Ekologiczne, zdrowe i smaczne

2018-04-29 16:00:00(ost. akt: 2018-04-29 09:49:00)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Niedaleko Nidzicy w Sarnowie rodzina Pisarewicz zajmuje się sadownictwem. Na 12 hektarach rosną przede wszystkim jabłonie. Są wśród nich ligole, gala, bohemia, alwa. Uprawiają również zboże, rzepak i grykę.
Zaczynali od 2 hektarów. Obecnie mają ich 130. Oprócz sadownictwa uprawiają grykę, zboże, rzepak. Gospodarstwo jest całkowicie zmechanizowane. Mają również duży, ładny i wygodny dom. Oprócz tego do przechowywania owoców postawili chłodnię z prawdziwego zdarzenia z tzw. kontrolą. Są także silosy do przechowywania zboża. — Teraz jest o wiele mniej pracy w gospodarstwie, mimo że jest bardzo duże — mówi Krystyna Pisarewicz.

Ale początki były niesamowicie trudne. Krystyna i Krzysztof Pisarewicz działalność rozpoczęli w 1984 roku. Mieli wówczas 2 hektary ziemi, na której posadzili pierwsze jabłonie i kilka grusz. Między rzędami rosły truskawki.

— Wszystko robiliśmy własnym rękami, sami. Dużo pomagała nam moja teściowa, za co jestem jej bardzo wdzięczna — mówi Krystyna.

Powoli kupowali nową ziemię od sąsiadów. Zanim doczekali się pierwszych zbiorów jabłek, uprawiali kalafior, marchewkę, fasolkę szparagową, kapustę.

— Wstawałam o 4 rano, pakowałam do skrzynek warzywa i jechałam na rynek, żeby je sprzedać. Kapustę szatkowałam, bo taką klienci chętniej kupowali. Od razu nadawała się do kiszenia — opowiada Krystyna.

W miarę powiększania gospodarstwa zrezygnowaliśmy z warzyw, a zaczęliśmy uprawiać zboże. Postanowili jednak nadal rozwijać sadownictwo, bo zakochali się w jabłkach.

— Drzewka wymagają dużo pracy. Aby dobrze rosły muszą być prawidłowo osadzone, ukorzenione i nawodnione. Pierwsze drzewka podlewaliśmy ręcznie z ciągnika wężem z opryskiwacza. Trzeba było również opryskiwać jabłonie. Sama pryskałam drzewka, ciągnąc 100-litrowy opryskiwacz na kółkach, a w Nowy Rok robiłam siatkę, żeby ogrodzić sad — wspomina Krystyna Pisarewicz.

Żeby drzewka dobrze rosły, trzeba było je pielić. — Robiłyśmy to razem z teściową ręcznie przy pomocy haczki. Była to robota nieskończona, jak doszłyśmy do końca pola, to musiałyśmy wracać na początek, bo tam już zielsko wyrosło. I od początku. To taka niemal Syzyfowa praca — śmieje się Krystyna.

Powoli drzewka rodziły coraz więcej owoców. Uprawiali wtedy lobo, kortland, antonówkę, mekintosz. Pierwsze owoce zostawiali dla siebie, robiąc różne smaczne przetwory. — Niewielką ilość sprzedawałam na rynku w Nidzicy — mówi Krystyna.

— Po 3 latach dobrze pielęgnowane, nakarmione nawozami ekologicznymi drzewko daje od 20 do 30 kilogramów jabłek. Co roku dosadzaliśmy nowe jabłonie. Zdobywaliśmy wiedzę teoretyczną na temat uprawy jabłek — mówi Krystyna.

Jeździli na sympozja, konferencje, uczestniczyli w spotkaniach naukowych w Grójcu, zagłębiu polskich jabłek. Ich przewodnikiem był profesor Makosz. Chętnie korzystali z jego rad. I ta zdobyta wiedza wkrótce dała efekty.

Jabłek było coraz więcej i trzeba było je gdzieś przechować, bo nie wszystkie na pniu się sprzedały. Wtedy postawili pierwszą chłodnię, taką trochę prymitywną, w której wszystko trzeba było robić ręcznie.

— Sami zbijaliśmy skrzynki na jabłka. Potem trzeba było je ustawiać warstwami jedna na drugiej, coraz wyżej i wyżej. Potem musieliśmy je zdejmować, wynosić, wkładać do żuka i raniutko jechać na rynek. Staliśmy do godziny 10 lub 11, żeby wszystko sprzedać. Ręce mnie bolały od dźwigania — opowiada Krystyna.

W końcu udało się zamontować taśmę automatyczną. Odpadło noszenie skrzynek. Sprzedaż rosła. Postanowili ulżyć sobie w pracy i sukcesywnie mechanizowali swoje gospodarstwo.

— Pierwszym naszym zakupem jakiego dokonaliśmy był opryskiwacz do ciągnika, a potem ciągnik ogrodniczy. Nie musiałam już ciągnąć za sobą opryskiwacza i oczywiście pracę wykonywało się szybciej. Miałam trochę wolnego czasu dla siebie — wspomina Krystyna.

Od 15 lat mają już wszystkie maszyny potrzebne i do uprawy jabłek, i zboża. Całe gospodarstwo jest zmechanizowane. Nie mają także problemów ze zbytem, bo sprzedają swoje jabłka jednemu kontrahentowi. Krystyna podkreśla, że jest to efekt pracy całej rodziny. — Bez niej nie dalibyśmy sobie rady — mówi.

Najważniejsze w sadownictwie jest przechowywanie owoców, dlatego pobudowali profesjonalną chłodnię. — Jest w niej odpowiednie nawilżenie sterowane elektronicznie, jest utrzymywana odpowiednia temperatura ustawiana automatycznie. Ma 3 komory. Zerwane jabłka układa się do 300-kilogramowych skrzyniopaletach, wózkiem widlakiem wwozi do odpowiedniej komory i automatycznie ustawia do góry. Napełnioną komorę zamyka się i nie potrzeba do niej zaglądać aż do czasu sprzedaży jabłek — tłumaczy Krystyna.

Do jednej z tych komór wstawia się jabłka, które idą do bezpośredniej sprzedaży. Wówczas ręcznie sortuje się owoce i jadą do konsumenta. — Po otwarciu takiej komory od razu czuć zapach jabłek — mówi sadowniczka.

Mimo że mają pełną mechanizację to, aby urodziło się dorodne, pachnące i smaczne jabłko trzeba wiele rzeczy wykonać ręcznie. — Po pierwszych opryskach przed kwiatem jeszcze i po drugich w czasie kwitnienia oraz mechanicznym przerzedzeniu, trzeba ręcznie wyciąć jabłuszka tak, aby jedno od drugiego było w odległości 15 centymetrów. Miarę mam już w oku. Wystarczy, że spojrzę i wiem które jabłko trzeba wyciąć. Jeśli nie zrobiłoby się tego, to owoce byłyby małe i niesmaczne — wyjaśnia Krystyna.

Każdego lata wycinać trzeba gałęzie, żeby doświetlić drzewko. — Wycinamy niepotrzebne pędy tak, aby jabłka dostały jak najwięcej słońca — wyjaśnia.

Wrzesień to czas zbiorów. Wtedy wszystkie ręce przydają się do pracy. Nie ma leniuchowania. Zbiory zaczynają od lobo. Do ciągnika przymocowana jest platforma, na której stoją zbieracze i z drabin zrywają owoce.

— Jabłka trzeba zbierać w odpowiednim czasie. Musi zadecydować o tym sam sadownik. Musi najpierw spróbować jabłko, żeby poczuć smak, potem poczuć jego zapach. Jeśli jest pachnące i smaczne, zaczynamy zbiory. Czasami zdarza się, że przed zbiorem jeszcze raz prześwietlamy owoce, żeby je nasłonecznić — mówi Krystyna.

Jeśli jabłko brązowieje, to znaczy, że za szybko zostało zerwane. Dodaje, że ten sam gatunek jabłka może w różnych latach inaczej smakować, a to zależy przede wszystkim od słońca i lekkich przymrozków.

— Lekkie wieczorne przymrozki i słońce w ciągu dnia służą jabłku. Leciutko zmrożone i rozgrzane promieniami słonecznymi są dorodne, pyszne i cudnie wyglądają — przekonuje.

Sad zimą też wymaga uwagi. Trzeba śledzić pogodę, sprawdzać jaki będzie mróz. Drzewka na początku zabezpieczali przed mrozami dymem, a teraz mają maszynę wytwarzającą sztuczną mgłę. Czasami i to nie pomaga. Zdarzały się lata, że jabłonie wymarzały, ale i takie, że usychały.

Obecnie w sadzie jest dobry system nawadniający, więc susza raczej nie jest dla drzewek groźna.

Ich jabłka są nie tylko kolorowe, pachnące, smaczne, ale i zdrowe, bo otrzymały certyfikat jabłoni ekologicznych. Jest z tym trochę kłopotu, bo sad jest pod stałą kontrolą sanepidu.

— Musimy stosować specjalne środki ochrony roślin, sanepid pobiera próbki, robi badania, a wyników nie da się oszukać. Jeśli nasze jabłka nie spełniałyby odpowiednich kryteriów, straciłyby certyfikat ekologiczny, a tego nie chcielibyśmy — mówi Krystyna.

Na zakończenie naszej rozmowy dodaje, że jabłka doskonale się sprawdzają jako maseczki odżywcze na twarz. — Są doskonałe i o wiele zdrowsze i skuteczniejsze niż te naszpikowane chemią. Warto wypróbować — zachęca, podając przepis na taką maseczkę.

Najlepiej przygotować ją tuż przed użyciem. Należy wziąć jedno jabłko alwa, obrać ze skórki, zetrzeć na drobnej tarce, dodać szczyptę miodu i trochę zmielonego lnu. Dokładnie wszystko wymieszać. Oczyścić twarz i nałożyć maseczkę na 10 minut. Następnie zmyć maseczkę ciepłą wodą. Po zabiegu twarz jest jest promienna, rozświetlona i młodsza. Maseczkę taką można stosować również na dłonie. Są doskonale nawilżone.

roz

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5