Moje zdjęcie widziałem ostatnio nawet w serialu Netflixa [ROZMOWA]

2021-05-23 10:00:00(ost. akt: 2021-05-23 10:23:27)

Autor zdjęcia: Przemysław Koch

Swoją fotografią zmienia rzeczywistość i robi to ze smakiem. Kętrzynianin Przemysław Koch odnotowuje kolejne prestiżowe nagrody oraz cenne publikacje. Najnowsza zdobycz to główna nagroda "FujiFilm Grand Prix Trophy 2021” w konkursie Trierenberg Super Circuit.
Aktualnie jego twórczość możemy bliżej poznać dzięki wystawie plenerowej w ramach projektu Kętrzyńskiej Sceny Inicjatyw Artystycznych. Zdjęcia zostały wyeksponowane,,, na przystankach komunikacji miejskiej. Zapraszamy na rozmowę z autorem.

— Wielu ludzi zastanawia się jak można określić zakres twojej pracy? Grafik czy po prostu fotograf?
— Fotograf, zdecydowanie. 80-90% mojej pracy to jednak praca poza komputerem w tym przygotowanie, pomysły, stylizacja, oświetlenie czy dobór modeli. Oczywiście lubię dodać później coś w postprodukcji, jednak ostatecznie staram się zachować klimat fotograficzny.

— Od czego i kiedy to wszystko się zaczęło? Co sprawiło, że zainteresowałeś się zarabianiem na stockach?
— Od przypadku. Kiedyś postanowiłem, że nauczę się obsługi programu photoshop. Tak po prostu, nie wiem skąd to się wzięło. Jeśli photoshop, to wiadomo - fotomanipulacje. Do tego potrzeba dużo różnych zdjęć. Szukając ich w Internecie trafiłem na fotografię stockową. A ponieważ i tam ciężko mi było znaleźć dobre zdjęcie do wykorzystania, to... postanowiłem, że sam zacznę to robić. Kupiłem aparat, zacząłem się uczyć i tak poszło.

— Gdzie szukać inspiracji do takich zdjęć?
— Priorytetem i głównym źródłem utrzymania z mojej fotografii jest jednak fotografia stockowa. Logiczne więc, że czuwam i śledzę to co aktualnie dzieje się w branży, co jest w modzie, co się sprzedaje. Wiadomości ze świata czy reklamy tv też pomagają. Poza tym filmy. Hollywoodzkie produkcje można podpatrywać non stop. Światło, kadry i kolory tam zastosowane są obłędne. Zresztą, niektóre nasze rodzime reklamy też są pod tym względem świetnie zrobione. Rzadziej ale również inspiruję się malarstwem.

— Powiedz, gdzie aktualnie można zobaczyć twoje zdjęcia?
— Oj trochę tego jest. Klienci kupując moje zdjęcia nie informują mnie gdzie je wykorzystają a mając bazę kilku tysięcy fotografii ciężko jest je wszystkie śledzić. Jeśli coś trafi do publikacji dowiaduję się o tym przypadkiem. Bardzo często znajduję swoje zdjęcia w Internecie, na przeróżnych portalach informacyjnych czy biznesowych typu WP. Onet, Forbes, Allegro, Ebay itp. Billboardy na ulicach czy autobusy w Warszawie oklejone moim zdjęciem też się zdarzają. Do tego okładki książek, czy artykuły w różnych magazynach. Reklamy Play, MTV, T-Mobile, 7up, Air Asia, gazetki reklamowe marketów. Jest tego całkiem dużo. Widziałem nawet ostatnio swoje zdjęcie w serialu Netflix'a.

— Przy tak wielu znaczących publikacjach, który sukces uważasz póki co za najcenniejszy?
— Nie mam jeszcze takiego, ciągle czekam. Każde moje zdjęcie znalezione "w świecie" cieszy, jest to mój mały sukces. Poza tym raczej nie biorę udziału w konkursach czy wystawach. Nie zdobywam nagród. Inaczej jeśli dostanę zaproszenie! W zeszłym roku zostałem zaproszony do reprezentacji Polski na prestiżowy konkurs World Photographic Cup 2020. Czyli takie drużynowe fotograficzne mistrzostwa świata. Wśród drużyn z całego globu awansowaliśmy do czołowej dziesiątki, co jak na debiutantów nie było złym wynikiem. Dla owej 10-ki miała się odbyć gala finałowa w Theater Salone Margherita w Rzymie, coś na kształt fotograficznych "Oscarów". Jednak pandemia pokrzyżowała te plany i wszystko zostało przeniesione do sieci. W tym roku zostałem zaproszony jako 1 z 25 honorowych uczestników do Trierenberg Super Circuit, również prestiżowy konkurs foto. Gdy pierwszy raz rozmawialiśmy, konkurs był na etapie głosowania. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że wygrałem główną nagrodę „FujiFilm Grand Prix Trophy 2021”.

— Czy łatwo przebić się na zagraniczny rynek?
— Oj nie. Na świecie jest tylu genialnych fotografów, że czasem człowiek, oglądając ich prace, łapie się za głowę i zastanawia: "co ja tu robię, powinienem oddać cały swój sprzęt i zrezygnować". Dla fotografii stockowej mogę podać przykład, że kiedy zaczynałem, w bankach zdjęć było około 17 milionów prac. W tym momencie jest już ich ponad 360 milionów i każda kolejna jest lepsza od poprzednich. Nie jest łatwo przebić się wśród tylu prac, tylu dobrych fotografów. Teraz to naprawdę ciężki rynek a ja mam to szczęście, że wciąż tam funkcjonuję. A w fotografii artystycznej jest.... jeszcze trudniej. Praktycznie codziennie pojawia się jakiś nowy genialny fotograf.

— Wróćmy do lokalnego podwórka. Twoja praca, a raczej twórczość w dużej mierze polega na współpracy z innymi ludźmi. Przecież to oni są znaczną częścią tego co przygotowujesz. Czy do poszczególnych projektów muszą to być konkretne osoby? Czy jest to raczej na zasadzie spontanu przyjacielskiego?
— Różnie. Czasem mam gotowy pomysł w głowie i uparcie szukam idealnej osoby do wcielenia się w daną rolę na zdjęciu. Niekiedy trwa to nawet kilka miesięcy. Z drugiej strony robię też zdjęcia pod daną osobę. Mam dużo charakterystycznych znajomych czy członków rodziny i wtedy zdjęcia wychodzą spontanicznie lub planuję je pod daną osobę.

— Trwa pandemia. Czy ona jakoś szczególnie wpływa na tworzenie?
— Raczej nie. Mam w domu studio, w nim pracuję i wcześniej też tak robiłem. Kontakty z ludźmi to może ze 20% mojej pracy. Internet załatwia resztę. W moim przypadku wiele przez pandemię się nie zmieniło.

Obrazek w tresci

Prace artysty można oglądać... na autobusowych przystankach / fot. Przemysław Koch

— KCK w ramach projektu Kętrzyńskiej Sceny Inicjatyw Artystycznych zaproponowało ci indywidualną wystawę w formie plenerowej. Jak to odbierasz? Czy to pierwsza okazja do zaprezentowania swoich prac?
— Tak, pierwszy raz. Odbieram to bardzo przyjemnie. Kętrzyn to moje miasto, mieszkam tu całe życie. Miło będzie pokazać kilka moich zdjęć znajomym i nieznajomym z okolicy.

— Czy sama forma takiej wystawy plenerowej, by sztuka wyszła do przestrzeni miejskiej to dobry pomysł?
— Bardzo mi się podoba. Jednak jest to możliwość dotarcia do większej liczby odbiorców niż organizując wystawę w zamkniętym pomieszczeniu. Mało kto z mieszkańców pofatyguje się specjalnie na wystawę. Tutaj "trafi" go ona w oko mimowolnie.

Justyna Drozd




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5