Mieszkańcy nie chcą sprzedaży drogi
2019-05-01 10:00:00(ost. akt: 2019-04-30 23:54:07)
O Warnikajmach co jakiś czas jest głośno. Mieszkańcy od wielu lat protestują przeciwko budowie fermy. Nie chcą też sprzedaży drogi gminnej właścicielowi dużego gospodarstwa rolnego. Ten problem dalej nie został rozwiązany.
Problem dotyczy drogi gminnej w miejscowości Warnikajmy, przebiegającej m.in. przez teren tzw. Małego Malborka. Wniosek o kupno złożył aktualny właściciel tego zabytkowego obiektu, prowadzący również położone przy tej drodze gospodarstwo rolne. Sprawę zajmowano się podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Korszach. Radny Krzysztof Bamburek złożył wniosek o zdjęcie uchwały sprzedaży z punktu obrad. — Uchwała nie posiada wymaganej zgody Warmińsko - Mazurskiego Konserwatora Zabytków. Do tego podczas przeprowadzonych konsultacji społecznych mieszkańcy Warnikajm byli przeciwni sprzedaży tej drogi. W sprawie jednej z działek toczy się również postępowanie w prokuraturze — uzasadniał radny. Zdaniem obsługującej sesję prawniczki jedna z działek nie jest wpisana do rejestru zabytków i takiej zgody nie wymaga. Druga jest, ale zgoda nie ma wpływu na procedowanie uchwały. — Dopiero jeżeli po jej podjęciu gmina podejmie całą procedurę i nie uzyska takiej zgody, to nie będzie mogła tej drogi sprzedać. Ten dokument jest niezbędny u notariusza — poinformowała mecenas.
Po kilku próbach głosowania nad propozycją radnego wniosek został jednak większością głosów odrzucony. Jak się okazało 18 marca do burmistrza i radnych na piśmie w tej sprawie zwróciło się prawie 60 mieszkańców Warnikajm. Dokument był rozpatrywany tuż przed miejską sesją przez Komisję Skarg i Petycji. — Członkowie komisji pozostawili petycję bez rozpatrzenia, ponieważ nie spełniała wymogów. Podpisali się tylko mieszkańcy, a nie było nadawcy i adresu, pod który moglibyśmy złożyć odpowiedź — uzasadniła przewodnicząca komisji Ilona Czekaj. Nie uwzględniono też prośby radnej Krystyny Borzęckiej o odczytanie tego pisma podczas posiedzenia radnych. — Ja złożyłem oficjalnie pismo w tej samej sprawie i podałem wszystkie swoje dane. Skoro została odrzucona petycja mieszkańców, to chcę wiedzieć co się stało z moim pismem — zapytał na sesji jeden z mieszkańców Warnikajm. — Mam potwierdzenie złożenia, od którego mija już miesiąc — dodał.
Zgodnie z zapisami chodzi dokładnie o trzy działki gruntowe. Pierwsza z nich została wyceniona na kwotę 63 700 zł i dotyczy fragmentu drogi Warnikajmy - Gudziki. Zdaniem mieszkańców została ona jednak zaorana przez właściciela gospodarstwa rolnego, który zabiega o jej wykupienie. — Postępowanie w prokuraturze się toczy, ale z tego co wiem dotyczy wycinki drzew bez zgody. Wszyscy dobrze wiemy ile takie postępowania trwają. Poza tym przy sprzedaży tej działki przewidziany jest przetarg w którym każdy może wziąć udział — stwierdził Andrzej Wankiewicz, przewodniczący Rady Miejskiej w Korszach. Według opinii prawnej ta droga ma charakter wewnętrzny, stanowi nieruchomość i nie podlega ustawie o drogach. Za bezumowne korzystanie z własności gminnej użytkownik zobowiązany jest uiścić opłatę. Do kasy gminnej z tego tytułu wpłynęło niedawno niecałe 20 tys. zł. za okres trzech lat. — W normalnym układzie dzierżawa hektara od gruntu rolnego oscyluje w granicach 500-600 zł. rocznie. Uzyskana kwota jest dzierżawą karną. Gdyby 10 czy 15 lat temu była podpisana umowa na dzierżawę to na pewno takiej sumy byśmy nie otrzymali — powiedział burmistrz Ryszard Ostrowski.
— Już w maju ubiegłego roku były próby sprzedaży części tej drogi, do czego nie doszło. Pan przewodniczący powiedział, że trzeba tą sprawę wyjaśnić. Składałam później w tej sprawie pisma i do tej pory nie doczekałam się odpowiedzi. Zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego to jest droga gminna i powinna służyć wszystkim mieszkańcom — stwierdziła radna Borzęcka. Jej zdaniem ta droga widniała już na mapach w 1942 roku. — Dlaczego teraz burmistrz występuje z taką uchwalą nie pytając mieszkańców — zapytała radna. — Jakiekolwiek argumenty bym nie przedstawił, to one pani nie przekonają. Ja jestem odpowiedzialny za to, żeby szukać i dbać o dochody. Ich poważnym elementem są również sprzedaże. Gmina ma obowiązek sprzedawać działki, które nikomu nie służą i od lat nikt z nich nie korzysta. Konsultacje i rozmowy były. Nie mogę jednak słuchać tylko jednej linii argumentacji, bo ona do mnie nie trafia - odpowiedział włodarz Korsz.
Zdaniem Borzęckiej mieszkańcy będą mieli problem z dojazdem do działek położonych przy kolejnych odcinkach tej drogi. Innego zdania była radna Ilona Czekaj. — Skoro część drogi jest zaorana, to jak mieszkańcy radzili sobie przez te lata? Mieszkańcy poradzą sobie, jak nie z jednej strony, to z drugiej — stwierdziła. Ostatecznie uchwała została przyjęta głosami 7 za, 4 przeciw i 3 wstrzymujących się.
Kolejnym problemem była sprzedaż trzech działek położonych w obrębie samych Warnikajm. Dyskusję wzbudził fakt, czy jedna z działek jest wpisana do rejestru zabytków, czy nie. Właściciel gospodarstwa rolnego uzasadnia swoje zainteresowanie drogą tym, że przebiega ona między jego budynkami. — Część z nich to budynki mieszkalne mimo, że pozbyto się z nich mieszkańców. Jedyny budynek gospodarczy to była stajnia dla koni, oddzielona od drogi wysokim murem z cegły. Urzędnik Agencji Rynku Rolnego popełnił błąd. Przygotowując dokumentację do sprzedaży pominął fakt, że pod budynkiem przebiega droga gminna. Ta sprawa powinna być wyjaśniona. Podczas przeprowadzanych w 2014 roku konsultacji zdecydowana większość mieszkańców była przeciwna sprzedaży tej drogi. Ci ludzie mieszkają tu dalej i nie zmienili zdania. Przy moim budynku droga gminna styka się z drogą powiatową, która okrąża miejscowość i łączy się ponownie z gminną przy tzw. "bramie". Jestem osobą o umiarkowanej niepełnosprawności i staram się żyć normalnie. Od 20 lat pracuję w Olsztynie. Do stacji PKP w Korszach dojeżdżam rowerem, a zimą często piechotą. Jest to ok. 7 kilometrów. W przypadku sprzedaży tej drogi ten dystans się wydłuży. Dla mnie to dużo o 3.30 w śniegu lub deszczu — radny Andrzej Bukiejko odczytał pismo mieszkańca, który na początku sesji pytał, co się ze złożonym przez niego dokumentem stało. Mieszkaniec Warnikajm zauważył też, że ta droga to jedyne miejsce, gdzie rodziny mogą bezpiecznie pospacerować. Do tego pojawiają się tam również wycieczki piesze i rowerowe, podziwiające wyjątkową architekturę Małego Malborka. — To wszystko się skończy po sprzedaży drogi — twierdzi mężczyzna. — Ta droga już dawno powinna być przydzielona do gospodarstwa, bo przez nie przebiega. Jej utrzymanie mija się z celem. To kwestia finansów. Jej wartość to ok. 80 tys. zł. Za to kilka sołectw może mieć zrealizowany swój fundusz. Ani ja, ani radni, którzy zagłosują za sprzedażą nie są pana wrogami. Po prostu musimy pewne rzeczy uporządkować. Jestem przekonany, że pan będzie mógł z niej dalej korzystać. A nas nie stać na to, żeby kłaść na niej asfalt. Być może nowy właściciel to zrobi — odpowiedział mu burmistrz.
Przewodnicząca Komisji Skarg i Petycji zwróciła uwagę na inny problem. — Mimo, że nie rozpatrzyliśmy petycji mieszkańców to mnie te 57 podpisów przekonuje, że nie powinniśmy tej drogi sprzedawać. Będąc na miejscu zauważyłam, że właściciel już część tej drogi bezpodstawnie ogrodził. Uważam, że powinniśmy wyciągnąć jakieś konsekwencje — zauważyła. W zniesienie tej "blokady" władze gminy zwracały się już w 2014 roku.
Padła tej propozycja o przełożeniu tej decyzji. Radni wyrazili chęć dalszych rozmów i konsultacji, aby móc jeszcze bardziej szczegółowo zapoznać się z dokumentami i mapami. Burmistrz, jako wnioskodawca poparł tę propozycję. Uchwała została jednogłośnie zdjęta z porządku obrad.
Z takiego rozwiązania nie jest zadowolony właściciel gospodarstwa rolnego. — Jestem zdumiony decyzją Rady Miejskiej Korsze, zgodnie z którą przebiegająca przez moje gospodarstwo droga wewnętrzna nie zostanie mi sprzedana. Już czwartą kadencję staram się odkupić to, co historycznie zawsze należało do Gospodarstwa Rolnego Warnikajmy. (...) Moja piętnastoletnia obecność w Gminie Korsze sprowadzała się do działań pozytywnych dla Gminy (...). Miałem marzenie zmienić Warnikajmy. Zbudować Instytut Badawczy i nowoczesną szkołę rolniczą otwartą na świat. Ale po takich "uprzejmościach" ze strony przedstawicieli lokalnej społeczności. nie widzę sensu kontynuowania mojego marzenia — zwrócił się pisemnie do burmistrza i przewodniczącego Rady Miejskiej Józef Wiśniewski, właściciel gospodarstwa. Nawiązał też do głośnej sprawy rzekomego zakopywania niebezpiecznych odpadów na swoich działkach, o czym donosiła już m.in. telewizja publiczna.
Do sprawy jeszcze wrócimy.
Wojciech Caruk
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez