Lata wojny i okupacji Polaków z Ziemi Lubawskiej – ocalić od zapomnienia (część 1)

2021-04-18 19:00:00(ost. akt: 2021-04-18 19:46:53)

Autor zdjęcia: archiwum Jana Falkowskiego

Pracując nad Sagą rodu E. J. Falkowskich z Torunia, ale pochodzących z pięknej i świętej Ziemi Lubawskiej, w pewnym momencie chciałem przypomnieć lata wojny i okupacji, na bazie dostępnych jeszcze źródeł i materiałów, a także swojej pamięci – napisał do nas prof. Jan Falkowski.
I tak powstał ten artykuł, który może zainteresować czytelników "Głosu Lubawskiego", przede wszystkim tych jeszcze żyjących i pamiętających lata wojny i okupacji, nawet lepiej ode mnie, pisze profesor. Ale też myślę, dodaje, o młodym pokoleniu, które na szczęście nie zna bezpośrednich konsekwencji wojny i może tak do końca nie wierzy też w opowieści swoich dziadków. Zapraszamy do lektury.

Pracując nad kolejnym tomem mojej Sagi Rodowej, mocno osadzonej w realiach Ziemi Lubawskiej, dotarłem do materiałów z lat II wojny światowej i okupacji niemieckiej (1939-1945). Mając na względzie własną pamięć jak i fakt, że współcześnie młodsze pokolenie (zarówno polskie, jak i niemieckie) dość często trywializuje okres tragicznych dla Polski lat II wojny światowej, pragnę podzielić się kilkoma refleksjami opartymi o własne przeżycia, mojej śp. mamy oraz innych członków rodziny. Jednocześnie moje wspomnienia staram się uzupełnić na tle dostępnej literatury i faktografii.

Problematyka II wojny światowej była dla mnie zawsze ciekawa pod względem historycznym i politycznym, a także w pewnym sensie geograficznym. Świadczy o tym dość obszerny zbiór literatury z tego zakresu w mojej bibliotece. Ale pogłębianie tej problematyki to tylko jeden aspekt sprawy. Drugim aspektem jest sięgnięcie do własnych wspomnień, miałem w dniu wybuchu wojny zaledwie 1,5 roku, a potem pobyt w lagrze, w toruńskiej „Szmalcówce” (jako dziecko 3-4 letnie) i obozie w Potulicach (jako chłopiec 5-6 letni). Wspomnienia z lat dziecięcych są tak silne, że do dziś nie przemogłem swojej niechęci do zwiedzenia obozu w Potulicach. Wreszcie niezwykle ważny jest stosunek do tragicznych lat II wojny światowej zarówno polskiego jak i niemieckiego społeczeństwa. I w Polsce, i w Niemczech miałem wiele okazji słyszenia różnych komentarzy na ten temat oraz bagatelizowania tamtego, coraz bardziej oddalającego się czasowo i zacierającego się w naszej pamięci okresu. Doskonale pamiętam moje pobyty na różnych konferencjach naukowych w Republice Federalnej Niemiec oraz Niemieckiej Republice Demokratycznej, w trakcie których (zwłaszcza ze strony młodszego pokolenia) stawiano dość często pytanie – dlaczego wy, Polacy tak wiele mówicie o II wojnie światowej? Do pogłębionej odpowiedzi na ten problem powrócę pod koniec moich refleksji.
W trosce o rzetelność wiedzy na temat tragizmu dla Polski, w tym także Ziemi Lubawskiej (powiatu nowomiejskiego) tamtego okresu, pozwalam sobie na przypomnienie pewnych faktów. Jestem przekonany, że żadnemu pokoleniu nie wolno zapominać o latach tragicznej przeszłości naszego kraju, z nadzieją, aby złe lata nigdy się nie powtórzyły. Dlatego tak ważne jest stwierdzenie podstawowego faktu, że sami i stale musimy dbać o niepodległość i dobro własnego kraju.

Wysiedlenia Polaków z Ziemi Lubawskiej

Ziemia Lubawska (głównie jako powiat lubawski, w latach okupacji powiat Nowe Miasto Lubawskie, natomiast pomijam tereny położone bardziej na wschód, z Lidzbarkiem Welskim, które przeszły w latach wojny do powiatu brodnickiego), przed wybuchem II wojny światowej graniczyła z północno-wschodnią częścią Niemiec zwaną Mazurami (Prusami Wschodnimi). Dlatego też wybuch II wojny światowej dla naszych terenach zaczął się już o poranku 1 września 1939 r. Doskonale pamiętam, jak moja mama mówiła, że rano 1 września (a był to piątek) idąc do sampławskiego kościoła na Mszę św. o godz. 7.00, słyszała pierwsze strzały dochodzące z polsko-niemieckiej granicy, która była w Rodzonym (3 km od Sampławy). Jeszcze tego samego dnia wojska niemieckie dotarły do Lubawy i okolic (A. Korecki 2016, s. 319). Dla Nowego Miasta Lubawskiego okupacja zaczęła się 3 września, a dnia następnego dla Lidzbarka Welskiego. Tego dnia już prawie cały powiat lubawski był zajęty przez wojska niemieckie (Wermacht).
Już pierwsze dni okupacji niemieckiej (na Ziemi Lubawskiej włączonej do rejencji kwidzyńskiej okupacyjnego Okręgu Rzeszy: Gdańsk – Prusy Zachodnie), zaznaczyły się szczególnym terrorem okupanta, mimo trwających jeszcze działań wojennych (aż do kapitulacji pod Kockiem i Wolą Gułowską – wojsk polskich pod dowództwem gen. F. Kleberga w dniu 6 października 1939 r.). Ostatnie dni bohaterskiej walki polskich ułanów (w tym wielu z Ziemi Lubawskiej) z niemieckim najeźdźcą, poznałem z relacji mojego ojczyma – Józefa Żuralskiego, z Rożentala, który został jako jeniec wojenny skazany na przymusowe roboty w Niemczech i przebywał tam aż do końca okupacji w 1945 r. Wracając do września 1939 r w Ziemi Lubawskiej, trzeba podkreślić, że jej okupacja w pierwszym stadium miała dwa oblicza. Konsekwencje dla ludności polskiej, bardziej tragiczne, były przede wszystkim w miastach, w których już wcześniej mieszkało sporo Niemców. To oni wskazali i skazali na śmierć lokalnych polskich patriotów już w pierwszych dniach okupacji. W Lubawie i Nowym Mieście Lubawskim rozstrzelano po kilkanaście osób. W dalszych tygodniach aresztowano kolejnych mieszkańców Lubawy i Nowego Miasta Lubawskiego i okolic, którzy następnie zostali rozstrzelani w miejscowości Bagno, 9.X.1939 r. – 6 osób, natomiast kilka dni później w Bratianie 150 Polaków, 1.XI.1939 r. w Nawrze 8 osób (Z. Karpus 1992, s. 208-210). W pierwszych dwóch miesiącach rozstrzelano też 15 mieszkańców Lidzbarka Welskiego i okolic (koło wsi Jeleń), a 8 osób w innych miejscach (E. Klemens 1992, s. 114). W dniu 7 grudnia dokonano publicznej egzekucji 15 osób w Nowym Mieście Lubawskim (z NML 10 osób, i z pobliskich 3 wsi) i 10 osób w Lubawie (głównie z NML oraz z 6 wsi powiatu). Ocenia się, że w pierwszych miesiącach okupacji niemieckiej w wyniku masowych rozstrzelań zginęło 181 mieszkańców powiatu NML. Egzekucje na ludności polskiej Ziemi Lubawskiej miały miejsce także w latach 1940-1944. 15.XI.1941 r. rozstrzelano pod Borkiem k. Byszwałdu 14 Polaków, w tym aż 9 z Lubawy. Od 1940 r. zaczęły się wzmożone akcje aresztowań inteligencji (głównie nauczycieli i księży), kupców, rzemieślników z ww. 3 miast i wywożenie ich do obozów masowej zagłady jak: Dachau, Mathausen, Stutthof, Oświęcim, Oranienburg, gdzie większość z nich zginęła.


Akcja okupacyjna Niemiec hitlerowskich miała nieco inny charakter na obszarach wiejskich. W pierwszych miesiącach okupacji właściciele gospodarstw rolnych mieszkali w swoich gospodarstwach i stopniowo w miarę przejmowania gospodarstw przez Niemców, dotychczasowi właściciele stawali się siłą roboczą. Gospodarstwa rolne przejmowali tzw. powiernicy (Treuhaender). Akcja ta nabrała szczególnego nasilenia w latach 1940-1942 (J. Śliwiński 1982, s. 186). W tym też okresie wysiedlono rolników z wielu wsi powiatu lubawskiego. Głównym kryterium do wysiedlenia stała się tzw. volkslista, czyli podpisanie jej było zgodą na stanie się obywatelem niemieckim. Wszyscy, którzy nie podpisali tej listy (tak jak moja śp. mama), zostali zmuszeni do opuszczenia swoich gospodarstw i skierowani do obozów pracy lub koncentracyjnych. Od października 1939 r. sołtysem wsi Targowisko Dolne został Niemiec – Klebs, który zajął gospodarstwo rolnika Lendzińskiego. Na przełomie 1939 r. aż do 1941 r. jeszcze część gospodarstw należała do Polaków. Z czasem jednak osiedlano tutaj coraz więcej tzw. powierników, czyli treuhaendrów. Gospodarstwo rolne moich dziadków (ok. 15 ha) przejął treuhaender o nazwisku Schmidt. Jeden treuhaender nadzorował z reguły 3-5 gospodarstw. Cały zysk z gospodarstw brał treuhaender. Jednym z elementów germanizacji Ziemi Lubawskiej było eindutschowanie tutejszej ludności, czyli przymusowym wpisywaniu Polaków do tzw. trzeciej lub czwartej grupy niemieckiej listy narodowej (Deutsche Volksliste). Gospodarze, którzy podpisali tą listę, z reguły zostawali na swoim gospodarstwie rolnym. Z czasem, ci którzy podpisali tą listę i byli w tzw. wieku poborowym, zwłaszcza po klęsce wojsk niemieckich pod Stalingradem (XII.1941 r.), byli siłą wcielani do armii niemieckiej. Niektórym udało się potem uciec do wojska rosyjskiego, a po utworzeniu przez gen. M. Andersa Armii Polskiej, przejść przez Indie, Israel do Włoch i wziąć udział w bitwie o Monte Cassino (z Targowiska Dolnego był to: B. Kremski i W. Maciołek, którzy w moich oczach byli bohaterami). Moja mama folkslisty nie podpisała, uznając, że jest Polką z krwi i kości. Oczywiście, w tym momencie przyjęła na siebie wyrok – deportacji z rodzinnej własności. 7 kwietnia 1941 r. otrzymała Arbeitsbuch – czyli książeczkę pracy z numerem 44813/6415 (J. Falkowski, Saga..., t. I (1938-1949), s. 165).
11.XI.1941 r. wysiedlono kilkanaście rodzin rolniczych z mojej rodzinnej wsi Targowisko Dolne. Dziesięć dni później z Byszwałdu, Rożentala, Grabowa i innych miejscowości. Na miejsce wysiedlanych polskich rolników sprowadzano Niemców, w powiecie nowomiejskim głównie z Besarabii, a więc terenów historyczno-geograficznych Wschodniej Europy, położonych między Dniestrem i Prutem. W latach carskiej Rosji Besarabię zamieszkiwali głównie Rumuni, Ukraińcy, Żydzi, Rosjanie oraz mniejszości narodowe jak m. in. Polacy i Niemcy. Obecnie Besarabia jest częścią Mołdawii i Ukrainy. Drugi kierunek, z którego przybywali osadnicy niemieccy to był region Bałtów (zwłaszcza Litwa). Niektórzy Besarabi przejmujący gospodarstwa nie mieli pojęcia o pracy na roli, lub też nie znali odpowiedniego poziom rozwoju technicznego, jaki był już w naszym rolnictwie. Jak podkreśla mój szwagier – Mieczysław Sendobry, mieszkający wówczas w Targowisku Dolnym, miejscowi rolnicy celowo ich dezinformowali. Besarabi nie znali posługiwania się niektórymi maszynami rolniczymi jak np. rozwerkiem (kieratem), młockarnią, wialnią i wielu innymi sprzętami, ułatwiającymi pracę rolnikowi.
Jan Falkowski, red. eka
Ciąg dalszy nastąpi



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5