Odesłany z pogotowia mężczyzna tydzień później dostał wylewu

2007-12-28 00:00:00

Jan Stolarski, 44-letni mężczyzna z silnym bólem głowy i bardzo złym samopoczuciem został odesłany do domu przez lekarkę z iławskiego pogotowia. Tydzień później mężczyzna stracił przytomność. Okazało się, że ma tętniaki na mózgu a wcześniejszy ból głowy spowodowany był pęknięciem jednego z tych tętniaków.

Mężczyzna mieszka w Suszu i tam też udał się do lekarza przyjął go dr Skoczek, lekarz pierwszego kontaktu. Pacjent odczuwał silny ból z tyłu głowy. Doktor nie zbadała nawet ciśnienia i odesłał pacjenta do Iławy. Niestety w iławskim pogotowiu również nie zajęto się nim w odpowiedni sposób. Jan Stolarski z Susza trafił na pogotowie w Iławie dokładnie 15 października (poniedziałek). Został przyjęty między godziną 16 a 17. Lekarzem dyżurnym była Sonia Nawrot -Gac.

Przyszedł do redakcji w sprawie zięcia
Zięcia na pogotowie przywiózł jego syn mówi Jan Zmora, teść Jana Stolarskiego. - Wizyta była krótka. Nie zbadano mu ciśnienia a lekarka zaleciła jedynie okłady nagrzewające głowę. Zapisała jakąś maść pogorszyła stan. Nie zleciła żadnych badań. Zięć wrócił do domu. Do dziś zachodzę w głowę dlaczego lekarka zlekceważyła taki stan. Mamy przecież w szpitalu tomograf komputerowy i można takie badania wykonać na miejscu - mówi Zmora.

Do zdarzenia, którego konsekwencje Jan Stolarski odczuwa do dziś, miało miejsce tydzień później a dokładnie 22 października (poniedziałek).

Janek zadzwonił do mnie żebym pomógł mu w sprawach firmowych i pojechał z nim do Tczewa, w dwa auta. Byliśmy już jakieś 10 km od Tczewa i zrobiliśmy sobie mały przystanek. Kiedy zięć wysiadł z samochodu nagle stracił przytomność. Z całym impetem upadł na ziemię, na ustach pojawiła się piana a oczy były wywrócone. Natychmiast wezwaliśmy pogotowie. Przyjechali w ciągu 15 minut. I proszę sobie wyobrazić, że lekarz tylko zajrzał w oczy i już wiedział co jest mojemu zięciowi. Powiedział tylko pod nosem, że to wylew i pewnie tętniak.

Operacja tego samego dnia
Jana Stolarskiego odwieziono do Pomorskiego Centrum Traumatologii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku. Rozpoznanie choroby: krwawienie podpajęczynówkowe. Tętniak tętnicy środkowej mózgu lewej. Tętniak tętnicy łącznej przedniej. Tego samego dnia był operowany.

Lekarz prowadzący pytał oczywiście, od kiedy trwały dolegliwości i jak przebiegały wspomina Jan Zmora Opowiedziałem o wszystkim, o bólach głowy, także o wizycie na pogotowiu. On stwierdził, że wszystko wskazuje na to, że bóle głowy były spowodowane pęknięciem jednego z tętniaków (tego najmniejszego). Wyszło na to, że zięć chodził przez tydzień z pękniętym tętniakiem i to po dwóch wizytach u lekarzy.

To było krwawienie podpajęczynówkowego
W karcie informacyjnej leczenia szpitalnego Jana Stolarskiego czytamy:

Pacjent 44-letni przyjęty do oddziału z rozpoznaniem krwawienia podpajęczynówkowego. Przy przyjęciu w stanie ogólnym dobrym, przytomny, w pełnym kontakcie słowno - logicznym, w I grupie H-H. Operowany dnia 22.10.2007. Przebieg operacji bez powikłań. Po operacji pacjent wybudzony, przytomny, kontakt nawiązywał. W kolejnych dobach hospitalizacji stopniowa poprawa stanu klinicznego, chory pionizowany i rehabilitowany. Wykonano kontrolne badania CT głowy. W 8 dobie pooperacyjnej w stanie ogólnym dobrym wypisany do domu z zaleceniami.

Byliśmy szczęśliwi, że wychodzi z tego i że w ogóle udało się uniknąć gorszego mówi ze łzami w oczach Jan Zmora. Wystarczy pomyśleć co mógłby się wydarzyć gdyby Janek stracił przytomność w samochodzie podczas jazdy. Mogłoby skończyć się to tragicznie dla niego i być może dla innych użytkowników drogi.

Zaraz potem udałem się do szpitala, by ustalić który z lekarzy miał dyżur tego nieszczęsnego dnia, kiedy zięć był na pogotowiu. Niestety nie udało mi się to od razu. Dopiero interwencja u starosty spowodowała, że podano mi w końcu nazwisko lekarki oraz poinformowano, że nie pracuje już ona w pogotowiu. Mojego zięcia przyjęła lekarka Sonia Nawrot-Gac.

Chciałem przestrzec innych ludzi
- Do gazety przyszedłem po to, by przestrzec innych chorych, by nie dali się odprawić z kwitkiem z pogotowia. Jeśli nie chcą wykonać badań, albo odsyłają do domu najlepiej poprosić o pisemne potwierdzenie tego faktu. I nie rezygnować z dalszej walki. Należy iść do kolejnego lekarza, jechać gdzieś i domagać się badań. To co zdarzyło się mojemu zięciowi równie dobrze może zdarzyć się innym.

Na tym jednak nie koniec. Jan Stolarski na początku listopada trafił ponownie do szpitala z udarem mózgu.

Lekarz mówił, że to się niestety czasem zdarza po operacjach tłumaczy teść pacjenta. Ale przyjęcie przez lekarzy było już zupełnie inne. I tu serdeczne podziękowania należą się lekarce Elżbiecie Walentynowicz i Robertowi Zbysławowi. Dwukrotnie wykonano tomografię głowy. Jednak zięć ma problemy z mową, które się niestety utrzymują. Ale najważniejsze, że żyje. Teraz czeka go długa rehabilitacja. Wszyscy wspieramy go z całego serca i jesteśmy przekonani, że już wkrótce wróci do aktywnego życia.
Magdalena Rogatty

Uwaga! To jest archiwalny artykuł. Może zawierać niaktualne informacje.
2001-2025 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 7B