Czekamy w blokach startowych
2020-05-01 12:00:00(ost. akt: 2020-05-02 09:24:44)
Pandemia koronawirusa to dla wszystkich sytuacja nieoczekiwana i wyjątkowa. "Budzę się i nadal nie dowierzam" - o swoich odczuciach i planach opowiedział nam dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, Zenon Paprocki.
Długi weekend to zawsze czas pełen zajęć dla tych, którzy organizują kulturę i rozrywkę w mieście.
- Co roku przygotowywaliśmy atrakcje kulturalne. Od wielu lat w Lubawie, w połączeniu z Ośrodkiem Sportu i Rekreacji organizowaliśmy kryterium kolarskie. To było cykliczne wydarzenie. Towarzyszyły temu różne atrakcje artystyczne, dla dzieci, dla młodzieży, dorosłych. Niestety, nie możemy tego wszystkiego zrealizować. Musimy zostać w blokach startowych i czekać, aż będziemy mogli zacząć pracować, Taki wydarzeń, których nie mogliśmy i nie będziemy mogli zrealizować, jest bardzo dużo. Do pewnych planów już się nie wróci, przepadną. Inne można przesunąć w czasie. Na pewno przepadną też cykliczne, istniejące u nas od wielu, wielu lat spotkania z poezją dla dzieci i młodzieży. Był to konkurs recytatorski, to kolejne wydarzenie z długoletnią tradycją. A jego finałem był zawsze konkurs w Olsztynie. Nasi uczestnicy z miasta i gminy zajmowali tam często wysokie miejsca. Ten czas minął, tego na pewno już w tym roku nie będzie. Uciekło nam to. Kolejne duże wydarzenie, które było zaplanowane na koniec kwietnia, to były Międzynarodowe Dni Teatru. Duży udział w organizacji miał nasz młodzieżowy teatr Wo/Men. To bardzo aktywna grupa, działająca pod kierownictwem Monik Kazimierczyk. I to oni zawsze wspaniale przygotowywali obchody, zapraszając przy okazji na premierę swojego spektaklu. W tym okresie brali też udział w ogólnopolskich warsztatach, konkursach itp, gdzie zaznaczali mocno swoją obecność. Muszą zostać w domu, mam nadzieję, że ich chęci nie opadną i wrócą do działania ze zdwojoną siłą. To naprawdę wartościowa grupa młodzieży.
A co z Soundela Jam Session?
- To wydarzenie czerwcowe, ewentualnie na przełomie czerwca i lipca. Budżet już na to wydarzenie był zaplanowany. Głównym motorem napędowym była Lubawska Grupa Muzyków. Odbywały się świetne, ogólnopolskie warsztaty, w których jednorazowo brało udział ponad 100 osób. Ćwiczyły wokal lub grę na instrumentach. Tę imprezę już znają w Polsce. Wirus popsuł nam kolejną edycję. Mamy mocno rozwinięte grupy artystyczne. Jak tu pracuję od kilkunastu lat, to nie pamiętam czasu, byśmy mieli tak wiele tak aktywnych grup artystycznych. Studio wokalne, grupy dziecięco-młodzieżowe, prowadzą dwie panie. Podczas Dnia Dziecka zapraszaliśmy zazwyczaj na plenerowy Ogólnopolski Festiwal Piosenki Dziecięcej i Młodzieżowej. To też ich robota. W ubiegłym roku już widzieliśmy, że uczestnicy przyjechali z szerokiej Polski. To się pewnie też nie odbędzie.
Kto wie, jak się rozwinie sytuacja.
- Być może odgórnie zapadnie decyzja, że startujemy. Myślę jeszcze o Międzynarodowym Festiwalu Muzycznym, który już od 6 lat zawsze przez cały czerwiec odbywał się w Kościele Farnym. Raz w tygodniu zapraszaliśmy na koncert muzyki klasycznej, świetni wykonawcy prezentowali nam różne instrumenty. To wydarzenie cieszyło się dobrym odbiorem. Może się uda, festiwal jest zaplanowany, umowy z artystami mamy. Niczego nie odwołujemy na tę chwilę. Mamy nadzieję, że jak najszybciej uda się wrócić do naszej normalnej działalności.
Jak wygląda kwestia Dni Lubawy?
- Mamy je w dużej części zaplanowane. To ostatni weekend sierpnia. Mam cichutką nadzieję, że się uda. Chociaż ostatnie wypowiedzi przedstawicieli rządu w telewizji nie napajają mnie optymizmem. Może się zdarzyć, że imprezy masowe jeszcze długo będą zawieszone, więc wtedy i Dni Lubawy się nie odbędą.
Ostatnie "podrygi" kultury przez Państwa organizowanej były jeszcze w marcu...
- Ale chciałbym też przypomnieć o wspaniałym styczniowym koncercie chóru Appasjonata "Stu chórzystów na stulecie". To było piękne i ważne wydarzenie. Marek Józefowicz, dyrygent, podjął już kolejny mocny projekt, przygotowujący chór do kolejnego świetnego koncertu, tym razem z muzyką rozrywkową. Występ był planowany na Dni Lubawy. Zobaczymy, może jeszcze w tym terminie się uda. I jeszcze w styczniu, dokładnie 19., to były główne obchody niepodległości Lubawy, stulecie jej powrotu do macierzy. Udało nam się to wszystko pięknie zrealizować. Był też świetny koncert rocznicowy naszej Orkiestry Dętej, skoro już wspominamy. Orkiestra gra już 15 lat, a Chór Appasjonata - 20. Mieliśmy też Galę Sportu, wspólną z Głosem Lubawskim, też mocne wydarzenie. I to było ostatnie wydarzenie, które miało miejsce 6 marca. I na tym nasza działalność się urwała.
Mocą Lubawy są prężnie działające różnego rodzaju tak zwane koła zainteresowań.
- Na przykład Uniwersytet III Wieku z ponad stu studentami, który zazwyczaj prężnie działa, też musiał zawiesić działalność. To bardzo liczna grupa uniwersytecka, która uczęszcza na interesujące zajęcia, jak na przykład historia terenowa, astronomia, historia, zajęcia z fizjoterapii... W czerwcu zawsze mieliśmy zakończenie roku akademickiego, które prawdopodobnie się nie odbędzie. Za to udało się naszej grupie baletowej tuż przed wirusem, rzutem na taśmę wręcz, zdobyć wiele czołowych miejsc na Ogólnopolskich Konfrontacjach Tanecznych Zakręceni na Taniec w Warszawie. Kilka grup wiekowych, dzieci i młodzież, wspaniale sobie radzą na przeglądach i festiwalach w całej Polsce. Jest to grupa, która też miała dużo planów wyjazdowych po całej Polsce na różne festiwale, i baletowe, i tańca nowoczesnego. Choreografem jest pani Sylwia Balt, która świetnie tę grupę od kilku lat rozwija. Wielu instruktorów ma ciągły kontakt ze swoimi podopiecznymi, to jest bardzo pocieszające. Przesyłają im filmiki, instruktaże różnych ćwiczeń. Orkiestra Dęta otrzymuje od kapelmistrza i instruktorów ćwiczenia do gry. Nie ukrywajmy, najbardziej ucierpią najmłodsi uczestnicy zajęć, bo dopiero rozpoczynają, więc ta opieka i kontakt osobisty, bezpośredni byłby wymagany. Instruktorzy robią wszystko, żeby utrzymać podopiecznych w formie artystycznej.
Nawet dorosłym trudno zrozumieć, co się z nami teraz dzieje.
- Rzeczywiście... Nawet system pracy jest trudny do zrozumienia. Dla mieszkańców Miejski Ośrodek Kultury jest zamknięty. Jest to odgórny zakaz wpuszczania osób z zewnątrz. My pracujemy, księgowość pracuje. Mamy wiele zobowiązań rozliczeniowych. Nasze obiekty to również kino i biblioteka, więc mamy co robić. Mamy nowo wyremontowane, pięknie odnowione kino. Rozliczenia trwają. Do tego sprawozdania itp. Biblioteka też swoje sprawy "papierowe" załatwia. Do pracy więc przychodzimy, ale nie w pełnym wymiarze, bo tych działań nie ma aż tylu. Zdzwaniamy się, proszę kolejne osoby, przychodzą pojedynczo i we własnych biurach wykonują swoje zadania.
Jak się panu funkcjonuje? W takich czasach jeszcze nie żyliśmy...
- Budzę się rano i nie wierzę. Nie wierzę, że to się dzieje. Jestem człowiekiem, który uwielbia kontakt z ludźmi. Do dziś nie mam profilu na Facebooku. Zmuszam się - a właściwie chcę utrzymywać kontakty bezpośrednie. Oczywiście są dobre strony tego typu kontaktowania się, ale jednak ja uwielbiam spotkać się twarzą w twarz. Bardzo to sobie cenię. Tym bardziej jest mi teraz gorzej. Trudniej mi się pracuje. Brakuje mi tego. Jak przychodzę do Domu Kultury, zawsze zostawiam drzwi otwarte. Dzwonimy, rozmawiamy, snujemy plany. Jeden z naszych instruktorów teatralnych jest w trakcie adaptowania sztuki dla wszystkich naszych grup artystycznych. Taką sztukę zamierzamy wystawić, jak nie jesienią, to przyszłą wiosną. Każdy pracuje nad swoimi pomysłami w domu, żeby później efekty wszystkim zaprezentować. Nie mogę się doczekać dnia, kiedy będziemy mogli mieszkańców zaprosić ponownie do naszych obiektów, czyli do Domu Kultury, kina i biblioteki.
A jak się miewa zespół Bluszcz? Nadal gra pan w nim na gitarze?
- Bluszcz istnieje, ma się dobrze, choć wiosenne plany koncertowe upadły. Im jesteśmy starsi, tym lepsi (śmieje się).
Edyta Kocyła-Pawłowska
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
W weekendowym (30 kwietnia - 3 maja) wydaniu m.in.
Wnuczka została naszą córką
Zostali rodzicami dla wnuczki, bo córka miała 15 lat, jak zaszła w ciążę. Nie potępili jej, tylko wychowali wnuczkę jak rodzoną córkę. — Może w pierwszej chwili człowiek jest w szoku, ale okazuje się, że to, co się stało, nadaje naszemu życiu sensu — mówią małżonkowie.Warmia i Mazury liczą na polskiego turystę
Rząd ogłosił kolejny etap łagodzenia restrykcji związanych z koronawirusem. Po majówce mają zostać otwarte m.in. hotele i miejsca noclegowe. Na tę decyzję czekała branża turystyczna, która w wyniku obostrzeń stoi i krwawi.Do więzienia nie szłam z myślą, że czeka na mnie bandyta
Mój pierwszy rozmówca w więzieniu był przystojnym mężczyzną z modną fryzurą. Usiadł przede mną, ułożył palce w piramidkę i mówił z taką dykcją, jakby był prezenterem „Faktów" — mówi Nina Olszewska, autorka książki „Pudło. Opowieści z polskich więzień”.Chcę być blisko ze wszystkimi, więc wróciłam na Mazury
Po siedmiu latach spędzonych w Nowej Zelandii Joanna Miller wróciła na dłuższą „chwilę” do Ostródy. Od najbliższej rodziny, męża i dwóch synów, dzielą ją tysiące kilometrów, więc spotykają się co tydzień w sobotę, żeby porozmawiać w internetowym Zoom Meetings.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez