Dziś Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych

2021-03-01 08:28:18(ost. akt: 2021-03-01 09:30:32)
mjr Lucjan Deniziak, ps. Orzeł

mjr Lucjan Deniziak, ps. Orzeł

Autor zdjęcia: materiały WOT

Dzisiaj 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. To święto tych, którzy po rozwiązaniu Armii Krajowej nie złożyli broni.
Kiedy 19 stycznia 1945 roku komendant główny Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki ps. Niedźwiadek, wydał rozkaz o rozwiązaniu organizacji, nie wszyscy złożyli broń.

Wobec represji Sowietów i ówczesnych władz komunistycznych część żołnierzy AK walczyła dalej.

Powstały nowe organizacje konspiracyjne m.in.: Ruch Oporu Armii Krajowej, Zrzeszenie "Wolność i Niezawisłość" czy Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, które kontynuowały walkę także na Warmii i Mazurach.

Do historii przeszła bitwa pod Gajrowskimi, która uważna jest za największą bitwę partyzancką na Mazurach.

Tu w lutym 1946 roku przeniosła się z Podlasia 3 Wileńska Brygada Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Brygada opanowała m.in. miasteczko Wydminy, działała w rejonie Gajrowskich, Orłowa. Oddziałem dowodził kpt. Romuald Rajs, pseudonim „Bury”.

W bitwie brał udział mjr Lucjan Deniziak, ps. Orzeł, który był w AK, a potem w brygadzie u "Burego".

Był mieszkańcem Łaniewa i Lidzbarka Warmińskiego. Zmarł w ubiegłym roku w wieku 94 lat. Pod Gajrowskimi został ranny.

— To było 16 lutego 1946 roku. Mieliśmy szwadron kawalerii, 260 ludzi piechoty i 16 wozów z ekwipunkiem — wspominał bitwę w rozmowie z „Gazeta Olsztyńską” mjr Lucjan Deniziak, ps. Orzeł.

Jak opowiadał nam weteran, oddział „Burego” trafił na Mazury z myślą o większych działaniach bojowych na tym terenie. Mieli iść do Puszczy Boreckiej.

Prawdopodobnie komuniści mieli wtyczkę w oddziale, bo dowiedzieli się o ruchach brygady. Urządzili zasadzkę, rozstawili na skraju puszczy około 1500 żołnierzy.

Od strony Wydmin na partyzantów ruszyło kilkuset żołnierzy, głównie sowieckich.

— Chcieli nas przymusić, żebyśmy jak najszybciej weszli do puszczy i wpadli w matnię — wspominał Deniziak. — Doszło do walki, udało nam się zniszczyć grantami wóz pancerny. Wtedy dowódca, jakiś święty musiał go natknąć, zarządził kontratak. Ruszyliśmy i udało się przebić, ale zginęło 24 naszych, wielu zostało rannych. Od razu został zarządzony odwrót, że wracamy na Białostocczyznę. Po drodze sporo naszych rannych zmarło.

Lucjan Deniziak walczył w Białostockiem do września 1947 roku, kiedy został aresztowany. Za kratami spędził pięć lat, pięć miesięcy i 13 dni.

— Końca świata albo śmierci prędzej bym się spodziewał niż tego, że ktoś o nas jeszcze wspomni, o naszej walce — powiedział.

Dramat tych żołnierzy, zwanych często żołnierzami wyklętymi, polegał na tym, że choć bili się o wolną Polskę, przez lata słyszeli, że są bandytami, zaplutymi karłami reakcji.

Dlatego prędzej spodziewali się śmierci niż honorów jeszcze za życia.
Andrzej Mielnicki, lub

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5