Żeby osiągnąć cel trzeba przezwyciężyć problemy

2024-04-09 09:11:45(ost. akt: 2024-04-09 09:18:04)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Z Ewą Michałowską, prezeską Miejskiego Szpitala w Morągu rozmawiamy o pracy, decyzjach życiowych, zwątpieniach i sukcesach.
— Jest Pani związana z Morągiem od urodzenie, a prezesem morąskiego szpitala od kiedy?
— Prezesem zarządu morąskiego szpitala jestem od 2011 r, wcześnie, bo od 2005 roku byłam dyrektorem, do czasu kiedy szpital został przekształcony w spółkę prawa handlowego.

— Jak się rozpoczęła Pani pracę w służbie zdrowia?
— Po ukończeniu policealnego studium pielęgniarskiego zaczęłam pracę w oddziale wewnętrznym naszego szpitala w charakterze pielęgniarki odcinkowej. Chcąc jednak uczynić zawód pielęgniarki bardziej profesjonalny skończyłam studia w Akademii Medycznej w Poznaniu na Wydziale Pielęgniarstwa.

— Czy wówczas myślała Pani, że zostanie prezesem i będzie musiała Pani podejmować wiele trudnych decyzji, które będą miały wpływ na funkcjonowanie szpitala?
— Oczywiście, że nie. Poprzez podnoszenie kwalifikacji zawodowych mogłam wprowadzić wiele innowacji w zawodzie pielęgniarki, które miały przełożenie na jakość i wysoki standard opieki nad pacjentem. W pewnym momencie stwierdziłam, że jestem przygotowana na nowe wyzwania, które pozwolą mi zmienić szpital dla dobra pacjentów i personelu w nim pracującego. Zarządzanie szpitalem jest bardzo trudne, wszyscy przecież wiemy, że ochrona zdrowia jest niedofinansowana, boryka się z różnymi problemami, a szczególne takie małe szpitale, także z brakami kadrowymi.

— Te najtrudniejsze decyzje to między innymi jakie?
— Jak wspomniałam wcześniej, to ze względu na brak personelu medycznego zmuszona byłam zamknąć oddział dziecięcy i ginekologiczno- położniczy.

— Czy bywały chwile zwątpienia i bezsilności? Jak sobie Pani z nimi radziła?
— Były i są. Zarządzanie szpitalem równa się niepewności, brakiem stabilizacji z jednej strony ze względu na niewystarczające finansowanie, z drugiej zaś, na brak personelu. Dodam, że właściwie w naszym szpitalu pracuje 4 lekarzy z Morąga i okolic, pozostali przyjeżdżają z Olsztyna, Gdańska, Elbląga i innych miast, co sprawia, że w każdej chwili mogą zrezygnować, nie czując się emocjonalnie związani z naszym szpitalem.

— Gdyby Pani jeszcze raz dokonywała życiowych wyborów, to czy zostałaby Pani prezeską szpitala?
— Nie wiem, jednak fakt, że podejmowane przeze mnie działania przyczyniły się do poprawy jakości usług i warunków pobytu hospitalizowanych pacjentów daje mi dużą satysfakcję.

— Co udało się zrobić?
— Z perspektywy tych lat uważam, że nasz szpital przeszedł dużą metamorfozę, zważywszy na bardzo skromne środki finansowe, mam tu na myśli warunki pobytu pacjenta, oddziały szpitalne i inne komórki organizacyjne. Krok po kroku remontowaliśmy we własnym zakresie z grupą zaangażowanych pracowników pomieszczenia, np. aptekę, pracownię endoskopii, rtg, laboratorium, izbę przyjęć, kuchnię szpitalną i inne. Dzięki pozyskiwaniu środków finansowych zewnętrznych i wsparciu finansowym Gminy Morąg pozyskaliśmy nowoczesny sprzęt diagnostyczny, przeprowadzona została termomodernizacja budynków szpitalnych. Trudno w tym miejscu nie wspomnieć o wymianie wind, modernizacji oddziału neurologii, utworzeniu od podstaw Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego. Tylko w ostatnich 3 latach pozyskaliśmy ponad 15 mln 600 tys. zł, z czego 4 mln od Gminy Morąg.

— Co zrobiłaby Pani teraz inaczej?
— Zawsze można zrobić coś lepiej, inaczej, przed szpitalem jeszcze wiele wyzwań – modernizacja bloku operacyjnego, zagospodarowanie terenu wokół szpitala. Mamy przygotowane już projekty, czekamy na ogłoszenie konkursów.

— Jakie plany na przyszłość?
— Nie wychodzę w przyszłość, czas pokaże.

— Jako doświadczona osoba jakich rad udzieliłaby Pani ludziom młodym, którzy chcą się realizować na płaszczyźnie zawodowej?
— Przede wszystkim określić sobie cel w życiu i uparcie do niego dążyć. Pokonywać przeszkody, nie poddawać się. Czyli nic nowego.

— Jakie jest Pani motto życiowe?
— Moje motto życiowe, to „nie narzekaj, że masz pod górkę, skoro idziesz na szczyt”, w moim przypadku się ono sprawdza, niejednokrotnie musiałam borykać się z różnymi problemami, ale przezwyciężając je, osiągałam wyznaczony cel. Szczególnie w pracy zawodowej możliwe to jest dzięki wspaniałym pracownikom, którzy mnie otaczają i współpracują ze mną, za co bardzo im dziękuję.
Rozmawiała
Wiesława Witos

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5