„Kocham Cię na cały świat” – wywiad z Natalią Kosowską, zawodową mamą zastępczą

2025-07-02 10:37:11(ost. akt: 2025-07-02 10:42:37)   Artykuł sponsorowany
W czasach, gdy wiele rodzin zmaga się z codziennością, a dzieci trafiają do instytucji opiekuńczych z braku alternatywy, są ludzie, którzy podejmują się misji trudnej, ale pięknej – tworzenia domu pełnego miłości, zrozumienia i bezpieczeństwa. Jedną z takich osób jest Natalia Kosowska z Lidzbarka Warmińskiego, zawodowa mama zastępcza, która wraz z mężem wychowuje dziewięcioro dzieci – siedmioro z pieczy zastępczej oraz dwójkę biologicznych. Jej opowieść to nie tylko świadectwo odwagi, ale także zaproszenie dla innych, by pójść tą samą drogą.
— Proszę opowiedzieć, jak zaczęła się pani droga jako rodzina zastępcza. Jak ta historia się rozpoczęła?

— Zawsze gdzieś w sercu miałam potrzebę pomagania dzieciom. To było moje marzenie. Ale przez długi czas wydawało mi się, że się nie nadaję – brak pedagogicznego wykształcenia, różne wymówki. Sama sobie rzucałam kłody pod nogi. Aż życie zdecydowało za nas. Musieliśmy zaopiekować się dwoma chłopcami z rodziny – starszymi braćmi. I od tego się zaczęło. Okazało się, że razem z mężem świetnie sobie radzimy. Dziś nie wyobrażam sobie robić czegoś innego. Spełniam się w tej roli w stu procentach. Czuję się potrzebna. Razem z mężem robimy naprawdę dobrą robotę.

— Czy był jakiś przełomowy moment, który zadecydował o tej drodze?

— Były dwa. Pierwszy – kiedy kurator zapytała, czy przyjmiemy chłopców. Jeśli nie my – trafią do domu dziecka. Nie było wątpliwości. Drugi – kiedy mój mąż zobaczył, ile mi to daje radości i zaproponował, byśmy zostali zawodową rodziną zastępczą. I tak dołączyły do nas kolejne dzieci.

— Czy wcześniej miała pani kontakt z dziećmi w trudnej sytuacji?

— Tak, pochodzę z wielodzietnej rodziny – dziesięcioro dzieci. Mieliśmy trudne dzieciństwo. Dzieci zawsze były wokół mnie – sąsiadów, koleżanek. One lgną do mnie, a ja do nich.

— Jak wygląda codzienność w tak dużej rodzinie?

— Szaleństwo – ale piękne (śmiech). Jest gwarno, wesoło, zawsze coś się dzieje. Dzieci uczą nas pokory, cieszenia się z drobiazgów. W wolnych chwilach pakujemy się do busika i jedziemy w teren – nad jezioro, do lasu. Nie chodzi o rozrywkę, tylko o bycie razem.

— Co było najtrudniejsze na początku?

— Zmienić sposób myślenia. Kiedyś goniliśmy za rzeczami – samochód, torebki. A potem przyszły dzieci. Największe zaskoczenie? One nie potrzebują rzeczy. Potrzebują obecności, przytulenia, bezpieczeństwa.

— Co daje pani największą satysfakcję?

— Gdy słyszę: „Ciociu, kocham Cię na cały świat”. Albo kiedy dziecko mówi: „Ja tu zostaję na zawsze”. Ta wdzięczność jest ogromna. Czuję ją całym sercem. To daje siłę.

— Czy proces aby zostać rodziną zastępczą jest skomplikowany?

— Wcale nie. Wystarczy zgłosić się do PCPR. Jest kurs – około 40 godzin. My zaczęliśmy jako niezawodowi, potem przeszliśmy dodatkowe szkolenie. To naprawdę nie jest trudne – trzeba tylko chcieć.

— Jakie wsparcie otrzymujecie?

— Ogromne. PCPR w Lidzbarku Warmińskim, z siedzibą w Ornecie – cudowny zespół. Psycholog, psychoterapeuta, pomoc w każdej sytuacji. Czuję się zaopiekowana.

— Co powiedziałaby pani osobom, które się wahają?

— Żeby się nie bali. Można zacząć od jednego dziecka. To rozwija, zmienia człowieka. Żałuję, że sama tak długo się wahałam. Bałam się, że nie jestem wystarczająco dobra – a okazuje się, że radzę sobie świetnie. To uzależnia – miłością.

— Jakie wartości można przekazać takim dzieciom?

— Czym jest rodzina. Miłość, obecność, wsparcie. Mamy chłopca, który mówi, że chce być taki jak mój mąż. To pokazuje, jak dzieci chłoną przykład i miłość. Najważniejsze to po prostu być.

— Jakie rady dałaby pani nowym rodzinom?

— Kochać. Traktować dzieci tak, jak samemu chciałoby się być traktowanym. Jeśli nie ma się dzieci biologicznych – robić wszystko najlepiej, jak się potrafi. Serce zrobi resztę.

Natalia Kosowska, mieszkanka Lidzbarka Warmińskiego, nie jest „zwykłą mamą” – jest mamą z wyboru. Każdego dnia udowadnia, że dom to nie tylko ściany i dach, ale przede wszystkim ludzie, którzy się kochają i wspierają. Jej historia pokazuje, że nie trzeba być idealnym – wystarczy być obecnym, otwartym i gotowym do dawania miłości. Bo jak mówi Natalia: „Ogranicza mnie tylko metraż. Gdyby nie to, przyjęłabym każde dziecko.”

Dla wielu dzieci taka decyzja może być początkiem nowego, lepszego życia. A dla rodziny – początkiem czegoś większego niż można sobie wyobrazić.

Sylwester Kasprowicz



2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B