasztankę i niespodzianie uciekł im galopem w kierunku Białozoryszek. Mój ojciec usłyszał tętent kopyt, wybiegł przed dom i zobaczył Marszałka na Kasztance.
Tydzień temu Ryszard Bitowt przerwał opowieść w chwili, gdy Kasztanka Józefa Piłsudskiego złamała nogę w czasie skoku przez rów i trzeba było ją zastrzelić. Piłsudski bardzo to przeżył i nakazał wyrzeźbić miniaturki głowy Kasztanki w ilości przeżytych przez nią lat. Po stracie Kasztanki podarowano mu drugą, podobną, ze słynnej przedwojennej stadniny. Na "nowej" Kasztance objeżdżał jezioro i sąsiadujące podwileńskie Czerwone Błota.

Dziś pan Ryszard zamknął oczy i przypomniał sobie słodki zapach końskiego potu i kłęby pary, gorącego końskiego oddechu, drgające, rozwarte szeroko końskie chrapy, przylegające do końskiego grzbietu siodło, zgrzyt żelaznych strzemion pod skórzanymi podeszwami wysokich wojskowych oficerek i poczuł w lewej ręce miękkie, ale mocne, skórzane wodze. Siedział już głęboko w siodle, dotknął delikatnie, ale zdecydowanie, kolanami końskich boków, by dać sygnał do stępa, ale przypomniał sobie, że to nie podwileńskie Pikieliszki, ani Białozoryszki, tylko stół i krzesło w mieszkaniu domu przy ulicy Wolności w Mrągowie. Zamyślił się głęboko i siedział długo bez ruchu, a kiedy wrócił do rzeczywistości, powoli zaczął mówić:
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Ryszard Bitowt jakiego nie znamy

Ryszard Bitowt jakiego nie znamy


— Piłsudski znał Pikieliszki od dziecka. Znał je z opowiadań swoich rodziców i znajomych, a słynne Czerwone Błota opisywane były wielokrotnie w prasie. I ja pamiętam wiosny, kiedy zwały topniejącego śniegu podwyższały poziom wody w jeziorze. Woda zalewała wtedy setki hektarów łąk, a kiedy powoli opadała, wynurzały się z pod niej pagórki błota i kępy traw, między którymi tłuste ryby mieszały ogonami płytką wodę. Ustępującą z czasem wodę żegnał rechot i kumkanie żab, świergot, trele i ćwierkanie ptactwa. Z góry wszystkiemu przyglądały się, przywołujące swoje przyszłe partnerki, skowronki. Piłsudski wsłuchiwał się w plusk wody, w śpiew i pohukiwanie ptaków, a kiedy przychodziła noc, siadywał w altanie i przyglądał się, błyszczącym oczom wilków, które przebiegały watahami przy jego dworku.

Wreszcie zakwitły kaczeńce i lilie wodne, na pagórkach pojawiły się czerwone, pachnące słodyczą, poziomki, a w lasach czarne jagody, zwane tam czarnicami. Piłsudski zbierał jagody i jadł je z zimnym mlekiem z kanki wyciągniętej z głębokiej studni.

Błota w czasie suszy pękały, a ze szczelin wydobywał się gaz, który zapalał się samoistnie i nocą można było oglądać setki wędrujących ogników. Grzęzawisko wokół otaczały krzewy kaliny, trzmieliny i jarzębiny. Mnogość owoców tych roślin sprawiała, że z daleka całe błota były czerwone.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Od lewej stoją: ciocia Zofia Bielawska, ojciec Antoni Bitowt i brat matki Wiktor. Siedzą od lewej: babcia (mama mamy) i mama Ryszarda Bitowta

Ryszard Bitowt jakiego nie znamy (2)


W czasie pobytu latem w Pikieliszkach, Piłsudski większość dnia spędzał nad jeziorem. Z łódki łowił ryby na wędkę, a kucharka przyrządzała je później na gorącej patelni. Córki, Wanda i Jadwiga, uczyły się wiosłować, ale nigdy nie wypływał z nimi na środek jeziora. Trzymał się brzegu i pływał przy trzcinach wokół jeziora.

Z pracownikami Piłsudski rozmawiał krótko. Na powitanie podawał rękę, pytał o zdrowie, o problemy w rodzinie oraz o potrzeby. Mój ojciec przebywał we dworze zwykle dwa, do trzech trzy razy w tygodniu. Któregoś razu, gdy mój ojciec zajmował się rabatkami przy alei wiodącej do dworu, schylony usłyszał zza siebie spokojny głos Marszałka:
— Witaj Antoni, co u ciebie słychać?
— Nic nowego, ... dzień dobry, panie Marszałku — odpowiedział ojciec, odwrócił się w jego kierunku, uścisnął jego wyciągniętą dłoń i dodał: — Zaraz lunie deszcz, muszę się pośpieszyć z tym pieleniem.
— Tak, ... tak, zaraz będzie padało. Wiesz?, przecieka moja łódka. Weź ją razem z Brzozowskim na warsztat i uszczelnij, bo w sobotę rano płynę z córkami na ryby.
— Już idę. Ściągniemy łódź, zanim lunie.
— Czego wam trzeba? — spytał jeszcze. A kiedy zobaczył uśmiech w oczach mojego ojca i usłyszał odpowiedź, że w warsztacie wszystko, co potrzeba, jest, z troską w głosie dodał: — A w domu jak? Może w domu wam czego potrzeba?
— Dziękuję panie Marszałku — odpowiedział mój ojciec — w domu wszyscy zdrowi, dzięki Bogu, oby tak dalej.
— To dobrze — odpowiedział na pożegnanie Piłsudski, przyglądał się jeszcze przez chwilę bratkom w trawie i zamyślony odszedł, a mój ojciec poszedł odszukać ogrodnika, Antoniego Brzozowskiego.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Józef Mincewicz (na zdjęciu) pomagał w ratowaniu Żydów na Wileńszczyźnie.

Ryszard Bitowt jakiego nie znamy (3)


Marszałek w latach trzydziestych miał do dyspozycji samochód i lubił szybką jazdę. Wyliczył sobie, że do Wilna nie powinno się jechać dłużej niż 20, góra 30 minut. Miał przy sobie kieszonkowy zegarek i ponaglał, jeśli szofer był zbyt opieszały. Czasem jeździł bryczką lub dwukółką. Nie lubił się leczyć. Spał na prostym drewnianym łóżku, a gdy bolały go stawy, kazał wyrzucić materac z morską trawą i ułożyć na łóżku siennik z owsianą słomą. Pod jego łóżkiem zawsze stała skrzynia z kasztanami lub gałązkami tak zwanego bagna.

Pewnego razu, gdy żołnierze z ochrony czyścili swoje konie, Piłsudski dosiadł "nową" Kasztankę i niespodzianie uciekł im galopem w kierunku Białozoryszek. Mój ojciec usłyszał tętent końskich kopyt, a kiedy wybiegł przed dom, zobaczył galopującego na Kasztance Marszałka, który wjechał jak huragan na nasze podwórko i krzyknął: — Antoni, otwieraj gumno. Muszę się schować!
— Gumno jest otwarte — odpowiedział krzykiem ojciec, a kiedy Piłsudski tam wjechał, nastała niczym nie zmącona cisza. Mój ojciec stanął w tej ciszy jak słup i nie wiedział co ma robić.
— "Wejść do gumna, czy bronić podwórka przed nieznanym wrogiem?" — myślał chwilę.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Ryszard Bitowt w końcowym okresie pobytu z Wileńszczyźnie, przed wyjazdem do Polski

Ryszard Bitowt jakiego nie znamy (4)


Aż tu nagle, na podwórko wjechali pędem dwaj żołnierze na koniach. Byli niekompletnie ubrani. Jeden z nich wymachiwał prawą ręką ze zgrzebłem w dłoni. Z lewej ręki wypadły mu wodze, ale opanował konia kolanami, zatrzymał się na środku podwórka i krzyknął: — Był tu Marszałek?
Drugi żołnierz jeździł w tym czasie naokoło podwórka. Obaj byli przerażeni.
Mój ojciec w pierwszej chwili nie wiedział co ma odpowiedzieć, ale po krótkim namyśle głośno krzyknął: — Jest w stodole.

Usłyszał to Piłsudski, wyjechał z gumna na podwórze, zbliżył się do przestraszonych żołnierzy i podniesionym głosem, srogo powiedział: — Ja was w jednej chwili zdegraduję i zwolnię ze służby. Zlekceważyliście swoją powinność. Nie może tak być. Musicie być przez cały czas czujni!

Żołnierze siedzieli w siodłach skuleni, pochylili nisko głowy i pootwierali bezwiednie usta, aż starszemu stopniem, sierżantowi, wypadło ze strachu zgrzebło z ręki, odbiło się od prawego przedniego końskiego kopyta i upadło przed Kasztanką Marszałka. Piłsudski rozejrzał się i uśmiechnął serdecznie, spojrzał na żołnierzy, jak ojciec na kochane dzieci i już łagodnym głosem, choć z nieukrywaną satysfakcją, powiedział przyjaźnie: — Ja tylko żartowałem. Chciałem wam zrobić kawał.

Spojrzał na sierżanta i ciepłym głosem rozkazał: — Zabierz zgrzebło.
A gdy odmieniony przypływem nowych sił podoficer zeskakiwał z konia, by wypełnić rozkaz, Piłsudski zwrócił się do mojego ojca: — Wybacz Antoni najazd. Ja też czasem muszę się rozerwać jakąś wesołą przygodą, a i żołnierze powinni ćwiczyć czujność.

Spojrzał na podwładnych jak ojciec, kiwnął głową i wszyscy odjechali w kierunki Pikieliszek.

Zdzisław Piaskowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5