Pracowity jak Teofil Ruczyński
2023-05-05 13:09:23(ost. akt: 2023-05-19 07:20:15)
W dzieciństwie pasł gęsi, w dorosłości napisał więcej wierszy niż Maria Zientara-Malewska, Michał Lengowski i Alojzy Śliwa razem wzięci — dr Jan Chłosta mówi o bohaterze swojej najnowszej książce. To pisarz, poeta, nauczyciel Teofil Ruczyński (1896-1979).
Teofil Ruczyński, pisarz, poeta, folklorysta urodził się w 1896 r. w Zwiniarzu, zmarł w 1979 r. w Lubawie.
— Kolejna książka pana autorstwa, tym razem o zapomnianym pisarzu, poecie, dziennikarzu, folkloryście Teofilu Ruczyńskim. Czym pana ujął?
— Wielką pracowitością, ambitnym podejściem do życia, wszechstronnymi zainteresowaniami. Był związany z Olsztynem, ale jego biografia to również historia ziemi lubawskiej, ważnej dla naszego regionu. Uznałem, że wśród napisanych przeze mnie biografii powinien zaistnieć także Teofil Ruczyński. Książka została nadzwyczaj starannie wydana przez wydawnictwo WIT Witolda Mierzejewskiego. Ma oryginalną szatę graficzną, dobre zdjęcia i jakość papieru.
— Wielką pracowitością, ambitnym podejściem do życia, wszechstronnymi zainteresowaniami. Był związany z Olsztynem, ale jego biografia to również historia ziemi lubawskiej, ważnej dla naszego regionu. Uznałem, że wśród napisanych przeze mnie biografii powinien zaistnieć także Teofil Ruczyński. Książka została nadzwyczaj starannie wydana przez wydawnictwo WIT Witolda Mierzejewskiego. Ma oryginalną szatę graficzną, dobre zdjęcia i jakość papieru.
— Ruczyński był bardziej związany z Lubawą, niż z Olsztynem.
— Ziemia lubawska była jego miejscem rodzinnym. Tam spędził najwięcej lat swego długiego, 83-letniego, życia. Z tego powodu uchodził za kronikarza tego zakątka województwa o nieco odmiennych dziejach niż większość ziem regionu. W Olsztynie spędził niecałe dziesięć lat, był nauczycielem historii. Musiał jednak zrezygnować z pracy z powodu wady słuchu.
— Ziemia lubawska była jego miejscem rodzinnym. Tam spędził najwięcej lat swego długiego, 83-letniego, życia. Z tego powodu uchodził za kronikarza tego zakątka województwa o nieco odmiennych dziejach niż większość ziem regionu. W Olsztynie spędził niecałe dziesięć lat, był nauczycielem historii. Musiał jednak zrezygnować z pracy z powodu wady słuchu.
— Jak wyglądało jego życie w Olsztynie?
— Już na początku dostał niełatwe zadanie. W maju 1945 roku, trzy tygodnie po przybyciu do miasta, miał zorganizować kurs pedagogiczny dla młodzieży warmińskiej — głównie dla dziewcząt. I to mu się udało, choć szkoły w ostaniej fazie wojny zostały zamienione przez Niemców w szpitale, brakowało zeszytów i książek. Absolwenci kursu, pracując następnie jako nauczyciele, wciąż uzupełniali swoje kwalifikacje. W Olsztynie był też radnym Miejskiej Rady Narodowej, członkiem Klubu Literackiego, zbierał pieśni i gadki ludowe Warmii, Mazur oraz pogranicza ostródzko-lubawskiego.
— Już na początku dostał niełatwe zadanie. W maju 1945 roku, trzy tygodnie po przybyciu do miasta, miał zorganizować kurs pedagogiczny dla młodzieży warmińskiej — głównie dla dziewcząt. I to mu się udało, choć szkoły w ostaniej fazie wojny zostały zamienione przez Niemców w szpitale, brakowało zeszytów i książek. Absolwenci kursu, pracując następnie jako nauczyciele, wciąż uzupełniali swoje kwalifikacje. W Olsztynie był też radnym Miejskiej Rady Narodowej, członkiem Klubu Literackiego, zbierał pieśni i gadki ludowe Warmii, Mazur oraz pogranicza ostródzko-lubawskiego.
— Jaka była droga syna niezamożnych gospodarzy do posady nauczyciela i kariery pisarza?
— Był bardzo ambitny i chłonął wiedzę. Przytoczę jeden fakt z jego życia. Gdy skończył szkołę podstawową, rodziców nie było stać, by kształcić syna w gimnazjum, pomagał więc w gospodarstwie. Potem odbywał służbę wojskową. W jednostce były wygłaszane pogadanki, głównie z historii wojskowości pruskiej. Kiedyś prowadzący wykład porucznik, zadał rekrutom kilka pytań i tylko Ruczyński znał odpowiedzi. Porucznik, zaskoczony jego wiedzą, zapytał, dlaczego zaprzestał nauki. Odpowiedź była jedna — stan majątkowy rodziców.
— Był bardzo ambitny i chłonął wiedzę. Przytoczę jeden fakt z jego życia. Gdy skończył szkołę podstawową, rodziców nie było stać, by kształcić syna w gimnazjum, pomagał więc w gospodarstwie. Potem odbywał służbę wojskową. W jednostce były wygłaszane pogadanki, głównie z historii wojskowości pruskiej. Kiedyś prowadzący wykład porucznik, zadał rekrutom kilka pytań i tylko Ruczyński znał odpowiedzi. Porucznik, zaskoczony jego wiedzą, zapytał, dlaczego zaprzestał nauki. Odpowiedź była jedna — stan majątkowy rodziców.
— Uczył się pruskiej historii, ale szczególnie pokochał Grunwald?
— Już jako dwunastolatek, w 1908 roku, wybrał się z kolegą piechotą do Stębarka, czyli w miejsce bitwy z 1410 roku. Świadczy to o jego fantazji i patriotyzmie. Stąd narodził się jego wiersz „Na szlaku Jagiełłowym”. Przed 500. rocznicą bitwy zarówno „Gazeta Olsztyńska”, jak i „Pielgrzym” zamieszczały wiele artykułów o zwycięstwie Polaków nad Krzyżakami.
— Już jako dwunastolatek, w 1908 roku, wybrał się z kolegą piechotą do Stębarka, czyli w miejsce bitwy z 1410 roku. Świadczy to o jego fantazji i patriotyzmie. Stąd narodził się jego wiersz „Na szlaku Jagiełłowym”. Przed 500. rocznicą bitwy zarówno „Gazeta Olsztyńska”, jak i „Pielgrzym” zamieszczały wiele artykułów o zwycięstwie Polaków nad Krzyżakami.
— Legendarna była jego pracowitość.
— Rzeczywiście. Teofil Ruczyński wyróżniał się nadzwyczajną pracowitością. Liczbą napisanych wierszy niemal przewyższał troje „poetów ludowych”, tak w 1952 roku określono Marię Zientarę-Malewską, Michała Lengowskiego i Alojzego Śliwę, którzy zostali przyjęci do Związku Literatów Polskich. Wówczas też Ruczyński znalazł się wśród nich. Większość swoich wierszy poświęcił ziemi lubawskiej. Do tego trzeba dodać blisko 400 artykułów, drukowanych w „Życiu Olsztyńskim”, „Głosie Olsztyńskim”, miesięczniku „Warmia i Mazury” oraz w regionalnym dodatku do „Słowa Powszechnego”, czyli w „Słowie na Warmii i Mazurach”, którego był współzałożycielem. Pisał także rozprawy o historii swej rodzinnej Lubawszczyzny, jednak wiele tekstów pozostało w maszynopisach: „Historia Warmii i Mazur,” dzieje samej Lubawy i, niemal stustronicowy, tekst o wpływie wydarzeń powstania styczniowego na losy mieszkańców ziemi lubawskiej.
— Rzeczywiście. Teofil Ruczyński wyróżniał się nadzwyczajną pracowitością. Liczbą napisanych wierszy niemal przewyższał troje „poetów ludowych”, tak w 1952 roku określono Marię Zientarę-Malewską, Michała Lengowskiego i Alojzego Śliwę, którzy zostali przyjęci do Związku Literatów Polskich. Wówczas też Ruczyński znalazł się wśród nich. Większość swoich wierszy poświęcił ziemi lubawskiej. Do tego trzeba dodać blisko 400 artykułów, drukowanych w „Życiu Olsztyńskim”, „Głosie Olsztyńskim”, miesięczniku „Warmia i Mazury” oraz w regionalnym dodatku do „Słowa Powszechnego”, czyli w „Słowie na Warmii i Mazurach”, którego był współzałożycielem. Pisał także rozprawy o historii swej rodzinnej Lubawszczyzny, jednak wiele tekstów pozostało w maszynopisach: „Historia Warmii i Mazur,” dzieje samej Lubawy i, niemal stustronicowy, tekst o wpływie wydarzeń powstania styczniowego na losy mieszkańców ziemi lubawskiej.
— Był samoukiem?
— Tak, bardzo dużo czytał. Z powodów finansowych dopiero w wieku 23 lat rozpoczął naukę w seminarium nauczycielskim w Lubawie. Był bardzo pilnym słuchaczem, skończył kurs w skróconym czasie. Jednak nie miał przygotowania do pisania rozpraw historycznych oraz dostępu do materiałów dokumentacyjnych w Lubawie, gdzie mieszkał od 1956 roku, natomiast miał duże ambicje, by je pisać. Wcześniej, w Olsztynie, korzystał ze zbiorów miejscowej Stacji Naukowej Polskiego Towarzystwa Historycznego, kierowanej przez Emilię Sukertową-Biedrawinę.
— W Tuczkach, Lubawie i Olsztynie, gdzie mieszkał, czytał różne gazety.
— Na pewno pelplińskiego „Pielgrzyma” i „Gazetę Grudziądzką”. Miał w rękach „Gazetę Olsztyńską”, bo w sposób szczególny eksponowała zawsze w lipcu każdego roku zwycięstwo króla Władysława Jagiełły nad krzyżakami pod Grunwaldem. Debiutował w 1920 roku wierszem „Trzeci Maj” w „Głosie Lubawskim”.
— Tak, bardzo dużo czytał. Z powodów finansowych dopiero w wieku 23 lat rozpoczął naukę w seminarium nauczycielskim w Lubawie. Był bardzo pilnym słuchaczem, skończył kurs w skróconym czasie. Jednak nie miał przygotowania do pisania rozpraw historycznych oraz dostępu do materiałów dokumentacyjnych w Lubawie, gdzie mieszkał od 1956 roku, natomiast miał duże ambicje, by je pisać. Wcześniej, w Olsztynie, korzystał ze zbiorów miejscowej Stacji Naukowej Polskiego Towarzystwa Historycznego, kierowanej przez Emilię Sukertową-Biedrawinę.
— W Tuczkach, Lubawie i Olsztynie, gdzie mieszkał, czytał różne gazety.
— Na pewno pelplińskiego „Pielgrzyma” i „Gazetę Grudziądzką”. Miał w rękach „Gazetę Olsztyńską”, bo w sposób szczególny eksponowała zawsze w lipcu każdego roku zwycięstwo króla Władysława Jagiełły nad krzyżakami pod Grunwaldem. Debiutował w 1920 roku wierszem „Trzeci Maj” w „Głosie Lubawskim”.
— Czy Lubawa pamięta o Ruczyńskim?
— Tak. Pisarz patronuje jednej z ulic miasta oraz Bibliotece Miejskiej w Lubawie. W lubawskiej bibliotece zostały zgromadzone pamiątki po nim, w tym także niedrukowane teksty w maszynopisie. Znalazły się tam również nieopublikowane wiersze ze zbiorku „W kręgu przyjaźni”. Warto się zastanowić nad ich wydaniem. Bardzo mu na tym zależało. Jest też patronem Szkoły Podstawowej w Prątnicy w powiecie iławskim.
— Tak. Pisarz patronuje jednej z ulic miasta oraz Bibliotece Miejskiej w Lubawie. W lubawskiej bibliotece zostały zgromadzone pamiątki po nim, w tym także niedrukowane teksty w maszynopisie. Znalazły się tam również nieopublikowane wiersze ze zbiorku „W kręgu przyjaźni”. Warto się zastanowić nad ich wydaniem. Bardzo mu na tym zależało. Jest też patronem Szkoły Podstawowej w Prątnicy w powiecie iławskim.
— Jego córka Zofia Dudzińska była znaną dziennikarką na Warmii i Mazurach.
— Pracowała w "Głosie Olsztyńskim", "Gazecie Olsztyńskiej", "Słowie na Warmii i Mazurach", "Dzienniku Pojezierza". Wspomagała swego ojca podczas organizacji zjazdu absolwentów lubawskiego seminarium nauczycielskiego jeszcze w 1973 roku. Pisała o tym na łamach „Gazety Olsztyńskiej”.
— Ruczyński miał aż trzy żony?
— Dwie zmarły wcześniej. Trzecia, Anna Maria Drozdowska, przeżyła pana Teofila o pięć lat, zmarła w 1984 roku. Jak mówił, wszystkie żony były wyrozumiałe i odnosiły się z szacunkiem do jego pracy literackiej. Panią Annę Marię nazywano nawet w Lubawie Panią Poetową.
— Dwie zmarły wcześniej. Trzecia, Anna Maria Drozdowska, przeżyła pana Teofila o pięć lat, zmarła w 1984 roku. Jak mówił, wszystkie żony były wyrozumiałe i odnosiły się z szacunkiem do jego pracy literackiej. Panią Annę Marię nazywano nawet w Lubawie Panią Poetową.
— „Pan Teofil” — pisze pan o Ruczyńskim. Znał go pan?
— Tak. Podziwiałem jego wytrwałość, szacunek do rodzinnych stron i zacięcie kronikarskie. Zmagał się z narastającą głuchotą, źle widział, ale znosił ten stan ze spokojem. Pisał „chociaż w życiu trosk jest wiele, chociaż nieraz spada cios, gdy są z nami przyjaciele, znośny życia los”.
— Tak. Podziwiałem jego wytrwałość, szacunek do rodzinnych stron i zacięcie kronikarskie. Zmagał się z narastającą głuchotą, źle widział, ale znosił ten stan ze spokojem. Pisał „chociaż w życiu trosk jest wiele, chociaż nieraz spada cios, gdy są z nami przyjaciele, znośny życia los”.
Beata Brokowska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez