Grzyb można porównać do jabłoni

2022-10-18 20:12:36(ost. akt: 2022-10-24 10:51:57)
Grzyby są cennym źródłem składników mineralnych

Grzyby są cennym źródłem składników mineralnych

Autor zdjęcia: Grzegorz Fiedorowicz

Jesień to czas na zbieranie leśnych grzybów, warto o nich porozmawiać, więc dzisiaj o nich rozmawiamy z doktorem Grzegorzem Fiedorowiczem z Katedry Botaniki i Ochrony Przyrody Wydział Biologii i Biotechnologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Dr Grzegorz Fiedorowicz prowadzi wykłady i warsztaty dla uczniów i dorosłych, podczas których można się dużo dowiedzieć na temat grzybów
Fot. Ewa Lubińska

Dr Grzegorz Fiedorowicz


— Podobno nasza Ziemia to jedna wielka grzybnia?

— Grzyby to jedna z trzech głównych grup organizmów na ziemi, obok roślin i zwierząt. Potocznie z „grzybem” utożsamiamy tylko jego owocniki, czyli to, co zbieramy. W rzeczywistości w podłożu rozwija się, często wieloletnia, grzybnia, czyli ciało grzyba. Grzyb można porównać do jabłoni – jabłoń to cała grzybnia, a jabłka to okresowo wytwarzane owocniki. Co ciekawe, obecnie uważa się, że największym pod względem powierzchni, organizmem na świecie jest grzybnia opieńki ciemnej. Została ona znaleziona w stanie Oregon (USA). Powierzchnię tej grzybni oszacowano na około 880 ha.

— Kiedy byłam mała mówiło się że grzyby nie mają prawie żadnych wartości odżywczych. Teraz już chyba nikt tak nie myśli?

— To prawda. Jeszcze do niedawna pokutowało przekonanie, że grzyby mają jedynie walory smakowe i są ciężkostrawne. Było to poniekąd związane ze sposobem przygotowania potraw z grzybów. Dawniej grzyby były sparzane, wodę zlewano, następnie gotowano je godzinę, wodę zlewano i znowu gotowano… Tak przygotowane, rzeczywiście miały mało wartości odżywczych. Obecnie przyjmuje się, że dla większości gatunków wystarczy obróbka termiczna (gotowanie, smażenie, duszenie…) przez ok. 20 minut. Tak przygotowane owocniki są cennym źródłem substancji odżywczych.
Grzyby są cennym źródłem składników mineralnych (potas, żelazo, wapń, fosfor, selen itp.). W owocnikach możemy znaleźć wszystkie niezbędne dla nas aminokwasy egzogenne. Warto też wspomnieć obeta-glukanach, czyli polisacharydach stymulujących nasz układ odpornościowy oraz posiadających właściwości przeciwnowotworowe. Zresztą, o właściwościach prozdrowotnych grzybów można mówić godzinami.

— Które grzyby ceni Pan najbardziej i dlaczego?

— Odpowiedź może nie być tu oczywista. Ze względów przyrodniczych najbardziej cenię sobie grzyby mykoryzowe, które współżyjąc z roślinami ułatwiają im wzrost w trudnych warunkach. Pod względem kulinarnych wygrywa siedzeń sosnowy (dawniej szmaciak gałęzisty). Jak dla mnie jeden z najsmaczniejszych gatunków. Pod względem prozdrowotnym zapewne będzie to błyskoporek podkorowy (tzw. czaga) oraz wrośniak różnobarwny.

— Był czas, że w warunkach "domowych" modne było hodowanie boczniaków. Teraz producenci i handlowcy zachęcają nas do tworzenia hodowli innych gatunków grzybów: maślaków, kurek, koźlarzy, czy nawet borowików we własnych ogrodach. Co Pan o tym sądzi?

— Grzyby zawsze warto uprawiać na własne potrzeby. Trzeba jednak wiedzieć jakie i na czym. Takie gatunki jak boczniak, twardziak jadalny (shii-take) czy pierścieniak uprawny możemy bez problemu uprawiać na drewnie lub słomie. Są to typowe saprotrofy, czyli gatunki rosnące na martwej materii. Problem jest w przypadku próby uprawy grzybów mykoryzowych. Do tej grupy należą właśnie borowiki, maślaki, koźlarze czy podgrzybki. Tu do wzrostu grzybni wymagana jest obecność w podłożu korzeni żywych drzew. Aby w ogrodzie rosły borowiki lub podgrzybki, musimy mieć wcześniej rosnące tam drzewa odpowiedniego gatunku i dodatkowo w odpowiednim wieku. Jeśli mamy ogród o charakterze leśnym, to odpowiednie gatunki grzybów same tam się pojawią.

— Na swoim profilu Facebook udostępnia pan ostatnio przepisy kulinarne z wykorzystaniem grzybów, takie jak ser z purchawki, czy twardzioszek z czekoladą. Które z tych znalezionych w internecie potraw z grzybów Pana najbardziej zafascynowały i co króluje w pana jesiennej kuchni?

— W brew pozorom nie mam zbytnio czasu na grzybobranie w celach kulinarnych. Prowadząc warsztaty mykologiczne, nie zbieram grzybów dla siebie. Prywatnie, jeśli znajdę czas na wyjście na grzyby, to na pewno w koszyku pojawią się borowiki, podgrzybki, kurki, płachetka kołpakowata i jak dopisze szczęście to siedzeń sosnowy. Ten ostatni najlepszy jest smażony na masełku.

— Miałam okazję w ubiegłym roku w jednej z restauracji olsztyńskich zjeść (rosnącego wcześniej na drzewie) żółciaka. To był mój pierwszy raz. Nie wydaje się Panu, że jak na Warmię i Mazury zbyt mało mamy takich dań w rodzimych lokalach gastronomicznych?

— Taka sytuacja może wynikać z dwóch powodów. Po pierwsze brak dostępności odpowiednich gatunków w odpowiedniej ilości. Czasami trzeba się dobrze nachodzić, aby znaleźć interesujące nas grzyby jadalne. Druga sprawa to przepisy prawne. Kwestię obrotu grzybami reguluje odpowiednie rozporządzenie Ministra Zdrowia. W Polsce mamy obecnie jedynie 47 gatunków grzybów dopuszczonych do obrotu lub produkcji przetworów grzybowych.

— Mój ojciec był znany z tego, że uwielbiał grzybobrania. Ja niestety nie odziedziczyłam po nim umiejętności rozróżniania grzybów. Domyślam się jednak, że dzielimy je na te: jadalne, niejadalne i trujące, przy czym tych ostatnich podobno jest mało?

— W Polsce stwierdzono występowanie około 3600 gatunków grzybów wielkoowocnikowych, czyli takich o owocnikach widocznych gołym okiem. Z tej liczby przyjmuje się, że około 200-300 gatunków jest wykorzystywanych do celów kulinarnych. Większość to gatunki tzw. niejadalne, czyli takie o twardych, włóknistych, gorzkich, niezbyt pachnących lub zwyczajnie bardzo małych owocnikach. Grzybów trujących jest rzeczywiście pozornie niewiele. Są one jednak mylone z jadalnymi. Dlatego warto w czasie grzybobrania zbierać tylko w pełni wykształcone owocniki znanych nam gatunków. Eksperymentowanie może w tym przypadku skończyć się tragicznie. Warto wiedzieć, że w Polsce nie ma śmiertelnie trujących grzybów o hymenoforze rurkowatym, czyli takich mających pod kapeluszem „rurki” czy jak to niektóry mówią „gąbkę”.

— Czy nie uważa pan, że powinno się organizować jak najwięcej warsztatów rozpoznawania grzybów nie tylko dla młodzieży ale też dla dorosłych? A może warto takie zajęcia wprowadzić już w szkole podstawowej?

— Oczywiście im wcześnie rozpoczniemy edukację mykologiczną tym lepiej. Wbrew pozorom, jeśli ktoś chce, to może znaleźć oferty warsztatów czy wycieczek mykologicznych lub wystaw grzybów również w naszym województwie. Na pewno warto śledzić choćby ofertę Olsztyńskich Dni Nauki i Sztuki. Sam również prowadzę wykłady czy warsztaty zarówno dla uczniów jak i dorosłych np. w ramach Uniwersytetów Trzeciego Wieku.
Rozmawiała Ewa Lubińska

2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B