List do redakcji: Jeden NFZ a dwa światy
2021-02-15 13:02:40(ost. akt: 2021-02-16 14:11:13)
Koronawirus, to chyba nie jest zwykły wirus. To wirus mający swoją inteligencję. Atakuje głównie służbę zdrowia, a najbardziej przychodnie i wybrane jednostki pogotowia ratunkowego. Nie atakuje pracowników sklepów, listonoszy, kurierów, pomimo, że ich praca polega na stałym obsługiwaniu klientów. Różnych klientów.
Tych właściwie stosujących się do reżimu sanitarnego, jak i tych być może chorych, którzy przyjdą zrobić zakupy. Nawiasem mówiąc, bardzo szanuję ich pracę i uważam, że oni również powinni być zaszczepieni w pierwszej kolejności.
Chcąc dowieść powyższego przytoczę jeden dzień. W piątek po południu tj. 12.02.2021 r., moja mama bardzo źle się poczuła, dlatego zdecydowałam się, aby zadzwonić pod 999 i wezwać pogotowie ratunkowe.
Karetka przyjechała z pobliskiego Górowa Iławeckiego. Ratownicy wykonali EKG, pomiar ciśnienia, podali leki, stan uległ poprawie w związku z czym odjechali.
Po około czterech godzinach ponownie stan pogorszył się na tyle, że postanowiłam zawieść mamę samochodem do pogotowia ratunkowego, aby została przebadana przez lekarza.
Z uwagi, że drogi są jakie są, postanowiłam udać się do Lidzbarka Warmińskiego. Przy pogotowiu byłyśmy o 22.20 i zaskoczenie. Drzwi zamknięte, a z przyczepionej informacji wynikało, że należy dzwonić domofonem, co też uczyniłam.
Zgłosiła się pani, która poinformowała mnie, że wizyta odbędzie się na zasadzie teleporady i podała numer telefonu pod który miałam zadzwonić (...).
Cóż za zdziwienie. Dzwonię, a tam nikt nie odpowiada, powiem więcej - telefon wyłączony. Nadmienić należy, że temperatura na zewnątrz wynosiła -20 stopni.
Od czekającego przed drzwiami mężczyzny dowiedziałam się, że on z chorą córką czeka już około godziny, a w rozmowie zasugerowano mu, że powinien udać się do Bartoszyc.
Chcąc upewnić się, czy i ja będę musiała tyle czekać dzwonię domofonem. No i kolejne zaskoczenie. Domofon po kilku sygnałach zamilkł, został wyłączony.
Ciekawe, w poczekalni pogotowia w Lidzbarku W. wirus atakuje czekających, natomiast przed drzwiami wejściowymi pogotowia nie ma takiego zagrożenia i tam mogą wszyscy stać obok siebie.
Skandal, skandal i ignorancja. Jak można przed chorymi ludźmi zamykać drzwi i trzymać ich na 20-sto stopniowym mrozie. Zdrowy człowiek marznie a co dopiero chora osoba.
Widząc jaka jest sytuacja oraz to, że na pomoc nie ma co liczyć, a jeżeli byśmy nawet doczekały do wizyty, to pewnie mama (74 lata) przypłaciłaby to zapaleniem płuc lub grypą, postanowiłam pojechać do Bartoszyc.
20 kilometrów dalej i inny świat. Drzwi otwarte, można wejść, poczekać w cieple. Mama została szybko przyjęta przez lekarza, bardzo miłą panią, która przebadała, skierowała na wyniki w związku z czym zdiagnozowano ostry stan zapalny.
Podano kroplówkę i leki, przepisano receptę i nad ranem wróciłyśmy do domu.
Zaistniała sytuacja bardzo mnie zbulwersowała. Po co było szczepić lekarzy i personel pogotowia w Lidzbarku Warmińskim, skoro pogotowie ma działać na zasadzie teleporady?
Może w Lidzbarku wirus zmutował się i już atakuje mózgi, a nie tylko układ oddechowy.
Renata Krupa
Renata Krupa
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez