Będą "kręcić" kilometry dla mamy
2022-09-03 16:00:00(ost. akt: 2022-09-03 16:45:23)
Historia trzech sióstr z Kętrzyna, które walczą o życie swojej mamy gościła już na naszych łamach. Teraz ma swój dalszy ciąg. Z mamą jest już dużo lepiej, jednak wciąż potrzebna jest pomoc. Aby zebrać pieniądze Agnieszka Waraksa postanowiła ruszyć rowerem w trasę.
Celem rajdu Agnieszki jest Ełk. To właśnie tam, w Centrum Rehabilitacji Panmedica, od pewnego czasu przebywa mama - Mariola Waraksa. Towarzyszyć jej będzie miłośnik kolarstwa z Kętrzyna - Michał Szepietowski. — To on ponad rok temu zaraził mnie pasją do kolarstwa. Pasja rozwija się w różnym tempie, są wzloty i upadki. Czasami mam dość, ale obiecuję że 4 września będzie ogień — mówi Agnieszka Waraksa. To właśnie tego dnia planują oboje ruszyć w trasę. Łącznie przejadą ok. 200 kilometrów. — Do tej pory mój rekord to 100 km, więc będzie to dla mnie duży wyczyn, ale mam mega motywację i wiem że warto. Kiedy na treningach nie mam siły wjechać pod górki, które uwielbiam, lub gdy zwyczajnie szukam wymówki, że czegoś nie zrobię, to zawsze myślę o mamie. O tym jak ona ciężko ćwiczy, ile siły wkłada w każde ćwiczenie i jaką radość sprawia jej minimalny ruch ręką czy nogą. Więc na co ja mogę narzekać? — pyta retorycznie córka pani Marioli.
Termin akcji "Kilometry mocy - Rajd dla Mariolci" nie jest przypadkowy. Dwa dni wcześniej pani Mariola ma urodziny. — Obiecałam kiedyś mamie, że zrobię tę trasę. Teraz nadszedł odpowiedni moment, gdyż skończyły nam się środki na leczenie i rehabilitację mamy. Musimy opłacić fakturę za sierpień. Nie ukrywam, że bardzo nam zależy, aby mama była jeszcze we wrześniu w Panmedice, ale na to potrzeba funduszy — opowiada Agnieszka Waraksa. — Będzie to dla niej najlepszy prezent. Każda podarowana złotówka to cegiełka do zdrowia i sprawności mamy, a to jest w życiu najważniejsze.
W celu uzyskania wsparcia Agnieszka Waraksa rozpoczęła w lipcu poszukiwania sponsorów, którzy wzorem podobnych akcji mogliby wpłacić pieniądze na zrzutkę za przejechane kilometry. Do akcji przyłączyła się kętrzyńska firma MTI Furninova. Jednak swojego wsparcia może udzielić każdy z nas. Wystarczy wskoczyć na rower i za każdy przejechany kilometr wpłacić złotówkę na konto na zrzutka.pl "Rehabilitacja mamy" (identyfikator: dmtxum). Właśnie w taki sposób przyłączy się do akcji Karolina Waraksa, która mieszka obecnie w Holandii i właśnie tam będzie "kręcić" kilometry dla swojej mamy.
Przypomnijmy tę historię. Był 6 listopada 2020 roku. Pani Mariola jak zwykle poszła do pracy. Od wielu lat związana jest z przedszkolem "Miś Uszatek". To nie jest dla niej tylko praca. Do swoich zadań podchodziła zawsze z wielką pasją i zaangażowaniem. Do tej pory jest ciepło wspominana przez kilka pokoleń kętrzynian. Feralnego dnia nie zdążyła się jednak nacieszyć obecnością maluchów. To właśnie tam straciła przytomność. Powód? Jak się później okazało miała tętniaka, który pękł i nastąpił wylew krwi do mózgu.
— Tętniak zwany cichym zabójcą w mamy przypadku okazał się bardzo cichy, ponieważ nawet nie wiedzieliśmy o jego istnieniu — opowiada Agnieszka Waraksa. — Mama nigdy nie skarżyła się na ból głowy. Nawet chwilę przed tragedią miała dobry nastrój, śmiała się.
