Małe, zwinne, okrutne szkodniki!

2017-04-23 23:38:56(ost. akt: 2017-04-23 23:40:17)
Kuny potrafią wyrządzić niemałe szkody

Kuny potrafią wyrządzić niemałe szkody

Autor zdjęcia: archiwum

Mrągowo padło ofiarą kun. Te z wyglądu niepozorne i urocze zwierzęta mogą wyrządzić niemałe szkody w naszych domach czy w samochodach. Z naturalnego środowiska wyrwaliśmy je sami...
Są nie tylko na obrzeżach, ale i w centrach miast. — W Mrągowie to coraz większy problem — przekonuje Arleta Jurczak z firmy R-max zajmującej się odławianiem zwierząt. — Ich obecność wiąże się z tym, że wchodzimy za głęboko do lasów, a w mieście jest pod dostatkiem pokarmu. Zarówno ptaków, jak i resztek wyrzucanych do śmietników. Łatwo im też założyć sobie gniazdo w wełnie mineralnej. Pokonanie bariery elewacji to dla nich żaden problem. Rynny, balkony czy pobliskie drzewo to wręcz ułatwienie wspinaczki.

Zgadza się z tym prof. Zbigniew Endler, ekolog. — Można powiedzieć, że mamy pewnego rodzaju inwazję tych zwinnych zwierząt — mówi. — Dziwnym zjawiskiem jest przegryzanie przewodów w samochodach. Zdaje się, że niektóre plastiki im smakują. Miasto jest dla nich bardzo atrakcyjne, bo przede wszystkim chcą wychować potomstwo. Podoba im się w nowoczesnych, zabudowanych rynnach, ale też na poddaszach. Wystarczy im dziurka o średnicy 7 cm.
Pocieszyć może fakt, że kuny powinny się wyprowadzić po odchowaniu potomstwa, czyli po 3 miesiącach. A w mieście konkurują z kotami, bo walczą o podobny rodzaj pożywienia. O ptaki i resztki, których w lasach nie znajdą. Bo w lasach w ogóle pożywienia jest coraz mniej.

Obecność kuny na poddaszu wiąże się jednak z dużymi problemami. Wyszarpywanie wełny mineralnej powoduje nieszczelność w izolacji. Kuny znoszą też upolowane ptaki czy gryzonie do gniazda. Resztki rozkładają się, a wydzielany przez nie zapach jest zwyczajnie nieprzyjemnych. Mnożą się też bakterie.

— Wczesną wiosną samice mają młode — mówi Arleta Jurczak. — Najczęściej rodzą się dwa. Są ruchliwe, chcą się bawić, więc na poddaszach wyszarpują jeszcze więcej wełny mineralnej, załatwiają się, są hałaśliwe. Jesienią matka zaczyna je wyganiać, aby szukały sobie własnych legowisk.
A nauczone życia w zaciszu domowego poddasza szukają takich samych warunków.

— Mieszkańcy w walce z kunami wykorzystują usługi właśnie takich firm jak nasza — opowiada Arleta Jurczyk. — Są tzw. pułapki żywołowne. To pułapki humanitarne. Zwierzę w niej nie ucierpi. Pozwalają też na wywiezienie kuny do lasu. Trzeba się jednak liczyć z tym, że kuna może wrócić nawet po wywiezieniu do lasu.

— Żeby tak się nie stało musi trafić w miejsce oddalone o ponad 14 km od odłowu — wyjaśnia prof. Endler. — W przypadku mniejszej odległości wrócą prawie na pewno.

Ale pułapki to niejedyna broń w walce z niechcianymi lokatorami.

— Można zatrudnić fachowca, który za pomocą pułapek i kamer na podczerwień jest w stanie obserwować kunę, poznać jej zwyczaje, odłowić i wywieźć ją do lasu — wyjaśnia Arleta Jurczak. — Niestety taki odłów może potrwać nawet kilka dni.

Potem robi się opryski, które na jakiś czas odstraszają zapachem nowe kuny, ale są to zwierzęta terytorialne. Regularnie oznaczają terytorium. Dłuższa nieobecność kuny na jej terenie wiąże się z niezaznaczaniem swojego terytorium, na które po pewnym czasie może wprowadzić się nowa.
Można też zabezpieczyć budynek. Wystarczy odpowiednia instalacja elektryczna. — Jest montowana pod rynną lub na elewacji budynku — mówi Arleta Jurczyk. — Impulsy elektryczne generowane przez elektryzator zabezpieczają całość budynku przed kuną i innymi szkodnikami. To rozwiązanie jest bezpieczne dla zwierząt i ludzi. Zetknięcie z instalacją powoduje jedynie wysoki dyskomfort.

A kunę w Mrągowie można spotkać np. na ul. Ratuszowej, Małym Rynku, pl. Kajki, ul. Roosevelta, Królewieckiej czy Warszawskiej. Kuny boją się ludzi jako naturalnego, większego drapieżnika, ale przystosowały się do życia obok nas. Czy jest zatem jakiś plus obecności kuny na naszym poddaszu?

— Tam, gdzie jest kuna, nie ma myszy i szczurów, bo stanowią one jej pokarm. Ale podsumowując wszystkie szkody, jakie potrafi wyrządzić, oraz na jakie koszty jesteśmy narażeni, remontując później dach czy odbudowując wybitą hodowlę ptaków, lepiej oglądać je w lesie. — dodaje Arleta Jurczyk.

Nie tylko Mrągowo zmaga się z drapieżnikami. W Olsztynie pojawił się... szakal złocisty. Przedstawiciel niespotykanego dotychczas w północnej Europie gatunku drapieżnika jest wyższy od lisa, ma dłuższe, smukłe łapy i krótszy ogon. W Polsce są już od 2 lat, na naszych terenach zaobserwowano go niedawno.




Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. były pracownik #2229554 | 94.254.*.* 24 kwi 2017 09:12

    reklama jak nic tylko firma r-max niech się też pochwali jak otruli 3 koty na ogródkach działkowych bo ich złapać nie potrafili ,a złapane kuny w centrum miasta wywożą do marcinkowa wywalając w nocy komuś na działkę ,zeby jeszcze raz robotę mieć , a nie wspomnę już o wymaganych zezwoleniach !!!!Więc droga redakcjo patrz kogo promujesz no chyba że to ktoś z rodzinki i nie ma już zleceń za nie humanitarne traktowanie kur*** kopać klatkę jak w niej jest wystraszona kuna

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5