Kapelusze, proch i biegowe rodeo
2017-10-12 14:35:18(ost. akt: 2017-10-12 14:06:57)
Niemal 200 śmiałków wystartowało w drugiej edycji Biegu Kowboja. 7 października Mrągowo zmieniło się w Dziki Zachód. Złoto zawodów zgarnął rywalom sprzed nosa Grzegorz Nierzwicki, który walczył pod banderą Malborskich Morsów.
Wyróżnia nas typowy dla miasta, specyficzny, kowbojski klimat — zapewniał niewiele przed startem Tomasz Kalinowski, główny organizator biegu. I trzeba przyznać, że... Tak dziko w naszym powiecie nie było już dawno.
Uczestnicy rywalizowali na usłanej wymyślnymi przeszkodami blisko 2,5-kilometrowej trasie, którą należało pokonać (w zalecanym, klimatycznym rynsztunku) aż trzykrotnie. Wielometrowe ścianki, czołganie się pod drutem kolczastym, walka z uzbrojonymi w tarcze kowbojami, lodowate przeprawy wodne czy strzelanie z broni... To zaledwie niewielki fragment bogatego arsenału wyzwań, przed którym w minioną sobotę postawiono biegaczy ekstremalnych.
— Choć stereotypy są pewnie inne, to bezkonkurencyjne w sprawdzianie strzeleckim okazały się kobiety. Strzelały po prostu wyśmienicie, jakby urodziły się na strzelnicy. Wszystkim zawodnikom należy się jednak ogromny szacunek, bo bardzo trudno zachować pewną rękę i celne oko w sytuacji, gdy jest się zmęczonym i od stóp po głowę umorusanym w błocie — mówi Paweł Jakubowski, instruktor Strzelectwa Sportowego Mrągowo.
— Organizatorzy zapewniali, że tegoroczna edycja będzie znacznie trudniejsza od poprzedniej. I, cholera, mieli całkowitą rację. Ale to dobrze, bo nie przyjechaliśmy tu na grzyby, tylko po to, żeby się solidnie zmęczyć — przekonywał jeden z zawodników po dotarciu do mety.
Najszybciej z potrójnymi trudami trasy uporał się Grzegorz Nierzwicki. Reprezentant Malborskich Morsów ukończył zmagania dokładnie po 49 minutach i 21 sekundach. Tuż za jego plecami zameldowali się Mieczysław Ćwikowski (51:04) i Tomasz Rydzanowski (52:29; również mors, tyle że z Biskupca). Wśród pań najskuteczniejsza okazała się Natalia Klimuk (1:03:25). Miejsce na podium wywalczyły ponadto Anna Krysiak i Emilia Mackiewicz.
Co ciekawe, impreza zdawała się idealnie pasować ekipom morsów z całego regionu. Poza mającymi swych reprezentantów na podium zimnolubami potężną załogą (ok. 15 osób, nie licząc dopingujących) stawili się w Mrągowie specjaliści od przerębli ze Szczytna z miejscowego klubu #Reset. — Trasa była przygotowana perfekcyjnie. Dała w kość. I to dosłownie, bo walcząc o dobry rezultat pozdzieraliśmy i łokcie, i kolana, i piszczele. O tym, że to nie przelewki, przekonali się zwłaszcza ci, którzy musieli korzystać z pomocy medycznej — mówi Jarosław Kordek.
— Impreza świetna, ma duży potencjał. Jedyne co, to pojawiły się błędy przy pomiarze czasu. Wynikło z tego kilka nieścisłości — dodaje szczycieński mors, weteran wielu imprez biegowych o charakterze ekstremalnym, m.in. Biegu Tygrysa czy Runmageddonu.
— Impreza świetna, ma duży potencjał. Jedyne co, to pojawiły się błędy przy pomiarze czasu. Wynikło z tego kilka nieścisłości — dodaje szczycieński mors, weteran wielu imprez biegowych o charakterze ekstremalnym, m.in. Biegu Tygrysa czy Runmageddonu.
Głosy o niedociągnięciach, choć nielicznych, dotarły do uszu organizatorów. — Oczywiście te wspomniane rzeczy miały miejsce, z czego nie jesteśmy zadowoleni. Myśleliśmy, że mamy to pod kontrolą, ale ogrom przedsięwzięcia sprawił, że kilka rzeczy nam nieco umknęło. Wyciągniemy z tego odpowiednie wnioski. Do trzeciej, przyszłorocznej edycji przystąpimy silniejsi, lepiej zorganizowani i bogatsi o nowe doświadczenia — podsumowuje Tomasz Kalinowski, główny organizator II Biegu Kowboja.
Kamil Kierzkowski
k.kierzkowski@gazetaolsztynska.pl
k.kierzkowski@gazetaolsztynska.pl
Czytaj e-wydanie ">kliknij.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez