Siostry pokazały moc. Walczą o życie mamy

2021-02-20 09:20:00(ost. akt: 2021-02-20 10:04:40)
Pani Mariola w otoczeniu córek i wnuczki

Pani Mariola w otoczeniu córek i wnuczki

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Mariola Waraksa całe życie poświęciła pracy z ludźmi. Nigdy nie brakowało jej do tego energii i zapału. Niestety, pewien jesienny dzień zmienił całkowicie życie jej i rodziny. Kobieta miała wylew i zapadła w śpiączkę. Jej trzy córki postanowiły działać.
Był 6 listopada 2020 roku. Pani Mariola jak zwykle poszła do pracy. Od wielu lat związana jest z przedszkolem "Miś Uszatek". To nie jest dla niej tylko praca. Do swoich zadań podchodziła zawsze z wielką pasją i zaangażowaniem. Do tej pory jest ciepło wspominana przez kilka pokoleń kętrzynian. Feralnego dnia nie zdążyła się jednak nacieszyć obecnością maluchów. To właśnie tam straciła przytomność. Powód? Jak się później okazało miała tętniaka, który pękł i nastąpił wylew krwi do mózgu.
— Tętniak zwany cichym zabójcą w mamy przypadku okazał się bardzo cichy, ponieważ nawet nie wiedzieliśmy o jego istnieniu — opowiada Agnieszka Waraksa, córka pani Marioli. — Mama nigdy nie skarżyła się na ból głowy. Nawet chwilę przed tragedią miała dobry nastrój, śmiała się.
Panią Mariolę przewieziono do szpitala w Olsztynie. Jeszcze tego samego dnia trafiła na stół operacyjny. Lekarze nie ukrywali, że szanse na przeżycie zabiegu są niewielkie. Zdarzyło się jednak coś, co sami medycy nazwali cudem.
— Mama przeżyła i żyje do tej pory — dodaje Agnieszka.


Od tamtej pory kobieta przeszła już dwie operacje. Przebywa w Zakładzie Opieki Leczniczej.
— Spływają do nas pozytywne informacje, że mama zaczęła reagować. Są reakcje ruchowe i wzrokowe — mówi Agnieszka Waraksa. — Na zadawane pytania odpowiada ruchami głowy — tak lub nie. To dla nas pozytywne zaskoczenie, bo zdaniem lekarzy miała przecież nie żyć — córka nie kryje radości przez łzy. — Ostatnie miesiące były dla nas najgorszym czasem, ciągły strach i niepewność. Raz było lepiej, za chwilę gorzej. Ale kto poznał Mariolę to wie, że silna z niej babka. Mama ciągle walczy, nie poddaje się, żyje. Jest pod respiratorem. Wiemy, że wyjdzie z tego, tylko potrzebuje czasu, odpowiedniego leczenia i rehabilitacji — dodaje Agnieszka.

Pani Mariola i jej rodzina nigdy po "pomocowe" pieniądze rąk nie wyciągali. Zawsze ze wszystkimi sytuacjami radzili sobie sami. Potrafili się też dzielić z innymi. Agnieszki Waraksy pasjonatom jeździectwa i koni przedstawiać nie trzeba. Zawodniczka i instruktorka jazdy konnej, którą najczęściej można spotkać w stajni w Kątach (gm. Srokowo). Sama wielokrotnie była inicjatorką akcji charytatywnych na rzecz m.in. ratowania koni z targu w Skaryszewie, skazanych na rzeź. Pomaga nie tylko zwierzętom. Wśród licznych zainicjowanych przez nią działań jest m.in. pomoc dla pogorzelców ze Srokowa, czy zbiórka pieniędzy na remont domu dla rodzeństwa z Sińca. Od wielu lat wspiera Sztab WOŚP w Kętrzynie poprzez m.in. przekazywanie na licytację karnetów na jazdy konne. Od kilku lat organizuje co roku obchody Hubertusa w stajni w Kątach. Wspiera też Stowarzyszenie "Blusztyn" przy organizacji "Wakacji w siodle" — wakacyjnej akcji skierowanej do dzieci z gminy Srokowo.
W większości działań zawsze wspierała ją mama.
— Chyba przy każdej zbiórce szła ze mną na strych i wystawiałyśmy wiele znalezionych tam rzeczy na sprzedaż. Na Hubertusa co roku przygotowywała nam pyszny bigos — wspomina Agnieszka.

Sytuacja zmusiła jednak rodzinę do działania.
— Do tej pory angażowałyśmy się w pomoc dla innych, wielokrotnie organizowałyśmy różnego rodzaju zbiórki mające na celu pomoc zarówno ludziom jak i zwierzętom. Robiąc to nigdy nie pomyślałyśmy, że będziemy po drugiej stronie. Niestety, życie napisało inny scenariusz i 6 listopada nasz świat wywrócił się do góry nogami. Dla nas mama jest najważniejsza i zrobimy wszystko żeby uzbierać fundusze na jej rehabilitację — mówią zgodnie Agnieszka, Karolina i Dorota Waraksa.

Siostry założyły na Facebooku specjalną grupę "Mamo wróć licytacje dla naszej mamy", na której odbywają się aukcje. "Licznik" zaledwie w ciągu tygodnia przekroczył już ponad 30 tysięcy złotych.
— Nie spodziewałam się takiego odzewu. Zaangażowało się w to bardzo wiele osób i odzew jest przeogromny — cieszy się Agnieszka.
A to dopiero początek. Grupa jest otwarta i każdy może nie tylko licytować, ale też wystawić jakiś przedmiot czy usługę na aukcję. Wpłat należy dokonać na numer konta: Agnieszka Frankowska 61116022020000000485946038.
— Ciągle nam wszyscy mówią, żebyśmy nie robiły sobie zbyt wielu nadziei. Nasza mama ma jednak ogromną wolę życia. Nawet opiekujące się nią pielęgniarki mówią, że widać w niej siłę. My jesteśmy świadome, że nie będzie łatwo. Ona nie wróci już do poprzedniego stanu i to życie będzie inne. Zrobimy jednak wszystko, żeby było ono dla niej jak najbardziej komfortowe. Mama całe życie robiła wszystko dla nas i innych ludzi. Kochamy Cię mamo i wiemy że dasz radę — zapewniają solidarnie siostry.

Agnieszka wolne chwile spędza nie tylko jeżdżąc konno, ale też biegając. Dlatego do pomocy włączyła się Drużyna ML, która pod wodzą Miłosza Lenarta organizuje 28 lutego o godz. 10.00 na plaży przy Księżycowym Dworku duathlonowe zawody. Będzie to również okazja do zbiórki pieniędzy na rzecz Marioli Waraksy.

Wojciech Caruk



MOIM ZDANIEM:

Ciężko pisze się artykuły dotyczące ludzkich tragedii. Jeszcze ciężej, kiedy problem dotyka ludzi mi bliskich, znajomych. A tak jest w tym przypadku. Agnieszkę znam od wielu lat. Obserwuję jej akcje na rzecz potrzebujących, piszę o nich też artykuły. I nigdy nie pomyślałbym, że ona, jej siostry i przede wszystkim przesympatyczna mama staną się bohaterkami mojego tekstu. Wierzę jednak, że dzięki zaangażowaniu osób o wielkich sercach, wszystkich niosących pomoc i nagłaśniających to mediów sukcesem zakończy się nie tylko zainicjowana przez przez siostry zbiórka, ale również za jakiś czas na łamach gazety będę mógł napisać "Pani Mariola wróciła". Wszyscy na ten powrót czekają. Czekam i ja. Z prostej, może trochę egoistycznej przyczyny. Pani Mariolu — ja chcę jesienią na Hubertusie w Kątach zjeść kolejną (i niejedną) miskę pani kultowego już bigosu.

Wojciech Caruk

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5