FELIETON || Rozważania znad parapetu (część 2)

2021-03-31 10:00:00(ost. akt: 2021-03-31 10:02:58)
Lubawianka Iwona Górska zaprasza do przeczytania swojego nowego felietonu

Lubawianka Iwona Górska zaprasza do przeczytania swojego nowego felietonu

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

ON Och! Jakby dużo dziś dał, żeby choć na chwilę usłyszeć tak znienawidzone kiedyś "kraa! kraa! kraa!", bzyczenie komara, choćby czarnej muchy! Czasem uda mu się usłyszeć je we śnie. Brzmi wówczas jak piękna melodia, w którą wsłuchuje się z uwagą, żeby nie uronić kolejnego bzzz, bzzz...
ON stanął dziś na skraju tego, co kiedyś było lasem, a dziś przypomina drapak, którym dawniej zamiatano obejście. Przykucnął na szarej, spękanej ziemi. Wpatrywał się w nią błagalnym wzrokiem, jakby szukał mrówki, która weszłaby do buta, a ON starałby się jej nie zagnieść. Obserwowałby z zachwytem jej delikatne ciałko, które dumnie kroczy w górę kolan. Gdyby nie ONI, mrówki żyłyby dalej, mówił do siebie po cichu. To one mogły nam pokazać, jak buduje się silną rasę. Teraz w zamyśleniu patrzył przed siebie, to znów w górę z nadzieją, że ujrzy szparkę nieba. Ostatnio niebo widział w dzieciństwie – nigdy nie zapomni tego błękitu. Po chwili zaczął rozglądać się nerwowo, jakby czegoś szukał, chciałby, żeby coś go zaskoczyło, cokolwiek, byle nie ta okrutna cisza, bez szemrających liści nad głową. Z lotu ptaka wyglądał jak jedyna niebieska kropla w szarym morzu. Jednak błękitna czapeczka i mieniąca kolorami koszulka to za mało, żeby czuł, że żyje. Tęsknota za tym, co wyraźnie pamiętał z dzieciństwa, drażniła, jak na stałe wbity gwóźdź w piętę, wykrzywiła mu twarz w beznadziejny grymas. Kiedy wszechobecna szarość przybrała ciemniejszy odcień, ON otarł rękawem brunatne od kurzu czoło. Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni chustę, okrył nią szczelnie usta i nos. Rozejrzał się po raz ostatni dookoła i odłamując uschniętą gałąź, niespiesznie ruszył w drogę. Szedł powoli, stając się coraz mniejszym punkcikiem, aż w końcu zniknął.


ON, czy to ON? A może, to my w przyszłości...?
Jednak nie musi tak wyglądać nasza przyszłość. Wszechświat będzie istniał bez nas, bez Ziemi, bo jest nieskończony, zmienia się tylko jego forma, nieustannie przetwarzając się jedno w drugie. Nieustanne przetwarzanie się materii obserwuje się na każdym poziomie od elementarnych cząstek po wielkie kosmosy. Jako ludzkość zaistnieliśmy w takim miejscu i czasie, na pewno nie na stałe, bo we wszechświecie nic nie jest stałe. Skoro jesteśmy, to żyjmy w sposób, konstruktywny, nie niszcząc bez potrzeby, godny miana człowieka, tak żeby gatunek ten przetrwał jak najdłużej, ciesząc się z istnienia. Na dzień dzisiejszy jesteśmy jeszcze częścią naturalnego eko-systemu, gdyż z natury powstaliśmy, z jej cząstek. Można powiedzieć, że jesteśmy naturalni, [niektórzy z nas się jednak poprawiają] w tym coraz mniej naturalnym świecie, jaki udało nam się przetworzyć. Zaczynamy mieszać w genach roślin, zwierząt... Od jakiegoś czasu staliśmy się gatunkiem inwazyjnym o pobudkach egoistycznych. Przyznaliśmy sobie prawo do dyktatury nad całym naturalnym światem, pomijając potrzeby innych gatunków i ich prawa do życia i decydowania o sobie. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie mamy przetwarzać środowiska dla naszych potrzeb. Można to jednak robić "z głową" aby inni nie cierpieli, a w końcu my sami. Wydaje nam się, że uniezależniliśmy się od natury, nic mylnego. W niewielkim stopniu możemy się tylko chować przed nią, jak mrówka, która skryła się przed człowiekiem w pudełku od zapałek. Nie potrafimy wytworzyć takiej mocy, która napędza wodę, wiatry i inne naturalne żywioły. Człowiek coraz bardziej posuwa się w tym przetwórstwie naturalnego w coraz mniej naturalne i być może kiedyś tak przetworzy środowisko, że nie będzie przypominało obecnego. I być może, da się żyć w przemienionym ludzką ręką świecie, ale nie będzie to świat bardziej ciekawy niż ten naturalny, który jest dziełem przypadku, różnorodny i niezliczony gatunkowo. Przez swój ogrom prawdopodobieństwo, że pojawią się dwie takie same istoty, nie istnieje. I to jest w nim najpiękniejsze, niepowtarzalność. Ludzkie twory są powtarzalne, sztampowe a przez to nudne. W tej chwili mogę się jeszcze cieszyć tym niepowtarzalnym światem, mogę go smakować wszystkimi zmysłami. Jest dla mnie cenny i nie chcę się pozbywać czegoś, czego czuję się częścią. Nie wierzę w to, że jest ktoś, kto nie lubi np. świergoczących ptaków na wiosnę, czy wdychać zapachy kolorowych roślin na łąkach, które mogłyby kwitnąć za naszymi oknami, a między nimi fruwałyby motyle. A jest to możliwe! Tymczasem naturalne środowisko ubożeje z dnia na dzień. Już za rogiem czai się taki świat, w którym znalazł się ON. Najgroźniejsza choroba, która zaatakowała ludzkość, to nie covid, lecz brak perspektywicznego myślenia, to uśpienie, które wyłączyło nasze umysły. Jak długo będziemy bezmyślnie betonować? Betonoza napiera, jak wielka smoczyca, wycinając i kosząc, lekką ręką i pustą głową drzewa, które potrzebują dziesiątek lat, aby posłużyć za godny cień i schronienie dla ptaków. Te z kolei potrzebują pokarmu, który mogą znaleźć, między innymi pod korą drzew. Krzewów i naturalnych roślin potrzebują owady dla rozwoju. Pod ich listkami składają zazwyczaj jaja przyszłych pokoleń, które zjadają później ptaki. W samej wypielęgnowanej trawie nie znajdą one larw, bo nie urosły tam odpowiednie rośliny, z którymi dane owady są związane. Więc, żeby były ptaki, muszą być owady, żeby były owady – muszą być rośliny. Słowem, łańcuch, składający się z ogniw, który zamyka się w kole. Na wiosnę ledwo zdąży odrosnąć od ziemi, koszone są trawy, w których, jako pierwsze zaczynają kwitnąć roślinki przypominające zwyczajną pokrzywę, to właśnie z niej korzystają, co dopiero wybudzone pszczoły. Nektar tych roślin jest dla nich pierwszym pokarmem, ale nim zdążą się nasycić, rośliny te legną pod ostrymi nożami kosiarek. Mamy już częściową odpowiedź, dlaczego świat fauny i świat flory się kurczy. A czasami wystarczyłoby po prostu nic nie robić. Nie wszędzie trzeba kosić trawę, można zostawić, niektóre miejsca, aby rosły w naturalny sposób. Dlaczego w Łazienkach nie ma motyli np.? Zasadzone są przecież krzewy ozdobne, kwiatki, no, drzew nie ma zbyt wiele. Wszystko ładnie wypielęgnowane, więc dlaczego nie ma motyli? Odpowiedziałam już wcześniej. Obecnie wchodzi nowy trend, kupuje się nasiona i sadzi tzw. 'kwietne łąki”. Fajnie, tylko po co kosić naturalne kwietne łąki, by potem w to miejsce siać nowe? Natura daje nam to za darmo, i sama reguluje, co i kiedy ma rosnąć, by owady i inne istoty mogły tam się rozmnażać. Pozwólmy naturze działać, nie przeszkadzajmy jej tak bardzo. Ona odpłaci nam mnogością gatunków. Świat zrobi się bardziej kolorowy, za oknem będą naturalne kwietne łąki od wiosny do jesieni. Będziemy słuchać śpiewu ptaków, a nie drażniących uszy od wczesnych godzin rannych kosiarek. Gdy przywrócimy naturę przywrócimy harmonię, przywrócimy dobre samopoczucie, przywrócimy zdrowie, przywrócimy radość, staniemy się lepsi. Będziemy świadomym gatunkiem, który nie walczy z tym, co naturalne, tylko współgra z tym, a korzystają wszyscy. A oto kilka naturalnych zdjęć, które udało mi się zrobić w Lubawskich okolicach.







Tekst i fot. Iwona Górska
red. eka


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5