Wataha ostrzy kły przed sezonem [WYWIAD]

2020-06-02 10:16:32(ost. akt: 2020-06-02 10:24:14)
— Zawodników przekonujemy do siebie atmosferą, nie kasą — mówi Rafał Sokołowski, trener Wilczka Wilkowo

— Zawodników przekonujemy do siebie atmosferą, nie kasą — mówi Rafał Sokołowski, trener Wilczka Wilkowo

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

ROZMOWA || — Gdy trenowaliśmy, to ludzie zatrzymywali się i liczyli czy aby nie łamiemy "wirusowych" wytycznych — mówi Rafał Sokołowski. Z trenerem Wilczka Wilkowo rozmawiamy m.in. o obecnej kondycji jego "Watahy" i... żonglowaniu rolką papieru toaletowego.
— Jak sytuacja w Wilkowie? Wciąż czuć wirusową atmosferę?
— Na pewno już mniej, niż jeszcze kilka miesięcy wstecz. I tak czuć było jednak różnicę między Wilkowem (w którym pracuję jako nauczyciel), a Kętrzynem (gdzie mieszkam). Ludziom chyba już trochę spowszedniał ten temat. Zwłaszcza w naszym regionie, z którym — wedle statystyk — koronawirus obchodzi się dość łagodnie.

— Czyli sąsiad nie donosi na sąsiada, gdy ten kaszlnie.
— Nie, zdecydowanie nie (śmiech). Większość mieszkańców stosowała się do wytycznych, inni podchodzili do tego z większym dystansem. Jak wszędzie.

— Zajęcia z j. polskiego można prowadzić on-line. Ty uczysz jednak wychowania fizycznego. Przez Internet raczej trudno "odpytywać z przysiadów".
— To prawda, choć staramy się z uczniami odnaleźć w tych niełatwych realiach. Zadaję im jednak pracę, którą mogą rejestrować za pomocą aplikacji zapisujących takie aktywności jak np. bieg. Wykorzystują one m.in. GPS, dzięki czemu mam wgląd nie tylko w dystans pokonany podczas treningu przez ucznia, ale i np. tempo. By ich zmobilizować, podsyłam im czasem filmy z treningów własnego 4-letniego syna...

— To ten maluszek, którego — lata temu, podczas naszego pierwszego wywiadu — trzymałeś na rękach?

— Dokładnie, ten sam (śmiech). Gdy praktycznie nie można było wychodzić z domów, budowałem mu u nas "tor przeszkód". Ćwiczyliśmy także np. przewrót w przód. By zmobilizować uczniów, sam też nie próżnowałem. Wziąłem np. udział w słynnym "chellengu", wyzwaniu polegającym na żonglowaniu rolką papieru toaletowego.

— Jaki wynik? Masz papiery na nową gwiazdę YouTube?
— Aż tak to chyba nie. Podbiłem rolkę nogą ok. 30 razy. Nie ukrywam jednak, że było to poparte przyzwoitym treningiem. Spędziłem nad tym znaczną część wieczoru, bo jednak "technika" jest trochę inna niż przy żonglowaniu piłką. A jako nauczyciel, trener, piłkarz... musiałem nagrać coś, co nie przyniesie mi wstydu.

— Nie wiem czy mi to opublikują, ale zapytam. Nie boisz się, że po takim wyzwaniu później Twoja gra w lidze będzie... gówniana?

— (śmiech) Mam nadzieję, że nie. Cały czas staram się trzymać dobrą formę, nie planuję fuszerki na boisku.

— To ile razy trzeba podbić nogą rolkę papieru, by dostać szóstkę?

— Nie było określonej liczby. Zwłaszcza, że pod moją opieką są uczniowie klas 3-8, różnica wiekowa między nimi jest znaczna. Faktycznie zadane było jednak to, by się z tym spróbowali. Zawsze stosuję zasadę, by oceniać chęci i zaangażowanie. Sam wynik? Nie wymagam, by każdy był wybitnym sportowcem. Jeśli jednak widzę, że ktoś się starał, włożył trud, to to doceniam. Nawet jeśli byłoby — jak w tym przypadku — to tylko jedno podbicie.

— Przejdźmy do futbolu. Jak przyjęliście decyzję W-MZPN o zakończeniu sezonu na rundzie jesiennej?
— Ze smutkiem. Przez dłuższy czas wierzyłem, że sytuacja zdąży unormować się na tyle, że wznowimy grę w maju. Nie mogło do mnie dojść, że koronawirus tak łatwo zatrzymał cały świat. Nie tylko sport, ale i gospodarkę etc. Tego typu rzeczy nie zdarzały się podczas wojen. Zabronili nawet wybiec na boisko w mniejszym gronie. Nim się trochę w tym temacie "poluzowało", był to trudny czas. Dla człowieka, który całe życie coś robił, siedzenie w miejscu to katorga.

— Koniec sezonu zastał Wilczka na 9. lokacie. Jak realna była szansa, byście wiosną pościgali się z czołówką?

— Pewnie wypadałoby, bym powiedział inaczej, ale będę szczery. Szanse na to były niewielkie. Po rundzie jesiennej pozostał duży niedosyt. Straty wynikały m.in. z faktu, że część naszych młodszych zawodników właśnie podejmowała pracę, sprawy zawodowe ograniczały i pozostałych (np. żołnierzy, którzy mieli wówczas ćwiczenia na poligonie). Sytuacji nie ułatwiała także kontuzja naszego czołowego bramkarza, Emila Dymka (Emil to ewenement, w czerwcu zerwał ścięgno Achillesa, a w listopadzie już zaczynał biegać). Czołówka stawki uciekła, zwłaszcza Błękitni...

— Porażka z nimi miała prawo dręczyć Was po nocach.
— Zdecydowanie. Szli cały czas praktycznie od zwycięstwa do zwycięstwa. Gdy przyjechali do nas, po pierwszej połowie prowadziliśmy już 3:0. To, co stało się później, wydaje się niemożliwe (Błękitni wygrali ostatecznie 3:5). Podobną sytuację mieliśmy też z naszymi sąsiadami, 3. w tabeli Orlętami Reszel. Wygrywaliśmy u nich 1:3, by przegrać 4:3.

— Wybacz bezpośredniość. Coście pili w tej szatni?
— No właśnie tylko wodę (śmiech). Trudno mi powiedzieć skąd te dwie sytuacje dokładnie się wzięły. W pewnej mierze na pewno wiązało się to z tym, że na mecze stawialiśmy się wówczas w 12-13 zawodników. Rezerwowych często braliśmy "z doskoku", nie byli optymalnie przygotowani. W efekcie po 60 minutach "odcinało nam prąd". Kończyły się siły, a rywale to bezbłędnie wykorzystywali.

— Tchnijmy nieco optymizmu. Z którego wyniku jesteście najbardziej zadowoleni?
— Z remisu w Górowie Iławeckim. Miejscowa Cresovia jeszcze w 88. minucie wygrywała z nami 3:0. Nagle coś w nas wstąpiło i — z każdą kolejną akcją — niwelowaliśmy stratę. Bramkę na 3:3 strzeliliśmy tuż przed ostatnim gwizdkiem. Dobrze smakował także komplet punktów, który wywalczyliśmy z Czarnymi Olecko. To był naprawdę trudny mecz, wygraliśmy minimalnie (1:0).

— Gdy rozmawiamy, niedawno wróciłeś z treningu. Jak wyglądacie kadrowo i kondycyjnie? Było komu grać, nie zardzewieliście?
— Muszę przyznać, że chłopaki wrócili w niezłej formie. Z większością miałem kontakt cały czas, wzajemnie mobilizowaliśmy się do ruchu. Teraz trenuje nas z reguły 14-15. Treningi wznowiliśmy jednak od razu, gdy zezwolono na treningi do 7 osób (6 zawodników + trener). Dysponujemy dwoma boiskami, przedzielonymi ogrodzeniem, więc nie musieliśmy zastanawiać się kto może, a kto nie może przyjść na zajęcia.

— To drugie boisko chyba samo już nie pamiętało o tym, że na nim grano.

— To prawda, nie używaliśmy go już od 5 lat. Ale z braku laku... Możliwość gry w piłkę, choćby i na tak wyraźnie "kępiastym" boisku, była ogromną frajdą. Każdy miał dosyć siedzenia w domu. Pamiętam, że gdy trenowaliśmy, to ludzie zatrzymywali się i nas... liczyli. Mieliśmy jednak dokładnie dwie siódemki (po jednej na boisko), więc nie było się do czego przyczepić. Wszelkie zalecenia były przestrzegane.

— Macie już choćby szkic planu przygotowawczego?

— Pojawiły się głosy, że liga ma wystartować w pierwszy weekend sierpnia. Staramy się do tego dostosować. Na tę chwilę trenujemy 2 razy w tygodniu. Nie planuję żadnej przerwy wakacyjnej, jak to było w poprzednich latach.

— O sparingach, na tę chwilę, można niestety zapomnieć.

— Niestety. Ale pojawił się niedawno pomysł, by — przy poszanowaniu wszelkich limitów, zasad etc. — przygotować małą "ligę powiatową". Typowo towarzyską. Składałaby się 6 zespołów. Wilczek Wilkowo, dwie ekipy z Reszla (Orlęta i Szansa), Grania Kętrzyn, MKS Korsze i Jurand Barciany. Spotykalibyśmy się raz w tygodniu, choć osobiście najchętniej grałbym i dwa razy częściej. Derby goniłyby derby, więc dla kibiców byłaby to nie lada gratka. Czy się uda? Trudno powiedzieć, wszystko zmienia się bardzo szybko.

— Kogo w przyszłym sezonie nie zobaczymy w Wilczku?
— Znak zapytania można byłoby postawić przy Bartku Dymku, który ma ostatnio trochę problemów z kolanem. Wierzę jednak, że dojdzie do siebie równie szybko co Emil, jego brat. Nowych osłabień nie będzie, przynajmniej nikt nic takiego mi nie zgłaszał. Jedyne co, to już wcześniej opuścił nas Damian Kuszmider, który zimą przeszedł do Vęgorii Węgorzewo. Nic w naszych relacjach to jednak nie zmieniło, rozumiem jego decyzję, to świetny facet. Ostatnio był u nas na treningu, przyjechał specjalnie z Giżycka. Trochę pożartowaliśmy, chłopaki zafundowali mu nieco pozytywnych, "piłkarskich docinek".

— Dobra atmosfera to od lat jeden z głównych atutów Wilczka.
— Nie mamy szans kusić zawodników pieniędzmi, więc dbamy o to, by stanowić fajną paczkę. Tylko tyle i aż tyle. Dobry klimat to u nas podstawa.

— A co ze wzmocnieniami? Pojawią się nowe twarze?

— Wiele wskazuje na to, że tak. Nie chciałbym jednak podawać nazwisk, bo... konkurencja nie śpi (śmiech). Zdradzić mogę tyle, że przynajmniej dwaj zawodnicy mają doświadczenie w wyższych ligach. Jeśli oficjalnie uda ich się zwerbować do Wilczka, to... będę miał dodatkową presję. Wtedy już nie ma możliwości, byśmy nie zajęli miejsca w pierwszej ósemce. Gdyby tak się stało, to prezes będzie miał pełne prawo wziąć mnie na poważną dyskusję "na dywanik" (śmiech).

Rozmawiał Kamil Kierzkowski


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


We wtorkowym (2 czerwca) wydaniu m.in.


Najpierw maseczka, potem choroba
Czy maseczki są bezpieczne? Pani Anna przekonała się na własnej skórze, że mogą wyrządzić dużo złego. Od kilku tygodni walczy z grzybicą jamy ustnej. I przestrzega, że jesienią nie będziemy chorować na koronawirusa, ale właśnie na grzybicę.

Napad na kantor Był naczelnikiem, napadł na kantor?
Długo nie udawało się złapać złodziei, którzy we wrześniu 2019 r. okradli kantor w Olsztynie.Teraz wiadomo, skąd bandyci wiedzieli, jak zwodzić śledczych. W szajce byli: były naczelnik policji, jego brat i dawny kolega z pracy. Wpadli w piątek.

Ogródki StarówkaLetnie ogródki po pandemii
Samorządy starają się pomagać przedsiębiorcom, którzy odmrażają działalność. Od 18 maja pracują lokale gastronomiczne. Emocje budzą stawki za ogródki przy nich. Sprawdziliśmy, jak to wygląda w Olsztynie, Elblągu i Ełku.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5