Panią Mariolę przewieziono do szpitala w Olsztynie. Jeszcze tego samego dnia trafiła na stół operacyjny. Lekarze nie ukrywali, że szanse na przeżycie zabiegu są niewielkie. Zdarzyło się jednak coś, co sami medycy nazwali cudem.
— Mama przeżyła i żyje do tej pory — dodaje Agnieszka.
— Tętniak zwany cichym zabójcą w mamy przypadku okazał się bardzo cichy, ponieważ nawet nie wiedzieliśmy o jego istnieniu — opowiada Agnieszka Waraksa. — Mama nigdy nie skarżyła się na ból głowy. Nawet chwilę przed tragedią miała dobry nastrój, śmiała się.
Panią Mariolę przewieziono do szpitala w Olsztynie. Jeszcze tego samego dnia trafiła na stół operacyjny. Lekarze nie ukrywali, że szanse na przeżycie zabiegu są niewielkie. Zdarzyło się jednak coś, co sami medycy nazwali cudem.
— Mama przeżyła i żyje do tej pory — dodaje Agnieszka.
Pani Mariola i jej rodzina nigdy po "pomocowe" pieniądze rąk nie wyciągali. Zawsze ze wszystkimi sytuacjami radzili sobie sami. Potrafili się też dzielić z innymi. Agnieszki Waraksy pasjonatom jeździectwa i koni przedstawiać nie trzeba. Zawodniczka i instruktorka jazdy konnej, którą najczęściej można spotkać w stajni w Kątach (gm. Srokowo). Sama wielokrotnie była inicjatorką akcji charytatywnych na rzecz m.in. ratowania koni z targu w Skaryszewie, skazanych na rzeź. Pomaga nie tylko zwierzętom. Wśród licznych zainicjowanych przez nią działań jest m.in. pomoc dla pogorzelców ze Srokowa, czy zbiórka pieniędzy na remont domu dla rodzeństwa z Sińca. Od wielu lat wspiera Sztab WOŚP w Kętrzynie poprzez m.in. przekazywanie na licytację karnetów na jazdy konne. Od kilku lat organizuje co roku obchody Hubertusa w stajni w Kątach. Wspiera też Stowarzyszenie "Blusztyn" przy organizacji "Wakacji w siodle" — wakacyjnej akcji skierowanej do dzieci z gminy Srokowo.
W większości działań zawsze wspierała ją mama.
— Chyba przy każdej zbiórce szła ze mną na strych i wystawiałyśmy wiele znalezionych tam rzeczy na sprzedaż. Na Hubertusa co roku przygotowywała nam pyszny bigos — wspomina Agnieszka.
Sytuacja zmusiła rodzinę do działania. — Do tej pory angażowałyśmy się w pomoc dla innych, wielokrotnie organizowałyśmy różnego rodzaju zbiórki mające na celu pomoc zarówno ludziom jak i zwierzętom. Robiąc to nigdy nie pomyślałyśmy, że będziemy po drugiej stronie. Niestety, życie napisało inny scenariusz i 6 listopada nasz świat wywrócił się do góry nogami. Dla nas mama jest najważniejsza i zrobimy wszystko żeby uzbierać fundusze na jej rehabilitację — mówią zgodnie siostry Agnieszka, Karolina i Dorota Waraksa.
Na początku 2021 roku siostry założyły na Facebooku specjalną grupę "Mamo wróć licytacje dla naszej mamy", na której wciąż do tej pory odbywają się aukcje.
W większości działań zawsze wspierała ją mama.
— Chyba przy każdej zbiórce szła ze mną na strych i wystawiałyśmy wiele znalezionych tam rzeczy na sprzedaż. Na Hubertusa co roku przygotowywała nam pyszny bigos — wspomina Agnieszka.
Sytuacja zmusiła rodzinę do działania. — Do tej pory angażowałyśmy się w pomoc dla innych, wielokrotnie organizowałyśmy różnego rodzaju zbiórki mające na celu pomoc zarówno ludziom jak i zwierzętom. Robiąc to nigdy nie pomyślałyśmy, że będziemy po drugiej stronie. Niestety, życie napisało inny scenariusz i 6 listopada nasz świat wywrócił się do góry nogami. Dla nas mama jest najważniejsza i zrobimy wszystko żeby uzbierać fundusze na jej rehabilitację — mówią zgodnie siostry Agnieszka, Karolina i Dorota Waraksa.
Na początku 2021 roku siostry założyły na Facebooku specjalną grupę "Mamo wróć licytacje dla naszej mamy", na której wciąż do tej pory odbywają się aukcje.
Od feralnego dnia mija ponad 1,5 roku. Dużo w tym czasie się wydarzyło w rodzinnym życiu Waraksów. Przyszły kolejne doświadczenia - sytuacje, z jakimi przyszło im się zmierzyć w codziennym życiu. Agnieszka jednak wciąż nie traci energii. Dalej udziela się chętnie społecznie. Przyłączyła się m.in. do akcji pomocowych na rzecz 3,5-letniego Jasia Korshenricha z Kętrzyna. I wciąż dalej z siostrami walczą o zdrowie mamy. — Wiele osób nam mówiło, żebyśmy nie robiły sobie zbyt wiele nadziei. Nasza mama ma jednak ogromną wolę życia. pokazywała to od samego początku i wciąż to robi. Jej stan się poprawił. To daje nam siłę. Mamy tę świadomość, że jej życie już nie będzie takie, jak dawniej. Zrobimy jednak wszystko, żeby było ono dla niej jak najbardziej komfortowe. Mama całe życie robiła wszystko dla nas i innych ludzi. Kochamy Cię mamo i wiemy że dasz radę — zapewniają solidarnie siostry.
Stan pani Marioli stopniowo się poprawia dzięki dotychczasowym zabiegom rehabilitacyjnym. Efektem jest m.in. odłączenie kobiety od respiratora. Trwa przywracanie chociaż części sprawności ruchowej, dzięki czemu zaczęła pisać. Niedawno usunięto rurkę tracheotomiczną. — Zamieniono ją na taką z którą będzie mogła rozmawiać. Są duże szanse, aby mama wróciła do domu całkowicie bez tej rurki. Będzie nam dużo łatwiej opiekować się mamą w domu — mówi Agnieszka
Wojciech Caruk
MOIM ZDANIEM:
Kiedy pierwszy raz pisałem na łamach gazety o tragedii w rodzinie Waraksów nic nie było pewne. Poza jednym, że córki pani Marioli się nie poddadzą. Mija ponad 20 miesięcy, a one dalej walczą. Dzięki ich sile, własnej woli przeżycia oraz dzięki zaangażowaniu osób o wielkich sercach pani Mariola wciąż żyje i powoli ma się coraz lepiej. To piękne patrzeć, jak zryw ludzkich serc przynosi takie efekty. Wierzę w to, że wspólnymi siłami pomożemy Marioli w powrocie do domu. Szczególnie teraz, kiedy cel jest już tak blisko. Nie macie planów na ostatnie letnie weekendy? Wskakujcie na rowery i "nabijajcie" kilometry. Można też pobiegać. Cel jest ten sam, środki do jego osiągnięcia mogą być różne. Ja wciąż wierzę, że za jakiś czas na łamach gazety będę mógł napisać "Pani Mariola wróciła". I wiem, że może jeszcze jak nie w tym to na pewno w przyszłym roku na Hubertusie w stajni w Kątach ponownie skosztuję kultowego bigosu "od Marioli".
Kiedy pierwszy raz pisałem na łamach gazety o tragedii w rodzinie Waraksów nic nie było pewne. Poza jednym, że córki pani Marioli się nie poddadzą. Mija ponad 20 miesięcy, a one dalej walczą. Dzięki ich sile, własnej woli przeżycia oraz dzięki zaangażowaniu osób o wielkich sercach pani Mariola wciąż żyje i powoli ma się coraz lepiej. To piękne patrzeć, jak zryw ludzkich serc przynosi takie efekty. Wierzę w to, że wspólnymi siłami pomożemy Marioli w powrocie do domu. Szczególnie teraz, kiedy cel jest już tak blisko. Nie macie planów na ostatnie letnie weekendy? Wskakujcie na rowery i "nabijajcie" kilometry. Można też pobiegać. Cel jest ten sam, środki do jego osiągnięcia mogą być różne. Ja wciąż wierzę, że za jakiś czas na łamach gazety będę mógł napisać "Pani Mariola wróciła". I wiem, że może jeszcze jak nie w tym to na pewno w przyszłym roku na Hubertusie w stajni w Kątach ponownie skosztuję kultowego bigosu "od Marioli".
Wojciech Caruk
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez