W wąsie jest ukryty mój talent. Rozmowa ze Sławomirem

2018-07-16 17:00:00(ost. akt: 2018-07-16 23:16:49)
Sławomir przyciągnął do kętrzyńskiego amfiteatru ponad 3000 osób.

Sławomir przyciągnął do kętrzyńskiego amfiteatru ponad 3000 osób.

Autor zdjęcia: Wojciech Caruk

Aktor, piosenkarz, konferansjer. Jego wąs stał się jego symbolem. Kiedy wchodzi na scenę pisku fanek nie da się zmierzyć decybelami. Za sceną jednak mimo zmęczenia też tryska optymizmem. 6 lipca w Kętrzynie wystąpił Sławomir.
— Twój menadżer i jednocześnie klawiszowiec jest z Kętrzyna. Dostałeś od niego jakieś specjalne „wytyczne” na ten koncert?
— Cześć tu Sławomir. To był dla nas wszystkich bardzo wyjątkowy koncert. Dla managera Roberta Kurpisza, nawet wzruszający. Zobaczył miejsca, w których nie był od lat, a które go kształtowały. Na widowni była jego najbliższa rodzina i koledzy z młodzieńczych lat. Zawsze się przykładamy do koncertów ale ten był szczególnie ważny. Tak się ucieszyłem, kiedy wyszedłem na scenę i zobaczyłem, że amfiteatr wypełniony jest po brzegi. To zawsze dodatkowa energia i mobilizacja

— Czy ten Sławomir znany z telewizji jest taki sam na co dzień?
— Wiesz w telewizji, szczególnie w naszym programie „Big Music Quiz” musimy mieć dużo energii i być zawsze radośni. Kiedy kamery i światła gasną bywam czasami po prostu zmęczony. Ale optymizm mam w sobie. To chyba taki dar.

— Jesteś bardziej typem romantyka czy polskiego macho z wąsem?
— Jeżeli przesłuchałeś naszą płytę to wiesz, że są na niej romantyczne ballady, takie jak „Nowy Świat” czy „To tylko miłość”. Rock Polo ma wiele barw. Lubię dynamiczną rockową muzykę ale pościelówy też się przytrafiają.

— Podobno przez ten wąs nie możesz opędzić się od fanek?
— W wąsie jest ukryty mój talent i nie potrafiłbym bez niego śpiewać. Frieddie wiedział co robi. Myślę, że fanki kochają muzykę. Zobacz jak ja wyglądam. To chyba rozwiewa wszelkie wątpliwości.

— Jesteś chyba jednym z nielicznych muzyków, którzy spędzają czas w trasie z żoną, i to w dodatku własną?
— Takie momenty są cudowne i bardzo wytęsknione. Najlepiej wypoczywamy na łonie natury, na działce kosząc i pielęgnując trawę.

— Nie męczy cię to na dłuższą metę?
— Nie. Bardzo czekam na takie momenty. Gramy ogromnie dużo koncertów i każda taka chwila jest nagrodą.

— Masz przepis, jak przeżyć z żoną 24 h na dobę?
— Trzeba się po prostu lubić. Wtedy nie ma znaczenia ile się z sobą przebywa. My się z Kajrą przyjaźnimy. Mamy wspólne pasje, śmieszą nas podobne rzeczy. Umiemy się wesprzeć i dać sobie przestrzeń, kiedy to potrzebne. Moja żona jest piękną kobietą to też mnie cieszy każdego ranka, kiedy się przy niej budzę.

— Prywatnie kto jest „głową” w Waszym domu?
— Każdy z nas ma swoje pola, w których króluje. Uzupełniamy się. Ale myślę, że rządzi żona i to dobrze. Ma świetny zmysł organizacyjny i niebywałą intuicję. To bardzo usprawnia nasze życie. Ja się cieszę, kiedy mogę wspierać moją rodzinę w męskich dziedzinach.

— W jednym z wywiadów powiedziałeś, że łatwiej jest być aktorem niż piosenkarzem, bo piosenkarz musi coś umieć. A aktor to nie ?
— Patrząc na paradokumenty w tv… Chodzi mi o to, że bardzo łatwo nazywa się aktorem każdego, kto pokazał się w telewizji. A prawdziwy aktor studiuje cztery lata, na uczelni wyższej, do której właściwie nie można się dostać. Uczy się warsztatu. Emisji głosu, dykcji, pracy z ciałem i emocjami. Bierze odpowiedzialność za to co robi i z czym wychodzi do ludzi. Ja się strasznie męczę, kiedy w teatrze gram z amatorem, który nie ma pojęcia o tempo-rytmach, dokłada jakieś swoje linijki nie szanując oryginalnego tekstu. Gdyby nie dopuszczano do takich sytuacji to ludzie oglądaliby lepsze filmy i spektakle.

— Często cię jeszcze pytają, czy to co robisz to pastisz?
— Nie odkąd nasze koncerty potrafią sparaliżować komunikacyjnie miasta, odkąd przychodzą na nie dziesiątki tysięcy ludzie takiego zarzutu już nie ma. Może się on pojawić w ustach ludzi, którzy nie radzą sobie z naszym sukcesem.

— Dlaczego tata nie pozwalał ci na kupowanie kaset Queen?
— Bo myślał, że wie więcej, niż ja jako dziecko mogę zrozumieć. A Ja miałem absolutnego świra na punkcie Queen. To były czasy, kiedy było bardzo wiele pirackich kaset. Miałem dwie oryginalne kasety, na które sam zarobiłem ale jeśli pojawiła się jeszcze jakaś składanka to chciałem mieć wszystko. Tata podsuwał mi dużo dobrej muzyki. Chciał, żebym się rozwijał. To mi dzisiaj bardzo procentuje.


— Częściej gości w Twoim odtwarzaczy Zenek M. czy Metallica?
— Wiesz teraz to najchętniej słuchamy ciszy. Po tylu decybelach na koncercie, nasze uczy muszą odpocząć. W busie koncertowym obowiązuje wszystkich cisza. Jedna i druga gwiazda muzyki, o której mówisz to stanowczo za głośne klimaty. Ostatnio mnie bardzo uspokaja Zbigniew Wodecki.

— Wiesz, że jesteś chyba jedynym wykonawcą na świecie, który debiutancką płytę tytułuje „Greatest hits”?
— W grę wchodziło też „The Best Of”. To było trochę zadziorne ale trzeba być niepokornym i wierzyć w to co się robi. Fani potwierdzili, że miałem rację. Nasza płyta „Sławomir The Greatest Hits” idzie po trzecią platynę, a piosenki na kanale You Tube mają gigantyczne, milionowe wyświetlenia. Czekam teraz na odbiór podwójnej diamentowej płyty za singiel „Miłość w Zakopanem”. Na dzień dzisiejszy ma ponda 162 000 000 wyświetleń.

— Co z twoją filmową karierą?
— Im większy sukces osiąga Sławomir tym propozycje filmowe są ciekawsze. Pracuje teraz na planie kolejnej serii „Blondynki”. W duże projekty nie wchodzę w tym roku ponieważ nie mam na nie czasu. Ale nadrobię to.

— Wakacji to ty chyba nie masz?
— Nie. Kiedy ludzie odpoczywają to my dla nich gramy. Po to jesteśmy. W tym roku nie będzie wakacji. Nie można mieć wszystkiego.

— Gdzie najchętniej odpoczywasz i dlaczego właśnie na Mazurach?
— Piękne pytanie i odpowiedź. Pamiętam spływ kajakowy z moim najlepszym kumplem. To było piękne doświadczenie. Bardzo odpocząłem. Tylko moja wątroba nie odpoczęła… Ale kiedyś na pewno to powtórzę. Tym razem z moim synem jak podrośnie. Na Mazurach zawsze się też ciesze z ryb, które uwielbiam. Pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników i mam nadzieję, że się zobaczymy na koncertach i poniesie nas Rock Polo.

Wojciech Caruk




2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5