- Cieszcie się na razie – mawiali, bo jak zabraknie Żydów, to na was przyjdzie kolej cz.2
2017-08-11 12:00:00(ost. akt: 2017-08-29 11:43:34)
Publikujemy drugą część wspomnień Krystyny Tomaszewskiej, lidzbarczanki, która przebyła bardzo długą i trudną drogę, zanim osiadła w naszym mieście.
Mieszkaliśmy u państwa Tokarskich we wsi Koszoły, gmina Łomazy, powiat Biała Podlaska. Byli to zacni i bogaci gospodarze. Wynajmowali nam pokój, w którym była podłoga, natomiast w pozostałych izbach było klepisko. Spaliśmy we trójkę pod pierzyną w łóżku z siennikiem wypchanym słomą.
Gospodarze spali w innych pomieszczeniach, a służba spała w stajni i oborze. Całe życie odbywało się w dużej kuchni.
Zapamiętałam wszystkie prace jakie w ciągu roku wykonywało się w gospodarstwie - wypisz wymaluj, jak w „ Chłopach” Reymonta, z tą różnicą, że był to inny czas - w tym czasie trwała okupacja hitlerowska, wszyscy żyli więc w strachu i niepewności.
Gospodarze w ramach kontyngentu musieli oddawać władzom niemieckim płody rolne i żywiec. Niedostarczenie groziło rozstrzelaniem.
Partyzantów również trzeba było zaopatrzyć w żywność, przecież oni walczyli z najeźdźcą. Do tego bandy rabunkowe, które w takich sytuacjach zawsze są, też żądały haraczu. Z każdej strony groziło niebezpieczeństwo. Młodych ludzi i całe rodziny wywożono na przymusowe roboty do Niemiec. Trudne było życie w ciągłym strachu.
Te wszystkie wydarzenia obserwowały dzieci, które także żyły pod ciągłym napięciem; szybko dojrzewały i przeżywały to razem z rodzicami.
Te wszystkie wydarzenia obserwowały dzieci, które także żyły pod ciągłym napięciem; szybko dojrzewały i przeżywały to razem z rodzicami.
Nie pozwolono pochować ich na cmentarzu
Do dziś pamiętam egzekucję dwojga partyzantów. Była to kobieta i mężczyzna. Hitlerowcy przywołali wszystkich mieszkańców wsi w jedno miejsce przy drodze, no i zaczęła się pokazówka. Najpierw strasznie ich bili nahajami. Bici ludzie nie byli w stanie nawet z bólu krzyczeć, tylko stękali... A potem rozstrzelali ich na oczach dorosłych i dzieci. Nie pozwolili nawet pochować na cmentarzu. Zwłoki musiały leżeć całą dobę, a potem zostały zakopane obok w rowie.
Jak już wcześniej nadmieniłam, obok partyzantów grasowali i rabowali ze wszystkiego bandziory – najczęściej byli to ludzie z sąsiednich wsi, lub miejscowi, poprzebierani, doskonale znający swoich sąsiadów i dobrze poinformowani o ich stanie majątkowym. Kiedy ojcu nakazali po raz drugi wystawić w bruździe w kartoflach 20 litrów bimbru, rodzice zdecydowali się przeprowadzić do Łomaz, osady położonej 7 kilometrów od Koszoł.
Była to osada, w której był posterunek policji, tzw. granatowej. Służyli w niej Polacy. W Łomazach był kościół, mleczarnia, apteka, lekarz, dentysta, piekarnia, dwa sklepy spożywcze, restauracja, szewcy, krawcy, bednarze, stolarze, dwie kuźnie, dosłownie wszyscy rzemieślnicy, których umiejętności potrzebne były do codziennego życia.
Do dziś pamiętam egzekucję dwojga partyzantów. Była to kobieta i mężczyzna. Hitlerowcy przywołali wszystkich mieszkańców wsi w jedno miejsce przy drodze, no i zaczęła się pokazówka. Najpierw strasznie ich bili nahajami. Bici ludzie nie byli w stanie nawet z bólu krzyczeć, tylko stękali... A potem rozstrzelali ich na oczach dorosłych i dzieci. Nie pozwolili nawet pochować na cmentarzu. Zwłoki musiały leżeć całą dobę, a potem zostały zakopane obok w rowie.
Jak już wcześniej nadmieniłam, obok partyzantów grasowali i rabowali ze wszystkiego bandziory – najczęściej byli to ludzie z sąsiednich wsi, lub miejscowi, poprzebierani, doskonale znający swoich sąsiadów i dobrze poinformowani o ich stanie majątkowym. Kiedy ojcu nakazali po raz drugi wystawić w bruździe w kartoflach 20 litrów bimbru, rodzice zdecydowali się przeprowadzić do Łomaz, osady położonej 7 kilometrów od Koszoł.
Była to osada, w której był posterunek policji, tzw. granatowej. Służyli w niej Polacy. W Łomazach był kościół, mleczarnia, apteka, lekarz, dentysta, piekarnia, dwa sklepy spożywcze, restauracja, szewcy, krawcy, bednarze, stolarze, dwie kuźnie, dosłownie wszyscy rzemieślnicy, których umiejętności potrzebne były do codziennego życia.
Sprowadziliśmy się do domu w którym wcześniej mieszkali Żydzi. Budynki w całym centrum były wolne, ponieważ dwa tygodnie wcześniej wszystkich Żydów hitlerowcy wypędzili do pobliskiego lasu i wymordowali. Tylko nielicznym udało się uciec.
Mieszkając jeszcze w Koszołach mama urodziła bliźnięta, lecz niestety jedno z bliźniąt udusiło się przy porodzie. Jureczek miał 7 miesięcy kiedy zachorował na biegunkę i do tego miał całe ciałko we wrzodach. Nie było czym go leczyć, a domowe sposoby w postaci różnych ziół i maści nie dawały żadnych rezultatów – zmarł na moich oczach. Był to drugi dzień od chwili, kiedy sprowadziliśmy się do Łomaz.
Wszystkie domy w których mieszkali Żydzi zostały opróżnione, natomiast rzeczy – przede wszystkim ubrania, pościel i różne inne szmaty - zostały zwalone na środku małego parku w centrum miasteczka. Idąc za trumienką braciszka, którą niosły starsze dzieci, przechodziliśmy w drodze na cmentarz obok tej wielkiej sterty rzeczy. Przykro o tym pisać, ale muszę; grupa ludzi, jak te hieny łakome padliny, grzebała w tych szmatach szukając złota i dolarów. Kurz od tego zamieszania był tak wielki, że słup jaki się utworzył, sięgał aż do samego nieba. Niemcy, którzy to obserwowali śmiali się i fotografowali. - Cieszcie się na razie – mawiali, bo jak zabraknie Żydów, to na was przyjdzie kolej. (Ciąg dalszy nastąpi...).
Wszystkie domy w których mieszkali Żydzi zostały opróżnione, natomiast rzeczy – przede wszystkim ubrania, pościel i różne inne szmaty - zostały zwalone na środku małego parku w centrum miasteczka. Idąc za trumienką braciszka, którą niosły starsze dzieci, przechodziliśmy w drodze na cmentarz obok tej wielkiej sterty rzeczy. Przykro o tym pisać, ale muszę; grupa ludzi, jak te hieny łakome padliny, grzebała w tych szmatach szukając złota i dolarów. Kurz od tego zamieszania był tak wielki, że słup jaki się utworzył, sięgał aż do samego nieba. Niemcy, którzy to obserwowali śmiali się i fotografowali. - Cieszcie się na razie – mawiali, bo jak zabraknie Żydów, to na was przyjdzie kolej. (Ciąg dalszy nastąpi...).
Krystyna Tomaszewska
Mała Krysia z mamą po przeprowadzce do Łomaz. Niżej:Krystyna Tomaszewska - zdjęcie aktualne
Czytaj e-wydanie ">kliknij
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
C#@12yt #2305900 | 94.254.*.* 11 sie 2017 15:20
Wydarzenia, odczucia, strach, głód, partyzanci, bandyci, morderstwa, rozstrzeliwanie Żydów, wywózki do Reichu na przymusowe /w zasadzie niewolnicze/ roboty . Opisuje to Pani prawdziwie i sugestywny sposób. Ja też pamiętam takie wydarzenia. Trzeba przypominać o tym. Szczególnie teraz gdy niemieccy zbrodniarze są nazywani nazistami /beznarodowcy ? / a ich potomkowie zaczynają "odwracać kota ogonem" przedstawiając swoją martyrologię, krzywdę i powoli stają się ofiarami II Wojny Światowej a my - prawdziwe ofiary stajemy się w niektórych mediach sprawcami. Szczególnie w mediach opanowanych przez kapitał niemiecki. Czego wyrazem są wspomnienia krzywd doznanych od czerwonoarmistów i tęsknoty za swoją ojcowizną. Nie pamiętają o tym że to oni spowodowali całą hekatombę wydarzeń i śmierć kilkudziesięciu milionów osób. Póki żyjemy powinniśmy przypominać im o tym bo młodsze pokolenia nie widzą problemu.
Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz