Czasami masz fart, bo na twojej drodze stają ludzie, którym się chce spełniać marzenia innych. Chcę przedstawić historię, która jak po nitce do kłębka doprowadziła do spełnienia marzeń młodego chłopca. Doskonale jeździ na desce, a nagle staje się aktorem u jednego z najznamienitszych reżyserów kina polskiego Jana Jakuba Kolskiego.
Ale zacznijmy od początku. Pewnego czerwcowego poranka dyrektor Jerzy Pruszyński jak zwykle przywitał się ze swoją zastępczynią, lecz tym razem jeszcze bardziej rozpromienioną, panią Katarzyną Bronakowską.
— Cześć, czołem, cóż Tobie tak wesoło, zimno jak w listopadzie, a... — nie dokończył Jerzy P.
— No witam. Wiesz, mam cudowną wiadomość — mówiła z nieukrywaną satysfakcją w głosie Katarzyna B. — Zadzwoniła do mnie kobieta od castingów u Jana Jakuba Kolskiego, że wie o moim teatrze, a jej szef poszukuje młodego aktora do roli chłopca w nowym filmie. Chcą w naszej szkole przeprowadzić casting. Poszukują 14-15-letniego chłopaka o wzroście... (tu padły szczegóły na temat roli i wymagań stawianych przez reżysera, imiona naszych młodych artystów, kto się może odnaleźć w tej roli, a kto ma małe szanse).
Jerzy P. podzielił opinie koleżanki na temat aktorów grających w zespole teatralnym.
— Pamiętasz tego chłopca, który rozmawiał pod drzewem z bezdomnym w etiudzie Mateusza Trusewicza „Szkoła cierpienia”. Pokazywałaś mi go na YouTube. On u nas jeździ często na desce — rzucił nieśmiało Jerzy.
— Tak. Jest dobry, ale chyba trochę za młody — odpowiedziała Kasia. — Wiesz, ogłoszę informację o castingu w szkołach podstawowych i gimnazjach. Niech dzieciaki mają szansę się spróbować w roli aktora. Może ktoś z Kętrzyna zagra rolę w filmie. Ta pani mówi, że przedstawiła już reżyserowi setki osób i nikt mu do roli Wiktora nie pasował, a że film "Wenecja" ma być kręcony niedaleko Kętrzyna, to pomyślała, że może chłopak z Mazur będzie Wiktorem. To jest ostatnia z głównych ról, która pozostała nieobsadzona.
Dwa dni później dyrektor i jego prawa ręka wychodzili po pracy ze szkoły. Na boisku "Dwójki" jak zawsze dużo młodzieży. Naturalnie jest też kilku skate`ów.
— Popatrz, to jest Filip. Może zamienisz z nim słowo i się dogadacie co do castingu — powiedział Jurek.
— Dobra, poproś go, jeśli możesz, bo nie znam człowieka — odpowiedziała Kasia.
— Filip! Filip! — nie mógł się dowołać chłopaka Jurek.
Dopiero gdy kolega usunął słuchawki z uszu Filipa, zaproszenie do rozmowy przyniosło skutek.
— Dzień dobry — grzecznie przywitał się sympatyczny blondyn.
— Witam. Nazywam się Katarzyna Bronakowska. Widzieliśmy Twoją grę w filmie Mateusza i chcę Ci zaproponować udział w castingu do filmu sławnego polskiego reżysera pana Jana Jakuba Kolskiego.
— Ale mi się nie podobało, jak gram.
— Uwierz, że jeśli proponuję Ci udział w castingu, to może warto spróbować, dać sobie szansę. Zastanów się i przyjdź 25 czerwca na spotkanie. 25 czerwca godzina południowa, około 30 kandydatów do roli Wiktora, ale Filipa nie ma.
— Paweł? Daj mi numer do Filipa — dzwonił Jerzy P. do jednego ze skate`ów.
— Filip? Witam. Czemu nie widzę Cię na castingu?
— A to nie było wczoraj? — Nie! To jest dzisiaj, więc zbieraj się i chodź do "Dwójki". Zanim inni zagrają przed kamerą, to nauczysz się roli i pani od obsady Cię sfilmuje.
— No dobrze, ale ja nie wiem, czy dam sobie radę.
— Na razie daj sobie szansę. Czekamy.
Kilkanaście minut potem Filip trzymał tekst fragmentu roli Wiktora, którą miał zagrać przed kamerą. Wszedł jako ostatni. Pani Schwarzbart kompletująca obsadę do filmu bardzo spodobały się trzy kandydatury, w tym Filipa, ale czy pan Kolski będzie podobnego zdania? Do późna w nocy reżyser przeglądał nagrania z castingu. Na końcu zobaczył Filipa. I ten błysk w oku, kiedy się znajduje to coś, czego się w człowieku szuka! Rano Kasia ma już dobrą wiadomość.
— Wiesz, reżyser chce się spotkać dzisiaj z Filipem na planie filmu w Jagławkach. Zaraz przyjedzie pani Schwarzbart, poprosimy rodziców Filipa i pojedziemy z nim na spotkanie. Możemy Cię zabrać.
— Bardzo się cieszę. Dzwonię do gwiazdy. Może już nie śpi.
Krótkie spotkanie w gabinecie dyrektora. Jedziemy do Jagławki. Po drodze wiele emocji, radości i bardzo dojrzałe podsumowanie 13-latka.
— To wszystko dzieje się tak szybko, że chyba nie jest naprawdę.
A jednak. Czekamy na przyjazd filmowców Kolskiego. Na dziedziniec przed pałacem w Jagławce zajeżdża kawalkada samochodów. Wysiadają wszyscy, którzy odpowiadają za to, by myśl reżysera i idea filmu były całością. Powitanie, kilka słów organizacyjnych.
— To ja idę z Filipem na spacer — mówi twórca "Jasminum" i znikają w przypałacowym parku.
Ekipa zajmuje się swoimi sprawami. Pani Kasia załatwia z kierownikiem produkcji dla swoich podopiecznych z teatru PaniKa możliwość wejścia na plan filmowy i gry jako statystów. Zabiega też o to by Mateusz Trusewicz, nasz młody kętrzyński reżyser, mógł podglądać zawodowców przy pracy. Po kilkunastu minutach panowie wracają z pogawędki.
— Proszę przygotować za parę dni spotkanie w Warszawie dla Filipa i Marcina, który gra rolę młodszego brata — mówi reżyser. — I proszę przygotować kostiumy, charakteryzację i scenariusz. Spotykamy się w Warszawie.
— Wprawdzie wyjeżdżamy z synem w góry, ale będziemy do dyspozycji — mówi tata Filipa.
— Bardzo mnie to cieszy — odpowiada reżyser i zwraca się do dyrektora Gimnazjum. — To wspaniale, że są takie szkoły, które potrafią dostrzegać talent w młodych ludziach i są tam ludzie, którzy nie pozwalają tym talentom się zmarnować. Czasami to tylko przygoda, a czasami właściwa droga w życiu.
Na koniec spotkania pan Jan Jakub Kolski podarował kętrzyńskiemu gimnazjum nr 2 najnowszą kolekcję płyt DVD z jego filmami. Wakacje Filipa z tatą w górach trwały tylko dwa dni. Odbyło się już bowiem pierwsze spotkanie dwóch filmowych braci - Wiktora i Marka. Dzisiaj natomiast zapadła ostateczna decyzja i Filip Piotrowiczowi z Kętrzyna otrzymał rolę w filmie "Wenecja" w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego! POWODZENIA!
Jerzy Pruszyński
ketrzyn@gazetaolsztynska.pl
— Cześć, czołem, cóż Tobie tak wesoło, zimno jak w listopadzie, a... — nie dokończył Jerzy P.
— No witam. Wiesz, mam cudowną wiadomość — mówiła z nieukrywaną satysfakcją w głosie Katarzyna B. — Zadzwoniła do mnie kobieta od castingów u Jana Jakuba Kolskiego, że wie o moim teatrze, a jej szef poszukuje młodego aktora do roli chłopca w nowym filmie. Chcą w naszej szkole przeprowadzić casting. Poszukują 14-15-letniego chłopaka o wzroście... (tu padły szczegóły na temat roli i wymagań stawianych przez reżysera, imiona naszych młodych artystów, kto się może odnaleźć w tej roli, a kto ma małe szanse).
Jerzy P. podzielił opinie koleżanki na temat aktorów grających w zespole teatralnym.
— Pamiętasz tego chłopca, który rozmawiał pod drzewem z bezdomnym w etiudzie Mateusza Trusewicza „Szkoła cierpienia”. Pokazywałaś mi go na YouTube. On u nas jeździ często na desce — rzucił nieśmiało Jerzy.
— Tak. Jest dobry, ale chyba trochę za młody — odpowiedziała Kasia. — Wiesz, ogłoszę informację o castingu w szkołach podstawowych i gimnazjach. Niech dzieciaki mają szansę się spróbować w roli aktora. Może ktoś z Kętrzyna zagra rolę w filmie. Ta pani mówi, że przedstawiła już reżyserowi setki osób i nikt mu do roli Wiktora nie pasował, a że film "Wenecja" ma być kręcony niedaleko Kętrzyna, to pomyślała, że może chłopak z Mazur będzie Wiktorem. To jest ostatnia z głównych ról, która pozostała nieobsadzona.
Dwa dni później dyrektor i jego prawa ręka wychodzili po pracy ze szkoły. Na boisku "Dwójki" jak zawsze dużo młodzieży. Naturalnie jest też kilku skate`ów.
— Popatrz, to jest Filip. Może zamienisz z nim słowo i się dogadacie co do castingu — powiedział Jurek.
— Dobra, poproś go, jeśli możesz, bo nie znam człowieka — odpowiedziała Kasia.
— Filip! Filip! — nie mógł się dowołać chłopaka Jurek.
Dopiero gdy kolega usunął słuchawki z uszu Filipa, zaproszenie do rozmowy przyniosło skutek.
— Dzień dobry — grzecznie przywitał się sympatyczny blondyn.
— Witam. Nazywam się Katarzyna Bronakowska. Widzieliśmy Twoją grę w filmie Mateusza i chcę Ci zaproponować udział w castingu do filmu sławnego polskiego reżysera pana Jana Jakuba Kolskiego.
— Ale mi się nie podobało, jak gram.
— Uwierz, że jeśli proponuję Ci udział w castingu, to może warto spróbować, dać sobie szansę. Zastanów się i przyjdź 25 czerwca na spotkanie. 25 czerwca godzina południowa, około 30 kandydatów do roli Wiktora, ale Filipa nie ma.
— Paweł? Daj mi numer do Filipa — dzwonił Jerzy P. do jednego ze skate`ów.
— Filip? Witam. Czemu nie widzę Cię na castingu?
— A to nie było wczoraj? — Nie! To jest dzisiaj, więc zbieraj się i chodź do "Dwójki". Zanim inni zagrają przed kamerą, to nauczysz się roli i pani od obsady Cię sfilmuje.
— No dobrze, ale ja nie wiem, czy dam sobie radę.
— Na razie daj sobie szansę. Czekamy.
Kilkanaście minut potem Filip trzymał tekst fragmentu roli Wiktora, którą miał zagrać przed kamerą. Wszedł jako ostatni. Pani Schwarzbart kompletująca obsadę do filmu bardzo spodobały się trzy kandydatury, w tym Filipa, ale czy pan Kolski będzie podobnego zdania? Do późna w nocy reżyser przeglądał nagrania z castingu. Na końcu zobaczył Filipa. I ten błysk w oku, kiedy się znajduje to coś, czego się w człowieku szuka! Rano Kasia ma już dobrą wiadomość.
— Wiesz, reżyser chce się spotkać dzisiaj z Filipem na planie filmu w Jagławkach. Zaraz przyjedzie pani Schwarzbart, poprosimy rodziców Filipa i pojedziemy z nim na spotkanie. Możemy Cię zabrać.
— Bardzo się cieszę. Dzwonię do gwiazdy. Może już nie śpi.
Krótkie spotkanie w gabinecie dyrektora. Jedziemy do Jagławki. Po drodze wiele emocji, radości i bardzo dojrzałe podsumowanie 13-latka.
— To wszystko dzieje się tak szybko, że chyba nie jest naprawdę.
A jednak. Czekamy na przyjazd filmowców Kolskiego. Na dziedziniec przed pałacem w Jagławce zajeżdża kawalkada samochodów. Wysiadają wszyscy, którzy odpowiadają za to, by myśl reżysera i idea filmu były całością. Powitanie, kilka słów organizacyjnych.
— To ja idę z Filipem na spacer — mówi twórca "Jasminum" i znikają w przypałacowym parku.
Ekipa zajmuje się swoimi sprawami. Pani Kasia załatwia z kierownikiem produkcji dla swoich podopiecznych z teatru PaniKa możliwość wejścia na plan filmowy i gry jako statystów. Zabiega też o to by Mateusz Trusewicz, nasz młody kętrzyński reżyser, mógł podglądać zawodowców przy pracy. Po kilkunastu minutach panowie wracają z pogawędki.
— Proszę przygotować za parę dni spotkanie w Warszawie dla Filipa i Marcina, który gra rolę młodszego brata — mówi reżyser. — I proszę przygotować kostiumy, charakteryzację i scenariusz. Spotykamy się w Warszawie.
— Wprawdzie wyjeżdżamy z synem w góry, ale będziemy do dyspozycji — mówi tata Filipa.
— Bardzo mnie to cieszy — odpowiada reżyser i zwraca się do dyrektora Gimnazjum. — To wspaniale, że są takie szkoły, które potrafią dostrzegać talent w młodych ludziach i są tam ludzie, którzy nie pozwalają tym talentom się zmarnować. Czasami to tylko przygoda, a czasami właściwa droga w życiu.
Na koniec spotkania pan Jan Jakub Kolski podarował kętrzyńskiemu gimnazjum nr 2 najnowszą kolekcję płyt DVD z jego filmami. Wakacje Filipa z tatą w górach trwały tylko dwa dni. Odbyło się już bowiem pierwsze spotkanie dwóch filmowych braci - Wiktora i Marka. Dzisiaj natomiast zapadła ostateczna decyzja i Filip Piotrowiczowi z Kętrzyna otrzymał rolę w filmie "Wenecja" w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego! POWODZENIA!
Jerzy Pruszyński
ketrzyn@gazetaolsztynska.pl