Wielki wybuch wyobraźni

2024-10-13 12:04:00(ost. akt: 2024-10-13 12:10:58)

Autor zdjęcia: Wojciech Karolonek

Rozmawiamy z Jackiem Cudnym – prawnikiem oraz autorem wierszy i piosenek z Włocławka, który w Szkole Podstawowej nr 4 i w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Lidzbarku Warmińskim spotkał się z młodymi czytelnikami.
— Wykonuje pan zawód radcy prawnego. Chciałem zatem zapytać: Jak z prawnika stał się pan autorem tak urokliwych wierszy dla dzieci?

— W moim wypadku można mówić, że chodzi o podwójnie wykonywany zawód. Jako radca prawny pracuję cały czas, nie zawiesiłem tej profesji na kołku. Natomiast radcę prawnego i osobę piszącą wiersze łączy to, że w obu wypadkach trzeba być precyzyjnym. W tych zawodach narzędziem jest słowo. Jeżeli ja, jako prawnik, napiszę coś nieprecyzyjnie, to konsekwencje mogą być nieciekawe. Podobnie przy wierszu. Jeżeli piszę wiersz, to musi być precyzyjnie napisany. I tu chodzi przede wszystkim o rytm.

— To Miłosz chyba powiedział, ze poezja jest sztuką rytmu…

— Tak, dokładnie. Rymy tak naprawdę mogą się zdarzać. Ja piszę wiersze rymowane głównie z tego powodu, że łatwiej wpadają w ucho. Dzięki temu dzieci te moje wiersze pamiętają. Natomiast rytm powoduje, że wiersze rymowane dużo łatwiej mówić, bo one jakby płynęły. Stąd ta precyzja jest niezbędna. I tak jak mówię: I prawnik, i autor wierszy „robią w słowie”.

— Pamięta pan swój pierwszy wiersz?

— Swoją działalność literacką zacząłem dość późno, bo już po czterdziestce. Pierwszy wiersz powstał przez zupełny przypadek. Jechaliśmy na uroczystość rodzinną. Namówiłem jedną z córek, abyśmy wspólnie ułożyli wiersz jako prezent na urodziny. I potem ten wiersz został przeczytany i ciepło przyjęty przez słuchaczy. Pracując jako radca prawny byłem zagoniony i szukałem sposobu, jak zwolnić tempo, bo życie powinno mieć inny wymiar niż tylko galopu. Gdy już wpadłem na pomysł, żeby troszeczkę zwolnić i zacząć robić coś dla innych, nie wiedziałem, co to będzie. Nie zostałem nagle oświecony.

— Szukał pan?

— Tak, szukałem i trochę czasu mi zajęło, aby znaleźć sposób na to, by robić coś, co będzie zarówno mi jak i innym sprawiać przyjemność. Pod wpływem tego wydarzenia z imprezą rodzinną wpadło mi do głowy, że zacznę pisać wiersze dla dzieci.

— Pisanie to trud czy przyjemność?

— Największym problemem jest znaleźć pomysł. Każdy wiersz to przede wszystkim pomysł. Ubrać go potem w słowa, to, prawdę mówiąc, sama przyjemność. Natomiast najtrudniejszą rzeczą jest wymyślić temat, znaleźć jakiś fajny kontekst. Mój pomysł jest następujący: Najpierw „czyszczę głowę”, by była ona wolna od jakichkolwiek problemów związanych z życiem codziennym. Jak już głowa jest czysta, a wręcz dziewicza, to wtedy pomysły same do niej wpadają.

— Na przykład jakie?

— Ostatnio pretekstem do napisania wiersza stała się mucha, która wleciała do sypialni i mnie obudziła. Okazją do powstania utworu może być dosłownie wszystko. Wystarczy, że zobaczę liść w jakimś miejscu lub zwierzaka i pojawia się powód do napisania wiersza. Najfajniejsze pomysły mają dzieci. One posiadają taki niesamowity dar dzielenia się swoją wyobraźnią. Wszędzie można znaleźć rewelacyjne, niewyczerpane zasoby pomysłów.

— Współpracował pan z fundacją pomagającą dzieciom przebywającym w szpitalach. Stąd kolejne moje pytanie brzmi: Czy wiersz może leczyć?

— Tak, oczywiście. Wspólnie z fundacją Dr Clown, którą bardzo lubię, robiliśmy wiele rzeczy. Jedną z nich była akcja, która polegała na tym, ze że chore dzieci w nagrodę za uśmiech dostawały w prezencie książkę. Wolontariusze fundacji dzielili się moimi książkami z pacjentami oddziałów dziecięcych i dawało to im nieco szczęścia.

— Napisał pan książkę „Wiersze za jeden uśmiech”, która była właśnie rozdawana w szpitalach dziecięcych. Tak więc sobie myślę, że uśmiech jest słowem-kluczem pana twórczości. Czy może on rozjaśnić choć na chwilę naszą szarą rzeczywistość?

— Uważam, że potrafi to zrobić. Żyjemy bowiem w czasach, w których prawdziwego, naturalnego uśmiechu brakuje, dlatego że my jesteśmy osaczeni przez informacje, które w większości są nieprzyjemne.

— Organizuje pan festiwal Cudnolandia. Skąd się wziął pomysł na taką imprezę i jak ona przebiega?

— Mam ambicję, by robić pewne przedsięwzięcia adresowane do dzieci. Jestem zwolennikiem też ich cykliczności, ponieważ warto ciągle bombardować dziecięcą wyobraźnię fajnymi emocjami. Robiąc Cudnolandię staram się pokazać, że tekst może być pretekstem do dobrej zabawy, bo ja traktuję książki i wiersze jako dobrą zabawę. Festiwal ma trzy wymiary: recytatorski, wokalny i plastyczny. Trwa okrągły rok i ma swoje zwieńczenie pod koniec listopada. Toczy się przez całe dwanaście miesięcy i w tym czasie dzieci mogą przesyłać nagrane recytacje, piosenki i ilustracje. Festiwal powoduje wielki wybuch wyobraźni u dzieci, gdyż obcowanie z twórczością nie polega na tym, aby coś zrobić mechanicznie. Trzeba znaleźć sposób na interpretację wiersza, w recytacji czy piosence musi być jakiś „smaczek” a i do ilustracji trzeba podejść z pomysłem. Cudnolandia jest okazją do twórczego spędzania czasu.

— Podkreślał pan na spotkaniach autorskich że trzeba dziś znaleźć ciekawą alternatywę dla smartfona.

— Staram się ciągle podpowiadać dzieciom coś, co odciągnie ich od ciągłego siedzenia w Internecie, gdyż komórka niszczy wyobraźnię. Jestem przekonany, że gdy młodemu człowiekowi zaproponuje się coś atrakcyjnego, wtedy ciekawe sposoby spędzania przez niego wolnego czasu będą groźną konkurencją dla smartfona. W szkołach, w których uczniowie nie siedzą na przerwach z nosami przed ekranem, bo zaproponowano im inne aktywności, znacznie poprawiła się koncentracja podczas lekcji.


— Warto też czytać.

— Prawdę mówiąc żyjemy w takich czasach, w których jest straszny deficyt wyobraźni. Ludzie tej wyobraźni mają coraz mniej. Niestety, urządzeń elektronicznych jest dziś troszeczkę za dużo. Czytając człowiek wyobraża sobie ten świat, który jest ukryty w książce. Spędza wspaniałe chwile na rozwijaniu wyobraźni.

— Jakie lektury pamięta pan z dzieciństwa?

— Przede wszystkim Jana Brzechwę. To jest autor ponadczasowy, który pisał rewelacyjnie. Zobaczmy, ile już czasu upłynęło od momentu, kiedy on tworzył, a jego wiersze do dziś w warstwie warsztatowej i tematycznej prezentują się wspaniale.

— Czy rodzice powinni głośno czytać dziecku?

— Rodzice przede wszystkim powinni spędzać czas z dzieckiem. A najlepszy na to sposób jest wziąć z półki książkę i czytać razem. Książki, które napisałem, są skierowane zarówno dla dzieci jak i dla rodziców. Moim marzeniem jest, by były czytane wspólnie.

Rozmawiał Wojciech Karolonek


Ten tekst napisał dziennikarz obywatelski. Więcej tekstów tego autora przeczytacie państwo na jego profilu: karo

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5