UFC wdziera się na polski rynek

2017-11-18 08:40:10(ost. akt: 2017-11-18 09:48:25)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Pilnują ładu w piekle oktagonu, potrafią utemperować największe gwiazdy. Sędziowie federacji UFC, czyli największej federacji MMA na świecie. Zapraszamy do wywiadu z jednym z niewielu Polaków w ich szeregach - Pawłem Harasimem.
– W ostatnim czasie dostałeś od UFC poważne zadanie. 21 października, podczas gali w Gdańsku, na twoje barki spadła główna odpowiedzialność za zaplecze sędziowskie.
– Tak, szefowie federacji zaproponowali mi skompletowanie składu sędziowskiego i inspektorów na to wydarzenie jeszcze podczas wcześniejszej gali UFC w Glasgow. Przyznam szczerze, że... wtedy mnie zatkało (śmiech). Przyjąłem to jako potężne wyróżnienie.

– Nie przesadzaj. Sędziowałeś przecież podczas gal organizowanych na większości kontynentów. Kogo wziąłeś do pomocy w Gdańsku?

– Sędziowali tam jedni z najlepszych sędziów w Polsce. Bezpośrednio w ringu pojawili się Piotr Michalak, Łukasz Bosacki i Tomasz Bronder. Punktowali, poza mną, Maciej Motylewski i Cezary Wojciechowski. Po raz pierwszy pojawiło się ponadto na gali UFC aż 4 polskich inspektorów wystawionych przez Polską Federacją MMA...

– Ktoś z naszych stron?
– Tak, skład z typowy z Warmii i Mazur: Tomasz Piotrowski i Jakub Harasim z Mrągowa, Krzysztof Tylicki z Kętrzyna oraz Ewa Sołoducha z Olsztyna. To skład, z którym nie bałbym się dbać o jakąkolwiek galę MMA.

– Która z walk zrobiła na tobie największe wrażenie?
– Najwięcej emocji wywołały u mnie trzy pojedynki. Damian Stasiak zostawił w klatce całe serce. Mimo że był solidnie rozbity - zagryzł zęby i bił się do samego końca, za co wielki szacunek. No i oczywiście debiut mega talentu – Oskara Piechoty. Emocjonująca była też walka wieczoru, czyli Donald Cerrone i Darren Till. To świetne uczucie, gdy widzisz, że na gali w Polsce pojawiają się nawet takie nazwiska.

– Pojawiło się również to, które w światowym MMA elektryzuje obecnie najbardziej: Conor McGregor. Mieliście z nim spięcie.
– To zbyt duże słowo. Powiedzmy, że został upomniany. Na gali walczył jego przyjaciel i sparingpartner, Artem Lobov. Nie należał do ekipy jego narożnika, lecz ciągle krążył wokół oktagonu i mu głośno podpowiadał. Kibicom się to podobało, był show, jednak wprowadzało to niepotrzebny chaos. Sędziujący akurat tą walkę Marc Goddard dość dobitnie powiedział wreszcie Conorowi, by ten opanował emocje i grzecznie usiadł.

– UFC sprawdziło się fenomenalnie w USA. W Polsce też ma szanse?

– Ta federacja wyznacza poziom, a gala w Gdańsku pokazała wyraźnie kto rządzi. To największa i najlepsza federacja MMA na świecie. Tylko i wyłącznie najlepsi zawodnicy. Polacy lata temu ulegli niektórym lokalnym mitom, ale stają się obecnie coraz bardziej wyedukowani w tak złożonej dyscyplinie jaką jest MMA.

– Komentarz dość "polityczny".
– Pewnie tak (śmiech), ale sędziuję dla wielu federacji, na świecie i mogę powiedzieć jedno: UFC rządzi na świecie. Na uwagę zasługuje również rozwój federacji ACB – dla mnie numer 2 pod względem sportowym.

– Siedzisz w środku tego biznesu. Na ile twoim zdaniem prawdopodobna jest współpraca między UFC a dominującą obecnie na polskim gruncie KSW?
– Może i wielu stara się, by wszyscy odnosili takie wrażenie. Jednak nie zgodzę się z tym, że KSW dominuje. Mamy przecież chociażby takie świetne marki jak ACB, które mają naprawdę wysoki poziom sportowy. Współpraca UFC-KSW? Nie chciałbym się na ten temat wypowiadać. Nie jestem w zarządzie UFC... Jeszcze (śmiech). Teraz mogę powiedzieć jedynie tyle, że na polskim rynku partnerem UFC jest Polska Federacja MMA, która należy do struktur IMMAF, czyli Międzynarodowej Federacji MMA.

– Wróćmy za ocean. Oglądałeś ostatnią walkę naszej olsztyńskiej mistrzyni - Joanny Jędrzejczyk? Co zadecydowało o jej porażce w Nowym Jorku?
– Oczywiście, że oglądałem. Przyczyny porażki mogą być różne. Po tylu spektakularnych sukcesach może po prostu wreszcie przytrafił się jej jeden, jedyny zły dzień? Może jakiś wpływ miały problemy z osiągnięciem limitu wagowego, o którym się cicho wspominało? To jednak sport kontaktowy, wystarczy chwila nieuwagi, o niespodzianki bardzo łatwo. I to jest w tym najpiękniejsze. Wydaje mi się jednak, że jej rywalka - Rose Namajunas - miała zwyczajnie formę życia. Odrobiła solidnie lekcję i zasłużenie wygrała. Z niecierpliwością czekam na rewanż, Asia jeszcze wróci na szczyt.

– To jedno potknięcie wystarczyło jednak, by nastąpił prawdziwy wysyp negatywnych komentarzy pod jej adresem. Chwilę wcześniej nosili ją na rękach, później "pstryk" i jest mieszana z błotem.
– Widzę co się dzieje i niesamowicie mnie to irytuje. To takie typowo "polskie", niestety w tym złym sensie. Wstyd mi za tych wszystkich kanapowych ekspertów, uzewnętrzniających się w swoich komentarzach, głównie anonimowych. Powinni spojrzeć sami na siebie i zadać sobie pytanie o to, co sami w życiu osiągnęli.

– Głównym ich "argumentem" jest rzekoma "pycha" mistrzyni.

– Daj spokój, to po prostu żałosne. Jakim cudem mistrz swojej dywizji ma nie być pewny siebie? Miała wyjść wystraszona do klatki? Równie dobrze mogłaby w takim wypadku kończyć z tym sportem. To jest po prostu biznes, którego "internetowe cebule" nigdy nie zrozumieją. Utarczki słowne, niektóre gesty, to po prostu część tej roboty. Każdy kto w tym siedzi wie, że musi się z tym liczyć.

– Myślisz, że uda jej się wrócić na tron UFC?
– W oktagonie nie ma rzeczy stuprocentowo pewnych. Trzymam jednak za nią kciuki. Życzę jej z całego serca, by odzyskała swój pas.

– Jaki wpływ ma jej porażka na sytuację UFC w Polsce? Do tej pory była u nas medialnym koniem napędowym tej organizacji.
– W mojej opinii - żadnego. To tylko jedna porażka "JJ". Nikt nie wygrywa wiecznie. Polska ma do zaoferowania zresztą dużo młodych talentów, które mają szansę znaleźć się na szczycie. Dla przykładu - Oskar Piechota czy Michał Oleksiejczuk. Świetnych wojowników nam w Polsce nie brakuje, ich czas w UFC nadejdzie.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5