Eugeniusz Dembek: Może i jestem niewygodny, ale sumienie mam czyste

2023-04-10 09:30:00(ost. akt: 2023-04-08 14:45:38)

Autor zdjęcia: Edyta Kocyła-Pawłowska

Skromność i pracowitość - tak sam siebie określa radny powiatowy z Iławy Eugeniusz Dembek. W samorządzie funkcjonuje od 2002 roku, kiedy to przez trzy kadencje był wybierany na radnego miejskiego w Iławie.
- Lepiej, żeby mnie mieszkańcy oceniali, a nie ja sam - mówi Eugeniusz Dembek, obecnie radny w radzie powiatu iławskiego. Przyznaje, że to trudna droga. Traktuje ją jako pracę na pełen etat, choć z pracy zawodowej - po ponad 41 latach - przeszedł już na emeryturę.

- Jeśli coś dla dobra społeczeństwa dobrze wypracujemy, to i ludzie będą zadowoleni, i ja - podkreśla. Działać na rzecz innych postanowił jeszcze w Wonnie (wieś w powiecie nowomiejskim). To stamtąd z dziada pradziada pochodzi. Trudne czasy, jakie nastały po II wojnie światowej, nauczyły go, że współpraca międzysąsiedzka jest bardzo ważna. - Ludzie byli skazani na własne siły. Konik, pług, brony... i wszystko ręcznie, bez maszyn - opowiada. Nie sposób było obrobić 17 hektarów ziemi - a tyle posiadali rodzice małego Gienka - bez pomocy innych. W domu było siedmioro dzieci i jak tylko któreś podrosło, od razu pomagało na gospodarce. Zresztą nie było to wówczas niczym wyjątkowym. Nosiło się snopki podczas żniw, zbierało ziemniaki... To nauczyło młodego Gienka pracy i współpracy. Chociaż on twierdzi, że to coś ma w genach.

Od 1973 r. pracował w Stoczni Gdańskiej jako elektromonter okrętowy, ale kiedy dowiedział się, że jest praca na miejscu, w Iławie, nie zastanawiał się długo. I w styczniu 1974 r. zatrudnił się w iławskiej parowozowni. Najpierw pracował na warsztacie, potem był pomocnikiem maszynisty, aż wreszcie został samodzielnym maszynistą. I tak aż do emerytury. Nadal jest bardzo zajętym człowiekiem.

Jeszcze sporo przed rokiem 2000 po raz pierwszy zaproponowano mu zostanie radnym. Sąsiad zawiązał komitet wyborczy i namówił pana Eugeniusza. Niestety, zabrakło dosłownie kilku głosów, by wejść do rady.

Później został związkowcem w swoim zakładzie pracy. Rada maszynistów desygnowała go na kandydata do rady powiatu. - Nie chciałem do powiatu. Chciałem do miasta, bo bliższa ciału koszula - wspomina pan Eugeniusz. - A przy moim charakterze to trudne: a lubię zobaczyć, dotknąć z bliska wszystkiego, o czym podczas komisji i sesji jest mowa.
Kandydował z ramienia SLD. - Ale nigdy nie należałem do żadnej partii. Ja tylko kandydowałem z ich listy - mówi. Dlatego, jak dziś podkreśla, nie ma wrogów, bo ze wszystkimi jest się w stanie porozumieć. I jak mówi, wszędzie może się znaleźć ktoś dobry, jak i ktoś zły.

Niestety, wtedy się nie udało. Radnym został dopiero w 2002, ale wówczas trafił tam, gdzie chciał. Do rady miasta w Iławie.

Podkreśla, że dla niego najważniejsze jest gospodarskie podejście. Do każdego spotkania lubi się przygotować. Co nie znaczy, że głosuje zawsze tak, jak inni. Wręcz przeciwnie! Potrafi na przykład - będąc w skromnej mniejszości - nie udzielić absolutorium zarządowi powiatu. Zawsze dobrze przygotowuje się do posiedzeń komisji i sesji rady. - Czytam wszystkie projekty uchwał wraz z uzasadnieniami. Nie wyobrażam sobie pójść na przykład na sesję nieprzygotowanym. Nasuwają mi się po tej lekturze wnioski, przemyślenia, które przekazuję dalej, ale często niestety jestem w mniejszości. Nie są te moje uwagi dobrze odbierane, wręcz bym powiedział, że jestem niewygodny. Ale ja mam sumienie czyste! - mówi. Zazwyczaj w tematy uchwał wgryza się nocami, bo dniem nie ma czasu. Chodzi, a raczej jeździ rowerem po Iławie. Stąd zna jej bolączki jak mało kto, każdy krzywy chodnik i każdy brak ławeczki. Nosi w saszetce składane do budżetu miasta wnioski. Choć jest radnym powiatowym, to Iława jest mu najbliższa. Z tego okręgu startował. Zresztą będąc radnym miejskim od 2002 do 2014 r. wrósł bardzo mocno w iławski krajobraz. Zaczął kadencję przy burmistrzu Jarosławie Maśkiewiczu, następnie burmistrzem został na dwie kadencje Włodzimierz Ptasznik. Sam pan Eugeniusz zresztą kilkakrotnie usłyszał, że powinien zostać burmistrzem. - Ludzie chyba czuli mój potencjał - mówi Dembek. Znając rzeczywistość i swoje zbyt małe doświadczenie, zdecydowanie odmawiał, choć przyznaje, że takie propozycje mile go łechtają.

Już wcześniej także kandydował do rady powiatu, ale jego chęci pokrzyżował wypadek na domowym placu budowy. Znany jest z tego, że wszystko robi sam, także osobiście, z pomocą rodziny, rozbudowywał dom. Ukląkł na niewielkim gwoździu, który wbił się w kolano. Nie zrażając się tym, pracował dalej. Dopiero za jakiś czas trafił do lekarza. Groziła mu amputacja nogi, ale na szczęście na strachu się skończyło. Cała sytuacja spowodowała, że ze zdwojoną siłą zechciał przyjrzeć się powiatowemu szpitalowi z bliska. A najlepiej zrobić to, będąc radnym powiatowym. W roku 2018 wystartował z komitetu Adama Żylińskiego i udało się.

Pytany o różnice w pracy radnego powiatowego a miejskiego, mówi, że w mieście łatwiej kupić, sprzedać, zamienić nieruchomości. - Jest większa dowolność - podkreśla. - A w powiecie przychodzące do budżetu pieniądze są przeznaczone na konkretne cele. W powiecie nie ma pola do popisu. A w mieście trzeba być po prostu gospodarzem - dodaje. A fakt, że przez niektórych nazywany jest "sołtysem Iławy"odbiera jako komplement, choć może przesadzony. - Też słyszałem, że jestem trybunem. A ja po prostu emanuję tym, co społeczeństwo myśli i co chciałoby, by było robione. Inni jeżdżą szybkimi samochodami z przyciemnionymi szybami i nic nie widzicie - śmieje się.

Edyta Kocyła-Pawłowska



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5