To byli wspaniali ludzie. Warto o nich pamiętać
2024-07-05 14:14:02(ost. akt: 2024-07-05 14:17:20)
W Szpitalu Miejskim w Morągu uhonorowano dwóch zasłużonych specjalistów: byłego dyrektora Henryka Krupę i jego zastępcę Stefana Kotyka. Dzięki ich inicjatywie i zaangażowaniu powstał nowy budynek pawilonu szpitala, który oddano do użytku w 1983 roku.
Tablice upamiętniającą byłą dyrekcję szpitala umieszczono na murze morąskiego szpitala. Będzie ona przypominała o dwóch wybitnych postaciach, które wniosły duży wkład w rozwój morąskiej placówki medycznej.
Pomysłodawczynią i realizatorką przedsięwzięcia była prezes morąskiego szpitala Ewa Michałowska.
— Pracując w szpitalu byłam świadkiem jak ten pawilon powstawał — mówi Ewa Michałowska, prezes Szpitala Miejskiego w Morągu. — Stwierdziłam, ze warto o takich ludziach, którzy podjęli taką inicjatywę, pamiętać. Tym bardziej, że to były trudne czasy. W zasadzie było zarządzenie ministra, że może powstać budynek gospodarczy. Udało się, że wybudowano nowy obiekt szpitalny dzięki inicjatywie i zaangażowaniu tych dwóch wspaniałych dyrektorów. To nie nie było łatwe zadanie. Rozporządzenie ministra pozwalało na budowanie w tzw. czynie gospodarczym. To był bardzo duży wysiłek, że ten budynek w takim kształcie powstał. W tamtych czasach był to bardzo nowoczesny pawilon.
— Pracując w szpitalu byłam świadkiem jak ten pawilon powstawał — mówi Ewa Michałowska, prezes Szpitala Miejskiego w Morągu. — Stwierdziłam, ze warto o takich ludziach, którzy podjęli taką inicjatywę, pamiętać. Tym bardziej, że to były trudne czasy. W zasadzie było zarządzenie ministra, że może powstać budynek gospodarczy. Udało się, że wybudowano nowy obiekt szpitalny dzięki inicjatywie i zaangażowaniu tych dwóch wspaniałych dyrektorów. To nie nie było łatwe zadanie. Rozporządzenie ministra pozwalało na budowanie w tzw. czynie gospodarczym. To był bardzo duży wysiłek, że ten budynek w takim kształcie powstał. W tamtych czasach był to bardzo nowoczesny pawilon.
W uroczystości odsłonięcia tablicy uczestniczyli: rodzina Henryka Krupy i Stefana Kotyka, prezes szpitala Ewa Michałowska i burmistrz Morąga Tomasz Orłowski.
Tak ich wspominają
— Tata i pan dyrektor Kotyk, oni wywalczyli wbrew władzy, żeby powstał pawilon szpitalny, a nie budynek gospodarczy — mówi pani Joanna, córka Henryka Krupy. — Im się po prostu chciało chcieć. To był ich cel. Chcieli, żeby w Morągu był nowoczesny szpital, żeby się rozwijał. Tak naprawdę pan dyrektor Kotyk w trakcie tej budowy stracił zdrowie i mój tata zawsze mówił, że on tu swoje życie poświęcił. Wcześniej już została powieszona tablica pamiątkowa panu Kotykowi. Pamiętam jak odszedł, byłam wtedy dzieckiem, było to przeżycie bardzo smutne. Tata wtedy powiedział, że mu ufunduje tablicę i tak się stało.
— Tata i pan dyrektor Kotyk, oni wywalczyli wbrew władzy, żeby powstał pawilon szpitalny, a nie budynek gospodarczy — mówi pani Joanna, córka Henryka Krupy. — Im się po prostu chciało chcieć. To był ich cel. Chcieli, żeby w Morągu był nowoczesny szpital, żeby się rozwijał. Tak naprawdę pan dyrektor Kotyk w trakcie tej budowy stracił zdrowie i mój tata zawsze mówił, że on tu swoje życie poświęcił. Wcześniej już została powieszona tablica pamiątkowa panu Kotykowi. Pamiętam jak odszedł, byłam wtedy dzieckiem, było to przeżycie bardzo smutne. Tata wtedy powiedział, że mu ufunduje tablicę i tak się stało.
Za tablicę pamiątkową podziękował pani prezes Michałowskiej także syn Henryka Krupy, Paweł Krupa, który na jej uroczyste odsłonięcie przyjechał do Morąga z zagranicy, bo na co dzień tam mieszka.
— Byłem zaskoczony informacją o tablicy pamiątkowej dla mojego ojca — mówi syn Henryka Krupy, Paweł. — Bardzo dziękuję. Nie spodziewałem się, że ktoś, kto znał mojego ojca, naszych ojców, przypomni sobie co zrobił dla szpitala i pomyśli, że można im za to podziękować. Po tylu latach ktoś pamiętał i to jest istotne, że ktoś, kto z nim współpracował, docenił jego pracę, ich pracę. Obaj to robili. Pan Stefan, pamiętam, był bardzo wymagającym szefem, a mój ojciec był natomiast bardzo uparty. Często dochodziło do kłótni i wymiany zdań. Potem zaraz było dobrze, bo wiedzieli, że mają wspólny cel. Tak prawdę mówiąc to ja też budowałem ten pawilon. Byłem pomocnikiem murarza. To chyba była trzecia klasa szkoły średniej. Musiałem mieć takie praktyki robotnicze. Taka ideologia panowała. Moja klasa była skierowana do Plękit do tamtejszej stadniny koni. Tak się akurat złożyło, że ja i mój serdeczny przyjaciel Janusz Gąsior, mieliśmy możliwość pojechania na obóz żeglarski, no to poszliśmy do naszej ukochanej profesor Marii Górskiej, naszej wychowawczyni i powiedzieliśmy jaka jest sytuacja, że my tu słowo honoru w następnym miesiącu odrobimy praktyki we własnym zakresie. I tak się stało. Nieskończona ilość rąk do pracy była potrzebna przy budowie szpitala, to my jako pomocnicy murarza pomagaliśmy. Pamiętam też, jak pan inspektor do spraw BHP nas szkolił to mówił: "panowie przede wszystkim nosimy kaseczki, nie wchodzimy do betoniarki, nie wozimy się na taśmociągu. To dziękuję i byłoby na tyle".
— Byłem zaskoczony informacją o tablicy pamiątkowej dla mojego ojca — mówi syn Henryka Krupy, Paweł. — Bardzo dziękuję. Nie spodziewałem się, że ktoś, kto znał mojego ojca, naszych ojców, przypomni sobie co zrobił dla szpitala i pomyśli, że można im za to podziękować. Po tylu latach ktoś pamiętał i to jest istotne, że ktoś, kto z nim współpracował, docenił jego pracę, ich pracę. Obaj to robili. Pan Stefan, pamiętam, był bardzo wymagającym szefem, a mój ojciec był natomiast bardzo uparty. Często dochodziło do kłótni i wymiany zdań. Potem zaraz było dobrze, bo wiedzieli, że mają wspólny cel. Tak prawdę mówiąc to ja też budowałem ten pawilon. Byłem pomocnikiem murarza. To chyba była trzecia klasa szkoły średniej. Musiałem mieć takie praktyki robotnicze. Taka ideologia panowała. Moja klasa była skierowana do Plękit do tamtejszej stadniny koni. Tak się akurat złożyło, że ja i mój serdeczny przyjaciel Janusz Gąsior, mieliśmy możliwość pojechania na obóz żeglarski, no to poszliśmy do naszej ukochanej profesor Marii Górskiej, naszej wychowawczyni i powiedzieliśmy jaka jest sytuacja, że my tu słowo honoru w następnym miesiącu odrobimy praktyki we własnym zakresie. I tak się stało. Nieskończona ilość rąk do pracy była potrzebna przy budowie szpitala, to my jako pomocnicy murarza pomagaliśmy. Pamiętam też, jak pan inspektor do spraw BHP nas szkolił to mówił: "panowie przede wszystkim nosimy kaseczki, nie wchodzimy do betoniarki, nie wozimy się na taśmociągu. To dziękuję i byłoby na tyle".
Dyrektor Henryk Krupa był bardzo dobrym chirurgiem.
— Zszyć serce w morąskim szpitalu to był niesamowity wyczyn — wspomina prezes Ewa Michałowska. — Jednak całym mózgiem zarządzania był dyrektor Stefan Kotyk, o czym sam pan Krupa mówił.
— Mój tata był wspaniałym człowiekiem — mówi pani Barbara, córka Stefana Kotyka. — Ciężko było po jego stracie. Miło wspominam oddział chirurgiczny, bo to moja pierwsza praca była. Doktor Krupa był dla pacjentów o każdej porze.
A tak mówi o Henryku Krupie jego wnuczka Aleksandra.
— Dziadek jest zawsze z nami, obok nas — mówi wnuczka Henryka Krupy. — Zawsze są opowieści o dziadku, jaki był pracowity i oddany. Jak na niego pies skakał jak był w fartuchu i miał pieczątki, jak tym tunelem przechodził, nawet się kiedyś pytałam gdzie jest tunel się kończył. Jestem dumna ze swojego dziadka, bo był fantastyczny.
— Zszyć serce w morąskim szpitalu to był niesamowity wyczyn — wspomina prezes Ewa Michałowska. — Jednak całym mózgiem zarządzania był dyrektor Stefan Kotyk, o czym sam pan Krupa mówił.
— Mój tata był wspaniałym człowiekiem — mówi pani Barbara, córka Stefana Kotyka. — Ciężko było po jego stracie. Miło wspominam oddział chirurgiczny, bo to moja pierwsza praca była. Doktor Krupa był dla pacjentów o każdej porze.
A tak mówi o Henryku Krupie jego wnuczka Aleksandra.
— Dziadek jest zawsze z nami, obok nas — mówi wnuczka Henryka Krupy. — Zawsze są opowieści o dziadku, jaki był pracowity i oddany. Jak na niego pies skakał jak był w fartuchu i miał pieczątki, jak tym tunelem przechodził, nawet się kiedyś pytałam gdzie jest tunel się kończył. Jestem dumna ze swojego dziadka, bo był fantastyczny.
Na zakończenie spotkania podziękowania w stronę pani prezes popłynęły również od burmistrza Morąga Tomasza Orłowskiego.
— Bardzo dziękuję pani prezes za tą inicjatywę — powiedział obecny na spotkaniu burmistrz Morąga Tomasz Orłowski. — Powinniśmy wspominać naszych wybitnych morążan, bo tak można nazwać pana Henryka i pana Stefana, dzięki którym ten szpital tak wygląda. Gdyby nie było tej inicjatywy, tego szpitala mogłoby dzisiaj nie być, więc zawdzięczamy wiele tym panom. Ja osobiście nie znałem historii tego szpitala dopóki pani Ewa jej nie przedstawiła. Trzy lata od wybudowania tego pawilonu, trzy lata później ja się w nim urodziłem. Uważam, że morążanie powinni dowiedzieć się o tej historii szpitala i o tych postaciach, które miały duży wpływ na jego rozwój.
Wiesława Witos
— Bardzo dziękuję pani prezes za tą inicjatywę — powiedział obecny na spotkaniu burmistrz Morąga Tomasz Orłowski. — Powinniśmy wspominać naszych wybitnych morążan, bo tak można nazwać pana Henryka i pana Stefana, dzięki którym ten szpital tak wygląda. Gdyby nie było tej inicjatywy, tego szpitala mogłoby dzisiaj nie być, więc zawdzięczamy wiele tym panom. Ja osobiście nie znałem historii tego szpitala dopóki pani Ewa jej nie przedstawiła. Trzy lata od wybudowania tego pawilonu, trzy lata później ja się w nim urodziłem. Uważam, że morążanie powinni dowiedzieć się o tej historii szpitala i o tych postaciach, które miały duży wpływ na jego rozwój.
Wiesława Witos
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez