Zrobimy wszystko, by nie zawieść kibiców [WYWIAD]

2021-07-10 08:00:00(ost. akt: 2021-07-10 11:14:31)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

ROZMOWA || Był to zdecydowanie najtrudniejszy sezon w mojej dotychczasowej przygodzie z piłką — mówi Łukasz Gawliński, wieloletni kapitan i jeden z filarów Kłobuka Mikołajki. Jakie nastroje panują w zespole po spadku do klasy A? Czy będzie komu "kopać" w Mikołajkach?
— Tak szczerze, do kiedy jeszcze tliła się w Was nadzieja, że uda się uniknąć spadku?
— Nadzieja, a przede wszystkim wiara w to, że możemy się utrzymać, była w nas do samego końca. Na przestrzeni ostatnich lat niejednokrotnie widzieliśmy na Warmii i Mazurach przypadki, w których klubom udawało się uratować z sytuacji pozornie beznadziejnych. Czasem zdarzają się tego typu "cuda", gdy któryś z klubów — np. przez sprawy kadrowe, organizacyjne czy finansowe — wycofuje się z rozgrywek (ostatnio w regionie mogliśmy zaobserwować to w GKS Dźwierzuty, ponadto rok wcześniej nie spadł nikt ze względu na wirusowe realia i odwołanie rundy wiosennej — przyp. K.K.).

— Cud się jednak nie wydarzył.
— Niestety nie. Ale na treningach cały czas pracowaliśmy naprawdę uczciwie. Mieliśmy w głowie to, że jeśli nawet nie powiedzie nam się na boisku, to... przecież jest następny sezon, w którym chcemy grać jak najlepiej. Bez względu na poziom rozgrywkowy.

— Na odchodne przegraliście z Omulwią Wielbark (1:2). Jak wspominasz ten mecz?
— Byliśmy nastawieni mocno na to, by — skoro faktycznie miało to już być pożegnanie z klasą okręgową — zagrać w dobrym stylu. Do zwycięstwa nie zabrakło wiele. Wyszliśmy na prowadzenie, graliśmy ciekawą i składną piłkę. Niestety nie ustrzegliśmy się błędów, za co zapłaciliśmy dwiema bramkami. Walczyliśmy jednak do ostatniego gwizdka. Tak, by po meczu kibice mogli powiedzieć, że zabrakło nam skuteczności, ale nigdy, że zabrakło nam serca do gry.

— Jakie komentarze pojawiały się najczęściej w szatni w ostatnich tygodniach?
— Nie załamywaliśmy się, ale i nie nakładaliśmy na siebie dodatkowej presji. Patrząc na sytuację w tabeli... i tak lekko nie było. Komentarze były proste: "Robimy ile się da, dajemy z siebie wszystko".

— Co, w Twojej opinii, szwankowało w tym sezonie najbardziej?
— Naszą piętą achillesową była wspomniana już skuteczność. A właściwie jej brak, zwłaszcza w rundzie jesiennej. Gra w środku pola wyglądała przyzwoicie. Stwarzaliśmy okazje, lecz brakowało wciąż kogoś, kto postawiłby "kropkę nad i".

— Jesteś jednym z filarów defensywy. Jak sprawowała się ta linia?
— Myślę, że nie najgorzej. Właściwie jedynym, przy czym mógłbym nieco bardziej ponarzekać, były stałe fragmenty gry. To coś, nad czym trzeba będzie popracować, bo zbyt wiele bramek straciliśmy właśnie w ten sposób.

— To jaką ocenę wystawiłbyś sobie i reszcie chłopaków za sezon 2020/2021?
— Jestem nauczycielem, ale... nigdy nie lubiłem wystawiać ocen (śmiech). W tym roku jest to jeszcze bardziej trudne. Prawdę mówiąc, był to zdecydowanie najtrudniejszy sezon w mojej przygodzie z piłką. A gram przecież nie od wczoraj, poświęciłem futbolowi znaczną część swojego życia. Jeśli jednak miałbym coś wpisać do dziennika, to postawiłbym nam wszystkim trójkę.

Obrazek w tresci

fot. K.Kierzkowski

— Który z pozytywnych momentów ostatnich miesięcy utkwił Ci w pamięci najmocniej?
— Najbardziej ucieszyłem się chyba tym, że w ostatnim meczu zadebiutowało w pierwszym zespole aż trzech chłopców z rocznika 2005. Była to dla mnie chwila szczególna, bo trenowałem ich... od wieku przedszkolnego. To, że mogliśmy razem zmagać się w seniorach (i młodzi wcale nie odstawali od reszty), dało mi dużo satysfakcji. Miłym akcentem był też mecz w Gołdapi...

— Serio? Rozstrzelali Was 7:0...
— Wynik idzie w świat, to prawda. Ale wielkim sukcesem było samo to, że w ogóle pojechaliśmy do Gołdapi. Mieliśmy potworne braki kadrowe, od samego początku graliśmy ledwie w dziesięciu. Stawiliśmy jednak im czoła, nie odpuściliśmy, choć kosztowało nas to dużo nerwów i sił.

— Co w takim razie wspominasz najchłodniej?
— W sposób negatywny ocenić mogę zachowanie kilku byłych zawodników z naszego klubu, którzy postanowili zimą zrezygnować z gry. Doskonale wiedzieli w jak trudnej sytuacji jest klub. Ja, osobiście, nigdy nie zdecydowałbym się na taki krok w takim momencie. Ale piłka jest pod tym względem jak życie. Weryfikuje wiele rzeczy.

— Wspomniałeś o brakach kadrowych. Po spadku będzie komu kopać dla Kłobuka? Wiele większych i bogatszych klubów ma problemy z piłkarzami.
— Niestety dożyliśmy czasów, w których często trudno zebrać 15-18 ludzi do gry w piłkę. Widać to w całym regionie. Wbrew pozorom wydaje mi się jednak, że w sezonie 2021/2022 nie będziemy mieli wielkich problemów ze skompletowaniem zespołu. Zwłaszcza, że mamy kilku młodych, zdolnych chłopców. To może być właśnie ich czas. Bardzo na to liczę.

— Szykują się jakieś osłabienia lub wzmocnienia?

— Co do wzmocnień, to na tę chwilę nie chcę się wypowiadać. Nie chcę nic zapeszyć. Jeśli wszystko się uda, to pojawi się kilka ciekawych nazwisk. Jesienią, wszystko na to wskazuje, nie zobaczymy natomiast Piotra Szewczyka i Michała Maciorowskiego. To duża strata, ale na drodze stanęły chłopakom przyczyny osobiste. Korzystając z okazji chciałbym jeszcze raz im podziękować, bo ofiarowali Kłobukowi po wielkim kawale serducha.

— O co w sezonie 2021/2022 będzie bił się Kłobuk?

— Zaczynając sezon zawsze, po prostu, stawiamy sobie za cel jak najwięcej zwycięstw. Dziś nie mogę powiedzieć, że po spadku do klasy A od razu będziemy bić się o awans. Nie lubiłem nigdy takich szumnych, często pustych wypowiedzi. Mogę jednak obiecać (i myślę, że reszta chłopaków się zgodzi), że zrobimy wszystko, by nie zawieść kibiców.

— Kibice. Jest coś, co chciałbyś im przekazać?
— Tym wiernym kibicom, którzy byli z nami i w dobrych chwilach, i tych gorszych, właściwie nie muszę wiele mówić. Doskonale wiedzą, że cały zespół jest im wdzięczny za wsparcie. Chciałbym, by frekwencja na trybunach była wyższa. Już teraz zapraszam więc wszystkich do kibicowania, to dla nas niesamowicie ważne.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5