Wielkie derby dla MKS! Granica pokonana [ROZMOWA]
2020-11-13 11:41:39(ost. akt: 2020-11-13 11:45:40)
FUTBOL || MKS Korsze zwycięzcą IV-ligowej "wojny domowej" powiatu kętrzyńskiego. Granica Kętrzyn uległa na własnej murawie (0:1), a autorem gola na wagę 3 punktów był Krzysztof Piwiszkis (z rzutu karnego). Smak zwycięstwa poznali także Wilczek, Jurand oraz Orlęta
Pojedynki między Kętrzynem a Korszami — od lat — niosą ze sobą potężny ładunek emocjonalny. W sezonie 2020/2021 pikanterii dodawał ponadto fakt, że obu ekipom przyszło walczyć o "prym" w powiecie nie tylko w znaczeniu symbolicznym, ale także matematycznym.
Przed sobotnim starciem Granica i MKS sąsiadowały ze sobą w tabeli. Dysponowały identyczną liczbą punktów. Kętrzynianie plasowali się "oczko" wyżej (wówczas 8. miejsce) tylko i wyłącznie "maksymalnie minimalną" różnicą w bilansie bramkowym. Obie drużyny straciły po 28 bramek, Korsze strzeliły ich jednak 34, więc o... jedną mniej niż ich "sąsiedzi".
Tuż po pierwszym gwizdku rozpoczęła się wojna. Emocji, zgodnie z oczekiwaniami, w niej nie brakowało. Po obu stronach kulała jednak skuteczność, co przełożyło się na bramkową "posuchę", która swój kres miała mieć w 66. minucie.
Wówczas bowiem arbiter zasygnalizował faul w polu karnym Granicy. Do wykonania "jedenastki" wytypowany został filar korszeńskiego zespołu — Krzysztof Piwiszkis. I choć ciężaru, który spoczął na jego barkach nie powstydziliby się i strongmani, to doświadczony snajper rozegrał rzecz i skutecznie, i "na chłodno". Stojący między słupkami Granicy Mateusz Papliński (jeden z najlepszych golkiperów w IV lidze) poprawnie odczytał intencje rywala, ale futbolówka i tak z impetem zatrzepotała niemal w samym "okienku".
Gol "w plecy" podziałał na Kętrzyn niczym przysłowiowa płachta na byka. Gospodarze ruszyli do odrabiania strat. MKS zdołał odeprzeć każdy z ataków, a jednocześnie i sam kilkakrotnie "pogalopował" pod bramkę Paplińskiego. Więcej zmian na tablicy wyników jednak już nie było. Korszenianie spakowali trzy punkty do torby i wrócili do domów.
Korsze zakończyły tym samym rundę jesienną na pozycji najwyżej sklasyfikowanej ekipy powiatu (28 punktów, 7. miejsce). Granica plasuje się na 9 lokacie. A skoro teoretycznie futbolowa jesień już za nimi, to czas, by... ruszyła wiosna. Względnie korzystne warunki atmosferyczne sprawiły bowiem, że Warmińsko-Mazurski Związek Piłki Nożnej podjął decyzję o rozegraniu "awansem" dwóch kolejek rundy rewanżowej.
Tym sposobem MKS wyruszy 14 listopada na wyjazdowy bój z Motorem Lubawa (4.), zaś Granica Kętrzyn ugości u siebie w tym czasie 6. w tabeli Pisę Barczewo (pierwszy gwizdek o 13:00).
— Pewnie, że był (śmiech). Tym bardziej, że dla mnie mecze z Granicą zawsze są czymś więcej niż tylko spotkaniem o punkty. Gramy zawsze o prestiż i pokazanie kto "rządzi" w tym powiecie. Podchodząc do karnego miałem świadomość tego jak ważny jest to moment w tym meczu. Udało się, wygraliśmy i bardzo się z tego cieszę.
— Gdy świętowaliście gola, z oddali rozległ się głos: "Cieszcie się, emeryci, cieszcie". Słyszałeś?
— Owszem, jednak w żaden sposób mnie to nie ruszyło. Prawdę mówiąc słowa typu "emeryci" czy "dziadki" słyszeć pewnie będziemy coraz częściej. I nic w tym dziwnego, bo wielu chłopaków, którzy obecnie biegają po boiskach w IV lidze, mogłoby być naszymi synami (śmiech). Inną rzeczą jest fakt, że takie teksty mnie motywują. Jak widać po naszych wynikach, nawet będąc "emerytami" dajemy sobie radę.
— Był "stresik" przy wychodzeniu do tej "jedenastki"?
— Pewnie, że był (śmiech). Tym bardziej, że dla mnie mecze z Granicą zawsze są czymś więcej niż tylko spotkaniem o punkty. Gramy zawsze o prestiż i pokazanie kto "rządzi" w tym powiecie. Podchodząc do karnego miałem świadomość tego jak ważny jest to moment w tym meczu. Udało się, wygraliśmy i bardzo się z tego cieszę.
— Gdy świętowaliście gola, z oddali rozległ się głos: "Cieszcie się, emeryci, cieszcie". Słyszałeś?
— Owszem, jednak w żaden sposób mnie to nie ruszyło. Prawdę mówiąc słowa typu "emeryci" czy "dziadki" słyszeć pewnie będziemy coraz częściej. I nic w tym dziwnego, bo wielu chłopaków, którzy obecnie biegają po boiskach w IV lidze, mogłoby być naszymi synami (śmiech). Inną rzeczą jest fakt, że takie teksty mnie motywują. Jak widać po naszych wynikach, nawet będąc "emerytami" dajemy sobie radę.
fot. Polonia Lidzbark Wramiński
— Granica zaskoczyła Was w tym meczu czymś szczególnym?
— Od momentu przyjścia do naszej drużyny trenera Aleksandra Lipowskiego, bardzo szczegółowo analizujemy naszych rywali. Nie inaczej było i tym razem. Wiedzieliśmy, że ich gra oparta jest na grze skrzydłami (m.in. poprzez mocne włączanie się bocznych obrońców). Nawet przy stałych fragmentach gry wiedzieliśmy co będą grali. Jedynym, co mnie lekko zaskoczyło, był... brak agresywności, walki. Od lat to właśnie było jedną z cech Granicy. Z drugiej strony dzisiejsza Granica złożona jest głównie z zawodników zewnętrznych, którzy może najzwyczajniej przez to "nie czuli" w pełni tych derbów.
— Od momentu przyjścia do naszej drużyny trenera Aleksandra Lipowskiego, bardzo szczegółowo analizujemy naszych rywali. Nie inaczej było i tym razem. Wiedzieliśmy, że ich gra oparta jest na grze skrzydłami (m.in. poprzez mocne włączanie się bocznych obrońców). Nawet przy stałych fragmentach gry wiedzieliśmy co będą grali. Jedynym, co mnie lekko zaskoczyło, był... brak agresywności, walki. Od lat to właśnie było jedną z cech Granicy. Z drugiej strony dzisiejsza Granica złożona jest głównie z zawodników zewnętrznych, którzy może najzwyczajniej przez to "nie czuli" w pełni tych derbów.
— Nie pytam "czy", a "jak duży" żal, że w tym triumfie nie mogli uczestniczyć z trybun Wasi kibice?
— Każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak mocno wirus "namieszał" nie tylko w futbolu, ale i w innych dziedzinach życia. Pozostaje cieszyć się z tego, że my, zawodnicy, możemy grać. Kibicom próbujemy w każdy możliwy sposób umożliwić oglądanie naszych spotkań, np. poprzez transmisje internetowe. I choć nie było ich tego dnia na trybunach, to i tak czuliśmy ich wsparcie. Chcę im za to podziękować, bo jest to dla nas dużym źródłem motywacji.
— Każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, jak mocno wirus "namieszał" nie tylko w futbolu, ale i w innych dziedzinach życia. Pozostaje cieszyć się z tego, że my, zawodnicy, możemy grać. Kibicom próbujemy w każdy możliwy sposób umożliwić oglądanie naszych spotkań, np. poprzez transmisje internetowe. I choć nie było ich tego dnia na trybunach, to i tak czuliśmy ich wsparcie. Chcę im za to podziękować, bo jest to dla nas dużym źródłem motywacji.
— Jesień za Wami. Jak ją oceniasz?
— Po pierwszej części sezonu można powiedzieć, że w naszym wykonaniu była to runda, której wyglądu... mało kto się spodziewał. 28 punktów to bardzo dobry wynik. Do tego poparty dobrą grą. Jako jedna z trzech drużyn w stawce zdobyliśmy przynajmniej jedną bramkę w każdym meczu. Najczęściej (ex aequo z Mrągowią) graliśmy "na zero z tyłu", aż 14 zawodników wpisało się na listę strzelców. Trzech chłopaków zadebiutowało. A to wszystko grając "swoimi"!
— Po pierwszej części sezonu można powiedzieć, że w naszym wykonaniu była to runda, której wyglądu... mało kto się spodziewał. 28 punktów to bardzo dobry wynik. Do tego poparty dobrą grą. Jako jedna z trzech drużyn w stawce zdobyliśmy przynajmniej jedną bramkę w każdym meczu. Najczęściej (ex aequo z Mrągowią) graliśmy "na zero z tyłu", aż 14 zawodników wpisało się na listę strzelców. Trzech chłopaków zadebiutowało. A to wszystko grając "swoimi"!
— Przed Wami starcie z Motorem. Nastawienie bojowe?
— Nie inaczej (śmiech). W pierwszym meczu przegraliśmy z nim dość pechowo. Do Lubawy jedziemy z żądzą rewanżu, ale i... bez presji. Każdy przywieziony punkt, po prostu, będzie cenny.
— Nie inaczej (śmiech). W pierwszym meczu przegraliśmy z nim dość pechowo. Do Lubawy jedziemy z żądzą rewanżu, ale i... bez presji. Każdy przywieziony punkt, po prostu, będzie cenny.
Kamil Kierzkowski
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez