Znicze rozświetliły katyński mrok

2019-08-18 16:00:00(ost. akt: 2019-08-19 15:13:33)
Rafał Pyra, nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej w Janowcu Kościelnym zakończył kolejną pielgrzymkę na Polskie Cmentarze Wojenne. Oddał hołd pomordowanym w kwietniu 1940 r. ofiarom zbrodni katyńskiej.
Była to już trzecia wyprawa, podczas której Rafał Pyra udał się do miejsc szczególnie bliskich członkom Rodzin Katyńskich. Blisko 750 zniczy rozświetliło "katyński mrok".

— Ze względu na ogromną ilość zniczy, jaką zabrałem ze sobą do samochodu, miałem problemy na granicy, nie tylko polsko-białoruskiej, ale i łotewsko-rosyjskiej. Nie chciano mnie wpuścić z tymi zniczami, jednak po wielu godzinach przepychanek, wykonywania telefonów do ambasady i konsulatu w Białorusi, szybkim podjęciem decyzji dotyczącej zmiany kierunku jazdy - koniec końców udało się wwieźć na terytorium tych państw znicze, które w sposób godny swym blaskiem oddały honor naszym katyńskim bohaterom — mówił Rafał Pyra.

Część zniczy została "ofiarowana" w Zułowie - Litwa (miejscu urodzenia Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego), Ponarach-Litwa, przy Polskiej Kwaterze, Gibach-Polska (przy Pomniku ofiar Obławy Augustowskiej), na Cmentarzu na Rossie-Litwa.

Wcześniej, na cmentarzach, nie było ani jednego światełka. — Katyń, Miednoje - zastałem te miejsca czyste, posprzątane, ale bez jakiegokolwiek lampionu. Zostawiłem je z wieloma zniczami, wymieniłem również szarfy na krzyżach w Miednoje - poprzednie były zamiast biało-czerwonych tylko białe – po prostu wyblakły, w Kuropatach posprzątałem szkła i stare znicze, wykorzystałem taśmy biało – czerwone, aby oznaczyć, że to polskie miejsce.

Łącznie wykorzystałem 200 metrów szarf, 720 zniczy, 25 nieśmiertelników otrzymanych z Muzeum Katyńskiego – wymienia Rafał Pyra. Oprócz problemów na granicy, niewielkie niedogodności spotkały go w Kuropatach.

— Milicja białoruska skontrolowała mnie, robiła mi zdjęcia i do końca obserwowała moje działania. Na cmentarzach w Miednoje i Katyniu napotkałem przychylnych mi pracowników, którzy nie wyganiali mnie po godzinie 21.00 - do tej godziny są one pootwierane, a później zamykają cały teren. Ja z uwagi na to, że chciałem choć troszkę oddać "klimat" wieczornego światełka uprosiłem pracowników o możliwość pozostania dłużej w tych miejscach, aż się ściemni, aby pokazać to na zdjęciach — dodaje nauczyciel.

Wyjazd trwał 9 dni, Rafał Pyra przejechał 4352 kilometry, przepracował ponad 20 godzin. — Nie ukrywam, że jestem zmęczony tym maratonem, ale to zmęczenie ma zupełnie inny charakter. Nie tyle zmęczyła mnie droga (starałem się w dzień 'pracować' albo jechać, z małymi przerwami na popołudniową drzemkę, a w nocy - pokonywać wiele kilometrów z uwagi na mniejszy ruch na drodze i troszkę ekonomię wyjazdu), co miejsca, które przytłaczały bólem, krzywdą, cierpieniem.

Tysiące pomordowanych w Kuropatach, Ponarach, Miednoje, Katyniu - tysiące tabliczek, każda wywołująca ogromny żal, smutek złość i niemoc - każde nazwisko to odrębna historia życia wspaniałego człowieka, życia, którego kres nastąpił w tym przeklętym miejscu... — wspomina Rafał Pyra.

I dodaje: Kiedy spędzałem wiele godzin na tych cmentarzach i później wsiadałem w auto, aby jechać do kolejnego, jadąc po ciemku wsłuchując się w ciszę…

Może inaczej by było gdybym jechał z kimś, jakbym miał kogoś z kim mógłbym rozmawiać, może tak głęboko myśli by mnie nie poszarpały, może nie tyle myśli, co tematyka... Ciężko było odciąć się od tego, ciężko było nie myśleć, nie zadawać sobie pytań, na które koniec końców i tak nie znalazłem odpowiedzi... Ta podróż, nie spodziewając się absolutnie tego, strasznie mnie dotknęła... Jeszcze raz dziękuję, że byliście ze mną i że razem mogliśmy w tym roku upamiętnić Ofiary Zbrodni Katyńskiej.


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5