Pani Elżbieta doczekała się podjazdu do mieszkania

2023-02-06 19:53:14(ost. akt: 2023-02-07 12:31:24)

Autor zdjęcia: Wiesława Witos

Pani Elżbieta, wdowa po byłym wieloletnim radnym i społeczniku Romanie Kazimierczaku, doczekała się podjazdu do mieszkania. Teraz sama wyjedzie wózkiem inwalidzkim z mieszkania. W realizacji przedsięwzięcia pomogli jej ludzie o dobrym sercu.
Pani Elżbieta jest osobą niepełnosprawną. Po amputacji obu nóg porusza się na wózku inwalidzkim. Wyjście z mieszkania w bloku było wcześniej możliwe dzięki jej zmarłemu dwa lata temu mężowi, który pomagał jej pokonać schody w budynku. Teraz, od jego śmierci, kobieta wyjechała z domu zaledwie parę razy. Sama nie była w stanie wyjść na zewnątrz.

— Od 2014 roku jestem po pierwszej amputacji nogi — opowiada Elżbieta Kazimierczak. — Obecnie nie mam obu nóg powyżej kolan. Wcześniej, jak żył mąż, bardzo mi pomagał. Po siedmiu schodach na klatce sprowadzał wózek ze mną. Tam i z powrotem, ale jakoś dawaliśmy radę. Już dwa lata jak mąż nie żyje. I od tej pory tak naprawdę to ja byłam zaledwie kilka razy na dworze, cały czas siedzę w domu. Tylko wtedy kiedy syn przyjeżdża, ale on jest rzadko, bo mieszka daleko, a pracuje w Niemczech, córka mieszka w Anglii, sama tu zostałam. Ona chciała mnie zabrać, ale ja wolę być tu, u siebie. Pomagał mi też brat, ale on też pracuje i nie ma czasu. Teraz pomaga mi kuzynka, która do mnie przychodzi. Ona robi zakupy, a z resztą w domu to już ja sama sobie radzę, co mam w zasięgu rąk to zrobię. Ten podjazd jest dla mnie wyzwoleniem.

Pani Elżbieta z ogromnym bólem wspomina zmarłego męża.
— Mąż myślał o wszystkich, ale nie o sobie — mówi kobieta. — Nieraz mówiłam mu o tym, a on tylko odpowiadał: jakoś damy radę i mnie po tych schodach zwoził, póki jeszcze miał siłę, a tu niespodziewanie i jego nie ma, jakby zdrowe drzewo ścięte zostało. To ja skrzypię cały czas i myślałam, że ja jestem dużo słabsza i pierwsza odejdę. Oboje byliśmy w szpitalu. Ja z niego wyszłam, a on już nie. Nie za bardzo dbał o swoje zdrowie, ciągle w biegu, pomagał innym, a o sobie nie myślał. On nie chodził do lekarza. Jak go coś bolało, to nawet żadnej tabletki nie brał, a jak był przeziębiony, to czosnek jadł i naturalne leki brał. Był bardzo uparty.

Po śmierci męża było i jest pani Elżbiecie bardzo ciężko.
— Pomyślałam o tym podjeździe, bo już wcześniej o tym mówiłam — dodaje. — Zostałam uziemiona całkowicie we własnym domu, niezasłużenie w więzieniu. Powiedziałam sobie, że tak nie może być, muszę coś z tym zrobić. Napisałam wniosek do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i odpisano mi, że niestety, muszę poczekać, bo są jeszcze nie zrealizowane wcześniejsze wnioski. Powiedziano mi, że okres oczekiwania to około dwóch lat. Wtedy też rozmawiałam z panem Zbigniewem Zabłockim, radnym powiatowym i się mu pożaliłam, że muszę tyle czekać. Napisałam do niego takie pismo i on przeczytał je na sesji powiatu. Radni postanowili mi pomóc. I nie musiałam długo czekać. Dostałam decyzję, że przyznano mi 14 tysięcy złotych dotacji, a podjazd oszacowali na 19 tysięcy. Kiedy przyszedł fachowiec okazało się, że to za mało. Od razu wycenił budowę na około 50 tysięcy. złotych. My z mężem oszczędzaliśmy na samochód, a teraz on mi nie jest potrzebny, więc trochę pieniędzy miałam, żeby dołożyć, ale to było nadal mało.

Podjazd dla pani Elżbiety w końcu powstał. Koszt inwestycji to kwota 45.600 złotych. Do 14 tysięcy dotacji dołożono jeszcze 4 tysiące. Pozostałą resztę pani Elżbieta zapłaciła z własnych pieniędzy. Na szczęście znaleźli się ludzie dobrej woli, którzy jeszcze pomogli jej w tej sprawie. Byli to radni rady miejskiej w Morągu, którzy na wniosek radnego Mirosława Bardzińskiego i na apel przewodniczącego rady Marka Raćkowskiego wzięli udział w zbiórce pieniędzy na rzecz budowy podjazdu do mieszkania. Udało się zebrać 5.600 złotych, które osobiście przekazał przewodniczący Marek Raćkowski z sekretarz gminy Katarzyną Zarachowicz.

— Kiedy dowiedziałem się o sprawie budowy podjazdu do mieszkania pani Elżbiety Kazimierczak, postanowiłem jej w jakiś sposób pomóc — mówi Mirosław Bardziński, radny Rady Miejskiej w Morągu. — Kobieta jest inwalidką, po amputacji obu nóg. Pani Elżbieta jest w trudnej sytuacji materialnej, dlatego wnioskowałem o przeprowadzenie zbiórki wśród radnych gminy Morąg oraz nagłośnienie sprawy. Zmarły mąż Roman Kazimierczak był radnym przez kilka kadencji, nigdy nie przechodził obojętnie w podobnych sytuacjach, zawsze chętnie i bezinteresownie angażował się w pomoc innym. Teraz trzeba było jakoś pomóc jego żonie, która została sama i potrzebuje pomocy. I się udało.

Pani Elżbieta jest bardzo szczęśliwa, że ma podjazd do mieszkania. Teraz będzie mogła samodzielnie wyjeżdżać z domu.
— Bardzo dziękuje tym wszystkim, którzy mi pomogli w budowie podjazdu: radnym rady miejskiej w Morągu, a szczególnie panu Bardzińskiemu, Raćkowskiemu, Zabłockiemu, i pracownikom z PFRON — mówi nie ukrywając wzruszenia Elżbieta Kazimierczak. — Dzięki nim inwestycja powstała. Teraz będę mogła sama wyjeżdżać do ludzi. Jestem bardzo szczęśliwa. Nie da się tego opisać. Mam wózek elektryczny i mogę się sama poruszać. Będę sama robiła sobie zakupy.
Pani Elżbieta musi jeszcze zabezpieczyć podjazd. Pan Mirosław Bardziński przygotował już tabliczkę i będzie jeszcze kamerka oraz bramka.
Wiesława Witos

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5