Granica nie mogła, zagrał więc Wilczek

2021-03-19 07:54:57(ost. akt: 2021-03-19 07:58:12)
— Wiedzieliśmy, że nie będzie lekko — mówi Rafał Sokołowski, trener Wilczka Wilkowo

— Wiedzieliśmy, że nie będzie lekko — mówi Rafał Sokołowski, trener Wilczka Wilkowo

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

FUTBOL || Powinniśmy pisać o pucharowym boju między Granicą a Mrągowią. Obostrzenia sprawiły, że do pojedynku nie doszło. Tam, gdzie pojawić się nie mogli kętrzynianie, stawił się odważnie Wilczek Wilkowo. Przegrał wyraźnie, ale pokazał pazur.
Granica Kętrzyn (10. miejsce w IV lidze) pozostaje ostatnią ekipą naszego powiatu, która wciąż ma szansę na Wojewódzki Puchar Polski. Podopieczni trenera Adama Fedoruka w I rundzie wyrzucili za burtę Wilczka Wilkowo (2:5), później Orlęta Reszel (1:3), a następnie Stomil II Olsztyn (1:0). 13 marca, w IV rundzie, KKS powinien gościć na własnej murawie wiceliderów IV-ligi — Mrągowię Mrągowo. Czyli zespół, który pozbawił marzeń o złocie WPP m.in. Szansę Reszel (0:11) i MKS Korsze (1:3).

Do pojedynku jednak nie doszło. Ewidentnie zagmatwana sprawa z obostrzeniami w naszym regionie sprawiła, że Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej podjął decyzję o przełożeniu IV rundy na 7 kwietnia. O ile oczywiście, w międzyczasie, sytuacja znów "niespodziewanie" się nie zmieni.

Rozgrywki pucharowe otrzymały czerwono światło, lecz dla sparingów wciąż świeciło się zielone. O bezczynności nawet nikt nie myślał. Kilka szybkich telefonów, rzeczowa rozmowa i... w Mrągowie zameldowała się ekipa Wilczka Wilkowo (5. ekipa klasy okręgowej), której nie były straszne niedawne osiągnięcia MKS (passa 7. zwycięstw z rzędu nad IV-ligowcami).

"Wataha" rozpoczęła spotkanie bez kompleksów, choć jej skład był mocno eksperymentalny. W pierwszej odsłonie spotkania Wilczek kilkakrotnie zagroził bramce gospodarzy, lecz nie przełożyło się to na tablicę wyników. Mrągowia, znana ostatnio z fenomenalnej skuteczności snajperów, zdołała przebić się przez defensywę Wilkowa ledwie dwukrotnie (w 17. minucie wynik spotkania otworzył Mahamadou Bah, a kwadrans później podwyższył Piotr Wypniewski).

Po zmianie stron worek z golami został jednak rozerwany. Wilczek sprezentował rywalom nawet jednego samobója. Ostatecznie przegrał 7:0, co... i tak wydaje się być niezłym wynikiem. Niedawno, na tej samej murawie, IV-ligowcy z Błękitnych Pasym ulegli 10:1.

— Patrząc realnie i obiektywnie, to pogoda (zaśnieżona płyta) była naszym sprzymierzeńcem — mówi Rafał Sokołowski, trener Wilczka Wilkowo. — Znaliśmy klasę Mrągowii i wiedzieliśmy, że nie będzie lekko. Tym bardziej, że dotknęła nas plaga kontuzji. Nie zwykliśmy jednak załamywać rąk, więc ogrywamy juniorów, którzy już niedługo będą stanowili o sile naszego zespołu. Uważam, że w pierwszej połowie broniliśmy się w miarę dobrze. Zdecydowanie gorzej było u nas z wyjściem do ataku. Głównym atutem Mrągowii był agresywny i bardzo szybki pressing, już na naszej połowie. No i gra skrzydłami, z których padły prawie wszystkie bramki. Szkoda mi tylko dwóch goli, które nie były wypracowane przez rywali, a padły po naszych błędach. Tego typu wpadki nie powinny zdarzać się nawet w b-klasie, a niestety u nas bywają nagminne — podsumował szkoleniowiec "Watahy".

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5