Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych
2022-02-28 10:41:43(ost. akt: 2022-03-01 08:52:05)
Polska miała o nich zapomnieć, ale niezłomni, żołnierze podziemia antykomunistycznego przetrwali w naszej pamięci. Dziś obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, który został ustanowiony w 2011 roku.
Kiedy 19 stycznia 1945 roku komendant główny Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki, ps. Niedźwiadek, wydał rozkaz o rozwiązaniu organizacji, nie wszyscy złożyli broń. Wobec represji Sowietów i ówczesnych władz komunistycznych część żołnierzy AK walczyła dalej, tworząc legendę żołnierzy niezłomnych, zwanych też żołnierzami wyklętymi.
Powstały nowe organizacje konspiracyjne m.in.: Ruch Oporu Armii Krajowej, Zrzeszenie "Wolność i Niezawisłość" czy Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, które kontynuowały walkę także na Warmii i Mazurach.
Był nie tylko legendarny mjr Zygmunt Szendzielarz, ps. Łupaszka, i jego szwadrony V Brygady Wileńskiej AK, które w drodze na Pomorze przedzierały się przez Warmię i Mazury. Działały tu, jak wynika z wydanego przez IPN „Atlasu Polskiego podziemia niepodległościowego”, obejmującego lata 1944-1956, też oddziały innych organizacji podziemnych.
Był nie tylko legendarny mjr Zygmunt Szendzielarz, ps. Łupaszka, i jego szwadrony V Brygady Wileńskiej AK, które w drodze na Pomorze przedzierały się przez Warmię i Mazury. Działały tu, jak wynika z wydanego przez IPN „Atlasu Polskiego podziemia niepodległościowego”, obejmującego lata 1944-1956, też oddziały innych organizacji podziemnych.
Po wojnie w Olsztynie działała w siatka wywiadowczej DSZ-WiN. Jednym z jej członków był ppor. Stanisław Szwarc, ps. Roman, znany później dziennikarz i podróżnik. To były żołnierz AK, który po zakończeniu wojny pod przybranym nazwiskiem Piotr Bronikowski (tak nazywał się jego zmarły przyjaciel, potem Szwarc dodał jego nazwisko do swego rodowego) działał w „Wolność i Niezawisłość” i pracował w wydziale propagandy ówczesnego pełnomocnika w Olsztynie. W 1946 r. został aresztowany i był więziony.
Dokładnie nie wiadomo, ilu żołnierzy było w konspiracji antykomunistycznej. Liczbę tych, którzy walczyli z bronią w ręku historycy IPN oceniają na ponad 20 tys, ale liczebność tzw. siatki, czyli tych, którzy stanowili dla zaplecze, pomagali żołnierzom z lasu na 170-200 tys. osób. Trudno też o dokładną liczbę żołnierzy walczących na Warmii i Mazurach, których władza komunistyczna chciała zabić, wsadzić do więzienia i sprawić, żeby ludzie myśleli o nich jak o bandytach. A w konsekwencji wymazać z naszej historii.
Po latach wolna Polska przywraca pamięć. Ich imiona powiewają na sztandarach naszych jednostek, np. 4. Warmińsko-Mazurska Brygada Obrony Terytorialnej nosi imię jednego z najwybitniejszych żołnierzy niezłomnych, kpt. Gracjana Fróga ps. Szczerbiec.
— Trudno o lepszego patrona niż kpt. Gracjan Klaudiusz Fróg „Szczerbiec”. Idealny — uważa płk Mirosław Bryś, dowódca 4 Warmińsko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej. — Zbudował brygadę od zera, uzbroił, walce wykazywał się niezwykłym kunsztem wojskowym, bo brygada ponosiła relatywnie najmniej strat w walce z okupantem. Dbał o żołnierzy, o ich wysokie morale.
Kpt. Fróg w 1948 roku został aresztowany przez UB. Nigdy nie poszedł na kolaborację z rządem komunistycznym, chociaż próbowano na nim wymóc, by obciążył wileńską AK kolaboracją z Niemcami. Dzięki temu miał ocalić swoje życie. Nie zgodził się. Po trzyletnim bardzo brutalnym śledztwie został zamordowany. Miał 40 lat. Do dziś nie wiemy, gdzie spoczywa. W 1959 roku został zrehabilitowany, a w 2020 roku awansowany do stopnia podpułkownika.
— Był wielkim patriotą człowiekiem wartym do naśladowania, wręcz wzorem — powiedział nam Michał Ostapiuk, historyk IPN i autor albumu poświęconego dowódcy 3. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej, dodając, że ludzie nie są ideałami i „Szczerbiec” też taki nie był.
Żołnierzy wyklęci to żołnierze drugiej konspiracji, którzy walczyli z komunistami. Władze konspiracyjne uważały, że klęska niemiecka nie przyniesie ostatecznego wyzwolenia Polski, bo rządy obejmą komuniści podporządkowani Związkowi Sowieckiemu. W tej sytuacji za niezbędne wydawało się żołnierzom kontynuowanie walki o niepodległość.
Do jednej z największych bitew na naszym terenie doszło 16 lutego 1946 roku pod Gajrowskimi koło Wydmin. Z dużo liczniejszymi siłami NKWD i UB starła się tu III Wileńska Brygada NZW z okręgu "Chrobry", który obejmował Białostocczyznę . Oddziałem dowodził kpt. Romuald Rajs, pseudonim "Bury".
Oddział „Burego” trafił na Mazury z myślą o większych działaniach bojowych na tym terenie. Mieli iść do Puszczy Boreckiej. Prawdopodobnie komuniści mieli wtyczkę w oddziale, bo dowiedzieli się o ruchach brygady. Urządzili zasadzkę, rozstawili na skraju puszczy około 1500 żołnierzy. Od strony Wydmin na partyzantów ruszyło kilkuset żołnierzy, głównie sowieckich. Udało się przebić, ale zginęło 24 żołnierzy, a wielu zostało rannych. Oddział wrócił na Białostocczyznę.
Jednak „Bury” to postać kontrowersyjna. Wielu mieszkańców wsi w okolicach Bielska Podlaskiego obwinia go o śmierć ponad 100 cywilów, w tym kobiet i dzieci podczas pacyfikacji białoruskich wsi.
Dla zamarłego dwa lata temu w wieku 94 lata majora Lucjana Deniziaka, jego dowódca to był bohater.
Dla zamarłego dwa lata temu w wieku 94 lata majora Lucjana Deniziaka, jego dowódca to był bohater.
— Dobry żołnierz, dobry dowódca, twardy, sprawiedliwy — wspominał żołnierz „Burego”. — Oddał życie za wolną Polskę. W naszym oddziale byli też Białorusini, a tamte wydarzenia to nie były to czystki na tle etnicznym, narodowościowym. Te wsie współpracowały z komunistami. UB nazwało nas bandytami. A my ich sługami bolszewickimi.
Andrzej Mielnicki
Andrzej Mielnicki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez