„Rodzina zamiast instytucji”. Rozmowa z rodziną zastępczą z Ornety
2025-09-29 09:47:19(ost. akt: 2025-09-29 10:14:43)
Artykuł
sponsorowany
Rodzina zastępcza to jedna z najważniejszych form opieki nad dzieckiem pozbawionym bezpiecznego domu. W Polsce funkcjonują zarówno rodziny spokrewnione, niezawodowe, jak i zawodowe – takie jak ta prowadzona przez Krystynę i Rafała Maculewicz z Ornety. Od kilkunastu lat dają dom i poczucie bezpieczeństwa dzieciom, które nie mogą wychowywać się z rodzicami biologicznymi. Spotkaliśmy się z nimi, by porozmawiać o początkach, wyzwaniach i satysfakcji płynącej z tej roli.
— Co skłoniło Państwa do zostania zawodową rodziną zastępczą?
— Około 15–16 lat temu wybudowaliśmy dom. Siedzieliśmy w nim i wpadliśmy na pomysł: „A może będziemy pomagać?”. Trafiliśmy do domu dziecka w Ornecie, gdzie poznaliśmy dwóch chłopców. Trafili do nas i tak zaczęła się nasza droga. Dziś są już pełnoletni. Aktualnie przebywa u nas sześcioro dzieci.
— Około 15–16 lat temu wybudowaliśmy dom. Siedzieliśmy w nim i wpadliśmy na pomysł: „A może będziemy pomagać?”. Trafiliśmy do domu dziecka w Ornecie, gdzie poznaliśmy dwóch chłopców. Trafili do nas i tak zaczęła się nasza droga. Dziś są już pełnoletni. Aktualnie przebywa u nas sześcioro dzieci.
— Z jakimi wyzwaniami mierzy się rodzic zastępczy na co dzień?
— Najczęściej ze zdrowiem dzieci i systemem opieki zdrowotnej. Dzieci trafiają do nas z różnymi obciążeniami – bywają chore, nieszczepione. Dostanie się do specjalisty graniczy z cudem, na wizyty trzeba czekać miesiącami, a nawet latami.
— Najczęściej ze zdrowiem dzieci i systemem opieki zdrowotnej. Dzieci trafiają do nas z różnymi obciążeniami – bywają chore, nieszczepione. Dostanie się do specjalisty graniczy z cudem, na wizyty trzeba czekać miesiącami, a nawet latami.
— Czy wszędzie tak trudno o lekarzy?
— Niestety tak. W Polsce trzeba długo czekać do wszystkich specjalistów. Na przykład na poradnię genetyczną – nawet dwa lata. Gdyby nie znajomości i pomoc bliskich, byłoby bardzo ciężko.
— Niestety tak. W Polsce trzeba długo czekać do wszystkich specjalistów. Na przykład na poradnię genetyczną – nawet dwa lata. Gdyby nie znajomości i pomoc bliskich, byłoby bardzo ciężko.
— Jak wygląda proces adaptacji dziecka w nowej rodzinie?
— To zależy od dziecka. Niektóre trafiają do nas brudne, zaniedbane. Trzeba je nauczyć higieny, samodzielności, często nawet jedzenia stałych pokarmów. Zdarza się, że dwu- czy trzylatek nie umie nic, bo całe życie spędzał w łóżeczku. To trudne, ale możliwe do nadrobienia.
— To zależy od dziecka. Niektóre trafiają do nas brudne, zaniedbane. Trzeba je nauczyć higieny, samodzielności, często nawet jedzenia stałych pokarmów. Zdarza się, że dwu- czy trzylatek nie umie nic, bo całe życie spędzał w łóżeczku. To trudne, ale możliwe do nadrobienia.
— Jak układa się Państwu współpraca z PCPR-em?
— U nas bardzo dobrze. Mamy koordynatorkę, na którą zawsze możemy liczyć, panią dyrektor, która pomaga w kontaktach z sądem. Wszystko działa jak należy. Czasem, czytając na Facebooku historie innych rodzin zastępczych, dziwię się, ile mają problemów, bo u nas naprawdę jest w porządku.
— U nas bardzo dobrze. Mamy koordynatorkę, na którą zawsze możemy liczyć, panią dyrektor, która pomaga w kontaktach z sądem. Wszystko działa jak należy. Czasem, czytając na Facebooku historie innych rodzin zastępczych, dziwię się, ile mają problemów, bo u nas naprawdę jest w porządku.
— Korzystacie też z dodatkowych programów?
— Tak. Dzięki funduszom unijnym nasz pięciolatek chodzi na zajęcia SI w Lidzbarku Warmińskim. Rok temu nasza szesnastolatka miała zajęcia z psychologiem i możliwość wyjazdu na kolonie. Takie programy bardzo pomagają, choć trzeba wcześniej zapisywać dzieci.
— Tak. Dzięki funduszom unijnym nasz pięciolatek chodzi na zajęcia SI w Lidzbarku Warmińskim. Rok temu nasza szesnastolatka miała zajęcia z psychologiem i możliwość wyjazdu na kolonie. Takie programy bardzo pomagają, choć trzeba wcześniej zapisywać dzieci.
— Jak buduje się więzi między dzieckiem a rodzicem zastępczym?
— To wymaga czasu i cierpliwości. Pamiętam dziewczynkę, która przez pierwsze dni w ogóle się nie odzywała, nie potrafiła nawet powiedzieć, co chciałaby zjeść. Dopiero po dwóch tygodniach zaczęła się otwierać. Ważne są rozmowy, przytulanie – wiele dzieci nigdy tego nie doświadczyło.
— To wymaga czasu i cierpliwości. Pamiętam dziewczynkę, która przez pierwsze dni w ogóle się nie odzywała, nie potrafiła nawet powiedzieć, co chciałaby zjeść. Dopiero po dwóch tygodniach zaczęła się otwierać. Ważne są rozmowy, przytulanie – wiele dzieci nigdy tego nie doświadczyło.
— Co daje Wam największą satysfakcję?
— Gdy dzieci się otwierają i stają się „normalne”. Gdy wracają do rodzin biologicznych, które się podniosły i zawalczyły o swoje dzieci. Albo gdy trafiają do adopcji i dostają prawdziwy dom. Mieliśmy już trzy adopcje – do dziś utrzymujemy kontakt z tymi rodzinami. To największa nagroda.
— Gdy dzieci się otwierają i stają się „normalne”. Gdy wracają do rodzin biologicznych, które się podniosły i zawalczyły o swoje dzieci. Albo gdy trafiają do adopcji i dostają prawdziwy dom. Mieliśmy już trzy adopcje – do dziś utrzymujemy kontakt z tymi rodzinami. To największa nagroda.
— Jakie rady przekazalibyście osobom, które rozważają zostanie rodziną zastępczą?
— Trudności są, ale satysfakcja – bezcenna. Dzieci otwierają się, zaczynają się uśmiechać. Mieliśmy dziecko głuche, którego matka nawet nie zdiagnozowała. Zrobiono operację, wszczepiono implanty i dziecko poszło do adopcji. To właśnie największa radość – świadomość, że można realnie pomóc i odmienić życie.
— Trudności są, ale satysfakcja – bezcenna. Dzieci otwierają się, zaczynają się uśmiechać. Mieliśmy dziecko głuche, którego matka nawet nie zdiagnozowała. Zrobiono operację, wszczepiono implanty i dziecko poszło do adopcji. To właśnie największa radość – świadomość, że można realnie pomóc i odmienić życie.
„To naprawdę ma sens”
Rodzina Maculewicz od kilkunastu lat daje dom dzieciom, które inaczej trafiłyby do instytucji. Jak podkreślają, nie zawsze jest łatwo, ale nagroda w postaci dziecięcego uśmiechu i świadomości, że dało się komuś szansę na lepsze życie, rekompensuje każdy trud.
Każde dziecko zasługuje na dom, ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Rodzina zastępcza to dar serca, który może odmienić życie młodego człowieka na zawsze. Jeśli czują Państwo, że chcieliby spróbować podjąć się tej wyjątkowej misji, wszystkie informacje o tym, jak zostać rodziną zastępczą, można uzyskać w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Ornecie oraz w jego filii w Lidzbarku Warmińskim.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez